Duszpasterstwo powołań: podstawy psychopedagogiczne

Opracowanie ukazujące podstawy duszpasterstwa powołań od strony psychologii i pedagogiki

Rolą Kościoła nie jest jedynie troska o los człowieka po śmierci doczesnej, ale troska o całego człowieka tu i teraz. Tak właśnie postępował Chrystus, który troszczył się o całego człowieka, począwszy od sfery cielesnej, gdy uzdrawiał i rozmnażał chleb. Zadaniem Kościoła jest pomaganie człowiekowi, by trwał w świętości przez całe życie doczesne.

Niniejsze opracowanie prezentuje najpierw ewangeliczne rozumienie świętości, a następnie zagrożenia w dorastaniu do świętości. Kolejne paragrafy ukazują wymiary dorastania do świętości. Ostatni paragraf opisuje te metody wychowania chrześcijańskiego, które pomagają człowiekowi odkryć i zrealizować swoje powołanie do świętości.

1. Powszechne powołanie do świętości

Świętość to najpiękniejsza normalność,
jaką może osiągnąć człowiek.

Coraz więcej ludzi w naszych czasach ma trudności z odkryciem swojego powołania oraz z podjęciem decyzji na całe życie. Zwykle największy problem tych ludzi nie polega na tym, że trudno im odkryć powołanie szczegółowe — do małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego — ale na tym, że nie realizują oni podstawowego powołania, jakim jest powołanie do świętości.

Bóg marzy o tym, byśmy byli podobni do Niego. Dlaczego nie jest to największe marzenie współczesnych ludzi? Najpierw dlatego, że zwykle mylimy świętość z karykaturą świętości. Błąd pierwszy to mylenie świętości z doskonałością. Człowiek, który dąży do doskonałości, usiłuje być jak Bóg, natomiast człowiek, który dąży do świętości, pragnie naśladować Boga. Pragnie zatem kochać Boga, siebie i bliźniego dojrzałą miłością, mimo że przez całe życie doczesne pozostaje niedoskonały w sferze cielesnej, emocjonalnej, intelektualnej, moralnej czy społecznej. Świętość mylona z perfekcjonizmem i doskonałością przeraża, gdyż — słusznie — jawi się jako coś nieosiągalnego dla człowieka.

Błąd drugi to takie ukazywanie świętości, która nikogo nie pociąga ani nie fascynuje, lecz przeciwnie — jawi się jako coś negatywnego i niechcianego. Karykaturalna wizja świętości to kojarzenie jej z cierpiętnictwem, naiwnym dźwiganiem niezawinionego krzyża czy ucieczką od życia doczesnego. To przekonanie, iż święty to dziwak albo dewot, który tylko na chwilę wychodzi z kościoła i to jedynie po to, by kupić kolejne pobożne czasopismo.

Świętość w perspektywie biblijnej to najpiękniejsza normalność, jaką może osiągnąć człowiek. Jest to bowiem normalność oparta na respektowaniu norm Ewangelii oraz na naśladowaniu Jezusa Chrystusa, który wszystkim czynił dobrze. Ludzie szlachetni fascynowali się Jego słowami i czynami, a ludzie cyniczni wpadali w popłoch w Jego obliczu. Świętość Chrystusa nie odstrasza i nie pozostawia nas obojętnymi, lecz zdumiewa i pociąga.

 

2. Dorastanie do świętości nie jest spontaniczne

Najbardziej zagrożone w człowieku jest to,
co najbardziej szlachetne.

 

Dorastanie do świętości nie jest ani łatwe, ani spontaniczne. Sytuację człowieka w życiu doczesnym symbolizują dwie opowieści biblijne: historia Józefa, sprzedanego przez braci do Egiptu oraz historia syna marnotrawnego, który opuszcza kochającego go ojca. Józef, młody i szlachetny syn Jakuba jest zagrożony z zewnątrz, ze strony swych najbliższych, którzy mu zazdroszczą i którzy chcą go skrzywdzić. Niektórzy z nich są naiwni i ulegają namowom gorszych od siebie. Inni okazują się okrutni i bezwzględni. Nie zabijają Józefa tylko dlatego, że mogą zarobić pieniądze, sprzedając go do niewoli.

Wiele osób, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży, znajduje się obecnie w podobnej sytuacji, gdyż są krzywdzeni przez innych ludzi. Bywają krzywdzeni przez niedojrzałych czy naiwnie dobrotliwych rodziców, którzy ulegają mitowi o wychowaniu bez stresów i wymagań. Młodzi są zagrożeni przez niekompetentnych nauczycieli, którzy tolerancję i demokrację stawiają ponad miłość i odpowiedzialność. Dzieci i młodzież coraz częściej są ofiarami cynicznych dorosłych, którzy chcą nimi manipulować i pragną szybko wzbogacić się ich kosztem, wciągając ich podstępnie w różne formy niewoli.

Przypowieść o synu marnotrawnym uświadamia nam fakt, że człowiek zagrożony jest nie tylko przez innych ludzi, ale też przez samego siebie, przez swoją naiwność, ignorancję, słabość i grzeszność. Potrafi utracić miłość, wiarę i nadzieję. Syn marnotrawny nie został oszukany przez złych ludzi. Miał szczęście rosnąć u boku kochającego go ojca. Ale również w takiej sytuacji pozostał kimś zagrożonym. Po grzechu pierworodnym każdemu z nas łatwiej jest wybierać drogę przekleństwa i śmierci niż drogę błogosławieństwa i życia.

Punktem wyjścia w towarzyszeniu powołaniowym jest całościowe i realistyczne spojrzenie na człowieka, zawarte w antropologii biblijnej. Pismo Święte widzi wszystkie sfery człowieka (sferę cielesną, intelektualną, emocjonalną, moralną, duchową, religijną, społeczną, sferę wolności i wartości) i patrzy na nas w sposób realistyczny. Człowiek jest wielki i bardzo zagrożony. Jest wielki, gdyż może nauczyć się mądrze myśleć, dojrzale kochać i odpowiedzialnie decydować. Jednocześnie jest poraniony i zagrożony. Potrafi krzywdzić innych ludzi i samego siebie. W tej sytuacji nie jest możliwe spontaniczne dorastanie do świętości. Zadaniem Kościoła jest taka formacja człowieka, by uchronił się przed zagrożeniami i dorastał do świętości.

3. Wymiary dorastania do świętości

Chrześcijanin to ktoś, kto na wzór Chrystusa
potrafi myśleć, kochać i pracować.

Być świętym człowiekiem to być kimś świadomym i wolnym. Brak świadomości i/lub wolności prowadzi do kryzysu. Zarówno świadomość jak i wolność nie rozwijają się w sposób spontaniczny. Podlegają zagrożeniom. Człowiek może używać swojej zdolności myślenia w sposób aż tak błędny, że zaczyna oszukiwać samego siebie i swej wolności tak naiwnie, że ją straci. W tej sytuacji podstawowym celem towarzyszenia powołaniowego jest uczyć myśleć i kochać. .

3.1 Wychowanie umysłu: uczyć myśleć, jak Chrystus

Współczesny człowiek coraz bardziej rozumie świat
i coraz mniej rozumie samego siebie.

Człowiek ma tendencję do tego, by używać zdolności myślenia po to, aby uciekać od faktów w subiektywne fikcje i miłe iluzje. Tymczasem powołanie do świętości można zrealizować jedynie w twardej rzeczywistości. Właśnie dlatego początkiem wychowania do świętości jest podjęcie pracy nad formacją myślenia. Człowiek nie zawsze potrafi postępować zgodnie z tym, co zrozumiał, że jest słuszne i mądre. Gdy jednak jego myślenie jest błędne, wtedy pozbawia się szans, by żyć w sposób dojrzały i święty.

Każdy z nas ma zdolność myślenia logicznego i precyzyjnego, które prowadzi do poznania prawdy. Potrafimy obserwować i analizować rzeczywistość, opisywać fakty, wyciągać logiczne wnioski. Z drugiej strony potrafimy być nielogiczni. Potrafimy „myśleć” w sposób magiczny, emocjonalny, życzeniowy, selektywny („pozytywny”). Myśleniem logicznym posługujemy się zwykle wtedy, gdy myślimy o tym, co nie ma związku z naszym życiem i postępowaniem. Wtedy jesteśmy obiektywnymi obserwatorami. Kiedy natomiast myślimy o rzeczach, sytuacjach czy osobach, które mają bezpośredni związek z nami samymi, a zwłaszcza z naszym postępowaniem, wtedy często tracimy logikę myślenia i oszukujemy samych siebie.

Zwykle celem oszukiwania samego siebie jest próba „usprawiedliwiania” własnych błędów. Błędne postępowanie prowadzi do błędnego myślenia. Człowiek posiada całkowitą władzę nad własnym myśleniem: może sobie wmówić wszystko to, w co chce przyjąć za swoją „prawdę”. W oszukiwaniu samego siebie nie ma granic. Przykładem są sposoby myślenia alkoholików, którzy zwykle do śmierci nałogowo oszukują siebie, że nie są uzależnieni. Najgroźniejszą iluzją jest przekonanie, że istnieje łatwe szczęście: bez wysiłku, bez dyscypliny, bez respektowania obiektywnych wartości, bez prawdy i miłości, bez przyjaźni z Bogiem, bez kierowania się Jego przykazaniami, bez respektowania własnego sumienia. Gdyby istniało łatwe szczęście, to wszyscy ludzie byliby szczęśliwi.

Towarzyszenie powołaniowe to pomaganie, by ludzie młodzi myśleli o sobie w sposób całościowy i realistyczny. Rozumienie całościowe oznacza, że człowiek nie zawęża rozumienia siebie do niektórych jedynie wymiarów (np. ciało, popędy, emocje), lecz uwzględnia całość swego człowieczeństwa. Z kolei rozumienie realistyczne oznacza, że ludzie młodzi wiedzą, że są wielcy i zagrożeni.

Wzorem w formowaniu prawego myślenia jest Chrystus. On demaskuje przewrotność i naiwność człowieka: „Przyszedł Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” (Mt 11, 18-19). Jezus ukazuje fakt, że kryzys postępowania prowadzi do kryzysu myślenia:Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczyma nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się” (Mt 13, 14-15). Jezus wykazuje w ten sposób, że sposób myślenia o rzeczach zależy głównie od inteligencji, wiedzy i wykształcenia, natomiast sposób myślenia o człowieku zależy głównie od sposobu postępowania. Gdy faryzeusze zarzucają Mu to, że wyrzuca złe duchy mocą Belzebuba, wtedy Jezus demaskuje wewnętrzną sprzeczność ich rozumowania (por. Łk 11, 14-20). Uczy obserwacji życia i wyciągania wniosków (por. Mt 13, 8—52). Wykazuje, że ludziom łatwiej jest rozumieć rzeczy i przewidywać zjawiska przyrodnicze, niż rozumieć własną tajemnicę i przewidywać konsekwencje własnego postępowania (por. Łk 7, 31-35)). Jezus opowiada dydaktyczne historie i przypowieści (por. Mk 4, 1-33). Uczy krytycznie i logicznie myśleć.

Kto myśli na podobieństwo Chrystusa, ten osiąga dojrzałość nie tylko w sferze intelektualnej, ale również w sferze moralnej i duchowej. Moralność to inteligencja, dzięki której odróżniamy te zachowania, które prowadzą nas do rozwoju i świętości, od tych zachowań, przez które wyrządzamy krzywdę sobie lub drugiemu człowiekowi. Również duchowość wymaga dojrzałości w myśleniu, gdyż punktem wyjścia duchowości jest zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie, czyli znalezienia odpowiedzi na najważniejsze pytania: od czego lub od Kogo pochodzę? Do czego lub do Kogo zmierzam? W oparciu o jakie więzi i wartości mogę zrealizować cel mojego życia?

3.2. Wychowanie wolności: uczyć kochać jak Chrystus

Akceptować to mówić: bądź sobą!
Kochać to mówić: stawaj się większym od samego siebie!

Prawe myślenie nie wystarczy do tego, by człowiek stał się świętym. Mamy być sprytni jak węże, ale czyści i dobrzy jak gołębie. Życie poza miłością sprawia, że człowiek nie ma siły ani motywacji do tego, by żyć prawdą, którą odkrył i zrozumiał. Dorastanie do miłości nie jest procesem spontanicznym ani łatwym. Miłość jest najtrudniejszym ze wszystkich sposobów korzystania z wolności. Stawia największe wymagania.

Dorastanie do miłości obejmuje fazy, które powinni dokładnie znać i rozumieć rodzice, księża i inni wychowawcy. Faza pierwsza to więź emocjonalna dziecka z rodzicami. Im bardziej rodzice kochają siebie nawzajem i z im większą miłością przyjmują oni ich dziecko, tym bezpieczniej czuje się ono z nimi, tym łatwiej uwierzy w miłość i tym łatwiej będzie uczyć się miłości.

Faza druga to zakochanie, które oznacza intensywne zauroczenie emocjonalne w drugiej osobie. Początkom zakochania towarzyszą silne, radosne przeżycia. Gdy zakochanie osiąga szczyt zauroczenia emocjonalnego, wtedy osoba zakochana czuje się szczęśliwa. Z czasem jednak zakochanie odsłania inne, bolesne oblicze. Zakochani przeżywają nieporozumienia i rozczarowania. Coraz częstsze są nieporozumienia i rozczarowanie. Pojawia się bolesna zazdrość. W ten sposób zakochanie staje się drugą, obok więzi dziecka z rodzicami, ważną lekcją dorastania do miłości. Młody człowiek odkrywa, że pomylił się sądząc, iż jest już całkiem dorosły i niezależny. Cierpienie, którego doznał w drugiej fazie zakochania, pozwala mu zrozumieć, że więzi oparte na zauroczeniu nie przyniosą mu nigdy szczęścia, gdyż człowiek tęskni za miłością, która jest czymś więcej niż uczuciem czy fascynacją emocjonalną.

Zadaniem rodziców, księży i innych wychowawców jest cierpliwe i kompetentne towarzyszenie młodym w okresie zakochania. Najpierw trzeba pomagać dzieciom i młodzieży, by szukali kontaktów z wartościowymi rówieśnikami i grupami formacyjnymi, gdyż inaczej grozi im emocjonalne związanie się z takimi ludźmi, którzy ich skrzywdzą. A wtedy zakochanie nie będzie drogą do miłości, lecz do krzywd i grzechów.

Kolejnym zadaniem wychowawców jest wyjaśnianie istoty dojrzałej miłości, gdyż jest wiele błędnych przekonań na ten temat. Miłość to nie współżycie seksualne (współżycie w oderwaniu od miłości może być wręcz przestępstwem), ani nie uczucie, bo uczucia są zmienne i nie można ich ślubować, a miłość jest trwała i wierna. Zwykle mamy do czynienia z podwójnym błędem: z redukowaniem miłości do uczuć oraz z redukowaniem bogactwa uczuć towarzyszących miłości do przyjemnych jedynie stanów emocjonalnych. Prawdą jest, że miłości zawsze towarzyszą uczucia, ale one są różne, nie tylko piękne czy przyjemne. Gdy kochamy, wtedy przeżywamy różnorodne uczucia: od radości i entuzjazmu aż do lęku, rozgoryczenia, gniewu i straszliwego cierpienia. Nasze przeżycia są bowiem „termometrem” tego, co dzieje się w nas i w naszym kontakcie z innymi ludźmi. Wyobraźmy sobie sytuację rodziców, których dorastający syn czy córka popada w narkomanię. Kochający rodzice będą wtedy przeżywali dramatyczny niepokój, żal, lęk, gniew, rozczarowanie i wiele innych bolesnych uczuć właśnie dlatego, że kochają.

Miłość to nie to samo, co akceptacja. Akceptować to mówić: bądź sobą, a kochać to mówić: stawaj się codziennie większy od samego siebie. W rozwoju człowieka nie ma przecież granic.

Skoro miłość jest czymś więcej niż tylko uczuciem czy akceptacją, to co stanowi istotę dojrzałej miłości. Otóż miłość jest decyzją (całego człowieka, a nie „wolnej woli”) troski o rozwój drugiego człowieka. Kochać to pomagać drugiej osobie, by stawała się najpiękniejszą wersją samej siebie. Kochać to pomagać rosnąć. Także wtedy, gdy pomoc ta wiąże się z niepokojem, ze stawianiem twardych wymagań, z bolesnymi przeżyciami.

Miłość wyraża się poprzez określone słowa i czyny. Kochać to w taki sposób i na takie tematy rozmawiać z drugim człowiekiem oraz tak wobec niego postępować, by to służyło jego rozwojowi, by wprowadzało go w świat dobra, prawdy i piękna. Miłość wyraża się poprzez wysiłek i aktywność, poprzez sposób postępowania. Miłość jest widzialna! Prawdziwa miłość — na podobieństwo miłości Chrystusa - jest miłością wcieloną w obecność, pracowitość i czułość..

Miłość to słowa i czyny dostosowane do zachowania drugiej osoby. Jedynie niektóre - z reguły nieliczne - sposoby rozmawiania i postępowania są wyrazem miłości. Każdy człowiek jest niepowtarzalny i postępuje w odmienny sposób. Z tego względu ta sama miłość powinna wyrażać się poprzez inne słowa i czyny w odniesieniu do różnych ludzi. Za pomocą innych słów i czynów wyrażamy miłość do dziecka i do kogoś dorosłego. Inaczej postępujemy wobec ludzi dojrzałych i uczciwych, a inaczej wobec zaburzonych czy cynicznych. Obowiązuje zasada: To, czy kocham ciebie, zależy ode mnie i od mojej dojrzałości, ale to, w jaki sposób wyrażam miłość, zależy od Ciebie i od twojego postępowania. Dojrzała miłość nie ma nic wspólnego z naiwnością i dlatego kieruje się drugą ważną zasadą: To, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. Zasady te potwierdza Chrystus, który w różny sposób wyrażał swoją miłość w zależności od sposobu postępowania poszczególnych ludzi. Tych, którzy byli dobrej woli, uzdrawiał, rozgrzeszał, przytulał, stawiał za wzór, bronił przed krzywdą. Natomiast tych, którzy byli cyniczni i zatwardziali w złu, upominał, wzywał do nawrócenia, a nawet odwracał się od nich i odchodził. Tylko takie twarde słowa i zachowania Jezusa stwarzały tym ludziom szansę na refleksję i nawrócenie. Ludzi dobrych kocham, gdy ich wspieram, błądzących kocham, gdy ich upominam, a tych, co mnie krzywdzą, kocham mądrze wtedy, gdy bronię się przed nimi.

Miłość nie może unikać prawdy ani stawiania wymagań. To właśnie dlatego miłość staje się często znakiem sprzeciwu. Troska o dobro drugiego człowieka powinna być zawsze ważniejsza niż dobry nastrój czy unikanie przykrych, ale koniecznych konfrontacji. Kochać to troszczyć się o dobro drugiego człowieka także wtedy, gdy on sam nie rozumie naszej miłości i gdy czyni wszystko, by nas do siebie zniechęcić. Kochać to być dla innych mądrym darem, a nie naiwną ofiarą.

W taki właśnie sposób kochał Chrystus i takiej miłości uczy nas w przypowieści o marnotrawnym synu (por. Łk 15, 11-32). On nawet w dramatycznych okolicznościach potrafi kochać w sposób dojrzały, czyli dostosowany do powstałej sytuacji. Kocha syna, ale nie przeszkadza mu cierpieć, gdy syn błądzi. Ojciec jest bogatym człowiekiem. Mógłby posyłać służących, by opiekowali się synem i nie pozwolili, by cierpiał głód. Jednak ojciec doskonale wie, że tak postępując nie kochałby syna dojrzale i nie pomógłby mu w nawróceniu. Syn zachowa szansę na ocalenie tylko wtedy, gdy będzie cierpiał! Cierpienie, które przychodzi jako konsekwencja błędów, jako konsekwencja pomieszania dobra i zła, jest dobrodziejstwem, bo otwiera błądzącemu oczy. Uczy odróżniania dobra od zła.

Syn wykorzystuje szansę, jaką jest cierpienie i zaczyna myśleć. Uświadamia sobie to, że pomylił się i że u ojca było mu lepiej. Pod wpływem cierpienia syn marnotrawny przemienia się w powracającego syna. Już rozumie, że lepiej być sługą u kochającego ojca niż niewolnikiem tego świata czy własnych słabości. Powracający syn odzyskuje wszystko: miłość i prawdę. Odtąd nie wątpi już, że ojciec go kocha, ani nie łudzi się, że może być szczęśliwym bez ojca czy wbrew ojcu.

Zadaniem duszpasterzy powołań jest uczenie takiej miłości: nieodwołalnej, ofiarnej i cierpliwej, a jednocześnie mądrej i czasem twardej, bo dostosowanej do zachowania tych, których kochamy. Naprawdę wychowujemy jedynie tych, których uczymy kochać i fascynujemy perspektywą świętości.

3.3. Wychowanie wolności: uczyć pracować jak Chrystus

Kto mało kocha,
ten mało pracuje.

Nie ma miłości bez wysiłku i pracy. Zarówno miłość wobec samego siebie (troska o własny rozwój), jak i miłość wobec innych (troska o ich rozwój) wymaga aktywności i trudu. Miłość bez pracowitości jest iluzją. Stwórca na samym początku stworzenia zleca nam trud, by czynić sobie ziemię poddaną (por. Rdz 1, 28). Polecenie pracowitości wiąże się bezpośrednio z poleceniem miłości, gdyż człowiek leniwy nie potrafi kochać.

Potwierdzeniem miłości nie jest zakochanie czy romantyczne nastroje, ale solidne wykonywanie codziennych obowiązków. Kto nie pracuje solidnie, ten nie jest w stanie zapewnić dobrej przyszłości ani sobie, ani tym, których kocha. Aktywność i wysiłek jest nie tylko sposobem na czynienie sobie ziemi poddanej. Jest także nieodzownym warunkiem osobistego rozwoju i doskonalenia siebie. Pracowite zaangażowanie umożliwia nie tylko zdobycie wykształcenia i zawodu oraz podjęcie pracy zarobkowej, lecz jest również warunkiem ukształtowania w sobie dojrzałych cech charakteru. Tylko człowiek pracowity może przezwyciężyć lenistwo i być darem dla innych. Pracowitość wiąże się z miłością, bo jest potwierdzeniem miłości. Kto mało kocha, ten mało pracuje.

Wychowywać do świętości to nie tylko uczyć myśleć i kochać, ale też uczyć radośnie pracować. Człowiek święty rozumie, że pracowitość to nie bolesna konieczność, ale radosny sposób bycia dla innych. Wzorem jest Chrystus, który od rana do wieczora był darem dla ludzi. W formowaniu pracowitości obowiązuje zasada: być przed mieć, która tutaj oznacza: być przed działać. Święty to ktoś, kto jest kimś bogatym w miłość i szlachetność i kto przez pracowitość wyraża ten swój święty sposób istnienia.

4. Metody wychowania do świętości

Dzieci wierzą, że szklanki same się tłuką,
a rodzice wierzą, że dzieci same się rozwijają.

W jaki sposób Kościół — poprzez rodziców, księży, osoby konsekrowane, katechetów, nauczycieli i innych wychowawców - może pomóc człowiekowi, by mądrze myślał, dojrzale kochał oraz solidnie pracował? Także tutaj obowiązuje kryterium integralności i realizmu. Integralność oznacza korzystanie z różnego rodzaju metod, a realizm oznacza, że metody te powinny wynikać ze znajomości możliwości i ograniczeń wychowanka. W oparciu o powyższe kryterium można przyjąć, że podstawowe metody wychowania do świętości to świadectwo życia wychowawcy, fascynowanie wychowanka perspektywą świętości, mądry dobór języka i argumentów w komunikacji wychowawczej, demaskowanie typowych zagrożeń w rozwoju, stawianie wychowankowi koniecznych wymagań, a także egzekwowanie naturalnych konsekwencji jego błędnych zachowań.

4.1. Świadectwo życia wychowawcy

Wychowawca to ktoś, kto osiąga sukcesy
w wychowaniu samego siebie

Najważniejszą metodą wychowania jest osoba wychowawcy. Towarzyszenie powołaniowe dokonuje się poprzez osobiste spotkania. Bóg przyszedł do człowieka po to, aby dać mu coś więcej niż tylko program wychowawczy. Przyszedł po to, aby oddziaływać na nas swoją obecnością i postawą. W początkowej fazie rozwoju najważniejszymi wychowawcami są rodzice, a później także inni wychowawcy: kapłani, nauczyciele, katecheci, grupy formacyjne. Mądra i przyjazna obecność wychowawców oraz ich radosne dorastanie do świętości jest tą metodą wychowania, która najskuteczniej motywuje wychowanka do wysiłku i rozwoju.

Wychowawca chrześcijański to ktoś, kto wie, że człowieka wychowuje nie tyle program, co drugi człowiek. Pierwsi uczniowie poszli za Jezusem dlatego, że On fascynował ich swoją osobą, a nie dlatego, że byli zafascynowani Jego nauką, bo nawet tej nauki jeszcze wtedy nie znali. Dojrzały wychowawca to ktoś, kto jest nie tylko drogowskazem, który wskazuje świętość jako cel rozwoju, ale to również ktoś, kto pierwszy zmierza do tego celu. Większość wychowawców — księży, rodziców czy katechetów — przekazuje wychowankom zwykle podobne treści, ale reakcja wychowanków bywa różna — od zachwytu do odrzucenia słyszanych treści. Postawa wychowanków zależy nie tyle od przekazywanej im treści, ile raczej od osoby, która tę treść przekazuje.

Istotną cechą dojrzałego wychowawcy jest umiejętność wsłuchiwania się w przeżycia i przekonania, nadzieje i obawy swoich wychowanków. Dojrzały wychowawca potrafi dobierać taką tematykę rozmów, która rzeczywiście odnosi się do sytuacji młodych ludzi oraz posługuje się tak trafnymi argumentami, które rzeczywiście ich przekonują.

Cechą chrześcijańskiego wychowawcy jest to, że kieruje się ewangeliczną mentalnością zwycięzcy. Oznacza to, że sobie i innym ludziom proponuje wyłącznie optymalną drogę życia, czyli świętość. Drogi średnie i przeciętne wychowankowie potrafią znaleźć sami. Dojrzałego wychowawcę młodzi ludzie nie pytają o to, jakiego zła unikać, ale o to, co dobrego czynić.

Wychowawczej pomocy i wsparcia potrzebują wszyscy, a zatem także ludzie silni i dojrzali, którzy już są na drodze do świętości. Z tego względu szczególnie cenny wkład wnoszą ci księża i osoby konsekrowane, którzy nie tylko wspierają ludzi szukających pomocy, ale którzy potrafią umacniać mocnych i prowadzić ich na głębię coraz większej świętości.

4.2. Fascynowanie perspektywą życia w świętości

Wychowanie to fascynowanie
perspektywą życia w świętości.

Wielu wychowawców chrześcijańskich ukazuje Ewangelię w taki sposób, że wydaje się ona ludziom młodym złą nowiną i niepotrzebnym ograniczeniem wolności. Benedykt XVI przypomina nam, że Chrystus niczego człowiekowi nie zabiera, lecz wszystko daje i że chrześcijaństwo to nie zbiór nakazów i zakazów, lecz przede wszystkim pozytywna propozycja życia w miłości, prawdzie i wolności dzieci Bożych.

Wychowanie chrześcijańskie opiera się na motywacji pozytywnej, czyli na fascynowaniu wychowanków perspektywą świętości. Prowadzenie ku świętości nie jest skuteczne, jeśli opiera się na moralizowaniu, nakazywaniu i zakazywaniu, na straszeniu, kontrolowaniu czy przymuszaniu. Gdy Chrystus uczy swoich uczniów myśleć, jak On i kochać jak On, to wyjaśnia, że celem Jego działalności jest niesienie radości. Chrystus zaprasza uczniów do naśladowania swoich słów i czynów nie po to, by ich krzyż był cięższy, ale po to, by Jego radość w nich była i by ich radość była pełna.

4.3. Język i argumenty w wychowaniu

Chrystus mówił tak prosto, że rozumieli Go analfabeci
i tak precyzyjnie, że przekonywał uczonych w Piśmie.

Ludzie, którzy mają problemy ze szlachetnym postępowaniem, stają się zwykle tchórzami wobec prawdy o sobie i nie chcą zrozumieć przesłania Ewangelii. Zadaniem wychowawców chrześcijańskich jest tak precyzyjne ukazywanie prawdy o człowieku i o jego powołaniu, by słuchacze rozumieli tę prawdę nawet wówczas, gdy z jakiegoś powodu nie chcą jej zrozumieć czy przyjąć! Przyjrzyjmy się podstawowym zasadom w tym względzie.

Po pierwsze, należy posługiwać się językiem prostym, łatwo zrozumiałym dla słuchaczy. Księża i inni wychowawcy nie powinni używać języka teologicznego, gdyż jest to język dla specjalistów. Towarzyszenie powołaniowe to opowiadanie o Bogu i człowieku językiem Ewangelii, a nie teologii. Ewangelia napisana jest językiem tak prostym i obrazowym, że mogą ją zrozumieć ludzie wszystkich kultur.

Po drugie, wychowawca powinien posługiwać się językiem precyzyjnym i jednoznacznym. W tym celu powinien starannie określać sens używanych przez siebie słów i pojęć. Zwłaszcza tych, które okazują się obecnie wieloznaczne, jak np. miłość, wolność, prawda, sumienie. Warto dawać słuchaczom definicje używanych pojęć. Wyjaśniać, np. że wolność to nie dowolność działania, lecz zaangażowanie się po stronie miłości i prawdy. Z kolei prawda to nie subiektywne przekonania danej osoby, lecz wynik obserwacji rzeczywistości. Moralność to zdolność odróżniania tego, co człowieka rozwija od tego, co go niszczy. Duchowość to nie ucieczka od ciała, lecz zdolność człowieka do zrozumienia samego siebie. Religijność to nie ucieczka od życia doczesnego, lecz osobista przyjaźń z Bogiem, który jest Miłością.

Po trzecie, wychowawca powinien komunikować w sposób otwarty i szczery. Oznacza to, że upewnia on swoich rozmówców, że nie istnieją prawdy czy zjawiska dotyczące ludzkiego życia, które byłyby dla niego tematami tabu, o których nie powinno się mówić otwarcie. Towarzyszenie powołaniowe to zdolność do dialogu i dyskusji.

Po czwarte, nie należy posługiwać się językiem moralizatorskim lecz językiem, który podkreśla aspiracje i pragnienia młodych ludzi. Oznacza to, że np. ukazując potrzebę dyscypliny w odniesieniu do sfery seksualnej, warto ukazywać fakt, że człowiek ma różne potrzeby i aspiracje, między którymi musi dokonywać wyboru. Rezygnacja z określonych zachowań (np. ze współżycia seksualnego) nie wynika z uległości wobec jakichś zbędnych nakazów, ale z respektowania większych i ważniejszych potrzeb czy aspiracji.

Po piąte, w wychowaniu należy posługiwać się językiem konkretnym. Warto mówić językiem liczb i statystyk, opisywać konkretne wydarzenia i doświadczenia, które są również udziałem rozmówców. Dla przykładu, przestrzegając przed współżyciem przedmałżeńskim warto pokazywać wyniki badań, które potwierdzają, że takie zachowanie łączy się z niepowodzeniami szkolnymi oraz inicjacją alkoholową czy narkotykową.

Wychowawca chrześcijański, który ukazuje realistyczną i stawiającą jasne wymagania prawdę o człowieku i jego życiu, musi być znacznie bardziej precyzyjny w argumentacji niż demoralizatorzy, którzy oszukują słuchaczy i którzy chcą nimi manipulować. Wynika to z faktu, że wobec tych, którzy nie stawiają wymagań, ludzie młodzi są zwykle bezkrytyczni. Biernie powtarzają zasłyszane „argumenty” i bywają zaślepieni na inne informacje. Natomiast wobec tych, którzy stawiają - konieczne przecież dla rozwoju - wymagania oraz normy moralne, młodzi ludzie stają się niezwykle krytyczni. Z tego powodu wychowawcy chrześcijańscy powinni posługiwać się argumentacją precyzyjną i łatwo zrozumiałą. Nie zaczynamy od argumentacji religijnej czy moralnej tam, gdzie istnieje mocna argumentacja z zakresu medycyny czy psychologii. Chodzi o to, by argumenty przekonywały wychowanków, a nie tylko wychowawcę.

Najdoskonalszym wzorem w doborze języka i argumentów jest Chrystus. On mówił w sposób tak prosty, konkretny i obrazowy, a jednocześnie posługiwał się tak oczywistymi i tak precyzyjnie sformułowanymi argumentami, że Jego słuchacze mieli tylko dwie możliwości: zrozumieć to, co mówił i przyjąć lub zrozumieć i odrzucić. Nie mieli natomiast trzeciej możliwości: myśleć, że to nie On, lecz oni mają rację.

4.4. Demaskowanie zagrożeń w drodze do świętości

Największą pułapką dla człowieka
jest szukanie łatwego szczęścia

Konieczną metodą wychowawczą jest demaskowanie zagrożeń w dorastaniu do świętości. Pierwszym źródłem tych zagrożeń jest własna naiwność, słabość i grzeszność danego człowieka. Dojrzały wychowawca wie, że czasami musi bronić wychowanków przed nimi samymi, przed ich własną ignorancją, bezmyślnością czy słabością. Drugim źródłem zagrożeniem jest antywychowawcze oddziaływanie tych dorosłych, którzy są cyniczni i przewrotni. Chodzi tu zwłaszcza o takich ludzi, którzy manipulują innymi i chcą ich ograbić z mądrości, świętości i wolności po to, żeby nimi rządzić i żeby na nich zarabiać (np. sprzedając alkohol, narkotyk, nikotynę, pornografię, prostytucję, antykoncepcję). Cynicy wiedzą, że toksyczne towary, które przynoszą największy zysk, kupują głównie ludzie naiwni i nieszczęśliwi.

. Dojrzały wychowawca demaskuje powyższe zagrożenia. Pomaga wychowankom zrozumieć, że nie istnieje łatwe szczęście, że alkohol czy narkotyk oszukuje, uzależnia i zabija, że seksualność bez miłości prowadzi do przestępstw i zaburzeń, że tolerancja i demokracja nie może stać ponad prawdą, miłością i odpowiedzialnością, że do założenia szczęśliwej rodziny konieczna jest nie tylko miłość, lecz także dojrzałość, itp.

4.5. Stawianie wymagań

Kochać to uczyć kochać.

Towarzyszyć powołaniowo to stawiać mądre wymagania. Wychowanie to bowiem przezwyciężanie słabości, naiwności, egoizmu, lenistwa. To zaprawianie się w dyscyplinie i dobru. Kształtowanie dojrzałych postaw i zachowań nie jest możliwe bez podejmowania wysiłku, bez mądrej ascezy, bez rezygnacji z doraźnej przyjemności. Wiara, że wychowanie może dokonać się bez stresu i bez porażek lub że istnieje spontaniczna samorealizacja, to przejaw modnej naiwności.

Wychowawca pomaga wychowankowi podjąć wysiłek konieczny w dorastaniu do świętości i pomaga mu zrozumieć, że stawianie samemu sobie mądrych wymagań jest podstawowym przejawem i sprawdzianem dojrzałej miłości człowieka wobec samego siebie. Ten, kto nie stawia sobie wymagań, ten lekceważy własny rozwój i popada w kryzys życia. Kto wymaga od siebie niewiele, ten nie osiągnie niczego, a kto stawia sobie ewangeliczne wymagania, ten ma szansę na dorastanie do świętości.

4.6. Wykorzystanie wychowawczej roli cierpienia

Cierpienie jest szansą na świętość.

Mądry wychowawca egzekwuje naturalne konsekwencje błędów, które popełnia wychowanek. Dla przykładu, kłamstwo, lenistwo, lekkomyślność czy wchodzenie w negatywne grupy rówieśnicze powinno powodować określone konsekwencje: utratę zaufania ze strony rodziców, złe stopnie szkolne, wzmożoną kontrolę, itd. Wychowywanie to pokazywanie związku między określonym zachowaniem, a jego naturalnymi konsekwencjami. Jest to jeden z najtrudniejszych aspektów we współczesnej pedagogice, gdyż wielu ludzi naiwnie wierzy, że da się oddzielić zachowania od ich naturalnych skutków.

Dojrzały wychowawca powinien uczynić wszystko, aby samemu nie być źródłem stresów, których wychowankowie nie zawinili. Nie powinien natomiast chronić wychowanków przed stresami i cierpieniami, które są konsekwencją ich własnych słabości, naiwności i błędów. Cierpienie otwiera człowiekowi oczy. Uczy odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, trwałego szczęścia od chwilowej przyjemności. Lepiej jest, by wychowanek cierpiał, gdy błądzi, niż by miał nadal błądzić. Cierpienie nie jest dramatem. Jest bolesną informacją, która może człowieka przemieniać i uczyć sztuki życia. Dramatem jest jedynie trwanie w naiwności czy grzechu.

Zakończenie

Celem wszystkiego, co czynił i mówił Chrystus, było pomaganie człowiekowi, aby nauczył się myśleć, kochać i pracować tak, jak On. Aby owocnie wypełnić misję prowadzenia współczesnego człowieka do świętości, powinniśmy z nowym zapałem głosić Bożą prawdę o człowieku i Bożą miłość do człowieka, formować formatorów i aktywizować wspólnoty formacyjne.

Tylko wtedy, gdy pomożemy młodym ludziom zrealizować ich pierwsze powołanie, czyli dorastać do świętości, będą oni w stanie odkryć i zrealizować powołanie szczegółowe: do małżeństwa i rodziny, do kapłaństwa czy życia konsekrowanego.

 


Bibliografia

Brezinka W., Erziehung in einer wertunsicheren Gesellschaft, Basel 1993

Cencini A., Będziesz miłował Pana Boga swego, Kraków 1995

Cencini A., Manenti A., Psychologia a formacja, Kraków 2002

Dziewiecki M., Kapłan — świadek Miłości, eSPe, Kraków 2005

Dziewiecki M., Kochać i wymagać, Kraków 2006

Dziewiecki M., Komunikacja pastoralna, Salwator, Kraków 2006

Dziewiecki M., Ona, on i miłość, eSPe, Kraków 2006

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama