Starsi Kościoła

O różnych rozumieniach kapłaństwa w historii chrześcijaństwa i obecnie; o społecznym miejscu kapłana

"Starszych, którzy są wśród was, proszę, ja również starszy, a przy tym świadek Chrystusowych cierpień oraz uczestnik tej chwały, która ma się objawić: paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada. Kiedy zaś objawi się Najwyższy Pasterz, otrzymacie niewiędnący wieniec chwały" (1 P 5,1-4).

Tekst ten, powstały na przełomie pierwszego i drugiego stulecia, możemy odczytać jako świadectwo dokonanego we wczesnym chrześcijaństwie określenia miejsca "starszych" (czyli prezbiterów) we wspólnocie Kościoła. Możemy w nim dostrzec najważniejsze elementy tego określenia - odniesienie do tajemnicy Chrystusa, Najwyższego Pasterza, zadanie przewodzenia gminom i przestrogę przed niebezpieczeństwami płynącymi z władzy i ze związanego z powołaniem "starszych" wyróżnienia. Normatywny charakter tekstów Nowego Testamentu przejawia się także w trwałej potrzebie takiego wyjaśnienia i takiej przestrogi. Dobre rozumienie powołania prezbiterów i ich miejsca w Kościele również dzisiaj wymaga wysiłku nie tylko od najbardziej zainteresowanych, ale też od całego Kościoła. Łatwo byłoby zapewne powiedzieć, że zrozumienie miejsca i roli prezbiterów w Kościele wymaga dzisiaj szczególnego wysiłku. Przełom cywilizacyjny, którego jesteśmy świadkami, odchodzenie w przeszłość wielu dotychczasowych oczywistości i pojawianie się oczywistości zupełnie nowych, domaga się zrozumienia i zdecydowanego działania - i to niezależnie od tego, czy rodzaj wyzwań, przed którymi stajemy, oraz kierunek działania, który one wyznaczają, odpowiada nam czy nie.

Sprawa jest złożona, dziedzina, o którą chodzi, ważna, czuła i delikatna, dlatego też propozycje czy tym bardziej próby narzucenia na tym polu szybkich i łatwych rozwiązań, podobnie jak wszelkie futurologiczne gdybania, są tu zupełnie nie na miejscu. Piszę to, żeby się ubezpieczyć przed nieporozumieniem, którym byłoby przyjęcie poniższych uwag jako "projektu reformy" stanu prezbiterów w Kościele. Świadomie nie formułuję w tym rozważaniu wyraźnych wniosków czy reformatorskich postulatów. Mój zamiar i cel jest bowiem inny. Z pomocą dwu zasadniczych pytań chciałbym jedynie zwięźle przedstawić niektóre rysujące się dzisiaj przed "starszymi Kościoła" możliwości. Tworzą one na użytek tego rozważania dość uproszczone alternatywy, których nie należy traktować zbyt dosłownie - służą one bowiem jedynie uporządkowaniu naszej wyobraźni i wydobyciu pewnych nie zawsze dosyć wyraźnie nazywanych wątpliwości. Zdaje się jednak, że to właśnie istnienie takich alternatyw i towarzyszących im wątpliwości odpowiedzialne jest z jednej strony za to, co dzisiaj nazywa się "kryzysem tożsamości kapłańskiej", z drugiej za pojawiające się wciąż na nowo postulaty przemyślenia i nowego określenia miejsca i okoliczności służby księży (prezbiterów) w Kościele i stawianych im wymagań. Jak już zauważyliśmy, alternatywy te, podobnie jak związane z nimi wątpliwości i napięcia, nie są bynajmniej niczym nowym. Tak czy inaczej stawało wobec nich każde pokolenie prezbiterów. Bywały też przez kolejne pokolenia różnie rozstrzygane. Suma tych rozstrzygnięć składa się na dzisiejszy stan rzeczy.

Rozważanie to traktuję zatem jako czysto teoretyczne. Nie stawiam koniecznego skądinąd pytania, czym przedstawione tu możliwości są w oczach tych, którzy z racji swojego powołania i urzędu decydują o przyszłości kościelnych instytucji. Mam jednak silne przekonanie, że w najbliższych dziesięcioleciach zostaną w tej dziedzinie podjęte zasadnicze i dalekosiężne decyzje. Mogłoby się wprawdzie wydawać, że zostały one już podjęte i że możemy je znaleźć we współczesnym nauczaniu Kościoła - począwszy od soborowego dekretu O posłudze i życiu kapłanów, przez dyskusje i dokumenty posoborowe, synodalne i posynodalne1 oraz bardzo zasadniczą wypowiedź papieską na temat niemożliwości udzielania przez Kościół Katolicki święceń kapłańskich kobietom (1995), aż po szereg dokumentów i wskazań szczegółowych zawartych w instrukcjach Kongregacji Wychowania Katolickiego skierowanych do biskupów i wszystkich odpowiedzialnych za seminaria duchowne. Niezależnie jednak od wagi i aktualnego prawnego znaczenia wszystkich tych dokumentów nie odpowiadają one jednoznacznie i ostatecznie na pojawiające się pytania, trudności i wątpliwości.

Stawiam dwa zasadnicze pytania. Pierwsze dotyczy dzisiejszego i przyszłego "organizacyjnego" kształtu Kościoła i miejsca w nim prezbiterów. Pytanie to może w pierwszej chwili wyglądać na kwestię czysto pragmatyczną, jednakże odpowiedź na nie wymaga istotnych rozstrzygnięć teologicznych. Pytanie drugie dotyczy świętości kapłaństwa sakramentalnego i wypływającej stąd kapłańskiej godności; jest zatem najpierw fundamentalnym pytaniem teologicznym, które jednak ma oczywiście również poważne konsekwencje praktyczne. Oba pytania są nierozłączne, a odpowiedzi na nie ściśle współzależne.2

Pytanie o "organizacyjny" kształt Kościoła i o społeczne usytuowanie kapłanów

Usytuowanie społeczne (a w pewnym sensie także czysto fizyczne) większości księży w Kościele wyznacza utrwalony długą tradycją organizacyjny kształt społeczności kościelnej - czyli terytorialna struktura diecezji i parafii. Przez "miejsce społeczne" rozumiem tu nie tylko samą zasadę pracy "księdza parafialnego", a w szczególności proboszcza, ale także i zwłaszcza liczbę wiernych objętych duszpasterstwem jednego księdza, oraz sposób, w jaki duszpasterz się z nimi wiąże. Warto sobie uświadomić, że w obu tych dziedzinach zaszły w ciągu stuleci znaczne zmiany.

Po pierwsze więc, dzisiejsza duża parafia często odpowiada liczbą wiernych średniowiecznej albo starożytnej diecezji. Nie musimy na tym miejscu wchodzić w statystyczne szczegóły i wypływające z nich wnioski pastoralne. Jest jednak rzeczą jasną, że kierujący dużą parafią proboszcz staje dzisiaj wobec zadań porównywalnych z tymi, przed którymi kiedyś stawali biskupi. Zarazem jednak sakramentalna i jurysdykcyjna władza proboszcza i płynące stąd uprawnienia są nieporównanie mniejsze. Oznacza to, że zarówno w dziedzinie posługi sakramentalnej, jak też jeszcze silniej w sprawach administracyjnych jest on wobec wiernych reprezentantem biskupa, który w ten sposób pośrednio kieruje wspólnotą parafialną. W bardzo ograniczonym stopniu bywa też odwrotnie: w określonych wypadkach proboszcz reprezentuje wiernych wobec biskupa, wyjednując im takie czy inne dobra (np. dyspensy). Wielkość diecezji i parafii oraz mnogość sakramentalnych i administracyjnych zadań spowodowała też konieczność odstąpienia od pierwotnej zasady "jeden Kościół - jeden biskup", i odpowiednio "jedna wspólnota Stołu Pańskiego - jeden prezbiter". Dzisiejsza praktyka (biskup diecezjalny i biskupi pomocniczy, proboszcz i wikariusze), uzasadniona pragmatycznie, nie jest jednak obojętna teologicznie - ma istotne konsekwencje dla samookreślenia się Kościoła i stanowi o najważniejszej różnicy w stosunku do pierwotnej eucharystycznej zasady tego samookreślenia.

Po drugie, dawniejszy (trzeba przyznać: mało skuteczny i podatny na nadużycia) sposób przygotowania kandydatów do kapłaństwa głównie przez proboszczów w parafiach został z początkiem nowożytności zastąpiony systemem seminaryjnym. Regulacja Soboru Trydenckiego, nakazująca przygotowanie przyszłych kapłanów w stworzonych w tym celu w każdej diecezji seminariach, zapewne w realiach nowożytnego Kościoła niezbędna, oznacza jednak, że mimo zasady terytorialnej organizacji Kościoła związek duszpasterza ze wspólnotą, w której ma on pracować, jest mniej lub bardziej przypadkowy. Wprawdzie to nie przypadek, ale świadomy swojej odpowiedzialności biskup decyduje, któremu kapłanowi powierzy określoną wspólnotę, jednakże w realiach wielkich diecezji i stosunkowo niewielkiej liczby kapłanów pole swobodnej decyzji biskupa okazuje się zazwyczaj dość wąskie. Więź między duszpasterzem a wspólnotą, której on przewodzi, nie jest zatem w większości wypadków dana z natury (prezbiter jako "starszy" wyrósł we wspólnocie, której ma służyć), ale musi zostać świadomie zbudowana, co czasem udaje się świetnie, nierzadko niestety nie najlepiej.

Zmiany, które się dokonały i dokonują w obu tych dziedzinach, oczywiście silnie i wielokierunkowo oddziałują na rozumienie miejsca księdza nie tylko w społeczności lokalnej, ale w społeczeństwie w ogóle. Trudno jednoznacznie ocenić skutki tego oddziaływania. Warto jednak zauważyć po pierwsze, że klerykalizacja Kościoła rozumianego jako hierarchiczna struktura społeczna jest owocem nie tylko pewnych historycznych decyzji czy też utrwalonych w Kościele nowożytnym tendencji teologicznych, kulturowych i politycznych późnego średniowiecza. Konsekwencje tamtych decyzji i tendencji zostały w istotnym stopniu wzmocnione przez okoliczności znowu czysto pragmatyczne: praca duszpasterska w realiach nowożytnej i współczesnej parafii stawia tego rodzaju wymagania, że oznacza to konieczność traktowania jej jako jedynego i zupełnego zadania życiowego prezbitera. Oznacza to także, że za klerykalizację Kościoła odpowiedzialna jest paradoksalnie nie tyle zbyt wielka, ile raczej zbyt mała liczba kapłanów. Warto zauważyć po drugie, że w Kościele współczesnym działają również dość wyraźne tendencje do odwrócenia procesów, o których mówimy (zmniejszanie diecezji, by przybliżyć biskupa wiernym, coraz większa personalizacja duszpasterstwa, dbałość o silniejszą więź seminariów z parafiami itd.). Tendencje te są jednakże wciąż jeszcze zbyt słabe i niezdecydowane, żeby miały odwrócić kierunek trwających od kilku stuleci przemian. Sprawą kluczową wydaje się przy tym kwestia rodzaju i charakteru związku między kościelną wspólnotą i jej duszpasterzem. Sprawa ta jest, jak powiedzieliśmy, ściśle związana z dominującą zasadą terytorialnej organizacji życia kościelnego, czyli w konsekwencji także z liczbą i rodzajem powołań do prezbiteratu w dzisiejszym Kościele.

Trudno się spodziewać, by podstawowa zasada terytorialnej organizacji życia Kościoła miała zostać zarzucona. Czy jednak zostanie zachowana w całej rozciągłości i z taką oczywistością jak dotąd? Pewne - skądinąd bardzo ważne, dynamiczne i dobrze dostosowane do okoliczności naszego świata - zjawiska w dzisiejszym Kościele wskazują na możliwy inny sposób rozumienia obecności i kościelnego miejsca prezbiterów. Chodzi przede wszystkim o Prałaturę "Opus Dei", Drogę Neokatechumenalną, a także o przynajmniej niektóre sprawdzone formy "wspólnot bazowych" czy też drogi wspólnego życia wiernych złączonych wyborem pewnego rodzaju duchowości (co zazwyczaj oznacza także wybór duchowych kierowników). Przy wszystkich poważnych różnicach między tymi społecznościami i wszystkich możliwych wątpliwościach, które mogą one budzić w patrzących z innej perspektywy, nie podzielających ich wizji Kościoła, duchowości, sposobów działania itd., jedno jest im wspólne: odpowiadają one o wiele lepiej nowemu typowi cywilizacji, który rodzi się na naszych oczach. Szczególnie wymowny jest tu przykład "Opus Dei", ponieważ pokazuje on, że można tę zupełnie nową formę gromadzenia i tworzenia Kościoła przyjąć i podjąć w całkowitej wierności katolickiej tradycji.3

Tak czy inaczej, przykłady te pokazują nowe możliwości (w istocie już przez Kościół zaakceptowane), a tym samym przynajmniej kierunek możliwych zmian. Nie jest to jednak jedyny możliwy kierunek. Jeśli przyjmiemy, że Kościół zaakceptuje w przyszłości na skalę większą, niż to było kiedykolwiek dotąd, współistnienie i przenikanie się różnych form kościelnej organizacji (terytorialnej i personalnej), możemy się spodziewać, że sytuacja taka nie pozostanie bez wpływu na tradycyjny kształt parafii i diecezji. Może się przy tym zdarzyć, że to właśnie personalizacja związku miedzy prezbiterem a wspólnotą kościelną, której on służy, doprowadzi do zatrzymania błędnego koła, jakim jest wzrost liczby osób objętych duszpasterstwem jednego księdza z powodu braku dostatecznej liczby powołań i zarazem brak powołań wynikający m.in. z powodu słabości więzi osobowych między duszpasterzami a wiernymi w duszpasterstwie masowym.

Wiąże się z tym jeszcze jedna trudna dla dzisiejszego Kościoła kwestia. Na tym miejscu tylko ją zasygnalizuję. Chodzi o wybór prezbiterów także spośród mężczyzn żonatych, o sprawdzonej wierze i chrześcijańskiej dojrzałości. Sprawa jest trudna i delikatna, ponieważ bardzo silnie związała się z kwestią kapłańskiego celibatu; postulaty wyświęcania dojrzałych mężczyzn żonatych są dlatego często odbierane jako próby "zniesienia celibatu tylnymi drzwiami" - skoro stało się jasne, że nie można tego zrobić wprost. Wydaje się jednak, że mamy tu do czynienia z niepotrzebnym nieporozumieniem. Te dwie sprawy bynajmniej nie muszą być i wcale nie są ze sobą ściśle związane. Kościół ani nie musi, ani nie powinien, ani przecież nawet nie jest w stanie zrezygnować z wyświęcania na kapłanów tych, którzy chcą na jego służbę oddać cały swój czas, wszystkie swoje siły, wszystkie możliwości i wszystkie uczucia. Obawa, że kiedykolwiek zabraknie Kościołowi ludzi gotowych i zdolnych do wypełnienia takiego zamiaru, jest małoduszna (nawet jeśli niektórym z nich taki zamiar się nie powiódł czy nie powiedzie). Nie znaczy to jednak, że Kościół nie może powoływać do prezbiteratu także tych, którzy służbę tę mogą podjąć pozostając w życiu rodzinnym. Motywem i kryterium nie powinno tu być nic innego, jak tylko rzeczywista potrzeba życia i istnienia kościelnych (to znaczy: eucharystycznych) wspólnot - tam wszędzie, gdzie chcą one i mogą istnieć. Jest rzeczą oczywistą, że potrzeba ta jest nierównie większa niż odpowiedź, którą jest "stan prezbiterów Kościoła" w swoim obecnym kształcie.4

Pytanie o świętość kapłaństwa i godność prezbiterów

Jak zauważyliśmy we wstępie, na żadne z pytań postawionych wyżej w związku ze społecznym usytuowaniem prezbiterów w dzisiejszym i przyszłym Kościele nie powinniśmy nawet próbować odpowiadać bez uprzedniego odniesienia do sprawy zupełnie podstawowej, to jest do pytania o źródło ich kapłańskiej świętości i godności. To pytanie musimy zatem postawić także w tym rozważaniu. Zagadnienie jest bardzo obszerne, dlatego na tym miejscu zwrócę uwagę na jeden tylko jego aspekt - ten, z którym najściślej związana jest możliwość rozstrzygnięcia przedstawionych wyżej kwestii pragmatycznych. Pytanie brzmi zatem, jakich to ludzi Kościołowi wolno ustanawiać prezbiterami.

Aktualne szczegółowe odpowiedzi na takie pytanie można znaleźć w Kodeksie Prawa Kanonicznego5 i we wspomnianych wyżej dokumentach współczesnego kościelnego nauczania. Nam jednak chodzi na tym miejscu nie tyle o szczegółowe przepisy, ile raczej o podstawową zasadę wyboru prezbiterów. Doskonałą i autorytatywną ilustrację tej zasady znajdujemy w liturgii święceń. Liturgia święceń prezbiteratu (podobnie jak święceń diakonatu) zaczyna się mianowicie od wywołania ze zgromadzenia kościelnego kandydatów, którzy stają przed biskupem, po czym następuje taki oto dialog:

Kapłan: Czcigodny Ojcze, święta Matka Kościół prosi, żebyś tych naszych braci wyświęcił na urząd kapłanów.
Biskup: Czy wiesz, że są tego godni?
Kapłan: Po zasięgnięciu opinii wiernych i osób odpowiedzialnych za ich przygotowanie zaświadczam, że uznano ich za godnych święceń.
Biskup: Z pomocą Pana Boga wybieramy tych braci naszych na urząd kapłanów.
Wszyscy: Bogu niech będą dzięki.

Warto uważnie przyjrzeć się temu dialogowi, jego teologicznej konstrukcji, a w jej ramach zwłaszcza pytaniu i odpowiedzi dotyczącej godności tych, którzy mają być wyświęceni. Ściśle biorąc, dopiero w tym momencie kandydaci zostają powołani do prezbiteratu. Oczywiście wywołanie kandydatów ze zgromadzenia Kościoła w tym momencie jest sit venia verbo swego rodzaju "symboliczną fikcją" - wszyscy już dawno wiedzą, którzy to są powołani i kto ma zostać wyświęcony. Jednakże ta "symboliczna fikcja" nie znalazła się w liturgii bez głębokiej teologicznej przyczyny. Uprzytamnia ona bowiem zasadę powoływania prezbiterów ze zgromadzenia Kościoła, któremu oni mają służyć. Dlatego też nie są bynajmniej figurą retoryczną słowa "święta Matka Kościół prosi, byś ich wyświęcił" - prezbiterzy są wybierani spośród Kościoła i wyświęcani na jego prośbę i według jego potrzeby.6 To Kościół zatem znajduje pośród siebie kandydatów do służby prezbiterów i uznaje ich za godnych święceń.

Na jakiej podstawie jednak "uznano ich [tych właśnie teraz wywołanych kandydatów] za godnych święceń"? W miarę oczywista odpowiedź brzmi: najpierw ze względu na zadeklarowaną przez nich wolę poświęcenia się służbie kapłańskiej w Kościele, następnie ze względu na ich przymioty ludzkie, moralne i duchowe7 , dalej ze względu na zdobyte przez nich specjalne przygotowanie (duchowość, studia) i wreszcie ze względu na ich sprawdzoną przydatność do pracy duszpasterskiej. To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego tych oto kandydatów dopuszczono do święceń. Nie jest to jednakże odpowiedź na pytanie, czy i dlaczego są oni święceń rzeczywiście godni. Na to pytanie nikt na ziemi nie może udzielić jednoznacznej i wiążącej odpowiedzi. Możemy natomiast powiedzieć zupełnie spokojnie i bez żadnej przesady, że godność prezbiteratu otrzymują w gruncie rzeczy wcale nie godni tego ludzie, i to bez żadnej własnej zasługi. Co zatem jest prawdziwym źródłem tej godności? Odpowiedź brzmi: związanie się z nimi Chrystusa, który chce ich dla siebie i dla swojego Kościoła, czego sakramentalnym znakiem jest włożenie na nich rąk i modlitwa biskupa, w którym przecież nie działa nikt inny, jak tylko Chrystus. Odpowiedź ta może się wydać zupełnie oczywista. Zwróćmy jednak uwagę, że dopełnia ona i potwierdza jakby "z drugiej strony" to, co przed chwilą powiedzieliśmy o niewystarczalności spełnienia kościelno-prawnych warunków dopuszczenia do święceń. Włożenie rąk i modlitwa biskupa, czyli sakramentalna czynność Kościoła, nie jest przecież w istocie niczym innym, jak tylko ujawnieniem wyboru dokonanego przez Chrystusa. Jedynym źródłem tego wyboru i ujawniającej go w Kościele sakramentalnej czynności jest Chrystus. Stąd też płynie nieodwołalny charakter tak ujawnionego powołania do prezbiteratu - jego istoty nie może naruszyć ani tym bardziej zniszczyć żaden spowodowany przez wybranego do prezbiteratu człowieka wypadek moralny czy prawny.

Oznacza to wezwanie do skorygowania szeroko rozpowszechnionego potocznego sposobu myślenia o godności prezbiteratu jako swego rodzaju przywileju udzielanego przez Kościół wyróżniającym się chrześcijanom, którzy przyjmując ten przywilej zostają jeszcze bardziej wyróżnieni.8 Pierwszym kryterium nie jest bowiem "wyróżniające się chrześcijaństwo" kandydatów, ale wola Chrystusa, którą Kościół zobowiązany jest odczytywać zarazem uważnie i odważnie. Możliwy jest bowiem w tej dziedzinie grzech nierozwagi, przed którym ostrzega swojego ucznia Paweł Apostoł: "Rąk na nikogo pośpiesznie nie wkładaj"(1 Tym 5,22), ale możliwa jest też (choćby podyktowana czystymi intencjami) nadmierna ostrożność, która również może przeszkodzić wypełnieniu zamiaru Chrystusa. Chrystus chce nie tylko prezbiteratu w Kościele, ale także poszczególnych prezbiterów - tych właśnie, a nie innych ludzi - i to On pierwszy wie, których chce. Chrystus wie to przecież nie dla siebie samego, ale dla swojego Kościoła (to jest dla nas) - co znaczy, że i Kościół może wiedzieć, których Chrystus chce. Dalej: Chrystus chce ich tą samą wolą, którą chce istnienia i działania swojego Kościoła - to znaczy chce prezbiterów wszędzie tam, gdzie może i ma być Jego Kościół - "gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w Jego imię" i "po wszystkie dni aż do skończenia świata" (por. Mt 18,20 i 28,20). Także tutaj nie chodzi o Kościół "w ogóle", o "jakikolwiek Kościół", tylko o ten, którym mogą stać się konkretni ludzie na swoim własnym miejscu i w swoim własnym czasie. Właśnie dlatego pierwszym pytaniem, które musi sobie stawiać w tej sprawie Kościół (i każdy, kto ponosi za Kościół odpowiedzialność), jest: gdzie jeszcze, kiedy i przez jakich ludzi Chrystus chce urzeczywistnienia swojego Kościoła. Pytanie to może się wydać zbyt ogólne, a jednoznaczna odpowiedź na nie w większości realnych sytuacji bardzo trudna. Jednakże nie możemy nie wierzyć, że pytanie to, otwarcie i odważnie stawiane, zawsze doczeka się odpowiedzi. Możemy też spokojnie przyjąć, że - tak jak to było w Kościele zawsze - w miarę znajdowania tych odpowiedzi będziemy też znajdowali rozstrzygnięcia tych wszystkich kwestii pragmatycznych, na które zwróciliśmy uwagę w pierwszej części tego rozważania.

Słowo na koniec

Zakończę słowem, które w pierwszej chwili może się wydać bez związku z rozważanymi tu sprawami, a jednak wiąże się z nimi istotnie. W zbiorze powiedzeń Ojców Pustyni można mianowicie znaleźć następującą krótką opowieść:

Opowiadał pewien starzec o tym, jak to pewien biskup którejś niedzieli wybrał się na wieś i rzekł do swoich diakonów: "Poszukajcie kapłana tej wioski, niech sprawuje z nami Eucharysti꒒. Diakoni znalazłszy go - a był to typowy wiejski prostaczek - przyprowadzili do biskupa, a ten poprosił go o sprawowanie Ofiary. Gdy ów kapłan zbliżył się do ołtarza, biskup zobaczył go całego w ogniu, który go jednak nie spalał. Po zakończonej Eucharystii biskup poprosił kapłana do pomieszczenia dla diakonów i rzekł mu: "Pobłogosław mnie, czcigodny sługo Boga’’. Ów kapłan jednak się wzbraniał: "Jakże to kapłan może błogosławić biskupa, który go wyświęcił?! To ty, ojcze, mnie pobłogosław!’’ Na to biskup: "Nie mogę pobłogosławić kogoś, kto składając Ofiarę cały ogarnięty jest płomieniami. W każdym razie to niższy otrzymuje błogosławieństwo od godniejszego.’’ W odpowiedzi na to rzekł kapłan: "A czyż jest gdzieś, czcigodny ojcze, taki biskup albo kapłan, który sprawując święte tajemnice nie byłby ogarnięty Bożym ogniem?!’’ To usłyszawszy biskup odszedł pełen podziwu dla czystości i prostoty tego człowieka. 9

Inaczej mówiąc: Ten, który dał sobie radę z tamtym "typowym wiejskim prostaczkiem", da sobie też radę z każdym innym biedakiem, którego jeszcze zechce dla siebie i dla swojego Kościoła.

TOMASZ WĘCŁAWSKI, ur. 1952, prof. dr hab. teologii fundamentalnej, dziekan Papieskiego Wydziału Teologicznego w Poznaniu. Ostatnio wydał powieść Sieć (1997).

Przypisy:

1. W szczególności: encyklika Sacerdotalis caelibatus (1967), dokument synodalny Ultimis temporibus (1971), konstytucja współczesnych seminariów duchownych, którą jest Ratio fundamentalis institutionis sacerdotalis (1985), adhortacja apostolska Pastores dabo vobis (1992), oraz Dyrektorium o posłudze i życiu kapłanów (1993).

2. Wydaje mi się, że właśnie w próbach rozłącznego odpowiadania na oba pytania tkwi przyczyna nieporozumień, jakie budzą obie występujące dzisiaj skrajne wizje roli prezbiterów w Kościele: wizja skrajnie tradycjonalistyczna (która godność i świętość stanu kapłańskiego traktuje jako właściwość daną ludziom zupełnie obiektywnie, podkreślając zarazem jej boski charakter) i wizja zsekularyzowana (która w konsekwencji prowadzi do traktowania powołania i godności prezbiterów jako przedmiotu swego rodzaju wewnątrzkościelnej umowy, którą można prawie dowolnie zmieniać i dostosowywać do potrzeb i realiów czasu).

3. To zresztą jest, jak się zdaje, jedna z głównych przyczyn niepokoju, jaki w niektórych budzi dynamizm Prałatury i jej rola we współczesnym Kościele - nie bardzo wiadomo, co z tym Dziełem zrobić: wydaje się zbyt tradycyjnie klerykalne, jak na wzorzec Kościoła przyszłości, a zarazem zbyt radykalnie inne i nowoczesne, jak na typowe zgromadzenie katolickich tradycjonalistów.

4. Warto dlatego uważnie przyjrzeć się doświadczeniom niektórych Kościołów lokalnych wymuszonym przez okoliczności, w jakich przyszło im żyć (np. doświadczeniom czeskim ostatnich dziesięcioleci). Istniejące obok i w ramach klasycznych wspólnot parafialnych kierowane przez prezbiterów "kościoły domowe" nie muszą mianowicie być traktowane jedynie jako zjawisko nienormalne i przejściowe, co nie znaczy, że wystarczy zwyczajnie kontynuować tamte formy życia Kościoła - wypracowane przecież rzeczywiście w nienormalnych warunkach.

5. Kanony 1024-1052.

6. Potrzeba taka stanowi również prawnie tzw. tytuł święceń; biskup może wyświęcać prezbiterów jedynie, jeśli wie, że są oni potrzebni w służbie jego lokalnego Kościoła (lub ewentualnie dla innego Kościoła lokalnego, wtedy wyświęca ich za pisemną zgodą właściwego przełożonego - tzw. litterae dimissoriae).

7. W tej perspektywie umieszcza się też zazwyczaj wymaganie od kandydatów do kapłaństwa w kościele rzymskim zobowiązania się do zachowania celibatu.

8. Kto tak myśli, łatwo wpada w pułapkę domagania się równego dostępu do tego przywileju dla wszystkich - mężczyzn i kobiet, żonatych i nieżonatych itd.

9. Z rękopisu Coislin, nr 639, tłum. włoskie: L. Mortari, Vita e detti dei Padri del desserto, tom II, Roma 1975, s. 262n.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama