Jak celebrować Eucharystię?

Rozważania człowieka, który całe swoje życie kapłańskie poświęcił zgłębianiu i odnowie świętej liturgii i który przechowuje w sercu doświadczenie celebrowania Eucharystii u boku Jana Pawła II

Autor: abp Piero Marini
Zeszyty Formacji Duchowej nr 64. Jak celebrować Eucharystię?
isbn: 1426-8515
Warto wsłuchać się w człowieka, który całe swoje życie kapłańskie poświęcił zgłębianiu i odnowie świętej liturgii, i który przechowuje w sercu doświadczenie celebrowania Eucharystii u boku Jana Pawła II.
Warto razem z nim zapytać: Jak celebrować Eucharystię? i razem z nim szukać odpowiedzi.
Liturgię sprawować trzeba sercem. Zależy ona od naszych uczuć, od wiary, z którą przyjmujemy Słowo Boże, od nawrócenia serca, które się w nas dokonuje, od naszego spotkania z Chrystusem. Oprócz tego, co zapisane jest w regułach, wartość sprawowanej celebracji nadaje przemiana serca. abp P. Marini

abp Piero Marini

Jak celebrować Eucharystię?

Słowo z Centrum Formacji Duchowej

Był rok 1965. Neoprezbiter Piero Marini przybył do Rzymu. Miał wtedy 23 lata. Był to rok przełomowy dla reformy liturgii w Kościele. Wspomina on swoje przeżycia na krótko przed święceniami: „(...) Przygotowywałem się do święceń kapłańskich. Pamiętam nie tylko oczekiwanie na święcenia, ale też oczekiwanie na wprowadzenie w życie reformy liturgicznej, przewidzianej na 7 marca 1965 r. (...) My, seminarzyści, dostrzegaliśmy już wówczas, że nie była to tylko zmiana języka czy prosta zmiana ustawienia ołtarza. Był to raczej pewien punkt docelowy po 400 latach bez zasadniczych zmian w liturgii”. Zaraz po przybyciu do Rzymu rozpoczął studia z liturgiki i podjął jednocześnie zlecone mu obowiązki w kurii rzymskiej. W Wiecznym Mieście pozostał do dnia dzisiejszego. Minęło niespełna 50 lat. Całe swoje życie kapłańskie i biskupie związany był z liturgią i odnową liturgii papieskiej. Będąc już pięć lat kapłanem, podjął obowiązki w Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Zorganizował Urząd Ceremonii Papieskich. Od 1987 roku, przez 18 lat, aż do śmierci Jana Pawła II, był Mistrzem Papieskich Ceremonii Liturgicznych. Funkcję tę pełnił jeszcze przez dwa lata przy Benedykcie XVI. Od 2007 roku jest Przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego Kongresów Eucharystycznych. Obok osobistego sekretarza papieża, kardynała Stanisława Dziwisza, obok Jamesa Harveya, ówczesnego Prefekta Domu Papieskiego, był jednym z najbliższych współpracowników Jana Pawła II.

W rozmowie z abp. Konradem Krajewskim, uczniem abp. Piero Mariniego, usłyszałem słowa pełne ciepła i uznania pod adresem mistrza: „Jan Paweł II ufał mu całkowicie. Nigdy mu niczego nie sugerował, nigdy nie poprawiał, nie zwracał uwagi. Ufał mu «w ciemno». Arcybiskup Piero Marini był w relacji z Janem Pawłem II jak syn wobec ojca. W przygotowywaniu ceremonii i rytuałów celebracji liturgicznych starał się wyrażać całą teologię pontyfikatu Jana Pawła II i jego nauczanie. To jemu papież powierzył przygotowanie wielu najważniejszych i do dziś wspominanych celebracji liturgicznych, jak chociażby spotkanie ekumeniczne w Asyżu czy przeproszenie za grzechy Kościoła podczas liturgii w rzymskim Koloseum”.

Był pierwszym ceremoniarzem papieskim, który w trakcie pełnienia tej posługi został biskupem. Święcenia biskupie przyjął w roku 1998. W roku 2003 został arcybiskupem ad personam. Święcenia biskupie były wyrazem wielkiego uznania i zaufania ze strony papieża, przy którym trwał — w dosłownym tego słowa znaczeniu — aż śmierci. Był obecny przy jego umieraniu. Przy nim uczył się przeżywania liturgii i jeszcze większego rozkochania w Eucharystii. Arcybiskup Marini zwierza się: „Dla mnie był to bardzo bliski pasterz. Spędziłem z nim prawie 20 lat mojego życia. Mogłem brać udział, przynajmniej po części, w jego działalności duszpasterskiej. Dzieliłem więc z nim radości, bóle, nadzieje, trudy i zadowolenie. Ten papież dał mi możliwość uczestnictwa i dzielenia jego ducha misyjnego, jego miłości do głoszenia Ewangelii, szczerości w obronie prawdy, odwagi w opowiedzeniu się po stronie słabych, ubogich i na rzecz pokoju. Nauczył mnie miłości do ludzi wszelkich ras i w każdej sytuacji, szacunku dla wszystkich kultur, także tych uważanych za prymitywne i bez znaczenia. Jednak tym, co mnie najbardziej związało z Janem Pawłem II, było doświadczenie tak wielu celebracji u jego boku, sprawowanych z prostotą i wzruszeniem, razem z niezliczonymi wspólnotami, w różnych częściach świata; doświadczenie takiej liturgii, jakiej chciał Sobór Watykański II”.

Warto wsłuchać się w człowieka, który całe swoje życie kapłańskie poświęcił zgłębianiu i odnowie świętej liturgii i który przechowuje w sercu doświadczenie celebrowania Eucharystii u boku Jana Pawła II. Warto razem z nim zapytać: „Jak celebrować Eucharystię?” i razem z nim szukać odpowiedzi.

Z serca dziękuję Autorowi, że zechciał podzielić się swoim ogromnym doświadczeniem na temat świętej liturgii Kościoła oraz za zgodę na opublikowanie konferencji. Dziękuję także za podzielenie się swoim osobistym świadectwem o Janie Pawle II, któremu posługiwał z bliska i od którego uczył się Kościoła i ­Eucharystii.

Krzysztof Wons SDS

Celebracja misterium Chrystusa

Na początek powiemy o tym, co znaczy celebrować misterium Chrystusa. Będzie tu mowa najpierw o odnowie zainteresowania misterium eucharystycznym, jaką dzisiaj dostrzegamy; później rozważymy, co w tym kontekście oznacza słowo „celebrować”. Następnie będziemy mówić o języku symbolicznym oraz o danych obiektywnych celebracji.

Wraz z konstytucją soborową „Sacrosanctum concilium” z 4 grudnia 1963 r. Sobór Watykański II opracował dokument doktrynalny na temat liturgii, otwierając drogę — poprzez zastosowaną metodę — innym wielkim konstytucjom, które wszyscy powinniśmy znać. „Sacrosanctum concilium” to konstytucja o liturgii, która przetarła drogę innym konstytucjom: o Kościele — „Lumen gentium”, o Słowie Bożym — „Dei Verbum” i o relacji pomiędzy Kościołem a światem współczesnym — „Gaudium et spes”. Istnieje relacja pomiędzy tymi czterema konstytucjami. Przychodzi mi na myśl obraz malarza Fra Angelico: cztery tańczące kobiety. Aby zrozumieć, czym był ów sobór, musimy mieć w pamięci te cztery konstytucje razem. Bo czym byłaby liturgia bez „Dei Verbum” — bez Słowa Bożego? Czym byłaby liturgia bez „Lumen Gentium” — czyli bez Kościoła? Wreszcie, czym byłaby liturgia bez dialogu ze współczesnym światem? Sobór dokonał opracowania doktrynalnego, ale w kwestii liturgii dał nam też jeszcze coś konkretnego: te konkretne normy dotyczą sakramentu Eucharystii i jej celebracji. Rzeczywiście, był to pierwszy sobór w historii, który stworzył pełne opracowanie na temat liturgii.

Zaraz po soborze zaczyna się dostrzegać w całym Kościele katolickim, a także w innych Kościołach i wspólnotach kościelnych wzrost wielkiego zainteresowania liturgią i Eucharystią. Powodem tego nie są tylko cytowane dokumenty, ale również stopniowa realizacja reformy liturgicznej. Dokonuje się to poprzez obrzędy i modlitwy. Cały Kościół — kapłani i świeccy — zaczęli stawiać sobie pytanie: co będziemy sprawować?

Pamiętam, że w moim miasteczku, kiedy byłem mały, a msza niedzielna była obowiązkiem wszystkich, wierzących i niewierzących, kobiety wchodziły do kościoła, a mężczyźni pozostawali na zewnątrz, siadając na murku otaczającym plac kościelny. Na dźwięk dzwonka w momencie konsekracji ściągali kapelusze, przez chwilę milczeli, po czym wkładali je na nowo i kontynuowali pogawędkę. Kiedy z kościoła zaczynały wychodzić pierwsze kobiety, wracali do domu z poczuciem, że przecież wzięli udział we mszy; obowiązek został spełniony. Nie jest to wymyślony przykład, wiele razy widziałem to na własne oczy. Czasem proboszcz wychodził i dawał im reprymendę. Niektórzy wchodzili wówczas do kościoła, jednak w następną niedzielę zachowywali się tak jak wcześniej.

Sobór zatem po raz pierwszy zmusił nas do refleksji: co będziemy sprawować? Wcześniej tylko intelektualiści, uczeni interesowali się liturgią mszy świętej, a święty lud Boży postępował mniej więcej tak, jak zilustrowałem.

Jeśli chcemy dobrze poznać Eucharystię, musimy mieć na względzie wszystkie dokumenty, jakie się ukazały na ten temat. Encyklika „Mysterium fidei” Pawła VI z 1965 r. — warto by ją było na nowo odczytać; instrukcja „Eucharisticum Mysterium” z 1967 r.; mszał rzymski z 1970 r. z jego wstępami, a także rytuał „De Sacra Comunione et de cultu Mysterii Eucharistici extra Missam”. W ostatnich dwudziestu latach powstały jeszcze inne dokumenty, w które bardzo znaczny wkład wniósł Jan Paweł II. Mamy list apostolski „Dominicae cenae”, list apostolski „Dies Domini” na temat niedzieli, który też trzeba by sobie od czasu do czasu przeczytać, później encyklika „Ecclesia de Eucharistia” z 2003 r. i list apostolski „Mane nobiscum Domine” (2004). Te dwa dokumenty są w pewnym sensie testamentem duchowym, jaki zostawił Kościołowi papież Jan Paweł II. Dalej jest instrukcja „Redemptionis sacramentum” i adhortacja apostolska „Sacramentum caritatis” papieża Benedykta XVI. Istnieją jeszcze inne dokumenty dotyczące Eucharystii, jak Katechizm Kościoła katolickiego, Kodeks Prawa Kanonicznego itd. Całe to zainteresowanie tłumaczy się faktem, iż Eucharystia jest sercem i szczytem życia Kościoła. Oprócz dokumentów Stolicy Apostolskiej w tych latach powstało także wiele dokumentów konferencji episkopatów.

Od czasu wzrostu zainteresowania liturgią nie przestajemy się pytać: co oznacza celebrować liturgię, a w szczególności Eucharystię? Przede wszystkim nie oznacza to wystawiania spektaklu albo emocjonalnego czy krytycznego udziału w widowisku teatralnym, by aprobować czy kontestować bohaterów i przebieg akcji. Człowiek wierzący, celebrujący Eucharystię, nie jest zwykłym widzem, lecz zawsze i koniecznie bohaterem, osobą zaangażowaną w akcję, w działanie, którego się dokonuje. Liturgia jest bowiem działaniem; co więcej, grecki termin, od którego pochodzi słowo „liturgia”, oznacza „działanie angażujące cały lud”. Celebrowanie Eucharystii samo w sobie nie jest nawet tożsame z momentem modlitwy, gdyż modlitwa może też być myślna, indywidualna, we własnym pokoju. Celebracja liturgii nie oznacza tylko zaangażowania własnej osoby, ale wymaga również wspólnoty, małej czy dużej, w której odpowiednie osoby pełnią swoje zadania i posługi.

Eucharystia nie jest także produktem już gotowym, opakowanym, który zostaje oddany do dyspozycji i bierze się go jak w supermarkecie. Eucharystia to zasadniczo życie, a jako życie jest zawsze nowa, bo życie się nie powtarza. Ona jest działaniem, więc nie tylko jest zawsze nowa, ale czyni nowymi tych, którzy ją celebrują i przeżywają, zmienia ich, nie pozwala im nigdy odejść takimi, jakimi przyszli. Liturgia, a w szczególności Eucharystia, bardziej niż tajemnicą do studiowania, jest rzeczywistością do przeżywania we własnym życiu. Obecnie ludzie naszych czasów, jak mówi Paweł VI, są wiarygodni tylko wtedy, jeśli są świadkami. Współczesny człowiek chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami.

Kościół nie musi się obawiać niebezpieczeństw zewnętrznych, wrogości przychodzącej z zewnątrz. Prawdziwym niebezpieczeństwem dla Kościoła jest on sam, jeśli nie potrafimy urzeczywistniać w naszym życiu miłości Chrystusa, tej tajemnicy, którą celebrujemy.

Musimy też powiedzieć, że Eucharystia nie jest działaniem rodzącym się z nas, nie jest naszym wynalazkiem. Zostaliśmy zaproszeni na nią przez Pana Jezusa; On nas wzywa, byśmy czynili to, co On sam uczynił: „to czyńcie na Moją pamiątkę” (Łk 22, 19). To znaczy, że Eucharystia jest zawsze ta sama, ale też zawsze nowa. Zawsze ta sama, bo jest czynieniem tego, co uczynił i czego nas nauczył Chrystus; zawsze nowa, bo musi być przyjmowana i przeżywana przez nas w sposób zawsze nowy. Pomyślmy o dniu, który zaczyna się i kończy zawsze w ten sam sposób. Zaczyna się świtem, a kończy się w sposób nieunikniony zachodem słońca. Jednak żadnego dnia nigdy nie przeżywamy tak samo.

Aby zrozumieć Eucharystię, musimy powiedzieć coś o języku symbolicznym. Liturgia składa się także z symbolicznych znaków i gestów. Pomyślmy o chlebie, winie, wodzie, ołtarzu, ambonie, miejscu przewodniczenia, baptysterium, ikonach, światłach, kadzidle, szatach liturgicznych, kwiatach itd. Jeśli chodzi o gesty, przywołajmy na myśl postawy ciała: siedzimy, stoimy, klęczymy, kłaniamy się, idziemy w procesji... Są też gesty rąk: znak krzyża, ręce złożone, ręce rozłożone podczas modlitwy, nałożenie rąk na osoby albo na chleb i wino, aby stały się Ciałem i Krwią Chrystusa. W liturgii jest więc ważny nie tylko język werbalny — słowa, ale przede wszystkim język znaków. Rzeczywiście, niektórzy mówią nawet, że cała liturgia zawiera się w jednym geście, geście miłości Jezusa, który bierze chleb: „To jest Ciało Moje, które za was będzie wydane” (Łk 22, 19) i podaje swoim uczniom. Jeśli więc chcemy zrozumieć Eucharystię, musimy nauczyć się rozumieć ten język symboli.

Elementy składowe liturgii, czyli postawy, gesty, formuły, modlitwy, posiadają wartość i znaczenie wychodzące poza ich wymiar czysto antropologiczny, funkcjonalny czy utylitarny. Należy postrzegać i przeżywać te elementy jako znaki nowego i wiecznego Przymierza, które nabierają wartości i znaczenia zbawczego, odnosząc się do słów i faktów z historii zbawienia. W Eucharystii celebrujemy to, co zapisane jest w Piśmie Świętym. Musimy więc odwoływać się do tego wielkiego planu, znanego nam z Objawienia, mającego za cel komunię, jaką Bóg chce realizować z ludźmi. Centrum tego planu jest Misterium Chrystusa. Oznacza to, że zrozumienie słów i gestów liturgicznych wiąże się z katechezą. Jako punkt wyjścia przyjmujemy znaczenie antropologiczne (np. wspólne jedzenie to znak świętowania i solidarności), gdyż wymiar antropologiczny pomaga pojąć wymiar zbawczy znaków liturgicznych, jakiego nabierają one w powiązaniu ze słowami i wydarzeniami z historii Izraela i z życia Chrystusa. W tej perspektywie wspólnotowe spotkanie przy stole Pańskim, aby celebrować Eucharystię, staje się pamiątką ofiary paschalnej ludu Bożego Starego Przymierza, ale przede wszystkim Ofiary Paschalnej Chrystusa, która dokonała się w Jego Śmierci i Zmartwychwstaniu. W znakach liturgicznych istnieje więc zawsze pewien dystans pomiędzy ludzką rzeczywistością gestów a zbawczym wydarzeniem, do którego się odwołują. Mają one ludzkie znaczenie, ale ich relacja ze Słowem Bożym wzywa nas, by pójść dalej. Znaki liturgiczne pozwalają człowiekowi wierzącemu otrzymać Ducha, którego właśnie mają oznaczać i przekazywać.

Zilustruję to prostym przykładem. Dwadzieścia lat temu Konferencja Episkopatu Włoch, za aprobatą Stolicy Apostolskiej, doradziła wiernym, by podczas modlitwy „Ojcze nasz” mieli rozłożone i wzniesione ręce tak jak kapłan. Myślę, że wszyscy wiecie, dlaczego kapłan trzyma ręce w ten sposób.

Wiele razy widziałem w Afryce wiernych świeckich czy siostry zakonne, którzy modlili się, wyciągając ręce przed siebie, jak żebrak. Mówiłem wtedy: „Przykro mi, ale to nie jest gest chrześcijański”. Już Tertulian u początków Kościoła wyjaśniał, dlaczego chrześcijanie modlą się, unosząc rozłożone ręce. Dlaczego? Ponieważ największą modlitwą przed Ojcem była modlitwa bez słów; a była to modlitwa Chrystusa na Krzyżu. Oto dlaczego chrześcijanin modli się takim gestem. Kiedy zbliżamy się do Ojca z naszymi grzechami, trudnościami i problemami, rozkładając uniesione ręce, mówimy Mu: „Nie patrz na nas, patrz na Twojego Syna na Krzyżu”. Oto znaczenie tego gestu. Widzicie zatem, że nie jest to nawiązanie do jakiegoś gestu, ale do gestu Chrystusa na Krzyżu, do Misterium.

I jeszcze inny przykład. Eucharystia w swoim aspekcie zewnętrznym i celebracyjnym jawi się jako uczta. Chodzi o znak wspólnego posiłku, bogaty w antropologiczne znaczenia: braterstwo, dialog, komunia. Ale to nie wystarcza, aby zrozumieć wydarzenie zbawcze, jakie zawiera i uobecnia Eucharystia; aby to zrozumieć, trzeba pójść dalej, a żeby pójść dalej, potrzebne jest Słowo Boże Starego i Nowego Testamentu. Dzięki niemu w Wieczerzy Paschalnej Chrystusa będziemy mogli odkryć Ofiarę Nowego i Wiecznego Przymierza. Łatwiej będzie „zrozumieć” Misterium, po pierwsze — jeśli znak ludzki będzie wymowny, a po drugie — jeśli odniesienie do Słowa Bożego będzie bogate i stałe.

Tak właśnie dochodzimy do celu reformy liturgicznej. Chodzi w niej o to, by uczynić znaki jaśniejszymi, a odniesienie do Słowa Bożego — bogatszym. Obrzędy wstępne wyrażają przyjęcie Boga wśród ludzi, tajemnicę wcielenia. Reforma skupia uwagę na bracie, który jest biesiadnikiem przy tym samym stole i należy do tego samego Ciała — Kościoła. Wymaga, aby homilia była wierna Słowu Bożemu, ale też wierna człowiekowi i dostosowana do specyficznych potrzeb zgromadzenia. Wierni zachęcani są, by przekazując znak pokoju, nie tyle nadawać mu znaczenie serdeczności czy uczucia, ile by był to wyraz uznania w bliźnim brata/siostry w Panu. Im bardziej liturgia jest prawdziwa, tym bardziej pomaga iść dalej, co więcej — otworzyć człowieka na spotkanie z Kimś, kto nieskończenie go prze­wyższa.

Zatrzymajmy się teraz na danych obiektywnych. W Eucharystii można odróżnić dane obiektywne od danych subiektywnych. Możemy bowiem rozważać Eucharystię pod trzema aspektami, czy też w trzech momentach, a wszystkie trzy są konieczne. Po pierwsze: Eucharystia jako sakrament dany przez Chrystusa. „To czyńcie na Moją pamiątkę” (Łk 22, 19). Otrzymaliśmy nie tylko polecenie, ale i treść. Po drugie: Eucharystia jako sakrament realizowany, tzn. my faktycznie, we wspólnocie chrześcijańskiej, w Kościele spełniamy to, co Chrystus kazał nam czynić. Cała historia pokazuje nam, na ile różnych sposobów przez wieki ryt ten był sprawowany. Po trzecie: Eucharystia jako sakrament, w którym się uczestniczy, czyli uczestniczę moim ciałem i moimi zmysłami w celebracji Eucharystii.

Eucharystia jest zasadniczo i przede wszystkim sakramentem danym przez Chrystusa, później sakramentem realizowanym przez Kościół, a wreszcie sakramentem, w którym ja uczestniczę. Obiektywne znaczenie Eucharystii w życiu Kościoła i doświadczenie wspólnotowego uczestnictwa są fundamentalnymi elementami Eucharystii. Natomiast osobiste doświadczenie każdej osoby wierzącej nabiera zawsze wartości względnej, gdyż mogę mówić o moim doświadczeniu w uczestnictwie, tylko wychodząc od uczestnictwa wspólnotowego w Eucharystii, razem z innymi. Nie możemy być indywidualistami. To wspólnota daje nam możliwość włączenia naszego indywidualnego uczestnictwa. Nie chodzi tu o wyizolowane doświadczenie, ale o doświadczenie osobiste przeżywane wraz ze wspólnotą. Te dane są zasadnicze, aby nasze uczestnictwo nie popadło w indywidualizm czy w indywidualistyczny pietyzm, bo wszyscy należymy do wspólnoty Kościoła. To Kościół Święty nas prowadzi przez swoje teksty i przez swoje obrzędy ku autentycznemu uczestnictwu w liturgii.

Refleksja, jaką chcemy prowadzić w tym miejscu, nie zawiera zatem niczego nowego w porównaniu z tym, co zapisane jest w dokumentach i w księgach liturgicznych. Ma to być jedynie kilka uwag i wspomnień czy doświadczeń, jakimi pragnę się podzielić, aby w pewien sposób stymulować takie uczestnictwo w celebracji eucharystycznej, jakiego chce Kościół. To prawda, że to Duch Boży budzi modlitwę w naszych sercach. Jednak większa znajomość tego, co się celebruje, a także doświadczenie braci i sióstr w wierze mogą pomóc naszemu sercu otworzyć się na działanie Ducha.

W niniejszych rozważaniach rzucę więc kilka spojrzeń na Eucharystię, wychodząc od osobistego doświadczenia Eucharystii na przestrzeni mojego życia. Kiedy byłem jeszcze klerykiem w seminarium, mogłem doświadczyć wielkich emocji w oczekiwaniu na reformę liturgiczną; później, w Rzymie, mogłem obserwować z bliska stopniową realizację reformy i opracowywanie nowych ksiąg liturgicznych; wreszcie, miałem możliwość przeżywania Eucharystii w Rzymie i w różnych częściach świata jako człowiek odpowiedzialny za celebracje papieskie. Dla mnie doświadczenie przeżyte u boku Sługi Bożego Jana Pawła II było wielkim darem od Pana, ubogacającym moje życie.

***

Wprowadzenie do medytacji

Proponowana myśl przewodnia modlitwy: w Eucharystii czynimy to, co napisane jest w Piśmie Świętym.

Teksty do medytacji pochodzą z dwóch tradycji: synoptycznej i Janowej; są to: Łk 22 oraz J 6 i 13.

Warto rozpocząć czytanie zwłaszcza od pierwszych wersetów 22. rozdziału Ewangelii św. Łukasza oraz 13. rozdziału według św. Jana, zwracając uwagę na to, w jaki sposób Jezus poleca uczniom przygotowanie Wieczerzy oraz — tylko u Jana — jak sam przygotowuje Wieczerzę poprzez gest umycia nóg.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama