Homilia L: Mt 14, 23-36

Fragmenty książki "Homilie na ewangelię według św. Mateusza" (część druga: homilie 41-90); pod redakcją ks. Arkadiusza Barona

Homilia L: Mt 14, 23-36

Źródła Myśli Teologicznej
Seria pod redakcją: Adama Bandury, Arkadiusza Barona, Tytusa Górskiego, Henryka Pietrasa i Edwarda Stańka
Z języka greckiego przełożył
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 41-60)
Jan Krystyniacki (homilie: 1-40. 61-90)
Rewizja przekładu (homilie: 1-40. 61-90)
Ks. Arkadiusz Baron
Uwspółcześnienie tekstu
Ks. Arkadiusz Baron (homilie: 1-40. 61-90)
Elwira Buszewicz (homilie: 1-40. 75-87)
Opracowanie tekstu i przypisy (homilie: 1-90) Ks. Arkadiusz Baron
Wydawnictwo WAM - Księża Jezuici; Kraków 2001; Redakcja: Arkadiusz Baron;
ISBN 83-7097-929-7


HOMILIA L: Mt 14, 23-36

(PG 58, 503-510)

(14, 23) Gdy odprawił tłumy, wyszedł sam jeden na górę, aby się tam modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. (14, 24) A łódkę na środku jeziora dręczyły fale, bo wiatr był przeciwny.

1. Dlaczego wyszedł na górę? Aby pouczyć nas, że gdy trzeba modlić się do Boga, dobre są pustynia i samotność. Dlatego zawsze udaje się na miejsca pustynne; tam często całe noce spędza na modlitwie, ucząc nas, byśmy szukali spokojnego czasu i spokojnego miejsca do modlitwy. Miejsce pustynne jest matką spokoju (), jest ciszą i przystanią, uwalnia nas od wszelkiego zgiełku.

Z tego powodu /Jezus/ wyszedł /na górę/; uczniowie zaś ponownie byli miotani falami(132) i znosili burzę jak poprzednim razem. Jednakże wtedy przeżywali to mając Go w łódce (por. Mt 8, 23-27), teraz byli sami. Stopniowo i powoli prowadzi ich oraz przygotowuje do rzeczy większych, aby wszystko znosili mężnie. Dlatego za pierwszym razem, gdy mieli się znaleźć w niebezpieczeństwie, sam był obecny, lecz spał (por. Mt 8, 24), tak że był gotów udzielić im pomocy; teraz natomiast, by skłonić ich do większej wytrwałości, nie czyni tego, lecz oddala się i opuszcza ich, by zerwała się burza na środku jeziora, aby znikąd nie mieli nadziei ocalenia ( ); pozwala bałwanom miotać nimi przez całą noc, by, jak mniemam, poruszyć ich zaślepione serca(133). Takim jest strach powstający w czasie burzy(134).

Oprócz żalu pobudzał w nich większą tęsknotę za Nim oraz ciągłe o Nim wspomnienie. Dlatego właśnie nie od razu do nich przybył. (14, 25) Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, ucząc ich, by nie szukali od razu wybawienia od trapiących ich nieszczęść, lecz aby mężnie znosili to, co ich spotka. Gdy zatem spodziewali się, że zostaną uratowani, wtedy znów powiększył się ich strach. (14, 26) A zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, powiada, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Zawsze tak czyni: gdy ma ich wybawić od niebezpieczeństw, wówczas sprowadza inne, cięższe i straszniejsze, co również i wtedy miało miejsce. Oprócz burzy zatrwożyło ich także widmo, nie mniej od burzy. Dlatego ani nie usunął ciemności, ani sam nie pokazał się od razu w widoczny sposób, przygotowując ich, jak powiedziałem, przez tę ustawiczną trwogę i pouczając, by byli cierpliwi. Uczynił tak również wobec Hioba: gdy bowiem chciał usunąć strach i pokusę, wówczas dopuścił, by koniec był jeszcze straszniejszy; nie poprzez śmierć synów i wyrzuty żony, lecz poprzez obelgi sług i przyjaciół (por. Hi 1, 13n). A gdy miał wyrwać Jakuba z niedoli w obcej ziemi, wówczas pozwolił, by się przeraził. Jego teść pochwycił go i groził mu śmiercią (por. Rdz 31, 29), a potem brat jego, chcąc go przyjąć, zagroził mu ostateczną zgubą (por. Rdz 32, 7-8).

Skoro nie można być przez dłuższy czas narażonym na gwałtowne pokusy, [Bóg] pomnaża ćwiczenia, chcąc, by sprawiedliwi, jeśli mają wyjść z tych zapasów cało, odnieśli większą korzyść. Uczynił tak również w przypadku Abrahama, przedstawiając jako próbę złożenie ofiary z własnego syna (por. Rdz 22, 1). Bo gdy spotka nas u drzwi, mając w bliskości wybawienie, nawet to, co jest nie do zniesienia, będzie do zniesienia.

Tak samo uczynił wtedy również {Chrystus}. Ujawnił się nie wcześniej, aż krzyknęli. Im bardziej wzmagał się ich strach, z tym większą radością powitali pojawienie się Jego. Następnie, gdy zawołali, (14, 27) Jezus od razu, powiada [Ewangelista], przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się». Te słowa uspokoiły ich i dodały im odwagi. Skoro nie mogli rozpoznać Go przy pomocy oczu, zarówno z powodu cudownego sposobu chodzenia, jak i z powodu [nocnej] pory, dał się rozpoznać po swym głosie.

(por. 14, 28A) Cóż na to Piotr, on, zawsze gorący, zawsze wyprzedzający innych? Mówi: (14, 28B.) Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie. Nie powiedział: «Pomódl się i przywołaj», lecz: Każ. Czy widzisz, jak wielki zapał? Jak wielka wiara? Chociaż z tego powodu często naraża się na niebezpieczeństwa, ponieważ jest gorliwy ponad miarę. Również tutaj domagał się bardzo wielkiej rzeczy, ale jedynie z miłości, a nie na pokaz. Nie powiedział: «Każ mi chodzić po wodach», lecz co? Każ mi przyjść do siebie. Żaden [z nich] tak nie miłował Jezusa.

Tak samo uczynił też po zmartwychwstaniu: nie chciał czekać, aż przyjdzie z innymi, lecz ich wyprzedził (por. J 21, 7). Okazuje nie tylko miłość, lecz także swą wiarę. Nie tylko wierzył, że /Jezus/ może sam chodzić po morzu, ale także, że może innym udzielić tej mocy; i pragnie prędko do Niego dotrzeć. (14, 29) A On rzekł: «Przyjdź». Piotr wyszedł z łodzi i, krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. (14, 30) Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i, gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» (14, 31) Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?». To jest jeszcze bardziej podziwu godne niż tamto (por. Mt 8, 23-27). Dlatego po tamtym następuje. Skoro pokazał, że jest Panem morza (por. Mt 8, 26-27), to potem czyni znak jeszcze dziwniejszy. Wtedy jedynie rozkazał wiatrom, natomiast teraz sam chodzi po wodzie i drugiemu udziela tej mocy. Gdyby uczynił to za pierwszym razem, Piotr nie przyjąłby tego tak samo, bo nie miał jeszcze takiej wiary.

2. Dlaczego Chrystus na to pozwolił? Gdyby powiedział: «Nie możesz», [Piotr] sprzeciwiłby się, będąc gorliwym. Dlatego na wszelki wypadek poucza go, by był bardziej roztropny na przyszłość. Lecz on i tak się nie powstrzymuje. Wyszedłszy z łódki, zaczął tonąć, ponieważ się przeląkł. Tonięcie sprawiły wzburzone fale, strach zaś wywołany przez wiatr.

Jan opisuje to samo zdarzenie i mówi, że „chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali" (J 6, 21). W ten sposób, gdy oni mieli przybić do lądu, [Jezus] wszedł do łodzi. [Piotr] wyszedłszy z łodzi szedł do Niego, ciesząc się nie tyle z tego, że chodził po wodzie, ile z tego, że szedł do Niego. Osiągnąwszy rzecz większą, doświadczył niebezpieczeństwa pod wpływem mniejszej, mam na myśli [jego strach] pod wpływem gwałtownego wiatru, a nie morza. Taka jest natura ludzka: często dokonuje wielkich rzeczy, a w mniejszych doznaje niepowodzenia.

(Piotr zaczyna tonąć z powodu braku wiary.

W Eucharystii spożywamy prawdziwe ciało Chrystusa
)

Tego doświadczył Eliasz po Izebel (por. 1 Krl 19, 1-4), Mojżesz po Egipcjaninie (por. Wj 2, 11-15), Dawid po Batszebie (por. 2 Sm 12, 1-19). Przeżył to również /Piotr/: gdy ich strach był największy, wówczas odważył się chodzić po wodzie, a na powiew wiatru nie zdołał się już utrzymać, i to wtedy, gdy był blisko Chrystusa. Tak więc nic nie pomoże być [fizycznie] blisko Chrystusa, jeśli wiarą nie jest się blisko Niego. Zdarzenie to pokazało ponadto różnicę pomiędzy Nauczycielem a uczniem oraz pocieszyło innych. Jeśli obruszyli się na dwóch braci (por. Mt 20, 24; Mk 10, 41), to tym bardziej uczyniliby to tutaj, gdyż nie otrzymali jeszcze Ducha [Świętego]. Potem nie byli już tacy. Zawsze przyznawali Piotrowi pierwszeństwo, wysuwali go na czoło w zgromadzeniach publicznych(135), chociaż był człowiekiem bardziej prostym niż pozostali.

Dlaczego nie nakazał wiatrom uciszyć się, lecz sam wyciągnął rękę i chwycił go? Ponieważ potrzeba było jego wiary. Gdzie brakuje tego, co do nas należy, tam ustaje również to, co pochodzi od Boga. Mówi więc, aby pokazać, że zmianę tę spowodowała jego mała wiara, a nie gwałtowny wiatr: (14, 31) Czemu zwątpiłeś, małej wiary? Jeśliby więc jego wiara nie osłabła, utrzymałby się łatwo również wobec wiatru. Dlatego [Chrystus], chwyciwszy go, pozwala wiatrowi nadal dąć, pokazując, że nie przeszkadza on wcale, gdy wiara jest mocna. Jak matka, gdy pisklę przedwcześnie wyleci z gniazda i ma spaść, zanosi je znów na skrzydłach do gniazda, tak samo uczynił również Chrystus.

(14, 32) Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Przedtem mówili: „Kimże jest ten człowiek, że nawet wiatr i jezioro są Mu posłuszne?" (Mt 8, 27), teraz jednak nie tak. (14, 33) Ci zaś, którzy byli w łodzi, podeszli i upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym». Czy widzisz, jak w krótkim czasie prowadził ich wszystkich na coraz wyższy poziom? Bo ich wiara wzrosła pod wpływem tego, że chodził po falach, że kazał drugiemu tak czynić, że ocalił go od niebezpieczeństwa. Poprzednim razem rozkazał morzu (por. Mt 8, 26), a teraz nie rozkazuje, lecz wyraźniej w inny sposób okazuje swą moc. Dlatego też powiedzieli: Prawdziwie jesteś Synem Bożym. Cóż więc? Czy zganił ich za to, co powiedzieli? Wręcz przeciwnie; nawet potwierdził ich słowa, z jeszcze większą mocą uzdrawiając tych, którzy przychodzili, a nie tak, jak poprzednim razem(136).

(14, 34) Gdy się przeprawili, powiada, przyszli do ziemi Genezaret. (14, 35) Ludzie miejscowi, poznawszy Go, rozesłali [posłańców] po całej tamtejszej okolicy, znieśli do Niego wszystkich chorych (14, 36) i prosili, żeby mogli się dotknąć frędzli Jego płaszcza; a wszyscy, którzy się dotknęli, zostali uzdrowieni. Przychodzili zatem nie tak, jak przedtem, prowadząc Go do swych domów, żądając położenia ręki (por. np. Mt 9, 18) i wyrażonego słowami rozkazu (por. np. Mt 8, 8), lecz szukali uzdrowienia w bardziej subtelny sposób, z większym samozaparciem () oraz z większą wiarą. Niewiasta cierpiąca na krwotok nauczyła ich dojrzalszego pojmowania rzeczy () (por. Mt 9, 20-22). Ewangelista natomiast, by pokazać, że [Chrystus] od dłuższego czasu przebywał w tych stronach, powiada: Ludzie miejscowi, poznawszy [Go], rozesłali [posłańców] po... okolicy, znieśli do Niego... chorych. A przecież czas nie osłabił ich wiary, lecz nawet ją wzmocnił i zachował w sile.

Dotknijmy się i my frędzli Jego szaty, a raczej, jeśli chcemy, mamy Go całego. Jego ciało leży teraz przed nami; nie tylko szata, ale także ciało, aby nie tylko się dotknąć, lecz także spożyć oraz się nasycić. Przystępujmy z wiarą - każdy dotknięty [jakąkolwiek] chorobą. Skoro ci, którzy dotknęli się frędzli Jego szaty, ściągnęli na siebie taką moc, to o ile większą pozyskają trzymający się Jego całego. Przystępowanie z wiarą oznacza nie tylko przyjmowanie leżącego przed nami /Jego ciała/, ale dotykanie się Go z czystym sercem, z takim usposobieniem, jakbyśmy zbliżali się do samego Chrystusa. Ale jak, skoro nie słyszysz Jego głosu? W każdym razie widzisz Go leżącego; a raczej słyszysz także Jego głos, gdy przemawia za pośrednictwem ewangelistów.

3. Wierzcie zatem, że i teraz trwa owa wieczerza, w czasie której On był obecny(137). W niczym nie różni się ona od tamtej. Gdyż nie [jest tak, że] tamtą odprawia On, a tę człowiek, lecz jedną i drugą sprawuje On. Gdy widzisz, że kapłan cię komunikuje, nie myśl, że czyni to kapłan, ale że wyciągnięta ręka należy do Chrystusa. Tak samo, gdy chrzci, nie on cię chrzci, lecz Bóg jest tym, który trzyma twą głowę niewidzialną mocą, a ani anioł, ani archanioł, ani nikt inny nie waży się podejść i ciebie dotknąć; tak samo i teraz. Kiedy Bóg odradza, jest to wyłącznie Jego darem. Czy nie widzisz, że ci, którzy adoptują synów, nie powierzają tej czynności niewolnikom, lecz sami są obecni w sądzie? Tak samo Bóg nie powierzył tego daru aniołom, lecz sam jest obecny, rozkazując i mówiąc: „Nikogo na ziemi nie nazywajcie ojcem" (Mt 23, 9); nie po to, byś nie szanował swych rodziców, lecz byś ponad nich wszystkich przedkładał Tego, który cię stworzył, który zapisał cię w poczet swych synów. Kto dał ci to, co większe, czyli siebie samego, ten tym mniej będzie się ociągał dać ci swe ciało.

Słuchajmy więc my, kapłani, wraz z tymi, których nam powierzono, jakiego dostąpiliśmy zaszczytu; słuchajmy i drżyjmy. Swoje święte ciało dał nam na pokarm, siebie dał nam jako ofiarę. Jakże się usprawiedliwimy, skoro po takim pokarmie dopuszczamy się takich grzechów? Skoro spożywając Baranka (), stajemy się wilkami? Spożywając Baranka (), rozszarpujemy jak lwy? To misterium wymaga, byśmy byli zupełnie wolni nie tylko od porywczości, ale nawet od drobnej nieprzyjaźni. To misterium stanowi misterium pokoju; nie pozwala, byśmy przywiązywali się do rzeczy (ľ). Skoro On, ze względu na nas, nie oszczędził sam siebie (por. Rz 8, 32), to na cóż byśmy sobie zasłużyli, gdybyśmy dbali o majątek (ľ), a nie dbali o duszę, z powodu której On nie oszczędził siebie? Bóg ustanowił dla Żydów doroczne święta na pamiątkę swych dobrodziejstw; dla ciebie natomiast, by się tak wyrazić, to codzienne misterium. Nie wstydź się zatem krzyża; to są nasze świętości, nasze tajemnice; tym darem się szczycimy, to jest naszą ozdobą. Jeśli powiem, że On rozpostarł niebo, osadził ziemię i morze, posłał aniołów i proroków, nie powiem niczego, co mogłoby temu dorównać. Największym dobrem jest właśnie to, że nie oszczędził własnego Syna (por. Rz 8, 32), by zbawić wrogo usposobionych służących.

Niech nie przystępuje do tego stołu żaden Judasz, żaden Szymon [Mag]; obu ich bowiem zgubiła chciwość pieniędzy(138). Unikajmy tej przepaści i nie myślmy, iż wystarczy nam do zbawienia, że obdarłszy wdowy i sieroty, ofiarujemy do tego stołu złoty kielich wysadzany drogimi kamieniami. Skoro chcesz uczcić ofiarę, ofiaruj swą duszę, z powodu której On poniósł śmierć, ją uczyń złotą; jeśli zaś pozostanie lichsza niż ołów czy glina, a naczynie będzie złote, jakaż stąd korzyść?

Zwracajmy uwagę na to, byśmy ofiarowywali nie tylko złote naczynia, ale i prawe czyny. Są one droższe od złota, bo nie pochodzą z chciwości. Kościół nie jest miejscem, gdzie wyrabia się złote i srebrne przedmioty, ale zgromadzeniem aniołów. Dlatego potrzeba nam dusz, gdyż Bóg przyjmuje te naczynia ze względu na dusze. Wtedy ów stół nie był ze srebra, ani kielich, z którego Chrystus dał uczniom pić swoją krew, lecz wszystko tam było drogie i przejmujące drżeniem, gdyż było pełne Ducha.

Chcesz czcić ciało Chrystusa? Nie dopuść, aby było nagie. Uczciwszy Je jedwabnymi szatami /w świątyni/, nie pozwól, by na zewnątrz umierało z zimna z powodu nagości. Ten, który powiedział: „To jest ciało Moje" (Mt 26, 26) i potwierdził słowo czynem, powiedział także: „Widzieliście, że byłem głodny, a nie daliście Mi jeść" (por. Mt 25, 42) oraz: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili" (Mt 25, 45). /Chrystus w Eucharystii/ nie potrzebuje szat, ale czystej duszy; natomiast /Chrystus w drugim człowieku/ wymaga wielkiego starania.

Uczmy się mądrości () oraz oddawania czci Chrystusowi w taki sposób, w jaki On sam sobie tego życzy. Najmilszym kultem jest dla Niego ten kult, którego On sam pragnie, a nie ten, który my za taki uważamy. Piotr także myślał, że Go uczci, gdy nie pozwoli Mu umyć sobie nóg (por. J 13, 8), tymczasem nie było to oznaką czci, ale czymś przeciwnym. Zatem i ty oddawaj Mu taką cześć, jaką ustanowił, udzielając ubogim ze swego majątku. Bóg nie potrzebuje złotych naczyń, ale złotych dusz.

(Jałmużna oraz dary składane Bogu bez pożytku bliźniego)

4. Mówię to nie dlatego, żebym zabraniał składać takich darów, lecz żądam byście oprócz nich i to w pierwszej kolejności udzielali jałmużny. Przyjmuje On również tamte dary, ale o wiele chętniej jałmużnę. W pierwszym przypadku korzyść odnosi jedynie ofiarodawca, w drugim zaś również ten, który otrzymuje. Pierwszy czyn pochodzi, jak się wydaje, z ambicji, drugi zaś cały jest jałmużną i umiłowaniem człowieka. Cóż to za korzyść dla Niego, jeśli Jego ołtarz(139) pełen jest złotych kielichów, a On sam umiera z głodu [w osobie biedaka]? {Najpierw nasyć głodnego, a potem z tego co zostanie przyozdób także Jego ołtarz}. Robisz złoty kielich [dla Niego], a szklanki świeżej wody Mu nie podasz? (por. Mt 10, 42) Jakiż z tego pożytek?(140) Ofiarujesz na Jego stół obrusy przetykane złotem, a Jemu samemu nie dasz nawet niezbędnego odzienia? Jakaż stąd korzyść? Powiedz mi: gdybyś zobaczywszy kogoś, kto nie ma koniecznego pożywienia, jemu pozostawił zaspokojenie własnego głodu, a ty sam zastawiłbyś stół srebrem, czy byłby ci za to wdzięczny, czy może raczej oburzyłby się na ciebie? Jakże więc? A gdybyś widząc kogoś okrytego w łachmany i zdrętwiałego z zimna, zaniechawszy dania mu szaty, wznosił złote kolumny, mówiąc, że czynisz to ku jego czci, czy nie uznałby tego za drwiny z twojej strony oraz za zniewagę, i to największą zniewagę?

Tak samo myśl o Chrystusie, gdy jako tułacz i cudzoziemiec nie mający stałego mieszkania błąka się, potrzebując schronienia. Ty zaś, zamiast przyjąć Go, zdobisz podłogi, ściany i kapitele kolumn, zawieszasz na lampach srebrne łańcuchy, a Jego, zakutego w więzieniu kajdanami, nawet nie chcesz zobaczyć.

Mówię to nie, żebym zabraniał mieć upodobanie w takich ozdobach, lecz wzywam was, byście czynili to wraz z tamtym, a raczej przed tamtym. Nikt bowiem nie został nigdy oskarżony o to, że /nie ozdobił wspaniale Jego świątyń/; natomiast za /nieudzielenie jałmużny człowiekowi potrzebującemu/ grozi piekło, ogień nieugaszony oraz kara wraz z demonami(141). Kiedy więc przyozdabiasz [Jego] dom, nie lekceważ brata w nieszczęściu, gdyż jest on świątynią wspanialszą od tej, którą zdobisz. /Skarby ziemskie/ mogą zabrać niewierni królowie, tyrani i rabusie; tego natomiast, co uczynisz dla swego brata, głodnego, przybysza i nagiego, nawet diabeł nie zdoła zabrać, lecz będzie leżeć w bezpiecznym skarbcu (por. Mt 6, 19-20).

Dlaczego więc On sam mówi, że „ubogich zawsze macie u siebie, lecz Mnie nie zawsze macie" (Mt 26, 11). Przede wszystkim dlatego właśnie trzeba być miłosiernym, że nie zawsze mamy Go głodnego, ale wyłącznie w życiu doczesnym. A jeśli chcesz poznać pełny sens tego, co powiedziano, posłuchaj, że zostało to powiedziane nie do uczniów, choć tak się wydaje, tylko ze względu na słabość kobiety. Powiedział to, aby ją pocieszyć, gdy nie była jeszcze doskonała, a /uczniowie/ oburzali się na nią (por. Mt 26, 8-9). To, że wyraził się w ten sposób dla jej pocieszenia, wynika z tego, co dodał: „Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie?" (Mt 26, 10). To zaś, że zawsze pozostaje z nami wyraził w słowach: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28, 20). Wynika z tego wszystkiego, że powiedział to nie z innego powodu, lecz dlatego, aby nagana uczniów nie zagłuszyła w kobiecie wiary, która wtedy zaczęła wzrastać.

Nie przytaczajmy tego, co zostało powiedziane w jakimś szczególnym celu, lecz odczytajmy wszystkie prawa dotyczące jałmużny w Nowym i w Starym Testamencie, i okazujmy w tej sprawie wielką gorliwość. Ona oczyszcza z grzechu. Powiedziano bowiem: „Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste" (Łk 11, 41). Ona jest ważniejsza od ofiary: „Miłości pragnę, a nie ofiary" (Mt 9, 13; 12, 7; Oz 6, 6). Ona otwiera niebiosa: „Modlitwy twoje i jałmużny, powiada, stały się ofiarą, która przypomniała ciebie Bogu" (Dz 10, 4). Ona jest bardziej potrzebna niż dziewictwo: z tego powodu niektóre z owych panien zostały oddalone od komnaty małżeńskiej, z tego powodu inne zostały do niej wpuszczone(142).

Wiedzmy o tym wszystkim i siejmy hojnie, abyśmy zbierali w większej obfitości (por. 2 Kor 9, 6) i dostąpili przyszłych dóbr z łaski i dobroci Pana naszego Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.

132.  Greckie - por. Ef 4, 14.

133.  Zatwardziałe, nieczułe, otępiałe serce, greckie ľ - por. Mk 6, 52 (tekst paralelny do aktualnie wyjaśnianego fragmentu Mt 14, 22-33) oraz Mk 8, 17.

134.  Greckie , ľ ľ J. Krystyniacki oddaje: „Takim to bowiem jest strach, który burza i noc wywołuje" (t. II s. 257) idąc za interpretacją łacińską: Talis quippe res est timor, quem et tempestas et nox inferebant. W istocie kairos, o którym mówi Jan Chryzostom wskazywał na noc.

135.  Por. np. Dz 2, 14n.

136.  Z jeszcze większą mocą uzdrawiając - por. Mt 14, 34-36. Poprzednim razem: po uciszeniu burzy Jezus uzdrowił dwóch opętanych w krainie Gadareńczyków, w rezultacie czego miejscowa ludność prosiła Go, aby odszedł z ich granic - por. Mt 8, 28-34.

137.  Aluzja do «Ostatniej wieczerzy» - por. np. Mt 26, 17-30.

138.  Judasz wykradał z kasy pieniądze - por. J, 6, 12, 5-6 oraz wydał Chrystusa za trzydzieści srebrników - por. Mt 26, 14-16; Mk 14, 10-11; Łk 22, 3-6; Szymon chciał kupić święcenia za pieniądze - por. Dz 8, 18-24.

139.  Dosłownie: stół, ale eucharystyczny.

140.  Greckie słowa występują w Jk 2, 14. 16; por. także 1 Kor 15, 32.

141.  Piekło oraz nieugaszony ogień - por. np. Mt 3, 12; Mk 9, 43; kara wraz z demonami - por. Mt 25, 41.

142.  Por. Mt 25, 1-13 oraz zob. poniżej MtHom 78, 1, gdzie Jan Chryzostom uznaje przypowieść o pannach roztropnych i nierozsądnych jako alegoryzującą i mówiącą o udzielaniu jałmużny. To właśnie udzielania jałmużny - jego zdaniem - nazwanej w przypowieści oliwą, brakowało nierozsądnym pannom.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama