Biblia bliska ludziom

Rozmowa z teologiem-biblistą, ks. Michałem Bednarzem

Księże Profesorze, jak odkrył Ksiądz u siebie powołanie kapłańskie?

Trudno powiedzieć. Byłem ministrantem, bardzo często chodziłem do kościoła. Chodziłem też do Tuchowa na pielgrzymki. W czasie Wielkiego Odpustu Tuchowskiego patrzyłem na redemptorystów jak na wielkie świętości. Wtedy wydawało mi się, że świat duchownych jest nie dla mnie, że jest nieosiągalny. Nie wyobrażałem sobie, że to jest możliwe, abym został kapłanem. Całą sprawę, tak już na poważnie, rozpoczął mój kolega, który powiedział mi, że idzie do Seminarium Duchownego. I tak się zaczęło. Z tym, że ja ukończyłem Seminarium, a ten kolega nie...

Jest Ksiądz kapłanem Diecezji Tarnowskiej, która od wielu lat słynie z dużej ilości powołań kapłańskich i zakonnych. Np. w 2006 roku Wyższe Seminarium Duchowne w Tarnowie ukończyło i zostało wyświęconych 46 neoprezbiterów. Czy mógłby Ksiądz spróbować wyjaśnić, dlaczego taka ilość powołań występuje w tej Diecezji?

Diecezja Tarnowska jest skonsolidowana wewnętrznie. Nie mam wątpliwości, że na jej terenie nie ma większych grup ludzi napływowych. Są oczywiście poszczególne jednostki. Tym samym tradycja była i jest kontynuowana przez lata. Mam tu na myśli tradycję religijną i patriotyczną. Z drugiej strony nie mam najmniejszej wątpliwości, że u podstaw takiej ilości powołań leży praca biskupów, księży, która była i jest systematyczna, prowadzona przez cały wiek XX, bo w XIX wieku były na tych terenach ogromne problemy z powołaniami. Było wtedy po prostu źle. Zmiana na lepsze zaczęła się dopiero z przyjściem księdza arcybiskupa Leona Wałęgi, który na różne sposoby zabiegał o wzrost powołań kapłańskich. Kolejnym czynnikiem pozytywnym jest wychowanie religijne w rodzinie. Stąd tak wiele powołań. Sytuacja ulega jednak zmianie. Na pewno nie jest tak idealnie, jak było, ale zmienia się to w mniejszym stopniu niż w innych diecezjach.

Jest Ksiądz Profesor m.in. wykładowcą w Wyższym Seminarium Duchownym w Gródku Podolskim na Ukrainie. Jaka jest sytuacja Kościoła katolickiego na tych terenach?

Struktury Kościoła na Podolu zostały zniszczone już przed II Wojną Światową. Już w roku 1937 nie było księdza na bardzo rozległym terenie tej diecezji. Wierni gromadzili się często na nabożeństwa (bez księdza) w ruinach wyburzonych kościołów. Pojawili się tutaj księża (przeważnie z diecezji lwowskiej) w czasie II Wojny Światowej (1944 r.). Przetrwali, przerzucani z miejsca na miejsce, aż do zmiany sytuacji w czasie „pierestrojki”. Rozpoczęli także pracę księża, którzy zostali wyświęceni za zgodą władz komunistycznych.

Odbudowa Kościoła rozpoczęła się po wspomnianych zmianach. Włączyli się w nią, oprócz księży lokalnych, także duchowni, którzy przybyli z Polski. Główną rolę odgrywał ks. Jan Olszański, długoletni duszpasterz na tych terenach, między innymi w Gródku Podolskim, gdzie była bardzo prężna wspólnota katolików, posługujących się w codziennym życiu językiem polskim. Życie religijne skupiło się przy kaplicy na cmentarzu, ponieważ kościół parafialny został wcześniej zniszczony przez Sowietów.

Reaktywowane zostały struktury Kościoła łacińskiego na Ukrainie po rozpadzie Związku Sowieckiego. Dnia 16 stycznia 1991 roku Jan Paweł II mianował ks. Jana Olszańskiego biskupem wskrzeszonej do życia diecezji kamieniecko-podolskiej. Terytorium diecezji obejmowało nie tylko jej dawny historyczny obszar, ale nadto całą południowo-wschodnią Ukrainę z Krymem i Zagłębiem Donieckim (277,7 tys. km2).

W trosce o przygotowanie miejscowej kadry duchowieństwa diecezjalnego, bp J. Olszański jako pierwszy z hierarchów łacińskich na Ukrainie powołał 1 października 1991 roku w swojej diecezji do życia Seminarium Duchowne. Jego siedzibą jest Gródek Podolski. Ponadto z myślą o formowaniu kadry katechetów świeckich, bp J. Olszański erygował Instytut Nauk Religijnych Diecezji Kamieniecko-Podolskiej z siedzibą w Gródku. Dzisiaj bardzo wielu duchownych, którzy ukończyli studia we wspomnianym seminarium, przejmuje ciężar pracy duszpasterskiej od duchownych, którzy przybyli na te tereny z Polski.

Kiedyś ks. Edward Staniek powiedział w rozmowie ze mną: „[Pismo Święte] jest (...) tak wielkie, że osobista wyprawa, bez przewodnika, może się skończyć tragicznie dla śmiałka.” Ksiądz Profesor jest takim przewodnikiem dla setek tysięcy słuchaczy Radia Maryja. Od wielu lat prowadzi Ksiądz na falach tego Radia krótkie wykłady na temat Pisma Świętego „Pytania o Słowo Boże”, które nam — słuchaczom tej stacji — pomagają zrozumieć i poprawnie zinterpretować Słowo Boże. Również poprzez to dokładniej poznajemy Biblię. Kiedy u Księdza zrodziło się to szczególne zainteresowanie Pismem Świętym?

Zainteresowanie Pismem Świętym zaczęło się w Seminarium, gdzie Biblia odgrywała w naszych czasach — a także i dzisiaj — zasadniczą rolę w wychowaniu. Jest u podstaw wychowania. Kiedy się zrodziło u mnie specjalne umiłowanie Biblii? Ktoś mógłby powiedzieć, że na zasadzie przypadku. Chociaż ja nie wierzę w przypadki. Ksiądz biskup ordynariusz Diecezji, Jerzy Ablewicz, wezwał mnie i powiedział, żebym szedł na studia z Pisma Świętego. W Seminarium specjalizowałem się — jeśli można tak powiedzieć — w filozofii. Byłem na seminarium naukowym z filozofii. Ksiądz biskup polecił mi pójść na studia z Pisma Świętego. Później wezwał mojego kolegę, który z kolei w Seminarium był na seminarium naukowym z Pisma Świętego i zaproponował mu psychologię. On powiedział, że chciałby pójść na Pismo Święte, ale ksiądz biskup odpowiedział: „Ks. Bednarz poszedł już na ten kierunek studiów”. Chodzi mi o to, że nasze umiłowanie zostało odwrócone. To znaczy ja, zajmując się filozofią w Seminarium Duchownym, zostałem skierowany do studiowania Pisma Świętego a kolega odwrotnie. Sądzę, że obydwaj — bośmy nieraz o tym rozmawiali — tego nie żałujemy.

Wtedy poświęciłem się systematycznym studiom biblijnym na tej zasadzie, że jeżeli ksiądz biskup sobie tego życzy, to trzeba to zrobić dokładnie. Tak się zaczęło moje szczególne umiłowanie Pisma Świętego. Mogę powiedzieć, że po tylu latach jest mi łatwiej mówić na tematy biblijne niż innym. Zgłębiłem znajomość Pisma Świętego, chociaż Biblia jest - jak napisał Roman Brandstaetter - „bez dna”. Do końca życia, do ostatnich dni życia, będziemy ją zgłębiać, a tak nie zrozumiemy wszystkiego. To znaczy zgłębimy tyle, ile nam jest potrzebne do zbawienia, ale nie znaczy to, że wszystko dokładnie poznamy.

Jest Ksiądz Kierownikiem Katedry Egzegezy Nowego Testamentu Wydziału Teologicznego Papieskiej Akademii Teologicznej, Sekcja w Tarnowie. Zacznijmy może od wyjaśnienia Czytelnikom, co oznacza słowo „egzegeza”?

Dokładnie znaczy tyle, co „wyjaśnienie”. Z wielu powodów Pismo Święte wymaga wyjaśnienia. M.in. dlatego, że jego tekst został napisany przed wiekami. Pamiętajmy, że jest Słowem Boga, ale jest też słowem ludzkim, to znaczy Słowo Boga jest zamknięte w słowie ludzkim. I właśnie to słowo ludzkie sprawia kłopot. Każda epoka, każdy czas ma swój język. Jest to widoczne na każdym kroku. Jeżeli weźmiemy dla przykładu czasy współczesne, to przekonamy się, że pokolenia blisko siebie stojące, dzieci, rodzice, często się nie rozumieją. Co dopiero gdy bierzemy pod uwagę dzieło, które powstało przed wielu wiekami. Zrozumiałe jest więc, że Pismo Święte wymaga wyjaśnienia. W tym wypadku dochodzi jeszcze jedna trudność. Autorzy Biblii byli Semitami. Ich sposób myślenia był inny niż nasz. Zasadniczo posługiwali się językiem obrazu. To nie jest język gorszego rzędu, ale sprawia kłopot, bo obrazy i porównania zmieniają się, inne były w świecie semickim a inne są w naszych czasach. Dlatego konieczne jest wyjaśnienie.

Oprócz tego znaczenie słów ulega zmianie. Weźmy jako przykład słowo „prawda”, które występuje w Biblii. Posłużę się tutaj skrajnościami. Jezus jest Prawdą. Ale równocześnie wiemy, że były prawdy różnego rodzaju. Np. w Moskwie była „Prawda”, w której na pewno jej nie było. Słowo „prawda” w Ewangelii według św. Jana odnosi się do tego, co objawił Chrystus, co przyniósł światu. Można powiedzieć, że to jest zgodność Jego słów z tym, co jest w Bogu. Z tych powodów słowa biblijne wymagają wyjaśnienia. To właśnie czyni egzegeza.

W dzisiejszym świecie istnieje wiele kościołów, związków wyznaniowych i sekt, które niejednokrotnie rozdają za darmo własne Pisma Święte, w których spotykamy wiele błędów. Jeśli już ktoś przyjął taki egzemplarz, a nie chce go mieć w domu, to co powinien z nim zrobić? Czy można go po prostu wyrzucić na śmietnik?

Nie, na śmietnik nie należy go wyrzucać, bo jest to jednak tekst Pisma Świętego. Wyrzucenie na śmietnik byłoby profanacją. Nawet, jeżeli jego tekst jest czasem okrojony, bo tak się zdarza, nie trzeba go wyrzucać, a jeżeli już to spalić.

Zauważyłem, że język Biblii zaczyna coraz bardziej się dostosowywać do współczesnego języka. Przykładem może być tutaj Księga Hioba. Np. w wydaniu IV Biblii Tysiąclecia znajdujemy słowa: „Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą Kasją, a trzecią Rogiem Antymonu” (Hi 42, 13-14). Z kolei w V wydaniu Biblii Tysiąclecia są użyte słowa: „Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą - Kasją, a trzecią Rogiem-z-kremem-do-powiek” (Hi 42, 13-14). Przyznam szczerze, że ta pierwsza wersja — Róg Antymonu, a nie Róg-z-kremem-do-powiek - bardziej mi odpowiada. Czy język Biblii naprawdę wymaga unowocześnień?

Wymaga zawsze unowocześnienia, bo trzeba go dostosować w jakimś stopniu do obecnej sytuacji, żeby był zrozumiały. Nie można się posługiwać zbyt archaicznym językiem. Stąd są różnice w tłumaczeniach. W tłumaczeniu zawsze jest problem czy trudność. Z jednej strony trzeba być wiernym tekstowi oryginalnemu, a z drugiej strony tłumaczenie musi być zrozumiałe. Jeżeli wiernie przetłumaczymy jakieś zdanie, to może być niezrozumiałe. Natomiast jeżeli pójdziemy za daleko w unowocześnienie, to tekst straci powagę, hieratyczność, to znaczy majestat. Nie jest łatwo wybrnąć z tej trudność i znaleźć drogę pośrednią.

Dlatego wciąż w tłumaczeniach Biblii będą poprawki. Czasem autorzy Pisma Świętego świadomie posługują się słowami o podwójnym czy potrójnym znaczeniu. Specjalistą w tej dziedzinie jest św. Jan, który posługuje się słowami o podwójnym znaczeniu, to znaczy chce wywołać podwójny efekt. Przykładem jest wzmianka o tym, że gdy Judasz opuścił Wieczernik, była noc (J 13, 30). To była rzeczywiście noc, tylko bynajmniej nie najciemniejsza (pełnia księżyca). Ewangeliście chodzi o to, co dla niego jest niezwykle ważne. Judasz wszedł w ciemności, dał się im opanować. Posługując się tym określeniem św. Jan wywołuje podwójny efekt. Inny przykład znajdziemy w 3. rozdziale tej samej Ewangelii,. Chodzi o wzmiankę o tym, że trzeba się narodzić (J 3, 3). Św. Jan posługuje się słowem, które może oznaczać „na nowo” albo „z góry”. Jak wybrnąć z tej trudności, co wybrać? Często wybiera się pierwszą możliwość. Ale trzeba pamiętać, że w rozmowie z Nikodemem Jezus mówi także o narodzeniu z góry. Innym przykładem może być opis Zwiastowania. W Biblii Tysiąclecia, w wydaniu IV, mamy „moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1, 35). W kolejnym wydaniu jest: „moc Najwyższego okryje Cię cieniem” (Łk 1, 35). To pierwsze może się bardziej podobać. Jednak drugie tłumaczenie zawiera głęboką prawdę. Mianowicie Maryja jest podobna — zresztą tak Ją nazywamy w Litanii Loretańskiej — do Arki Przymierza. Nad Arką był obłok, cień. Maryja jest porównana do Arki Przymierza. A tymczasem w wypadku tłumaczenia „osłoni Cię” chodzi o ochronę, czyli obronę. Z tych powodu trzeba dokonywać korekty w kolejnych tłumaczeniach. Dlatego w kolejnych wydaniach Biblii Tysiąclecia dostrzega się zmiany. I trzeba też pamiętać, żeby tekst tłumaczenia był zrozumiały.

Słowo posiada wiele znaczeń. Jest to widoczne we wszystkich językach a nie tylko w semickim języku Biblii. Przykładem słowo „zamek” w naszym języku. Jeżeli je wypowiemy, to wymaga ono wyjaśnienia. Jeżeli powiem samo słowo „zamek”, to nikt nie będzie wiedział, o co mi chodzi. Jego podwójne czy potrójne znaczenie może być zamierzone. Co powinien więc zrobić tłumacz?

W dalszej części naszej rozmowy chciałbym z Księdzem porozmawiać o Nowym Testamencie. Na jakie lata datuje się powstanie tej nazwy dla zbioru pism stanowiących drugą część Pisma Świętego?

Sama nazwa — Nowy Testament - pochodzi z czasów Soboru Trydenckiego, czyli z połowy XVI wieku. Wcześniej można się tylko domyślać, że chodzi o nową rzeczywistość, gdyż pewne księgi, np. Ewangelia według św. Łukasza, piszą o Nowym Przymierzu. Św. Paweł pisze podobnie o nowej rzeczywistości zbawienia. Ci, którzy tę rzeczywistość akceptują, którzy wierzą, że Jezus jest Zbawicielem, równocześnie przyjmują pewne Księgi. Ale nie od początku chrześcijaństwa istniał wyraźny podział na Stary i Nowy Testament. Izraelici posiadali święte Księgi. Chrześcijanie je przyjęli, ale z drugiej strony tworzyli także własne Księgi. Wyraźny podział nastąpił dopiero w ciągu następnych wieków.

Nowy Testament liczy 27 Ksiąg. Kto i kiedy ustalił taką liczbę?

Sprecyzował to dopiero Sobór Trydencki 8 kwietnia 1546 roku. Ale wszystkie księgi tego zbioru uważane są za święte już od II wieku.

Dlaczego nie wcześniej? Dlaczego nie w I wieku?

Trzeba zaznaczyć, że już pod koniec I wieku cytuje się te Księgi jako święte. Cytują je pisarze, ale ich nie wyliczają. Żyją po prostu w środowisku, gdzie te Księgi uznawane są za święte. Zaczęto to czynić dopiero w II wieku i wymieniać dokładnie księgi, np. w tak zwanym Kanonie Muratoriego z połowy II wieku. Jest to spis Ksiąg świętych Kościoła rzymskiego. Wymienione są już w nim Księgi, które uważamy za napisane pod natchnieniem Ducha Świętego. Później inni pisarze Kościoła, np. św. Ireneusz, piszą o nich i uzasadniają, że są one dla nas normą wiary i moralności.

Spotkałem się z podziałem Pism Nowego Testamentu ze względu na ich rodzaj: biograficzno-historyczne, listy i apokaliptyczne.

Podział ten oparty jest w jakimś stopniu na Starym Testamencie. Należy jednak pamiętać, że Ewangelie nie są biografiami w naszym rozumieniu. W tym wypadku należy wziąć pod uwagę to, co nazywa się gatunkiem literackim. Są różne formy wypowiadania się. Mogę zrobić wykład teologiczny i wyjaśnić, kim jest np. Jezus. Ale mogę to uczynić w inny sposób, np. przedstawić Jego życie i naukę. Tak właśnie postąpili Ewangeliści zgodnie z tym, co jest w Starym Testamencie. Pewne księgi tego zbioru nazywamy historycznymi. Dla Żydów nie są to jednak księgi historyczne. Np. Księga Sędziów, Księga Jozuego są księgami prorockimi. Żydzi wychodzą z przekonania, że Prorok to jest ktoś, kto widzi więcej niż inni, ktoś, kto zgłębia rzeczywistość. Może zgłębiać wydarzenia historyczne, dzieje ludzkości czy Izraela. Może zgłębiać wydarzenia współczesne, ale i przyszłe. On widzi głębiej dzięki temu, że otrzymał specjalny dar Boga. Nie przekazuje dokładnie wydarzeń, które miały miejsce. Ilustruje tylko nimi myśl, na której mu zależy. Może też pisać o tym, co jest mu współczesne. W każdym razie w Starym Testamencie jest przyczyna podziału ksiąg Nowego Testamentu. Musimy jednak pamiętać, aby nie przykładać naszych schematów do ksiąg biblijnych, gdyż może to być niebezpieczne. Natomiast gdy chodzi o tzw. gatunek apokaliptyczny, to musimy pamiętać, że w tym wypadku mamy do czynienia ze szczególnym językiem symbolicznym. Natomiast to, co pisze autor może się odnosić do czasów jemu współczesnych, albo do przyszłości.

Czy istnieją jeszcze jakieś inne sposoby uszeregowania tych ksiąg biblijnych?

W Starym Testamencie pierwsze Księgi są określane jako Tora (Prawo). Oprócz tego są księgi prorockie, ale chodzi o dzieła, które my nazywamy historycznymi. Są to tzw. prorocy wcześniejsi. Występują tam także księgi, które my nazywamy prorockimi, Żydzi uważają, że są to tzw. Prorocy więksi. Następnie w Starym Testamencie jest tzw. literatura mądrościowa oraz księgi apokaliptyczne. Te ostatnie z wielu powodów mówią w sposób zakamuflowany o aktualnej rzeczywistości albo o przyszłości.

Dlaczego mówią w sposób zakamuflowany?

Niekiedy ich autorom groziło niebezpieczeństwo, że jeżeli powiedzą wprost, czyli np. odniosą się do aktualnej sytuacji politycznej, to mogą się spotkać z prześladowaniami. Z tego powodu piszą tak, aby każdy zrozumiał aluzje, ale nie czynią tego wyraźnie.

Użył Ksiądz Profesor sformułowania „podział żydowski”. Czy istnieje jeszcze jakiś inny podział, np. grecki czy rzymski?

My dzielimy księgi biblijne według schematów kultury europejskiej, ale to może prowadzić do błędów. Powinniśmy przyjąć podział żydowski, bo on odpowiada myśleniu autorów natchnionych. W kulturze europejskiej są dzieła historyczne. Nic dziwnego, że ich odpowiedników doszukiwano się w Biblii. Natomiast my, chyba jedynie w wypadku dzieł apokaliptycznych, dostosowujemy się do myślenia żydowskiego.

Księże Profesorze, kiedy został zaakceptowany obecnie istniejący układ całości Nowego Testamentu, czyli cztery Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Listy i Apokalipsa?

Pisma Nowego Testamentu nigdy nie były uporządkowane według kolejności ich powstawania, podobnie zresztą jak w wypadku ksiąg Starego Testamentu. Kolejność Ewangelii została zaakceptowana na Soborze w Laodycei w 363 roku. Jeśli chodzi o układ całości — Ewangelie, Dzieje Apostolskie, Listy, Apokalipsa św. Jana — został on ustalony i zaakceptowany na Soborze w Kartaginie w 397 roku i przyjęty na Soborze Trydenckim.

Jakim językiem były pisane Księgi Nowego Testamentu?

Wszystkie księgi Nowego Testamentu są napisane w języku greckim, z tym, że są pewne racje, aby twierdzić, że np. Ewangelia według św. Mateusza pierwotnie — jest to jednak tylko teoretyczne rozważanie — mogła być napisana w języku semickim, ponieważ pisarz chrześcijański z I połowy II wieku (Papiasz) uważa, że Mateusz napisał swoje dzieło po hebrajsku albo po aramejsku. Jednak Kościół uznaje, że Ewangelia św. Mateusza w obecnej formie, w jakiej dzisiaj ją mamy i w jakiej jest uznawana za świętą, została napisana w języku greckim, podobnie jak pozostałe Księgi Nowego Testamentu. Ale uczeni mogą zastanawiać się, czy u jej autor nie oparł się na starszym tekście hebrajskim albo aramejskim. Tego nie da się jednak przekonywująco udowodnić. To nie posiada zresztą znaczenia dla nas, wierzących. Dla nas — jeśli chodzi o wiarę — ważne jest, że ta Księga jest normą wiary i moralności.

Spotykamy się czasami ze stwierdzeniami, że niektóre Ewangelie są synoptyczne. Co to oznacza?

Tak nazywane są trzy pierwsze Ewangelie według świętych Mateusza, Marka i Łukasza. Kiedy je zestawiamy, to widzimy z jednej strony ogromne podobieństwo a z drugiej strony różnice. Określenie synoptyczny pochodzi od słowa greckiego sinoptikos albo sinopsis — obejmujący jednym spojrzeniem podobieństwa i różnice trzech pierwszych Ewangelii. Od trzech pierwszych Ewangelii odbiega Ewangelia według św. Jana.

Chciałbym jeszcze zadać kilka kolejnych pytań Księdzu Profesorowi dotyczących piątej Księgi Nowego Testamentu, czyli Dziejów Apostolskich. Jej autorstwo przypisuje się św. Łukaszowi, również autorowi jednej z Ewangelii. Kim był św. Łukasz?

Św. Łukasz — wszystko za tym przemawia — był lekarzem. Wynika to z jego pism i Listów św. Pawła. Z jego Ewangelii wynika, że jest przychylny światu lekarzy. Te dane potwierdza także tradycja Kościoła. Według pisarzy kościelnych II wieku św. Łukasz był lekarzem. Dzieje Apostolskie wskazują, że pochodził z Antiochii Syryjskiej. Dlatego też tak dużą uwagę przywiązuje do stolicy Syrii. Tam, nie wiemy w jakich okolicznościach, przyjął chrześcijaństwo. Zetknął się tutaj ze św. Pawłem. Nie wiemy, czy św. Paweł był u podstaw przemiany życia jaka się w nim dokonała. W Antiochii Syryjskiej wyznawcy Chrystusa po raz pierwszy zostali nazwani chrześcijanami. Widać, że Łukasz zna dokładnie wspólnotę wyznawców Jezusa w Antiochii. Tam później spotkał św. Pawła, z nim razem wyruszył w podróże misyjne. Po trzeciej podróży misyjnej przebywał na terenie Palestyny wraz ze św. Pawłem, który znalazł się w więzieniu w Cezarei Nadmorskiej. Wtedy, kiedy to się stało, św. Łukasz był na wolności i poznawał tradycje związane z Chrystusem dzięki chrześcijanom, którzy żyli na terenie Palestyny. Poprzez nich poznał sytuację pierwszych wspólnot na tych terenach i dlatego mógł o tym pisać. Kiedy św. Paweł jest został kolejny raz uwięziony, wspomina, że św. Łukasz jest przy nim, jest mu wierny.

Dzieje Apostolskie opisują powstawanie i rozprzestrzenianie się Kościoła najpierw w Jerozolimie, później w Judei i Samarii. Następnie są opisane wyprawy misyjne św. Pawła do Azji Mniejszej i Grecji oraz podróż do Rzymu. Z kolei w Liście do Rzymian św. Paweł pisze „(...) od kilku lat pragnę gorąco wybrać się do was, gdy będę podążał do Hiszpanii.” (Rz 15, 23b-24a). Jak Ksiądz sądzi, czy ta wyprawa misyjna miała miejsce?

O tej wyprawie misyjnej wiemy już tylko z tradycji, która utrzymuje, że taka podróż miała miejsce. Ale dla autora Dziejów Apostolskich ta informacja nie jest ważna. Dla św. Łukasza ważne są następujące etapy: Jezus idzie do Jerozolimy — chrześcijaństwo przechodzi do innych części Palestyny oraz basenu Morza Śródziemnego — dociera do centrum ówczesnego świata, Rzymu. Na początku Dziejów Apostolskich autor wspomina o tym, że nauka Chrystusa i o Nim z Jerozolimy wychodzi w świat. Przedstawia działalność Apostołów w Jerozolimie, w Judei i w Samarii, na terenie całej Palestyny, a później poza Palestynę. Autor Dziejów Apostolskich kończy opisem przybycia św. Pawła do Rzymu. Dlaczego? Chrześcijaństwo się rozszerzyło. Czy było coś dalej? Tradycja utrzymuje, że św. Paweł zrealizował swoje pragnienie, żeby dotrzeć do Hiszpanii. Czy naprawdę to uczynił? Tego z całą pewnością nie można powiedzieć. Jest z pewnością ważne dla Hiszpanów i dla tych, którzy badają życie i działalność św. Pawła. Jest prawdopodobne, że tam dotarł.

A kiedy ewentualnie mógł się tam udać?

Św. Paweł został zwolniony z rzymskiego więzienia. Wtedy mógł zrealizować swój zamiar i wyruszyć na wyprawę misyjną do Hiszpanii. Dopiero później udał się na Wschód i ponownie został uwięziony. To uwięzienie zakończyło się jego śmiercią.

Księże Profesorze, spotkałem się z taką hipotezą, że być może św. Łukasz miał napisać trzecią Księgę, dotyczącą dalszych dziejów Kościoła.

Jest to już tylko przypuszczenie. Jest to jednak mało prawdopodobne. Św. Łukasz pisze o drodze Jezusa — bo tak to ujmuje — i o drodze Kościoła. Życie Jezusa jest drogą do chwały. Podobnie jest także, gdy chodzi o Kościół. W Dziejach Apostolskich łatwo jest wyczytać, że czynnikami, które kształtują i scalają Kościół, jest Eucharystia, Słowo Boga, czyli nauczanie Apostołów, modlitwa oraz miłość. To są te cztery czynniki i autor pod tym kątem opisuje to, co miało miejsce. Czyni to w tym celu, aby następnym pokoleniom ukazać obraz idealnego Kościoła. W tej perspektywie nie jest potrzebna dalsza część Dziejów Apostolskich. To, co miał św. Łukasz przekazać, przekazał w tych dwóch Księgach.

W Dziejach Apostolskich możemy zauważyć, że Naród Wybrany odrzucił Boskość Jezusa. Czy gdyby Żydzi przyjęli, że Pan Jezus jest Mesjaszem, to Duch Święty skierowałby Apostołów do pogan?

To jest gdybanie na temat, co by było, gdyby było inaczej niż to miało miejsce. Izraelitom trudno było przyjąć Jezusa takiego, jakim On był. Spodziewali się, że Mesjasz będzie wojownikiem, który zemści się na ich wrogach. W Starym Testamencie jest mowa o tym, że to będzie ktoś, kto będzie głosił Słowo Boga, ale każdy z nas, gdy jest uciskany, uważa, że wybawienie powinno dotyczyć tej właśnie sytuacji. Żydzi w I wieku byli w trudnej sytuacji. Uciskali ich Rzymianie i dlatego marzyli, że gdy przyjdzie Zbawiciel, to uwolni ich przede wszystkim od tych ziemskich nieszczęść. Nie chcieli zaaprobować Jezusa takiego, jakim był. Oprócz tego nastąpiły wydarzenia roku 70, które miały zasadnicze znaczenie. Żydzi stracili świątynię i zastanawiali się, co jest najważniejsze. Co decyduje o tym, że Żyd jest Żydem. Doszli wtedy do wniosku, że najważniejsze są tradycje żydowskie. Z tego też względu odrzucili chrześcijan. W każdym razie ich drogi się rozeszły. To, że Żydzi odrzucili Chrystusa, przyczyniło się do podjęcia przez Apostołów decyzji, aby rozpocząć działalność poza Izraelem. Nie można się zaś zastanawiać nad tym, co by było, gdyby wszyscy Żydzi się nawrócili. Musieliby wtedy przyjąć orędzie Chrystusa, który zwraca się do wszystkich ludzi. Tak się jednak nie stało. Możemy oceniać tylko fakty, rzeczywistość, która jest, a przypuszczenia co by było, gdyby było, jest bardzo subiektywnym podejściem.

Jest Ksiądz Profesor autorem książek o tematyce biblijnej. Czy mógłby je Ksiądz nam przedstawić oraz powiedzieć, gdzie możemy je zakupić?

Te książki trzeba podzielić na kilka grup. Jedne są przeznaczone dla wąskiej grupy czytelników. Uczę i muszę zdobywać stopnie naukowe. Z tego powodu trzeba pisać książki, które są przeznaczone dla naukowców.

Kolejna grupa to podręczniki przeznaczone dla tych, którzy studiują np. w Seminarium Duchownego. Starałem się je pisać językiem zrozumiałym dla wszystkich a nie tylko dla kleryków. Są one podstawą do wykładów i z nich studenci uczą się do egzaminów.

Trzecia grupa to książki, które są popularne i popularno-naukowe. Wspomniałeś o audycjach w Radio Maryja. Audycje te zostały zebrane i wydane w trzech tomach. W tym wypadku dążę do tego, żeby mówić takim językiem, żeby każdy zrozumiał, czyli cały wysiłek skoncentrowany jest na tym, żeby najprościej oddać rzeczywistość bardzo trudną. Bo jeżeli się mówi językiem oderwanym od życia, abstrakcyjnym, to ogromna większość czytelników czy słuchaczy tego nie zaakceptuje.

Książki można zakupić w Tarnowie w księgarniach „Biblosu” [znalazłem m.in. „Ewangelie synoptyczne”, „Historia zbawienia” — K.R.], czy w księgarniach katolickich w Polsce. Są też chyba do nabycia w Fundacji „Nasza Przyszłość”.

W jednym z moich powyższych pytań padły słowa: Radio Maryja. Czy mógłby Ksiądz skomentować powtarzające się co jakiś czas wściekłe ataki liberalnych mediów na tę rozgłośnię?

Łatwo to można zrozumieć. Jest to Radio, które najbardziej zagraża różnym układom, zwłaszcza tym, które walczą z Kościołem. Zagraża także tym, którzy chcą sterować ludźmi, narzucać im pewne schematy. Poczuli się zagrożeni, gdyż to Radio pozwala myśleć. Wiem, że w innych też się twierdzi, że można myśleć, ale w rzeczywistości trzeba przyjąć pewne schematy. Ponadto Radio jest skierowane do bardzo szerokiego ogółu. Słuchają go nawet ateiści i bronią go (np. profesor Bogusław Wolniewicz). To nie jest tak, że słuchają go tylko ludzie prości. Jest „niebezpieczne”, gdyż jest zrozumiałe dla wszystkich i ma szeroki zasięg. Nie ulega również modom, zwłaszcza poprawności politycznej, która jest narzucana z góry. Z tego powodu te wściekłe ataki przeciw niemu. Czasem mogą się w nim zdarzyć jakieś niezręczności, ale nie jest ich więcej niż w innych radiach czy telewizjach.

Gdzie jeszcze można znaleźć przyczynę tej wściekłości liberalnych mediów?

Sądzę, że jest jeszcze coś, co sprawia, że Radio Maryja jest popularne. Każdy może w nim zabrać głos. Do innych mediów już nie ma takiego dostępu. Następnie nie wolno zapominać, że w tym radio jasno głosi, jakie są prawdy chrześcijańskie, zasady moralności. Czyni się to w sposób zdecydowany, bez umizgiwania się. To też wywołuje wściekłość.

Bardzo prosiłbym Księdza Profesora o to, aby na koniec naszej rozmowy zachęcił Czytelników do zgłębiania Pisma Świętego, do zapoznawania się w sposób właściwy ze Słowem Bożym.

Jeżeli miałbym coś zasugerować, to każdemu bym zaproponował, że jeżeli chce zgłębić Pismo Święte, powinien zacząć od książki Romana Brandstaettera „Krąg biblijny”. Jest napisana z niezwykłą miłością. Można w niej znaleźć wiele rad, które są bardzo użyteczne przy czytaniu Biblii. Jedna z tych rad bardzo mi odpowiada. Ktoś zapytał Brandstettera, co zrobić, żeby zrozumieć Pismo Święte. On wtedy odpowiedział, że po prostu trzeba wziąć je wziąć do ręki i czytać. Podkreśla, że czytanie tego samego tekstu powoduje, że za każdym razem odkrywa się nową treść, której za pierwszym razem się nie dostrzegło. Biblię trzeba objąć jednym spojrzeniem, od początku do końca. Jeżeli się czyta wyrwany fragment, to tej całości się nie widzi. Prawdą jest, że uwagi innych, zwłaszcza uczonych biblistów pomagają, ale nie one są najważniejsze. W opowiadaniu o tak zwanych ojcach pustyni jest mowa o spotkaniu dwóch przyjaciół. Do pustelnika przyszedł przyjaciel, badający Biblię, i powiedział: „Słuchaj, napisałem książkę o Piśmie Świętym, jeżeli ją przeczytasz, na pewno lepiej zrozumiesz Biblię”. Po roku ów uczony przyszedł ponownie do pustelnika i zapytał go: „No i co?”. A mnich odpowiedział: „Dzięki temu, że znam Biblię, zrozumiałem twoją książkę”. To opowiadanie uświadamia, że najważniejszą rzeczą jest czytanie Pisma Świętego. Natomiast cała reszta jest ważna i pomocna, o ile osobiście czytamy Biblię.

Bóg zapłać za rozmowę!

Styczeń 2007

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama