Ekskomunika

Z cyklu "Poszukiwania w wierze"

Kto tego nie doświadczył, nie zrozumie, jaki to ciężar, że zła, jakie się uczyniło, w żaden sposób nie da się już naprawić. Jak złym cieniem moje życie zawsze będzie naznaczone wyrzutem sumienia, że nie pozwoliłam urodzić się mojemu dziecku. Tak, byłam u spowiedzi, uzyskałam rozgrzeszenie, przyniosło mi to wielką ulgę. Nigdy w życiu nie ceniłam sobie bardziej spowiedzi niż wtedy. List ten piszę w wielkim przerażeniu, jakie na mnie spadło niedawno. Dowiedziałam się właśnie, że za ten grzech automatycznie spada na człowieka ekskomunika. Ogarnęła mnie panika. Czy to możliwe, że ksiądz, przed którym się wyspowiadałam, o ekskomunice nie wiedział? Nic mi o tym nie wspomniał. Zaczynam się lękać, że może otrzymałam rozgrzeszenie bezprawnie i nieważnie. Mam nadzieję, że nie. Ale nie wiem. Jeśli jestem w ekskomunice, to co to znaczy i jak się od niej uwolnić. Co mam zrobić, żeby już naprawdę pojednać się z Bogiem i Kościołem?

Z góry chcę Panią uspokoić, że w otrzymanym rozgrzeszeniu zawarte było również zwolnienie od ekskomuniki. Ale wykorzystajmy może okazję, że stanął przed Panią ten problem, i spróbujmy wyjaśnić, na czym polega ta kara kościelna i jaki jest jej cel. Najważniejszego pytania: „Co dobrego da się zrobić z tymi wyrzutami sumienia, które nie znikają mimo otrzymanego rozgrzeszenia?” — nie będę tu poruszał, bo omawiałem je w liście pt. „Czy ten grzech może być odpuszczony?”, wydrukowanym w książce Szukającym drogi.

Jeśli idzie o ekskomunikę, pierwsze jej przykłady znajdziemy już w Nowym Testamencie. Mianowicie Apostoł Paweł zażądał od Koryntian, ażeby przestali tolerować w swojej wspólnocie kazirodczy związek jakiegoś chrześcijanina z własną macochą: „Przeto wy, zebrawszy się razem w imię Pana naszego Jezusa, w łączności z duchem moim i z mocą Pana naszego Jezusa, wydajcie takiego szatanowi na zatracenie ciała, lecz ku ratunkowi jego ducha w dzień Pana Jezusa” (1 Kor 5,4n). Podobny środek zastosował Apostoł wobec niejakiego Hymenajosa i Aleksandra, którzy usiłowali zmieniać po swojemu naukę wiary: „przekazałem ich szatanowi, ażeby się oduczyli bluźnić” (1 Tm 1,20).

Z obu tekstów jasno wynika, że ekskomunika nie jest wykluczeniem z Kościoła. Takiej kary Kościół nie ośmiela się stosować nigdy. Zarówno kazirodca, jak wspomniani dwaj heretycy otrzymali zapewne zakaz przystępowania do Komunii świętej, a może nawet zakazano im wstępu na zgromadzenie liturgiczne. Jednak w obu przypadkach karę tę zastosowano w celu odzyskania tych ludzi jako prawdziwych braci w wierze. Zatem ekskomunika, do której się uciekł Apostoł Paweł, była karą poprawczą, której celem było duchowe uratowanie kazirodcy oraz przywołanie Hymenajosa i Aleksandra do opamiętania i powrotu do wiary Kościoła. Jeśli któryś z nich rzeczywiście się opamiętał, zapewne od razu i ku radości wszystkich został ponownie dopuszczony do pełnego uczestnictwa we wspólnocie Kościoła.

Człowiek z zewnątrz skłonny byłby widzieć w ekskomunice środek do zachowania moralnej i doktrynalnej dyscypliny w Kościele. Zauważmy, że Apostoł Paweł w ogóle nie sięga po te kategorie. Dla niego jest oczywiste, że Kościół daje dostęp do źródeł życia wiecznego, z chwilą więc niedopuszczenia do tych źródeł człowiek wraca pod władzę szatana. Jak pamiętamy, sam Pan Jezus nazywał szatana księciem tego świata. Pawłowi chodzi o uratowanie błądzących. Dotychczas wprawdzie korzystali oni ze źródeł łaski Bożej, ale ich postępowanie dowodzi, że czynili to w sposób jałowy, a może nawet świętokradczy. Lepiej zatem nie dopuścić ich do tych źródeł w ogóle, niż gdyby mieli nadal korzystać z nich w ten sposób. Zwłaszcza że może to im pomóc do opamiętania.

Bardzo wcześnie rozszerzono w Kościele zasięg ekskomuniki. Mianowicie zaczęto ją traktować nie tylko jako karę poprawczą, ale również jako ekspiacyjną i pokutną. Polegało to na tym, że samo pragnienie pojednania z Bogiem nie wystarczyło już do uwolnienia od ekskomuniki, ale wyłączenie od sakramentów oraz inne związane z ekskomuniką prywacje przeciągano na jakiś czas po nawróceniu, zazwyczaj aż na kilka lat. W ten sposób chciano się zabezpieczyć przed nawróceniami pozornymi i czysto formalnymi. „Lepiej żeby tacy ludzie zostali odsunięci — wyjaśnia Orygenes około 230 roku — bo może dopiero wówczas objawi im się w odpowiedni sposób nauka Boża i poczują wreszcie przesyt zła oraz zdołają się przerazić tym brudem, w którym teraz znajdują przyjemność. Nie powinno się dawać psom tego, co święte, ani pereł rzucać przed wieprze. Dzięki temu ludzie ci po nawróceniu już nie upadną ani nie będą walczyli przeciwko tym, którzy głoszą im słowo Boże” (O zasadach 3,1,17).

Otóż dokonanie sztucznego poronienia było karane w Kościele ekskomuniką szczególnie długotrwałą. Pisałem o tym w numerze z lipca 1982 miesięcznika W drodze, w odcinku pt. „Dawni chrześcijanie wobec zabijania płodu” (przedruk w książce Pytania nieobojętne). Praktyka taka sprzyjała zapewne rozumieniu, że jest to grzech tak straszny, iż nawet porównać się go nie da z wielu innymi grzechami, skądinąd nawet też ciężkimi.

Na czym w dzisiejszym Kościele polega ekskomunika za ten grzech? Otóż dzisiaj Kościół stosuje ekskomunikę wyłącznie jako karę poprawczą, nigdy jako ekspiacyjną i pokutną. Oznacza to, że wystarczy, jeśli grzesznik wyraża pragnienie pojednania się z Bogiem i ubiega się o sakramentalne rozgrzeszenie, ażeby mógł uzyskać zwolnienie z ekskomuniki. Niestety, wiąże się to z ryzykiem, że niektórzy ludzie, którzy obarczyli swoje sumienie tym strasznym grzechem, będą prosić o pojednanie z Bogiem i Kościołem w sposób nierzetelny, nie zrozumiawszy dostatecznie wielkości swego grzechu, nie przemienieni jeszcze należycie skruchą ani wewnętrzną wiedzą, że nigdy już nie przyłożą nawet palca do niszczenia poczętego życia ludzkiego. Kościół jednak wychodzi dzisiaj z założenia, że lepiej podjąć to ryzyko, aniżeli wielu innych ludzi, już naprawdę nawróconych, trzymać z dala od sakramentów świętych.

Szczegółowo rzecz biorąc, ekskomunika polega na wyłączeniu od sakramentów oraz od wszelkich czynnych funkcji w Kościele. Człowiekowi ekskomunikowanemu nie wolno na przykład być chrzestnym rodzicem ani świadkiem bierzmowania, nie wolno czytać, śpiewać ani grać podczas odprawiania liturgii, nie wolno uczestniczyć w oficjalnym nauczaniu Kościoła (np. prowadzić katechezy), itp. W przypadku popełnienia grzechu ciężkiego, który nie pociąga za sobą ekskomuniki, do sakramentów zabrania przystąpić chrześcijaninowi jego sumienie. Natomiast wyłączenie od sakramentów w stosunku do człowieka ekskomunikowanego staje się faktem publicznym i może zdarzyć się sytuacja, że powinno być publicznie egzekwowane.

Warto jeszcze dopowiedzieć, że ekskomunice za zrealizowany zamach na życie poczętego dziecka podlegają wszyscy, którzy czynnie i bezpośrednio się do niego przyczynili: nie tylko ginekolog (czy ktoś inny), który bezpośrednio zabijał, ale również jego pomocnicy, ponadto — rzecz jasna — matka dziecka oraz ojciec, jeśli ją do tego namawiał lub nawet przymuszał, oraz inni aktywni i bezpośredni współsprawcy tej aborcji.

Idea ekskomuniki jest w tym przypadku jasna. Kościołowi chodzi o to, ażeby wierni zrozumieli wreszcie, że zabójstwo poczętego dziecka nie jest grzechem podobnym do innych grzechów ciężkich. Jeżeli nawet w przypadku innych grzechów ciężkich niestosowna i obraźliwa wobec Boga jest postawa: „wiem, że to grzech, ale ja się wyspowiadam i wszystko będzie w porządku” — to w przypadku tego grzechu postawa taka jest straszliwym wręcz naigrawaniem się z Bożego miłosierdzia i ociera się o grzech przeciw Duchowi Świętemu.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama