Introwertyczny ewangelizator

Każdy powinien ewangelizować na swój sposób, korzystając z talentów, które mu Pan Bóg w swojej mądrości podarował

Arcybiskup Stanisław Gądecki powiedział kiedyś, że największym aktem miłosierdzia wobec drugiego jest ewangelizacja. W jednym z poprzednich tekstów pisałem o tym, jak introwertyk, czyli osoba spokojna, wyciszona, zdystansowana, lubiąca być sama ze sobą, może odnaleźć się w Kościele. Dziś chciałbym napisać o tym, w jaki sposób ktoś taki może ewangelizować.

Jestem zdania, że każdy powinien ewangelizować na swój sposób, korzystając z talentów, które mu Pan Bóg w swojej mądrości podarował. Warto więc, by introwertycy odkryli, jakie są ich mocne strony, a następnie zaczęli je wykorzystywać, by przyciągać do wiary katolickiej kolejne dusze.

Nowa ewangelizacja

Żeby ewangelizować nie trzeba jechać do Afryki, zaczepiać obcych na ulicy czy biegać od drzwi do drzwi, niczym pewna niestrudzona sekta. Przede wszystkim powinno się ewangelizować w swoim najbliższym otoczeniu, a więc pośród tych, których dobrze znamy i z którymi czujemy się najswobodniej – mogą to być rodzina, przyjaciele, znajomi z pracy, a nawet koledzy z Facebooka. Każdy przebywa na co dzień w różnych środowiskach. Jest tam na pewno ktoś, kto był ochrzczony, ale z różnych powodów opuścił Kościół lub stracił wiarę.

Ci ludzie mają swoje powody, które warto przynajmniej poznać i przemyśleć. Przed osobami ze swojego najbliższego otoczenia zapewne każdy z nas już dawno się otworzył, a nawet jeżeli jeszcze nie, to szczera i spokojna rozmowa o wierze nie będzie aż takim dramatem wewnętrznym. Warto tę okoliczność wykorzystać, bo może właśnie nas, jeszcze przed stworzeniem wszechświata, wyznaczono do tego zadania. Działając w ten sposób, wpiszemy się w coś, co św. Jan Paweł II nazwał nową ewangelizacją.

Słuchanie

Bardzo mocną stroną introwertyka jest umiejętność uważnego słuchania. Dlaczego więc tego nie wykorzystać? Żyjemy w społeczeństwie ludzi samotnych, którzy nie mają komu opowiedzieć o swojej historii. Nie trzeba mówić wiele, nie trzeba znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Nie trzeba bombardować argumentami czy z szybkością błyskawicy obalać argumenty drugiej strony, bo to często przynosi odwrotny skutek. Nikt z nas nie lubi być pod ostrzałem, a tym bardziej, gdy w grę wchodzą zranienia, złe doświadczenia, poczucie bycia niezrozumianym czy negatywne emocje. Czasem wystarczy wykazać zainteresowanie, pozwolić mówić i słuchać. Być może dzięki temu zawiąże się jakaś nić porozumienia lub nawet sympatii.

Może uda się dowiedzieć, o co drugiemu człowiekowi chodzi, z czym ma problem, co mu przeszkadza i jak, mówiąc ogólnie, wygląda jego relacja z Bogiem. Trzeba wiedzieć te rzeczy, nim podejmie się jakiekolwiek kroki. Być może w życiu tej osoby będziemy pierwszym ewangelizatorem, który nie zamierzał jej przekonywać na siłę? Warto zjednywać sobie ludzi tym, w czym jesteśmy dobrzy – słuchaniem, zrozumieniem i spokojem.

Działalność dobroczynna

Dobrym pomysłem jest zaangażowanie się choćby w jedną działalność dobroczynną. Można napisać maile do różnych instytucji i zaoferować swoją pomoc, a potem wybrać jedną organizację, w której dałoby się zaangażować jako wolontariusz. Wolontariat daje mnóstwo satysfakcji. Ponadto nie ma lepszego sposobu na ewangelizowanie niż świadectwo własnego życia, w którym wprowadza się w czyn Chrystusowy nakaz pomagania innym ludziom.

Jeżeli jednak ktoś mimo wszystko nie umiałby się aż tak otworzyć, by zaangażować się w regularny wolontariat, dobrym rozwiązaniem byłaby „pomoc po cichu”. Chodzi o taką formę pomocy, w której w ogóle nie widać pomagającego. Ma ona ogromną siłę oddziaływania. Możliwe, że znamy jakąś biedną rodzinę mieszkającą niedaleko – jakie wrażenie można zrobić, anonimowo wysyłając jej paczkę na święta z dołączoną karteczką z pokrzepiającym cytatem z Pisma Świętego! Na pewno da się wymyślić dziesiątki innych sposobów, by pomagać bez konieczności stawiania siebie w centrum uwagi.

Uprawianie sztuki

Nie jest tajemnicą, że introwertycy często są uzdolnieni artystycznie. Dlaczego nie ewangelizować w ten sposób? „Chrześcijaństwo po prostu” C. S. Lewisa czy „Ortodoksja” G. K. Chestertona to książki, które nawróciły i utwierdziły w wierze rzesze osób. I to z pewnością nie jest koniec, bo dzieła te zostaną w świecie jeszcze bardzo długo i będą inspirować kolejne pokolenia. Dalej – któż z nas nigdy nie czuł, podczas słuchania jakiegoś przejmującego do głębi utworu, że oto właśnie dotyka Tajemnicy? Dzięki muzyce wiele modlitw brzmi piękniej, a wiersze wybrzmiewają ze zdwojoną siłą. Niektóre obrazy z kolei doskonale nadają się do kontemplowania prawd wiary. Sztuka ma wielką moc oddziaływania na człowieka, bo unosi jego ducha ponad przyziemne sprawy, a stamtąd jest bliżej do Boga.

Nie można dać sobie wmówić, że na przykład pisanie o Bogu to strata czasu, że nie ma to wielkiego wpływu na ludzi, bo nie pomaga w żaden konkretny sposób tu i teraz – że lepiej zamiast tego zrobić coś „konkretnego”. Oczywiście, jeżeli ktoś umiera pod drzwiami, a my jakby nigdy nic usiądziemy przed biurkiem, by pisać esej o niesieniu pomocy w imię Boga, to coś jest nie tak. Przeważnie jednak nie stoimy przed taką alternatywą. Nie widzę więc problemu, by pomóc komuś konkretnie, a potem napisać wspomniany esej, który może zainspirować wiele kolejnych osób. Jeżeli tylko mamy talenty artystyczne, powinniśmy je rozwijać i być artystami na chwałę Boga, opowiadając o Nim sztuką.

Internet

Rozwój internetu przynosi ogromne szanse – jeżeli lubimy pisać, ale nie chcemy się porywać na pisanie książek, można po prostu założyć blog (ewangelizacyjny, apologetyczny lub choćby taki, na którym będziemy się dzielić wiarą w sposób najwygodniejszy dla nas). Jeżeli ktoś jest grafikiem, może tworzyć ewangelizacyjne memy do wykorzystania na Facebooku. Oprócz tego można prowadzić fanpejdż na FB, a nawet stworzyć portal dla osób szukających pomocy lub zaangażować się w jakiś już istniejący – w internecie, dzięki anonimowości, ludzie chętniej się zwierzają i proszą o pomoc.

Jeżeli ktoś tworzy strony internetowe, może zaoferować swojej parafii stworzenie porządnej witryny i zadbać, by znalazły się tam wszystkie najważniejsze informacje. To ostatnie doceni każdy, kto próbował znaleźć cokolwiek na zaniedbanej, byle jak zrobionej stronie parafii. Serwis YouTube z kolei umożliwia wrzucanie filmów, ciekawych prezentacji i tym podobnych. Osoby kreatywne mogą Panu Bogu przeprowadzić taką kampanię internetową, że głowa mała.

Nauka

A gdyby tak poświęcić się nauce? Jest mnóstwo dziedzin do wyboru: biblistyka, historia Kościoła, filozofia czy apologetyka. Żeby siedzieć godzinami przy biurku pokrytym niezliczoną ilością papieru, zdobywać wiedzę i ją analizować, wertować setki stron w poszukiwaniu pojedynczej informacji, by odkryć zaskakujący sens na przykład jakiegoś fragmentu Pisma Świętego, trzeba dysponować cechami, które introwertyk dostaje od Pana Boga w standardzie. Jeżeli ktoś ma zacięcie naukowe, może zająć się badaniem Biblii, historią Kościoła, liturgią czy czymkolwiek innym, co ma związek z chrześcijaństwem, a potem przekazywać tę wiedzę innym.

Zresztą nie musi to być od razu działalność naukowa. Można ten punkt połączyć z poprzednim – powstanie dzięki temu na przykład blog z rozważaniami na podstawie Pisma Świętego albo kanał na YouTubie prezentujący ciekawostki z historii Kościoła czy obalający popularne mity na jej temat. Jest mnóstwo wydarzeń w naszej historii, które wymagają odkłamania (przykłady pierwsze z brzegu: inkwizycja czy wyprawy krzyżowe).

Publiczne przemawianie

Ostatni punkt może być zaskoczeniem. Jeżeli jesteś introwertykiem, to możesz spróbować ewangelizować poprzez… publiczne przemawianie. Oczywiście nie jest to sugestia dla każdego, ale są introwertycy, którzy mogą się na to porwać. Dlaczego? Dlatego że paradoksalnie osoby introwertyczne są świetnymi mówcami. Jeżeli występują publicznie, to wiadomo, że nie chodzi im o próbę zaspokojenia swojego egocentryzmu – sprawa, o której chcą mówić, jest dla nich ważniejsza, na tyle ważna, że aż są w stanie na jakiś czas dać się oślepić światłu reflektorów, które normalnie jest dla nich trudne do zniesienia. To sprawia, że introwertycy są po prostu bardzo wiarygodni, gdy przemawiają.

W dodatku solidnie przygotowują się do występu, bo wiedzą, że bez tego nie dadzą rady, więc z reguły potem dobrze wypadają. Introwertycy mogą dzięki temu zrobić mocne wrażenie – znacie to: ktoś cichy i niepozorny bardziej zadziwi słuchaczy, gdy publicznie zabierze głos, niż pewni siebie i przebojowi showmani, którzy łakną uwagi innych i zrobią wszystko, by ją zdobyć. Może ktoś chciałby to wykorzystać?

Na koniec

To tylko kilka propozycji na ewangelizację dla osób spokojnych, które nie umieją brylować w towarzystwie i w mgnieniu oka zjednywać sobie obcych ludzi. Każdy ma swoje mocne strony. Wystarczy je odkryć i wykorzystać, bo nie po to dał nam je Bóg, by leżały i się marnowały.

Tomasz Powyszyński

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama