Powołania i wychowanie do świętości

Rozmowa z krajowym duszpasterzem powołań

Czy to prawda, że do Polski zbliżył się kryzys powołań do stanu kapłańskiego i zakonnego?

Odpowiadając na to pytanie, warto najpierw uściślić pojęcia. Powołanie to Boży zamysł wobec każdego człowieka. Bóg, który nas rozumie i kocha, każdemu z nas podpowiada specyficzną, niepowtarzalną, na naszą miarę skrojoną drogę życia w miłości i świętości. W tym sensie nigdy i nigdzie w Kościele nie będzie kryzysu żadnych powołań — ani świeckich, ani duchownych - gdyż Bóg nigdy nie przestanie powoływać ludzi do świętego małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego. O kryzysie możemy mówić jedynie w odniesieniu do człowieka, a zwłaszcza w odniesieniu do jego sposobu odpowiedzi na Boże powołanie. Odpowiedź ta może być bardzo różna: od trafnego odkrycia i wiernej realizacji otrzymanego powołania aż do sprzeniewierzenia się darowi powołania.

W Polsce trudno mówić o zbliżającym się kryzysie powołań, zwłaszcza w kontekście sytuacji w tym względzie na całym naszym Kontynencie. Otóż obecnie polscy alumni stanowią niemal dokładnie jedną czwartą wszystkich alumnów Europy. Z perspektywy Niemiec, Włoch czy Francji Polska jest wręcz postrzegana jako kraj niemal „ponad miarę” obdarowany łaską powołań kapłańskich. Od kilkunastu lat obserwujemy natomiast tendencję spadkową co do powołań żeńskich. To chyba znak, że w polskich rodzinach i parafiach łatwiej przychodzi nam wychowywać chłopców niż dziewczęta. Być może dzieje się tak dlatego, że ze względu na swą wrażliwość dziewczęta potrzebują jeszcze bardziej niż chłopcy obecności kochających rodziców i wyjątkowo mądrych, szlachetnych wychowawców.

Jak odczytywać tegoroczne statystyki kleryków rozpoczynających pierwszy rok nauki w polskich seminariach?

Z niepełnych jeszcze danych wynika, że w sumie zgłosiło się około stu kandydatów mniej niż w zeszłym roku. To jest spadek o ok. 6-7% w stosunku do roku ubiegłego. Kilkuprocentowa fluktuacja w górę czy w dół jest wręcz prawem statystyki i obserwowana jest co roku. Poza tym warto raz jeszcze podkreślić fakt, że liczba kandydatów zgłaszających się do naszych seminariów duchownych, nie musi być tym samym, co liczba osób powołanych. W praktyce zdarza się przecież tak, że ktoś z powołanych z różnych względów nie odczytał trafnie swego powołania, albo przeciwnie — że wstępuje do seminarium mimo wątpliwości co do tego, czy kapłaństwo jest rzeczywiście tą drogą życia, którą wskazuje mu Bóg.

Sądzę ponadto, że w zdecydowanej większości polskich seminariów następuje bardziej uważna selekcja wstępna osób zgłaszających się na pierwszy rok studiów kapłańskich. Potrzeba tego typu uważniejszej selekcji wstępnej wynika z faktu, że dwadzieścia lat temu średnio dwie trzecie osób przyjętych na pierwszy rok dochodziło do święceń kapłańskich, obecnie zwykle tylko połowa z nich otrzymuje święcenia. Zauważam też — z radością! - coraz większą autoselekcję potencjalnych kandydatów do seminariów duchownych. Oznacza to, że coraz więcej tych młodych ludzi, u których pojawia się myśl o kapłaństwie, ma dobrą znajomość kryteriów intelektualnych, moralnych i duchowych, jakie powinien spełnić ten, kto chce być nowym ewangelizatorem w szerzącej się kulturze ponowoczesności, która lęka się Chrystusa, a nawet usiłuje Go zwalczać.

Być może nie trzeba jeszcze bić na alarm, ale zupełna beztroska w sprawie nowych powołań też chyba byłaby mało roztropna?

Oczywiście! Wszystkie dokumenty Kościoła na temat powołań podkreślają potrzebę stałej, ufnej modlitwy do Pana żniwa. Przypominają też o odpowiedzialności wszystkich ochrzczonych za troskę o nowe, święte powołania do kapłaństwa. Stan powołań kapłańskich jest jednym z najlepszych sprawdzianów, na ile wspólnota wierzących w danym Kościele lokalnym żyje w przyjaźni z Bogiem i na ile na co dzień postępuje zgodnie z zasadami Ewangelii.

Stan powołań kapłańskich — podobnie jak sytuacja młodych małżeństw i rodzin — to także lustro jakości wychowania dzieci i młodzieży. A wiemy, że obecnie coraz trudniej jest wychować młode pokolenie do dojrzałości i świętości, gdyż wielu dorosłych — w tym wielu rodziców i nauczycieli - przeżywa kryzys, a dominująca kultura promuje ideologiczne koncepcje pedagogiczne, które przynoszą krzywdę dzieciom i młodzieży. Do takich antywychowawczych koncepcji pedagogicznych należy uparte promowanie - absurdalnych w świetle twardej rzeczywistości - mitów o spontanicznej samorealizacji wychowanków, o ich prawach bez obowiązków czy o szkole „neutralnej” światopoglądowo.

Co skłania dzisiejszego młodego człowiek do pójścia do seminarium? Jaką motywacją się kieruje?

Jeżeli dany kandydat do kapłaństwa jest już w miarę dojrzały, to wstępuje do seminarium dlatego, że jest zaangażowany w życie swojej wspólnoty parafialnej i że odkrywa — zwykle ku swojemu zdumieniu! — iż Bóg proponuje mu powołanie do bycia szczególnym świadkiem Bożej prawdy o człowieku i Bożej miłości do człowieka. Oczywiście wśród kandydatów są także i ci, którzy kierują się zupełnie błędnymi motywami, na przykład przekonaniem, że kapłaństwo to wygodny sposób na życie. Nie zawsze sami zainteresowani są świadomi tego, że ich motywacja jest błędna. Na szczęście nie jest raczej możliwe, by wychowawcy seminaryjni przez sześć lat nie zauważyli tego typu błędnej motywacji danego kandydata do kapłaństwa.

W tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu Ojciec Święty zwrócił uwagę na relację pomiędzy mediami a wychowaniem dzieci i młodzieży? A co można powiedzieć o relacji między mediami, multimediami, a powołaniami do stanu duchownego?

Media i nowe środki masowej komunikacji, jakie stały się obecnie możliwe dzięki szybkiemu postępowi technologicznemu, są dla młodego pokolenia szansą ale też zadaniem i zagrożeniem. Wszystkie szkoły uczą techniki posługiwania się tymi środkami komunikacji, ale zwykle nieliczni tylko nauczyciele uczą zasad mądrego korzystania z tychże środków. W konsekwencji coraz więcej młodych ludzi ucieka od życia w wirtualny świat komputerów, Internetu i gier elektronicznych. Niektórzy z młodych uzależniają się od mediów do tego stopnia, że przestają chodzić do szkoły i wymagają profesjonalnej terapii. Inni z kolei szukają w mass mediach treści szkodliwych dla ich rozwoju, z pornografią włącznie. Jeszcze inni tracą czas na pozorne formy budowania więzi, np. w postaci gadu-gadu, gdzie ta druga strona może grać rolę kogoś, kim nie jest.

W naszych seminariach mamy coraz więcej kandydatów, którzy świetnie posługują się multimediami jako jednym z narzędzi nowej ewangelizacji. Potrafią tworzyć piękne i mądre prezentacje multimedialne, którymi przyciągają zwłaszcza młodych ludzi do ewangelicznej prawdy, piękna i dobra. Bywa jednak i tak, że ktoś z alumnów jest usuwany z seminariów za błędne, czy wręcz niemoralne sposoby korzystania z mass mediów, a zwłaszcza z Internetu. Także w seminariach duchownych powinniśmy pamiętać o tym, że wychowanie powinno uwzględniać kształtowanie u alumnów dojrzałych, wręcz wzorcowych postaw wobec mass mediów oraz wobec nowoczesnych technik komunikacji.

A czy jest jakaś zależność pomiędzy liczbą ministrantów w naszych parafiach a powołaniami do stanu kapłańskiego?

Oczywiście! Ta zależność jest statystycznie udokumentowana i zupełnie zrozumiała. Większość kandydatów do seminarium to ministranci. Optymalna sytuacja byłaby wtedy, gdyby dosłownie każdy kandydat do seminarium duchownego nie przychodził „z ulicy” lecz z jakiegoś ruchu formacyjnego w parafii (ministranci, oaza, KSM), gdyż tam ma miejsce nie tylko pogłębiona formacja ale też solidna weryfikacja cech i postaw danego kandydata do kapłaństwa. We Włoszech jest wręcz normą, że do seminarium duchownego może wstąpić tylko taki kandydat, który przynajmniej przez rok aktywnie uczestniczył w jakiejś grupie formacyjnej w swojej parafii. Jeśli uczestniczył jedynie w szkolnej nauce religii, to warunkiem przyjęcia do seminarium jest to, że najpierw na rok włączy się do jakiejś parafialnej grupy formacyjnej, by tam wstępnie zweryfikować swoje powołanie.

Do kogo powinien zwrócić się młody człowiek, który ma kłopot z właściwym rozeznaniem swej drogi życiowej?

Każdy młody człowiek przeżywa mniejsze lub większe wątpliwości i niepokoje co do swego powołania a nawet co do sensu swego życia. Każdy też potrzebuje najpierw i przede wszystkim pomocy swoich rodziców, którzy — jeśli kochają siebie nawzajem i swoje dziecko — to najlepiej znają predyspozycje syna czy córki. Predyspozycje te są znakiem, poprzez który Bóg pomaga danemu nastolatkowi i jego rodzicom w odczytywaniu otrzymanego daru powołania. Najważniejszym zadaniem rodziców nie jest jednak podpowiadanie konkretnej drogi życia, gdyż ostateczne decyzje w tym względzie powinien podjąć sam zainteresowany. Rolą rodziców jest natomiast solidne wychowanie dzieci do świętości, czyli uczenie ich mądrego myślenia, odpowiedzialnej miłości i solidnej pracowitości. Wtedy młodzi ludzie będą w stanie odkryć i wiernie zrealizować każde powołanie, jakie podpowie im Bóg.

Radą i pomocą w odkrywaniu powołania mogą — obok rodziców - służyć także kapłani i katecheci świeccy oraz spowiednicy. Zwykle najlepszym przewodnikiem w tym względzie może być stały spowiednik. Z moich rozmów z młodzieżą wynika, że większość z nich nie tyle ma problem z rozeznaniem swego powołania, co raczej ma trudności w dorastaniu do szlachetnego wypełnienia tegoż powołania. Właśnie dlatego największym dobroczyńcą młodzieży jest każdy, kto fascynuje ich życiem w miłości, prawdzie i wolności, czyli kto pomaga im dorastać do mądrej i radosnej świętości.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama