Mistrzowie teologii - konwersatoria: bł. Jan Duns Szkot

Konwersatoria na temat klasycznych autorów teologicznych (bł. Jan Duns Szkot)


Spis treści ¬




BŁ. JAN DUNS SZKOT

Uważa się, że Jan Duns Szkot jest teologiem bardzo oryginalnym, tworzącym niezależnie od myśli Tomasza z Akwinu i Bonawentury. Ze względu na niezwykłą dociekliwość umysłu, a także na trudny, nieraz bardzo syntetyczny styl w jakim pisał, Duns Szkot został nazwany „Doktorem Subtelnym”.

A. Życie

Jan urodził się w Duns, małym szkockim miasteczku, w końcu 1265 lub na początku 1266 roku. Do zakonu franciszkańskiego wprowadził go w 1278 roku stryj, który był franciszkaninem. Profesję złożył w 1280. W 1291 został wyświęcony na kapłana. Studiował w Szkocji i w Anglii, m. in w Oksfordzie, a także w Paryżu.

Był nauczycielem akademickim w Cambridge (1297-1300) i w Oksfordzie (1300-1301) gdzie powstało dzieło Ordinatio, czyli Opus Oxoniense - są to jego wykłady, stanowiące komentarz do pierwszych ksiąg Sentencji Piotra Lombarda. Po krótkim czasie, z polecenia przełożonych powołano go na wykładowcę uniwersytetu paryskiego. Tu zaczął na nowo komentować początek dzieła Lombarda (1302-1303) i tak powstało dzieło Reportata Parisiensia. Z Paryża jednak został wydalony, gdyż opowiedział się za papieżem Bonifacym VIII w sporze przeciw Filipowi IV Pięknemu, królowi Francji. W efekcie wrócił do Oksfordu. W Paryżu znalazł się ponownie w 1304, gdzie otrzymał tytuł doktora, objął katedrę profesora i gdzie powstało dzieło składające się z dysput tzw. Questiones quodlibetales. W 1307 przeniósł się do Kolonii. Tam zmarł 8 listopada 1308 roku, w 42 roku życia. Na jego grobie w kolońskim kościele od 1870 roku widnieje napis: „Szkocja dała mi życie, Anglia mnie gościła, Francja wykształciła, Kolonia mnie zatrzymała” .

B. Myśl

Z teologii Dunsa Szkota wybieram trzy zagadnienia: status teologii i i jej relacja do filozofii, prawda o Trójcy Świętej oraz koncepcja predestynacji Syna Bożego do Wcielenia.

1. Status teologii i jej relacja do filozofii

Czy teologia jest nauką? „Kiedy w okresie dojrzałej scholastyki (XIII w.) - pisze ks. Węcławski - pytanie o naukowość teologii postawiono po raz pierwszy w tej właśnie formie, wartość teologii nie była przez nikogo kwestionowana. Pytano więc właściwie o to czy poznanie teologiczne można umieszczać na tej samej płaszczyźnie z innymi dziedzinami poznania - to znaczy, czy teologia może się zniżyć do roli jednej z gałęzi poznania naukowego”. Odpowiedź była pozytywna - święty Tomasz z Akwinu uznał teologię jako naukę w ścisłym tego słowa znaczeniu. A mając poczucie wybitnej wartości teologii, nazwał ją królową nauk.

Tomasz rozumiał naukę tak jak to było powszechne w jego czasach, a więc w duchu arystotelesowskim. Arystoteles i jego kontynuatorzy zwracając uwagę na pełnię jaką osiąga poznanie kiedy ujmuje przedmiot dostrzegając nie tylko jego istnienie faktyczne, lecz także wyjaśniając go sięgając do jego korzeni, określili naukę jako poznanie pewne przez przyczyny. Ponadto Arystoteles zauważył, że nauki ludzkie są uporządkowane i zhierarchizowane. W niektórych przypadkach ta hierarchizacja dotyczy tego, co funduje jakąś naukę - jej założenia. Tzn. podczas kiedy jedne nauki wychodzą od zasad ewidentnych, podlegających obserwacji, czy też poznaniu bezpośredniemu, tak inne wywodzą się od założeń nieewidentnych przez się i będących przedmiotem wykazywania w innych naukach. Np. fizyka opiera się na założeniach, które wykazuje matematyka, optyka opiera się na założeniach pochodzących z geometrii. Tak więc istnieją nauki podporządkowane i podporządkowujące.

W obrębie tak zdefiniowanej nauki i jej klasyfikacji, św. Tomasz stwierdza, że ktoś kto uprawia równocześnie naukę podporządkowaną i podporządkowującą np. fizykę i matematykę, dysponuje wiedzą w stanie doskonałym, ponieważ założenia w oparciu o które pracuje jako fizyk, może zweryfikować jako matematyk. Inaczej rzecz się ma kiedy naukowiec uprawia jedynie naukę podporządkowaną, tzn. taką w obrębie której nie jest w stanie sprawdzić jej założeń. Taki układ implikuje akt wiary, na mocy której przyjmuje się, bez sprawdzenia, konkluzje do których doszedł ktoś, kto uprawiał naukę wyższą. W tym akcie wiary nie ma jednak niczego nieprawomocnego, niesłusznego - rozum ludzki jest ograniczony i aby się rozwijać potrzebuje oparcia się na poznaniu, którym dysponują inni.

Takie są rozważania, które przedstawia św. Tomasz, dotykając statusu epistemologicznego teologii. Rozważania te pozwalają mu dojść do następujących konkluzji: 1) teologia zawierając w uporządkowanej strukturze treść wiary i przyczyniając się do rozwoju jej rozumienia, jest nauką w sensie właściwym i prawdziwym. Rzecz jasna nie posiada oczywistości swych założeń mających swe źródło w Objawieniu. Sytuacja teologii jest analogiczna do innych nauk podporządkowanych, które są uzależnione od nauk wyższych. Teologia jest zatem nauką w stanie niedoskonałym - zakłada nieustanne odnoszenie się do nauki wyższej, którą jest wiedza samego Boga; 2) teolog zatem zweryfikuje oczywistość swych założeń w wizji błogosławionej, czyli w wieczności.

Innego zdania był Duns Szkot. Według niego teologia nie jest nauką w ścisłym tego słowa znaczeniu, ponieważ wywodzi się nie z zasad oczywistych dla rozumu, ale z zasad opartych na wierze. Jego zdaniem nie ma żadnego związku pomiędzy wiedzą świętych, a teologią uprawianą w oparciu o Objawienie. Teologia służy wierze. Ostatecznie służy miłości. Nie jest więc nauką czysto spekulatywną, poszukującą wiedzy dla wiedzy. Poznanie dąży do praktyki, a w końcu do miłości doskonałej, gdyż miłość jest czymś szlachetniejszym niż zwykle poznanie.

Według Szkota perspektywa filozoficzna okazuje się bardzo krucha przy próbie zrozumienia tajemnicy Boga i tajemnicy człowieka. Dlatego filozofia potrzebuje teologii; ta zaś filozofii, aby swą myśl uczynić bardziej jasną. Filozofia na przykład może pomyśleć Boga tylko w porządku bytu; teologia natomiast przedstawia nam Boga osobowego. Różnica jest tu istotna i nie może być pominięta. Innymi słowy: Duns nie neguje możliwości wiedzy naukowej i filozoficznej, twierdzi zaś, że pełnia takiej wiedzy jest możliwa jedynie w horyzoncie teologii.

Tekst

Prol. p. 4, q. 1-2, n. 208. Twierdzę, że nauka w ścisłym znaczeniu musi spełniać cztery warunki, a mianowicie: musi być poznaniem pewnym bez możliwości błędu lub wątpienia; po drugie, musi dotyczyć rzeczy koniecznych (cognitum necessarium), a nie przygodnych (contingens); po trzecie, musi wywodzić się z przyczyny oczywistej dla intelektu; po czwarte, musi być wyprowadzana z zasad oczywistych za pomocą sylogizmu czy wywodu sylogistycznego [...].

N. 214. Twierdzę, że nasza nauka [teologiczna] nie jest podporządkowana żadnej innej, bo chociaż jej przedmiot [Byt nieskończony] jest także w pewnej mierze przedmiotem metafizyki, która zajmuje się bytem w ogóle, to jednak nie przejmuje od niej żadnej zasady. Bo też żadnej konkluzji teologicznej nie da się udowodnić zasadami bytu ani uzasadnieniem wyprowadzonym z treści bytu [...].

Z drugiej strony również filozofia nie jest podporządkowana teologii i ma swoją własną pewność niezależną od wiary; filozofia nie otrzymuje od teologii żadnej zasady, a to dlatego, że wszelkie poznanie naturalne w ostatecznej analizie sprowadza się do zasad bezpośrednich, poznanych w sposób naturalny [...]

Prol. p. 5, q. 1-2, n. 314. Pierwszym przedmiotem teologii jest cel ostateczny; zasady, które do niego prowadzą, są zasadami praktycznymi; zasady teologii są więc zasadami praktycznymi, jak i wnioski, które się z nich wyprowadza [...].

N. 353. Utrzymujemy, że teologia jest naprawdę praktyczna ze względu na cel, do jakiego poznanie powinno naturalnie zdążać; oto dlaczego twierdzimy, że poznanie, ze względu na cel, którym jest radowanie się miłością, jest szlachetniejsze niż wszelkie poznanie spekulatywne.

Ordinatio

, tłum. M. Kaczyński, [w:]
L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna,
Niepokalanów 1988, s. 24-27.

Dyskusja

Pytania:

1. Dlaczego Duns Szkot neguje status naukowy teologii w ścisłym tego słowa znaczeniu oraz jak uzasadnia, że teologia nie jest nauką podporządkowaną?

2. Dlaczego teologia jest bardziej praktyczna aniżeli spekulatywna?

 

l. Dlaczego Duns Szkot neguje status naukowy teologii w ścisłym tego słowa znaczeniu oraz jak uzasadnia, że teologia nie jest nauką podporządkowaną?

P. Sikora - Definicja nauki, którą przedstawia, ma cztery elementy: musi być poznaniem pewnym, musi dotyczyć rzeczy koniecznych, wywodzić się z przyczyn oczywistych i z przyczyn tych musi być wyprowadzana za pomocą sylogizmów. Takiej definicji podlega spekulatywna metafizyka. Teologia, która dla Dunsa Szkota jest nauką praktyczną, nie spełnia przynajmniej jednego koniecznego warunku: dotyczy bowiem rzeczy przygodnych - czynów ludzkich. Według arystotelesowskiej definicji nauk praktycznych z Etyki Nikomachejskiej dotyczą one rzeczy przygodnych. Nie ma w nich tak pewnego, niewątpliwego poznania, jak w naukach teoretycznych. Teologia praktyczna nie jest więc rzeczywiście nauką w sensie ścisłym. Jednak takiej definicji nauki, jaką podał Duns Szkot, nie spełnia żadna nauka empiryczna.

M. Kita - Nauka teologiczna nie jest podporządkowana żadnej innej. Nie jest też podporządkowana metafizyce. Treści, nad którymi teologia się trudzi, dostarcza Objawienie i tego Objawienia nie ujmuje Duns Szkot w kategoriach jakiejś nauki. Zatem teologia nie jest podporządkowana żadnej nauce, bo jest podporządkowana Objawieniu.

P. Sikora - Argument jest taki: teologia nie przyjmuje od metafizyki żadnej zasady. Żadnej konkluzji teologicznej nie da się wytłumaczyć zasadami metafizycznymi. Na ile jednak podporządkowanie jest równoznaczne z zależnością? Można bowiem uznać, że nie jest podporządkowana, ale trochę zależy: w zależności od przyjętych zasad metafizycznych, które przyjąć musimy, aby myśleć, otrzymamy trochę inną teologię. Natomiast teologia nie jest podporządkowana matafizyce, bo te zasady nie są w niej najważniejsze. W momencie sprzeczności danej Objawienia i zasady metafizycznej będziemy rezygnować z zasady metafizycznej. Gdyby nauka teologiczna była niezależna zupełnie, to metafizyka nie miałaby w niej nic do powiedzenia, ale czy to jest możliwe? Istnieje też problem niezależności metafizyki od teologii. Szkot opowiada się chyba za taką - również niemożliwą - niezależnością, na co wskazuje akapit, gdzie mówi o filozofii niezależnej od teologii. Jest to śmiałe, aczkolwiek wątpliwe.

Ks. T. Dzidek - Dlaczego?

P. Sikora - Jest to błąd historyczny. Historia teologii wykazuje, że w zależności od teologicznych ujęć również odpowiednia filozofia cieszyła się popularnością, uznaniem. Inny powód: filozofia jest myśleniem, zasady myślenia wypracowano w filozofii, mają konsekwencje dla teologii. Z drugiej strony, pewne stwierdzenia teologiczne, ponieważ odnoszą się do zagadnień filozoficznych, wykluczają pewne stwierdzenia filozoficzne. Skoro mówimy, że Byt najwyższy jest osobowy, to nie możemy być monistami. Przedmiot jest ten sam, aspekt jest czasami podobny...teologia i folozofia spotykają się.

 

2. Dlaczego teologia jest bardziej praktyczna aniżeli spekulatywna?

M. Kita - Duns Szkot stwierdza - "Przedmiotem pierwszym teologii jest cel ostateczny" i dalej pisze o zasadach umożliwiających osiągnięcie tego celu. Nawet najbardziej uczone rozważania służą nie tyle spekulacji intelektualnej, ile uzyskaniu komunii z Bogiem, więc powraca jednak cel praktyczny.

P. Sikora - Tomasz opowiadał się raczej za spekulatywnością teologii. Nie wykluczał praktyczności, ale uważał, że jest jednak bardziej spekulatywna niż praktyczna. Uzasadnienie Tomasza jest podobne do tego które przedstawia Duns Szkot. Teologia obejmuje tak cel ostateczny, jak i środki, które do niego prowadzą. Pierwszym przedmiotem jest cel, czyli jest bardziej spekulatywna, bo zasady są celem drugim. Można powiedzieć, że Tomasz jest bardziej logiczny. Duns Szkot mówi, że pierwszym przedmiotem jest cel, a zasady są praktyczne, więc zasady teologii, jak i wnioski są praktyczne. Jest to sprzeczne z uznaniem za główny przedmiot celu. Wychodzi na to, że głównym przedmiotem są zasady jak dojść do celu ostatecznego.

S. E. Hop - Celem jest dla niego radowanie się miłością Boga. Celem ostatecznym jest zjednoczenie z Bogiem, a dla Dunsa Szkota jest to „radowanie się miłością”, dialog osób kochających się.

P. Sikora - Niepotrzebnie więc pisze, że cel jest pierwszym przedmiotem. Raczej są nim zasady prowadzące do celu. Wydaje mi się, że Duns Szkot jest bardziej apofatyczny niż Tomasz, że ostateczny cel nie ma, według niego, nic wspólnego z intelektualnym pojmowaniem.

Ks. T. Dzidek - Albo też poznanie jest jednym z wielu aspektów.

P. Sikora - Jest u Dunsa jakaś radykalna nieciągłość między poznaniem teologicznym tu na ziemi, a tym czym jest cel. Tomasz zachował ciągłość. Wizja uszczęśliwiająca jest, według Akwinaty, zjednoczeniem, pełnią miłości, ale jest ona także wizją intelektualną. Istnieje ciągłość między nią a twierdzeniami teologicznymi, pojętymi jako precognitio, przedrozumienie. Tomasz jest logiczny, gdyż, aby wiedzieć ku czemu zmierzamy, musimy mieć jakieś poznanie. Dunsowi można zarzucić: dlaczego tak a nie inaczej postępujemy? Teologia jest praktyczna ze względu na cel. Skoro praktykujemy ze względu na cel, to musimy choć trochę znać kierunek, a to znaczy: kontemplować jakoś ten cel.

M. Kita - Mam wątpliwość, czy podejście Dunsa Szkota do teologii nie jest w jakiś sposób interesowne: teologia jako rozważanie drogi do celu. Czy teologia nie może być też modlitewną kontemplacją, a więc pewnego rodzaju antycypowaniem kresu naszej drogi? („...Oto wpatruję się w Ciebie w świątyni, by ujrzeć Twą potęgę i chwałę”).

S. E. Hop - Zastanówmy się, czy jeśli przedmiotem teologii jest Byt osobowy, to nie traci ona przez to, że jest spekulatywna?

P. Sikora - Trzeba dobrze rozumieć spekulatywność. Ani dla Tomasza, ani dla Dunsa Szkota nie było to siedzenie przy herbatce i uprawianie gier intelektualnych. Spekulacja to kontemplatywne, intuicyjne ujęcie rzeczywistości Boga. Często mówi się: Tomasz - spekulatywna, Duns Szkot - praktyczna. Trzeba uważać! Oni obydwaj łączą te elementy, choć różnie je akcentują. Dla Tomasza zjednoczenie łączy się z kontemplatywną wizją, ale nie jest to wizja przedmiotowa, Bóg wchodzi w cały umysł, a więc nas przebóstwia. Szkot ostrzega, że nie sama wiedza, nie chodzi tu o system. Nie może się zdecydować czy przedmoitem teologii jest Bóg, czy zasady, które prowadzą do Boga.

M. Kita - Ewa powiedziała, że nie tyle Bóg, co nasze zjednoczenie z Nim.

P. Sikora - Gdyby tak było powiedziane: naszym celem jest zjednoczenie z Bogiem, lecz przedmiotem teologii są zasady do Niego wiodące - mamy uzasadnienie.

M. Kita - Ciągle mam ochotę powiedzieć, że przedmiotem teologii jest Bóg, a nie nasze dążenie. To, na co mam nadzieję po tym życiu, to sam Bóg i to właśnie On stanowi w istocie cel, do którego pragnąłbym dotrzeć. Bóg, który rnnie napełni, przepełni. Nie chodzi o to, że będę siedział i kontemplował własną radość z faktu, że mie napełnia Pan Bóg. Czy szczęście nieba polega tym, że jest Bóg, czy na tym, że ja się cieszę, że jest Bóg?

Ks. T. Dzidek - Będziemy mówić o Danié lou. Według niego, zadaniem teologa jest nie tylko zrozumienie, jak Bóg mnie uszczęśliwi, ale wprowadzenie człowieka w zbawienie, które uobecnia się w liturgii. Jest to zadanie o wiele szersze niż rozważania intelektualne, obejmuje ono całą egzystencję człowieka. Podkreślenie przez Szkota praktyczności teologii jest akcentowaniem nie tylko poznania Boga, ale życia w Bogu.

P. Sikora - Problematyczne jest, że nie mamy przedrozumienia celu. U Tomasza mamy precognitio, podobnie jak u Grzegorza z Nazjanzu. Przedrozumienie: na chwilę potrafimy zobaczyć Boga, jest to jak błysk, który ginie, ale ten błysk nas zachwyca i dlatego dążymy. Teologia jest spekulatywna, kontemplatywna, bo niewyraźna wizja celu pobudza mnie, abym do niego dążył. Co nie znaczy, że teologia nie jest praktyczna i nie uczy jak do tego dojść.

2. Bóg Trójjedyny

Chrystus objawił nam, że są trzy Osoby w Bogu: Ojciec - zasada wszystkiego, Słowo - czyli Syn, i Duch Święty, który jest miłością. Teolog otrzymuje tę prawdę z Pisma Świętego. Jego zadaniem jest zgłębić ją, wykazać jej wiarygodność, brak sprzeczności, możliwość równoczesnego współistnienia Trójcy Osób z jednością istoty Bożej, możliwość, którą wykazuje filozofia.

Jedność istoty (substancji, natury) wykazuje Duns Szkot w następujący sposób: Bóg jest bytem nieskończonym; nieskończoność może być tylko jedna, bo dwie nieskończoności rzeczywiście istniejące byłyby sprzeczne: jedna kończyłaby się tam, gdzie zaczyna się druga, i obie byłyby zarazem skończone i nieskończone, a to jest absurdem.

Substancja Boga nie jest statyczna: jest ona działaniem. Osoby, które ją konstytuują przez relację oddania wzajemnego i ciągłego, nie są statyczne, uczestniczą w akcie wzajemnego oddania. Jeśli Ojciec nie pochodzi, ale jest, to tylko dlatego, że sam wytwarza, rodząc wiecznie Syna, który powraca do Ojca w wiecznym oddaniu Miłości, co jest warunkiem bytu i jedności Boga. Relacja Ojca do Syna jest relacją poznania siebie, relacją intelektualnego zrodzenia. Ojciec niczego nie otrzymuje, lecz oddaje się cały w zrodzeniu Syna; otrzymuje jednak to, że jest Ojcem i że jest Nim dlatego, iż rodzi Syna, gdyż jedno (to znaczy Być Ojcem) implikuje drugie (tzn. być Synem) według koniecznej korelacji.

Duch Święty jest osobową Miłością łączącą Ojca i Syna. A ponieważ w Bogu nie może być niczego przypadłościowego, dlatego też jest samą istotą Boga. Jeśli wszelka miłość dąży do zjednoczenia kochającego i kochanego do tego stopnia, że jeden czuje się drugim (ty jesteś mną, ja jestem tobą), a Miłość nieskończona nie jest w możności, gdy chodzi o jedność, gdyż realizuje się ciągle w akcie - to należy wnioskować, że Miłość ta nie dąży do jedności dwóch, ale jest Jednością w stałej realizacji aktu. Tak więc Ojciec i Syn są rzeczywiście, w nieskończonej wzajemnej miłości, jedyną zasadą doskonale jednej Miłości, jaką jest Duch Święty.

Dochodzimy tu do problemu, który od wieków dzieli Kościół łaciński od Kościoła greckiego: czy Duch Święty pochodzi tylko od Ojca, jak tego chcą prawosławni, czy od obydwu, od Ojca i Syna (Filioque), jak twierdzą katolicy? Duns Szkot twierdzi, że oba stanowiska da się pogodzić: Duch Święty pochodzi od Ojca i od Syna, ale ponieważ Syn sam otrzymuje wszystko od Ojca, wynika z tego, że Duch Święty najpierw pochodzi od Ojca, jako pierwszej zasady.

Tekst

I, d. 2, q. 1-4, n. 136. Czy jest możliwe, żeby jedność istoty Bożej mogła współistnieć z wielością Osób? [...].

N. 141. Możliwe jest to, co nie zawiera sprzeczności, a nie ma żadnej sprzeczności w stwierdzeniu jedności istoty i troistości osób. Sprzeczność bowiem polega na twierdzeniu i przeczeniu tego samego pod tym samym względem. Tutaj natomiast chodzi o dwa twierdzenia bardzo różne: nie stwierdzenie i zaprzeczenie jedności i nie stwierdzenie i zaprzeczenie troistości, ale twierdzenie o jedności istoty Bożej i twierdzenie o troistości Osób.

Lectura

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 38.

Q. 12, n. 6. Powstawanie Osób Boskich jest zawsze w trakcie stawania się, dlatego że Osoba w żadnej chwili nie może posiadać bytu inaczej niż przez ciągłe i aktualne otrzymywanie go od Osoby, która go wytwarza; i dlatego byt Osoby jest niezmiennością i trwaniem absolutnym.

Questiones cuodlibetales

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 42.

I, d. 28, q. 3, n. 55. Pierwsza Osoba nie jest ukonstytuowana w swoim bycie osobowym przez istotę Bożą, gdyż istota nie jest nieprzekazywalna (ponieważ jest wspólna wszystkim trzem Osobom); pierwsza nie jest również ukonstytuowana przez tworzenie czynnej miłości, czyli Ducha Świętego, ponieważ tworzenie Ducha Świętego jest wspólne Ojcu i Synowi; nie jest również ukonstytuowana przez to, że jest niezrodzona, czyli przez to, że nie pochodzi od innej Osoby, bo to jest faktem czysto negatywnym, co nie może być pozytywną racją utworzenia Osoby... Jest więc ukonstytuowana przez pozytywną relację do drugiej Osoby Boskiej.

Ordinatio

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 47.

 

I, d. 6, q. 2, n. 5. Tak więc już zrodzeniu Syna przez Ojca w akcie intelektu towarzyszy miłość, która należy do dziedziny woli: chociaż poznanie u Ojca wyprzedza chcenie, gdyż niczego nie można chcieć, czego się najpierw nie poznało, jednak akt woli poprzedza akt zrodzenia intelektualnego ze strony Ojca... Intelektualne zrodzenie bowiem, które jest aktem właściwym Ojcu, nie jest poznaniem wspólnym trzem Osobom, tak samo jak tworzenie Ducha Świętego (właściwość przysługująca wspólnie Ojcu i Synowi), chociaż jest następstwem aktu woli, to jednak akt ten nie utożsamia się z aktem woli wspólnym dla wszystkich Osób Boskich.

Reportata Parisiensia

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 48.

 

I, d. 10, q. un., n. 9. W Bogu istnieje formalnie wola w jej własnej naturze. Jest ona tam, by w sposób wolny tworzyć miłość i to oczywiście bez żadnej niedoskonałości. W Bogu jest więc zasada czystego tworzenia miłości i według proporcji jej doskonałości. Tak więc, jak wola stworzona jest zasadą twórczą jedynie odnośnie do miłości stworzonej, tak wola w Bogu jest zasadą twórczą miłości proporcjonalnej do jej nieskończonego przedmiotu. Otóż z natury jest ona przeznaczona do miłowania nieskończonego przedmiotu miłością nieskończoną; jest więc z natury zasadą twórczą nieskończonej miłości [...].

Tylko sama istota Boża jest nieskończona. Miłość nieskończona jest więc istotą Bożą. Nadto ta wytworzona miłość nie może być tkwiącą wewnątrz formą przypadłościową, ponieważ w Bogu nie ma nic przypadłościowego. Miłość ta istnieje sama w sobie; istniejąc samodzielnie nie utożsamia się jednak z tym, co ją wytworzyło, gdyż nic nie tworzy się samo; istnieje więc samodzielnie jako Osoba. Twierdzę, że tą Osobą jest Duch Święty [...].

I, d. 12, q. 1, n. 22. Ojciec nie tworzy Ducha Świętego, o ile kocha najpierw Syna, ani też o ile [Syn] kocha Ojca, ale Ojciec i Syn tworzą go wspólnie, o ile posiadają tę samą istotę Bożą stanowiącą przedmiot ich woli. Podobnie tworzą Ducha Świętego nie dlatego, że ta wspólna jest umiłowana w akcie, ale - jako godna miłości, jako przedmiot miłości [...].

N. 36. Ojciec i Syn tworzą Ducha Świętego wolą, która jest jedna [...]. Wola jest absolutnie jedna w Ojcu i w Synu... więc wola w nich jest jedną i tą samą zasadą twórczą odnośnie do Ducha Świętego.

Ordinatio

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 54-55.

 

I, d. 11, q. 1, n. 9. Gdyby dwóch uczonych, jeden z Kościoła rzymskiego, drugi z greckiego, rzeczywiście pragnący prawdy, a nie triumfu własnego sposobu widzenia, poważnie dyskutowali nad tymi dwoma przeciwnymi sądami, doszliby do wniosku, że między nimi nie ma rzeczywistej sprzeczności, a zachodzi tylko spór słowny. W przeciwnym razie bądź Grecy, bądź my, członkowie Kościoła rzymskiego, bylibyśmy heretykami. A kto ośmieliłby się powiedzieć, że Jan Damasceński, błogosławiony Bazyli, Grzegorz Teolog i Grzegorz z Nysy, Cyryl oraz inni Ojcowie greccy są heretykami? Podobnie kto oskarży o herezję Hieronima, Augustyna, Hilarego oraz innych Ojców łacińskich? [...].

I, d. 12, q. 2, n. 67. Oto dlaczego Augustyn (De Trin. XV c. 17) słusznie twierdzi: „Duch Święty pochodzi głównie od Ojca... Mówię głównie, bo jeśli Syn tworzy, to ma tę władzę od Ojca”. A czy Hilary nie potwierdza tej samej doktryny Greków, gdy mówi (De Trin. XIII), że Duch Święty pochodzi od Ojca przez Syna?

Ojciec tą samą płodnością tworzy bezpośrednio Ducha Świętego; ale ponieważ daje Synowi tę samą moc twórczą, dzięki której Syn tworzy, można powiedzieć, że przez Niego tworzy pośrednio. Nie ma w tym zresztą żadnej nierówności, jeśli chodzi o doskonałość, ani różnorodność co do aktu, a jest tylko inny sposób posiadania tej samej mocy, gdyż Ojciec ma ją z siebie, a Syn nie z siebie, ale od Ojca.

Ordinatio

, tłum. M. Kaczyński, [w:] L. Veuthey, Jan Duns Szkot. Myśl teologiczna, Niepokalanów 1988, s. 57-58.

Dyskusja

Pytania:

1. Jak Duns Szkot uzasadnia jedność istoty Boga w trzech Osobach?

2. Na czym polega dynamiczna koncepcja Trójcy Osób?

3. Kim jest Duch Święty w relacji: Ojciec - Syn?

 

1. Jak Duns Szkot uzasadnia jedność istoty Boga w trzech Osobach?

P. Sikora - Duns Szkot mówi, że to jest możliwe, bo nie ma tu sprzeczności. Opisując sposoby pochodzenia Osób wskazuje, że wynika z doskonałości Boga, aby żadna z Osób nie była gorsza od tej, od której pochodzi. Jest Jej równa, czyli ma taką samą istotę.

 

2. Na czym polega dynamiczna koncepcja Trójcy Osób?

M. Kita - „Powstanie Osób Boskich jest zawsze w trakcie stawania się”. Duns Szkot bardzo akcentuje dynamikę w tym trwaniu absolutnym, boskim. Trudno to ująć w słowa. Koncepcja doskonałości Boga prowokuje wizję statyczną, obraz czegoś co posiada pełnię, wykluczającą jakikolwiek ruch: Nieruchomy Poruszyciel. Wizja pełni u Dunsa koresponduje ze sformułowaniami biblijnymi (chociaż Biblia nie stanowi traktatu metafizycznego). Boska niezmienność i absolutne trwanie są dynamiczne - jak to jest możliwe, to trudno sobie wyobrazić. Natomiast do mnie przemawia intuicja dynamizmu jako cechy życia Boga. Skoro Bóg jest Bogiem żywym, to nie jest zastygłym oceanem „świętego spokoju”.

P. Sikora - To są obrazy.

Ks. T. Dzidek - Marek powiedział, że gdybyśmy mieli prawdę o Bogu jedynym bez prawdy o trzech Osobach, to faktycznie doskonałość istoty Bożej pojmowalibyśmy w sposób statyczny. Takie ujęcie by się wręcz narzucało. W sytuacji, kiedy mówimy o trzech Osobach, mamy relację między nimi, siłą rzeczy narzuca się myśl, że Boska istota nie jest statyczna, lecz samym dynamizmem.

M. Kita - Chociaż prawda o Trójcy nie została wydedukowana przez nas, „ratuje” ona podstawową myśl chrześcijaństwa, która głosi Boga jako Miłość. Jakże On mógłby być miłością, skoro byłby jedną Osobą. Kochałby wtedy, jak u arystotelików, samego siebie i w związku z tym nie obchodziłoby Go, co jest na zewnątrz Niego. Alternatywą byłby determinizm: musiałby stworzyć coś, co by Go kochało.

P. Sikora - Co do relacji. Również Tomasz mówi, że Osoby są tworzone przez relacje, wzajemne obdarowywanie się. Relacja jest z zasady nieustanna. To nie jest tak, że Ojciec zrodził Syna przed wiekami, potem tchnęli Ducha i teraz siedzą. Tak jak stare małżeństwo, które już nic nie ma wspólnego, tyle że się nie rozwiedli.

M. Kita - Osiemnasty werset Prologu w Ewangelii Janowej jest tłumaczony: „Syn, który jest w łonie Ojca”, lub „na łonie Ojca”. Mnie podoba się to pierwsze tłumaczenie: Ojciec rodzi Syna odwiecznie. Nie zrodził raz, lecz nieustannie i tak samo nieustannie trwa tchnienie Ducha. To próbuje oddać właśnie Duns Szkot: to się dzieje nieustannie.

Ks. T. Dzidek - Szkot mówi o twórczej zasadzie nieskończonej miłości, o wymianie, w której każda z Osób jest darem i jednocześnie obdarowaną.

P. Sikora - W naszym życiu napotykamy na przeciwstawienie: mamy coś trwałego, niezmiennego, na przykład kamień - jest trwały, ale nie ma życia w sobie; z drugiej strony byty żywe szybko przemijają. W Bogu łączą się te dwie cechy. Duns mówi, że dlatego Osoby są „niezmiennością i trwaniem absolutnym”, iż są pełnią życia. Co dobrego, doskonałego w życiu: dynamika, brak nudy, nowość, zachwycenie to wszystko jest w niezmiennym Bogu.

M. Kita - Przypomina mi się obraz krzewu ognistego, który płonie, ale się nie spala. Albo wizja pojawiająca się we fragmencie Pierwszego Listu do Koryntian: Chrystus jako żywa skała. Metafora skały w Biblii wyraża niezawodność, wierność, ale nieustannie mówi się też, że Bóg jest Bogiem żywym.

S. E. Hop - Bardzo ciekawe i wartościowe jest podkreślenie Dunsa Szkota, że relacje "tworzące" Osoby są pozytywne. Analizując cechy Osoby Ojca mówi o relacji negatywnej. Osoba Ojca jest niezrodzona, ale to jej jeszcze nie konstytuuje. Niepochodzenie nie jest wystarczającą podstawą dla istnienia Osoby. Relacje negatywne nie są twórcze.

P. Sikora - Ojciec nadal pozostawałby niezrodzony, nawet gdyby nie było Syna.

 

3. Kim jest Duch Święty w relacji: Ojciec - Syn?

P. Sikora - Jest Miłością nieskończoną.

S. E. Hop - Miłością, odbiciem pozytywnej relacji Ojca i Syna. Jest Ona pozytywna, więc jest nieustanna, twórcza. Ponieważ nic, co się tworzy w Bogu nie może być poza Jego istotą, posiada więc istotę Bożą i tak staje się Trzecią Osobą.

P. Sikora - Myśl Dunsa wydaje się tu trochę plątać, co potwierdza apofatyczność dogmatu Trójcy. „Tworzenie Ducha Świętego (właściwość przysługująca wspólnie Ojcu i Synowi), chociaż jest następstwem aktu woli, to jednak akt ten nie utożsamia się z aktem wspólnym dla wszystkich Osób Boskich” - Duns wprowadza tu dwa akty woli w Bogu. Takich fragmentów jest więcej. One pokazują, że choć Szkot mówi optymistycznie: tu nie ma żadnej sprzeczności, to tak całkiem nie jest. Już Pseudo-Dionizy powiedział o tej paradoksalności Trójcy, o niemożliwości poukładania myśli w tej kwestii.

3. Koncepcja predestynacji Chrystusa do Wcielenia

W chrystologii Szkot obroni predestynacji Chrystusa do Wcielenia, tzn. utrzymuje, że Słowo tak czy inaczej wcieliłoby się, nawet gdyby Adam nie zgrzeszył. W kwestii odkupienia jest zdania, iż wykup nie był konieczny, jako że Bóg mógł obyć się bez jakiejkolwiek satysfakcji. Ponadto jeśli nawet Bóg wymagałby jakiejś równoważnej satysfakcji, każdy człowiek mógłby za siebie takiej satysfakcji udzielić - przy pomocy łaski, lub jeden człowiek za całą ludzkość - za sprawą specjalnej łaski (summa gratia), dlatego że grzech nie obciąża w sposób nieskończony.

Jan Duns zmienia całkowicie perspektywę rozpatrywania wydarzenia Wcielenia - nie roztrząsa jej w kontekście grzechu człowieka (jak to czynił św. Anzlem), lecz osadza ją na gruncie miłości Boga. Jak stwierdza o. Niezgoda: „Zamiast pytać, czy Syn Boży wcieliłby się, gdyby Adam nie zgrzeszył, postawił pytanie: Dlaczego Bóg - Człowiek, to arcydzieło Mądrości stwórczej, był chciany przez Boga? I dał odpowiedź jedyną, z punktu widzenia Boga ewangelii, który jest Miłością subtelniejszą i niezmienną, a nie z punktu widzenia filozofów, iż mianowicie Chrystus był chciany przez Boga dlatego, ponieważ Bóg jest nieskończoną Miłością. Jeżeli jest prawdą, że celem działania Bożego ad extra jest objawiać przepastną i niezmierzoną płodność Jego istoty; jeśli jest prawdą, że Bóg w stworzeniu nie mógł stawiać sobie innego zamiaru, jak ten, by dopuścić innych rozmówców do ekstatycznego dialogu miłości, jaki od wieków rozwija się i spełnia w łonie najświętszej Trójcy, to absurdem jest myśleć, że w dekrecie Wcielenia, czyli w przeznaczeniu Chrystusa Bóg mógł mieć inny zamiar”.

Tekst

III, d. 7, q. 4, n. 4-5. Mówią, że upadek człowieka stał się konieczną przyczyną predestynacji Chrystusa, to znaczy, że Bóg przewidział upadek Adama i że ze względu na niego przewidział odkupienie Chrystusowe, a potem wcielenie i uwielbienie Chrystusa.

Ja utrzymuję, że żaden upadek nie był przyczyną predestynacji Chrystusa: ani upadek anioła, ani człowieka; a nawet choćby nigdy żadne stworzenie, poza Chrystusem, nie miało istnieć (to i tak by się wcielił). Oto dowód:

Kto chce czegoś w sposób uporządkowany, przede wszystkim przewiduje cel, a potem rzeczy najbliższe celu. Bóg zawsze chce, zachowując najwyższy porządek, a więc chce w taki sposób, (że najpierw przewiduje cel, a potem środki). A ponieważ najpierw, przed wszystkim, chce samego Siebie i tego, co jest w Nim wewnętrznie; potem zaś tego, co jest bezpośrednio zewnętrzne, czyli duszy Chrystusa; przeto przed wszelką zasługą czy niezasługą przewidział On Chrystusa, jako złączonego ze Sobą w jedności osoby [...].

Jeśli upadek byłby przyczyną predestynacji Chrystusa, to najwznioślejsze dzieło Boga byłoby czysto okazjonalne; bowiem faktycznie nie ma innej rzeczywistości tak chwalebnej, jak Chrystus. Wydaje się więc, że nieracjonalnym jest mówienie, że Bóg zaniechałby tak wielkiego dziełą, jedynie ze względu na dobre działanie Adama (w przypadku gdyby nie zgrzeszył).

Dlatego mówię: Bóg najpierw kocha Siebie; na drugim miejscu kocha Siebie w innych i jest to miłość czysta; na trzecim miejscu chce być kochany przez kogoś innego, kto może Go kochać w stopniu najwyższym, czyli czystą miłością zewnętrzną; na czwartym miejscu Bóg przewiduje unię osobową tej natury przeznaczonej do kochania Go w sposób najwyższy, także wtedy, gdyby nikt nie miał zgrzeszyć.

Stąd to taki porządek boskiego przewidywania: najpierw, Bóg widzi sam Siebie, jako najwyższe dobro; po drugie, Bóg zamierza (powołać do istnienia) wszystkie stworzenia; po trzecie, przeznacza do łaski i chwały, lub aktem negatywnym nie przeznacza; po czwarte, przewiduje ludzi upadłych w grzechu Adama; po piąte, ustanawia i przewiduje środek naprawy w męce Syna wcielonego.

Wybrani zostali przewidziani i przeznaczeni do łaski i chwały wpierw, tak samo jak Chrystus wpierw [został przewidziany i przeznaczony] do łaski i chawały, zanim był [przewidziany i przeznaczony] do męki jako lekarstwo na upadek; wszak lekarz ma za zadanie zdrowie chorego już wpierw, zanim zastosuje lekartwo, by go uzdrowić.

Reportata Parisiensia

, tłum. C. Niezgoda, [w:] S. Kafel (red.) Antologia mistyków franciszkańskich, t. 2: Wiek XIII-XIV, s. 206-207.

III, d. 19, q.1, n. 6. Dalej nie jest absolutnie konieczne, by wyłącznie jaki człowiek zaofiarował zadośćuczynienie; wszak ten, kto nie jest dłużnikiem, może zadośćuczynić za kogoś drugiego, tak jak może zapłacić za kogoś drugiego. Dlatego Chrystus, który nie był dłużnikiem, jako człowiek bez winy mógł zadośćuczynić. Ale, jeśli by sie tak Bogu podobało, mógłby to zrobić także jakiś dobry anioł, ofiarując Bogu za nasze grzechy coś, co byłoby Mu przyjemne i przez Niego akceptowane; jako że każda rzecz stworzona ofiarowana Bogu tyle znaczy, na ile Bóg ją akceptuje, i nic więcej [...].

To wszystko więc, co się zdarzyło ze strony Chrystusa dla naszego odkupienia, nie było z konieczności, ale było konsekwencją postanowienia boskiego, które tak rozporządziło; dlatego jedynie w porządku konieczności konsekwentnej Chrystus przyszedł na cierpienie. Ale jest to motyw, dla którego my jesteśmy jeszcze bardziej Mu zobowiązani. Faktycznie, człowiek mógł być odkupiony w inny sposób, a jednak z woli Boga został odkupiony w taki sposób (tzn. przez mękę Syna wcielonego). W tym wypadku jesteśmy jeszcze bardziej zobowiązani, niż gdybyśmy nie mogli być odkupieni w inny sposób. On dlatego to uczynił, by nas pozyskać dla swej miłości, i żeby człowiek czuł się bardziej obowiązany wobec Boga.

Ordinatio

, tłum. C. Niezgoda, [w:] S. Kafel (red.) Antologia mistyków franciszkańskich, t. 2: Wiek XIII-XIV, s. 207.

Dyskusja

Pytanie:

Jakie racje przytacza Duns Szkot za twierdzeniem, że bez grzechu pierworodnego Wcielenie Syna Bożego i tak by nastąpiło?

M. Kita - Duns wskazuje jak wspaniałą rzeczą jest wcielenie Syna i że to niemożliwe, aby tak cudowne dzieło miało za swą przyczynę grzech.

P. Sikora - Nie tylko grzech. To drugorzędne. Niemożliwe by było czymś okazjonalnym, przypadkowym. To jest najwspanialsze dzieło Boże, niemożliwe więc, żeby Bóg go mógł zaniechać, żeby go nie chciał. „Nieracjonalnym jest mówienie, że Bóg zaniechałby tak wielkiego dzieła, jedynie ze względu na dobre działanie Adama”. Innym argumentem jest prawda, że Bóg działa w sposób uporządkowany. To pierwsza rzecz chciana przez Boga, jest celem wszystkiego. Cała reszta istnieje ze względu na Niego. Chrystus jest celem wszystkiego, "punktem W " Teilharda de Chardin, zwornikiem stworzenia.

M. Kita - „Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone”.

P. Sikora - ...albo „ku Niemu”. Bóg pomyślał stworzenie w Chrystusie, czyli wcielenie Syna jako coś pierwszego, a wszystko inne ze względu na nie. Stworzył człowieka na obraz Boga, aby człowiek mógł zostać przebóstwiony w Chrystusie. Ze względu na grzech natomiast, okazjonalnie wydarzył się krzyż.

M. Kita - Ludzki upadek nie potrafił Bogu przeszkodzić.

P. Sikora - Tak, zmieniły się tylko losy wcielenia. Wszystko to, co przyniosło zmartwychwstanie przez drogę krzyża, przyniosłoby samo wcielenie Syna Bożego. Według Ireneusza Chrystus rekapituluje dzieje ludzkości. Duns patrzy na to od drugiej strony: najpierw Chrystus, potem ludzkość. Ciekawe jest, że ten Cel nie zdeterminował ludzkości: Adam mógł zgrzeszyć. Wewnątrz tego wszystkiego, co Chrystus w sobie zawarł, ze względu na upadek Adama, znalazł się również krzyż.

Ks. T. Dzidek - Zauważmy dzięki czemu Duns rozwinął taką optymistyczną wizję wcielenia.

S. E. Hop - Bo postawił na pierwszym miejscu miłość Bożą. Bóg jest miłością i ona kształtuje wszystkie postanowienia Woli Bożej.

P. Sikora - Ważną rolę odegrała także wizja zadośćuczynienia. Ktokolwiek inny mógł Bogu zadośćuczynić - „każda rzecz stworzona, ofiarowana Bogu tyle znaczy, na ile ją Bóg akceptuje”. Jest to wizja Boga, dla którego nawet najdrobniejsza rzecz potrafi być cenna. Jak dla matki, której dziecko ofiaruje zerwany z pola kwiatek...

M. Kita - ...niezdarnie zrobioną laurkę.

P. Sikora - Ponieważ mama przyjmuje to z miłością, to ma wielką wartość. Podobnie wartość czynu nie zależy od tego, kto daje, ale z jaką miłością Bóg przyjmuje ten czyn. Innym jeszcze elementem wizji Szkota jest waga dobra. Liczy się nie tyle wyrównanie rachunków, co dobro. Lekarstwo na upadek ma na celu zdrowie chorego.

M. Kita - Zdrowie to nie tylko brak choroby, to coś więcej.

P. Sikora - Bóg widzi siebie jako najwyższe dobro, wszystkie stworzenia powołuje do łaski i chwały. Syn naprawia i leczy. To wizja Boga akceptującego każde najmniejsze dobro. Wizja grzechu, który nie jest naruszeniem rachunków z Bogiem, ale chorobą. Adam nie jest przestępcą, jest chorym.

M. Kita - Jeśli jest to naruszenie więzi, to chodzi o więź miłości. Jest to optyka Jezusa z przypowieści o miłosiernym ojcu i marnotrawnym synu. Ojciec witając syna nie mówi: „ No, dobrze. Tylko kto mi zwróci to, coś przehulał?”.

S. E. Hop - Duns pisze, że wydarzenie Krzyża Jezus przyjął, „by nas pozyskać dla swej miłości”. Przez grzech utraciliśmy nie miłość Boga ku nam, ale naszą miłość ku Bogu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama