Dwa oblicza

O Mszy św. w rycie trydenckim i reformie liturgicznej Soboru Watykańskiego II

Dwa oblicza

Dwa oblicza

Z ks. prałatem Janem Stanisławskim, odpowiedzialnym za celebrację Mszy św. w rycie trydenckim w archidiecezji poznańskiej, rozmawia Błażej Tobolski


Jak wygląda w Poznaniu duszpasterstwo wiernych biorących udział we Mszy św. w rycie trydenckim?

- W liturgii trydenckiej uczestniczy obecnie w Poznaniu ok. stu osób. Na ogół są to ludzie młodzi, wykształceni, choć na Mszę św. przyjść może każdy chętny. Liturgia ta jest sprawowana w każdą niedzielę o godz. 14 w kościele oo. Franciszkanów na Wzgórzu Przemyśla. Msza św. trydencka zyskuje szczególną oprawę, gdy raz w roku odprawiana jest za duszę W.A. Mozarta, w rocznicę jego śmierci. Podczas liturgii wykonywane jest wówczas jego słynne Requiem. Podstawą duszpasterstwa tej grupy wiernych wciąż jednak pozostają parafie, z których pochodzą i w których życiu powinni uczestniczyć. Przewodniczę już od lat gremium czterech kapłanów, którzy z mandatu metropolity poznańskiego celebrują Mszę św. w tym rycie. Trzeba zresztą pamiętać, że ryt trydencki nie zosta! nigdy zniesiony w Kościele, a Jan Paweł II zezwolił w 1984 r. biskupom na jego stosowanie, jeśli zaistnieje takie pragnienie wiernych.

Jakie są najczęściej motywy wyboru „starej" liturgii?

- Nie jest to, wbrew powszechnej opinii, tylko dawne przywiązanie do tego rytu, gdyż, jak mówiłem, w większości w liturgii uczestniczą osoby młode. Myślę, że ludzi przyciąga m.in. misteryjność, podkreślenie poprzez obrzędy tajemnicy, która dokonuje się podczas celebracji. Jest ona również zewnętrznie bardzo piękna, tak jak i towarzyszący jej chorał gregoriański. Na te aspekty na pewno położony jest mniejszy akcent w liturgii posoborowej, zwłaszcza jeśli jest ona niestarannie, pośpiesznie celebrowana, a niestety niejednokrotnie ma to miejsce w naszych kościołach.

Źle rozumiana i realizowana niekiedy w praktyce reforma doprowadziła do tego, że zanikły śpiewy gregoriańskie, choć obecnie powoli powracają. Należy jednak pamiętać, że liturgia trydencka jest na wskroś indywidualistyczna, wymaga więc od wiernych dużo większego samodzielnego przygotowania się do niej i zaangażowania w nią, aby nie być tylko jej biernym „słuchaczem".

Ksiądz Prałat wychował się jednak na rycie trydenckim, jako świecki i już jako kapłan. Czy pozostał więc jakiś sentyment do liturgii z tamtych czasów?

- Jest to Msza mojej młodości, moich prymicji, moich pierwszych uniesień kapłańskich i bardzo ją kocham. Z drugiej strony jednak dostrzegam pewne nieścisłości teologiczne w jej tekstach i już jako młody ksiądz, przypatrując się odnowie liturgicznej powoli dokonującej się w Kościele, widziałem potrzebę zmian. Całym sercem przylgnąłem też do liturgii odnowionej, posoborowej. Liturgia stanowi zresztą pierwsze i najważniejsze źródło formacji i pobożności przede wszystkim kapłanów, ale i wiernych świeckich. Podkreślam również mocno, o czym pisze sam Benedykt XVI, że nie wolno przeciwstawiać sobie tych dwóch rytów, jak i innych rytów czy sposobów celebracji obecnych w Kościołach katolickich Wschodu, stanowią one bowiem dwa oblicza jednej liturgii i są bogactwem Kościoła. Jej istotą jest natomiast zbawcze pośrednictwo Pana naszego Jezusa Chrystusa, które uobecnia się w każdej Mszy.

Reforma liturgii nie dokonała się więc nagle, podczas Soboru Watykańskiego II i nie była jedynie „wymysłem" ojców soborowych?

- Ryt soborowy nie wziął się znikąd. Był efektem ewolucji. Na przełomie XIX i XX w. zaczęło się bowiem, zwłaszcza w klasztorach benedyktyńskich, wielkie odrodzenie liturgii. Dzięki rozwojowi biblistyki, patrystyki oraz historii liturgii dochodzono do jej właściwego źródła. Wielką rolę na tym polu odegrał już w latach 30. XX w. augustianin, o. Pius Parsch CRSA, autor dzieła „Rok liturgiczny" (jego przekład na język polski wydało Pallottinum) i „Liturgia Ludu Bożego".

Powoli zaczynano odprawiać też Mszę św. twarzą do wiernych, odkryto także dawny „gotycki ornat" w formie rzymskiej tuniki, którego nie stosowano po soborze trydenckim. Zaczęto też upraszczać zbyt rozbudowaną i prowadzącą do zagubienia swej istoty symbolikę gestów. Kolejnym przejawem tego odrodzenia było wejście do użytku mszalików z tekstami liturgicznymi dla wiernych, żeby umożliwić im pełniejsze uczestnictwo we Mszy św. Liturgia jest przecież pierwszą katechezą. Nie wystarczy samo jej piękno, potrzeba komentarzy, nauki, wyjaśnień, zaangażowania w nią. Kto nie doświadczył w praktyce różnorakich nadużyć, przerostu form, które przestawały być zrozumiałe, nie umie ocenić, jakim darem Ducha Świętego był Sobór Watykański II. Na soborze Kościół odkrył rzeczywistość wspólnoty, której początkiem jest wzajemna relacja osób Trójcy Przenajświętszej, będących w ciągłym dialogu miłości. Taki ma też charakter odnowiona liturgia. Taka jest też natura Kościoła, która odbicie znajduje w liturgii.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama