Pokazał, jak czerpać

Być może nie zdajemy sobie sprawy, jak wiele Polska zawdzięcza ks. Franciszkowi Blachnickiemu, który wychował dwa pokolenia do dojrzałej wiary i społecznego zaangażowania

W życiu ks. Franciszka Blachnickiego było sporo znaków, że ma czegoś dokonać: ułaskawienie go jest jedynym znanym wypadkiem niewykonania przez hitlerowców na harcerzu orzeczonej kary śmierci, przebywał w tym samym bunkrze, co o. M. Kolbe...

Cudem przeżył wojnę, pobyt w Auschwitz. Za działalność konspiracyjną przeciw hitlerowskiej Rzeszy został skazany na karę śmierci i po czterech miesiącach oczekiwania na wykonanie wyroku został ułaskawiony. Karę śmierci zamieniono mu na dziesięć lat więzienia po zakończeniu wojny. To w gestapowskiej celi przeżył nawrócenie i podjął decyzję, że swoje życie odda na służbę Bogu. Jak postanowił, tak zrobił.

Znienawidzony przez komunistów

Kiedy rozpoczynał swoją duszpasterską posługę, Kościół katolicki w Polsce znajdował się w trudnym położeniu. Komuniści robili wszystko, by odciągnąć od niego Polaków. Historycy zgodnie przyznają, że gdyby nie kardynał Stefan Wyszyński, św. Jan Paweł II i właśnie ks. F. Blachnicki, polski Kościół wyglądałby dziś zupełnie inaczej. O ile o roli dwóch pierwszych wiemy dużo, trzecia postać gdzieś nam umyka.

Mimo niesprzyjających warunków ks. Blachnicki działał bardzo aktywnie: Ruch Światło-Życie, Domowy Kościół, Krucjata Wstrzemięźliwości - pomysłów miał mnóstwo. Umiał też, co nie jest dane każdemu kapłanowi, przyciągnąć ludzi, zwłaszcza młodych. Zachęcał do czytania Pisma Świętego, życia w sposób godny i świadomy, wolny od używek. Polsce wieszczono religijne wymieranie, jak miało to miejsce na Zachodzie, jednak wszystko potoczyło się inaczej...

Nowa publikacja

Z czego wynikała jego odwaga w trudnych dla Kościoła czasach? Co takiego miał w sobie, że podążyły za nim tysiące Polaków: zarówno młodych, jaki starszych? Czym pociągał? Odpowiedzi na te oraz inne pytania można znaleźć w najnowszej biografii, która ukazuje się w 100 rocznicę jego urodzin. Opracowania jej podjął się Tomasz Terlikowski, dziennikarz, teolog, publicysta. Efektem jest fascynująca historia człowieka, który wychował pokolenia Polaków i którego dzieło trwa do dziś, a który nie doczekał się opracowania jego pełnej biografii. - Ta książka jest próbą zaradzenia temu brakowi, próbą ukazania ks. Blachnickiego w całym bogactwie jego działania, osobowości, ale także w tym, jak trudnym niekiedy bywał człowiekiem - zdradza T. Terlikowski, dodając, że to on nadał ton i kierunek duszpasterstwu młodzieży, a dynamizmu, jaki stworzył, nikomu po nim nie udało się powtórzyć.

JAG

Chciał zreformować polski Kościół
ROZMOWA

Tomasz Terlikowski, dziennikarz, teolog, publicysta, autor najnowszej biografii ks. Franciszka Blachnickiego „Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę”

Podtytuł Pana książki jest nieprzypadkowy... Jak wiele Polska zawdzięcza ks. Blachnickiemu?

Jeśli chodzi o Polskę, trzeba powiedzieć jasno, że tego wielkiego odrodzenia młodzieży, także jej zaangażowania w ruchy studenckie, niepodległościowe czy Solidarność, nie byłoby w takim stopniu, gdyby nie wcześniejsze doświadczenia ogromnego zaangażowania religijnego i patriotycznego, jakiego ci młodzi ludzie doświadczyli w Oazach. One co prawda powstały wcześniej, jednak to w latach 70, 80 nabrały ogromnego rozpędu i stały się miejscem, które bardzo mocno odradzało religijność, a także zaangażowanie społeczne. Warto przypomnieć, że ks. Blachnicki był bardzo radykalnym antykomunistą i jednym z ojców duchowych wielkiego zaangażowania ludzi młodych w Solidarność.

Ale nie tylko Polska, bo i polski Kościół nie byłby taki, jaki jest, bez ks. Blachnickiego...

Nie ulega też żadnej wątpliwości, że istotnym elementem odrodzenia religijnego w Polsce, także związanego z licznymi powołaniami kapłańskimi i zakonnymi, z jednej strony był wpływ Jana Pawła II, ale z drugiej strony - ks. Blachnickiego. Tak wynika z relacji kapłanów: ogromna większość z nich to ludzie nawróceni i zainspirowani postawą, działaniami ks. Franciszka, jego inicjatywami. Bo wielu z nich wywodziło się z rodzin niewierzących, a ich przemiany to efekt ogromnego zaangażowania duszpasterskiego prymasa Wyszyńskiego, jego projektu Millenium, a potem pomysłów duszpasterskich Blachnickiego i wreszcie pontyfikatu Jana Pawła II.

Jeśli przyjrzymy się życiorysom obecnych polityków, działaczy społecznych, dziennikarzy, ludzi sztuki okaże się, że mieli w życiu dłuższy lub krótszy epizod oazowy. I bardzo często to on popchnął ich w kierunku zaangażowania społecznego. A ponieważ potem zabrakło dla ich zaangażowania miejsca w Kościele, przenieśli je na obszar społeczny, ekonomiczny itd.

Stawia Pan osobę ks. Blachnickiego na równi z Karolem Wojtyłą i Stefanem Wyszyńskim. I nie jest to stwierdzenie na wyrost.

Moim zdaniem oni trzej byli najważniejszymi kapłanami, którzy budowali polską duchowość na różnych poziomach. Bo kardynał Wyszyński odpowiadał za wpływ instytucjonalny, z kolei ojcostwo duchowe nad całym narodem i ratowanie wszystkich możliwych kryzysów zapewniał Jan Paweł II. A między nimi jest postać zwykłego księdza, który nie był ani biskupem, ani metropolitą, czyli jego wpływ ograniczał się do charyzmatu i to raczej do pomysłów niż charyzmy kaznodziejskiej. Miał setki pomysłów i bardzo głęboko zmienił polski Kościół, o wielu rzeczach już zapomnieliśmy. A przecież po roku 1968 założył Krucjatę Trzeźwości, czyli późniejszą Krucjatę Wstrzemięźliwości inspirowaną myślą o. Maksymiliana Kolbego, ale również odnosząca się ogromnego problemu społecznego, jakim wówczas był alkoholizm. Mimo utrudnień ze strony komunistów w ciągu trzech lat przyciągnął do siebie 150 tys. osób, które złożyły deklarację dożywotniej abstynencji. To był jedyny rok w PRL, kiedy spadło spożycie alkoholu.

Często myślimy, że projektem ks. Blachnickiego było stworzenie Oazy. Otóż nie, jego projektem było bardzo głębokie zreformowanie Kościoła w Polsce: życia parafialnego, katechezy, formacji dorosłych. Nie udał mu się w pełni, ale zrealizowane elementy i tak mocno odmieniły i polską tożsamość, i polski Kościół.

Jego śmierć zaskoczyła wiele osób. Po latach pojawiła się nowa hipoteza, iż mógł zostać zabity przez służby...

Podejrzenie, że to mogła być śmierć męczeńska, pochodzi z lat 90, czyli bardzo późno. Jego najbliżsi współpracownicy tak nie uważali. Jest dużo wątpliwości co do jego śmierci. Jedne mogą wskazywać na męczeństwo, ale jest również dużo przesłanek wskazujących na jej naturalny charakter. Być może śmierć ks. Blachnickiego została przyspieszona ogromnym stresem, bólem i cierpieniem związanymi z odkryciem, że jego dwoje najbliższych współpracowników było agentami, ale nie musiała być przyspieszona sztucznie. Trudno dziś odpowiedzieć na to pytanie, może uda się powiedzieć więcej, gdy poznamy wyniki badań prowadzonych przez IPN. Być może ks. Franciszek zostałby męczennikiem wcześniej, gdyby nie fakt, że stan wojenny zastał go poza granicami kraju. Prymas Glemp zasugerował, by nie wracał do Polski i kto wie, czy gdyby wrócił, nie zostałby męczennikiem, bo akurat jego komuniści nienawidzili najbardziej.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 11/2021

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama