Czy wystarczy założyć jeans i mówić slangiem?

Problemy z językiem na katechezie

PROBLEMY Z JĘZYKIEM NA KATECHEZIE

Artykuł jest kontynuacją dyskusji na temat jakim językiem mówić na katechezie.

Zadaniem zarówno katechezy, jak i ewangelizacji w ogóle jest "wszczepienie siły Ewangelii w samą istotę kultury i jej formy" (CT 53). Stąd wynika konieczność dogłębnego poznania odbiorcy katechezy, tzn. osoby oraz kultury, w której ona żyje. Poznanie kultury osób to proces złożony; z jednej strony trzeba dążyć do nowego wyrażenia Ewangelii, stosownie do ewangelizowanej kultury, szukając języka wiary, który byłby wspólnym dziedzictwem wierzących, a z drugiej - język, którym posługujemy się na katechezie ma być językiem zrozumiałym dla uczniów.

1.  Język made in USA czy język doświadczenia religijnego?

Problem "nadawania na tej samej fali" co młodzież nurtuje wszystkich katechetów. Wydaje się jednak, że - pamiętając o słowach "(...) kiedy więc powstał ten szum, zbiegli się tłumnie, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku" (Dz 2,6) - nie chodzi o to, żeby katecheta założył adidasy, firmowaną koszulkę Nike i mówił slangiem, ażeby stał się zrozumiały. Myślę, że problem slangu to problem globalizacji kultury, która coraz częściej posiada etykietkę made in USA. Młodzi na całym świecie oglądają te same filmy, słuchają tej samej muzyki i wydawałoby się, że mówią tym samym slangiem, który w rzeczywistości tworzony jest w jednej, czy w drugiej wytwórni w celu sprzedaży swoich wyrobów.

Zacznijmy jednak od Pisma św. W Dziejach Apostolskich jest opisany cud "glosolalii" - "mówienia językami", którym zajmuje się wielu egzegetów na świecie. Ten dar jest - w relacji Łukasza - jak najściślej złączony z zesłaniem Ducha Świętego, jest niejako szczytowym przejawem zewnętrznego wielkiego faktu zstąpienia Ducha Świętego. Był to dar zapowiedziany przez Chrystusa. Ewangelia św. Marka (Mk 16,15-18) powtarza orędzie zmartwychwstałego Chrystusa zwrócone do Apostołów, gdzie jest zapowiedź, iż wierzącym będą towarzyszyć różne cuda, m.in. "mówić oni będą nowymi językami". Dziś jest rzeczą zupełnie jasną, że cud glosolalii nie miał na celu jakiejkolwiek użyteczności praktycznej, że nie pojawił się po to, aby zgromadzony tłum mógł zrozumieć (w materialnym sensie tego słowa) treść orędzia Apostołów. Każdy z pielgrzymów przebywających w Jerozolimie z całą pewnością znał przynajmniej jeden spośród dwóch najbardziej wówczas rozpowszechnionych języków: aramejski albo grecki. Dar mówienia "językiem zrozumiałym" sprawił słuchaczom jakieś wielkie przeżycie religijne, jeszcze nieokreślone, pełne oczekiwania. Ten cud był symbolem uniwersalizmu rodzącego się Kościoła - Kościoła, który będzie przemawiał do wszystkich narodów wszystkimi językami.

Problem zawarty w pytaniu, jakim językiem mówić na katechezie, wydaje się jasny - językiem doświadczenia religijnego. Trzeba ciągle nastawiać żagle na wiatr Ducha Świętego i unikać porywistych wichrów, które prowadzą na mieliznę. Obserwując współczesny slang młodzieżowy, wydaje się, że można mówić jedynie przymiotnikowo, gdzie najbardziej charakterystycznym wyrażeniem będzie: To (...) jest OK. Trudno jednak wyobrazić sobie mówienie w tym języku o nadziei, której młodzież szuka.

2.  Alfabetyzacja  religijna

Głównym problemem jest kwestia, jaki język wybrać, bowiem jest ich wiele. Mówiąc o języku katechezy możemy mówić o języku teologicznym, filozoficznym, doktrynalnym, liturgicznym, biblijnym, itd. W Dyrektorium ogólnym o katechizacji czytamy: "(...) z wielu powodów inkulturacja wiary jest dziełem języka. Zakłada to, by katecheza szanowała i dowartościowała własny język orędzia, przede wszystkim język biblijny, lecz także język historyczno-tradycjonalny Kościoła (symbol wiary, liturgia), język doktrynalny (formuły dogmatyczne); jest ponadto konieczne, aby katecheza skontaktowała się z formami i własnymi pojęciami kultury osoby, do której się zwraca; trzeba w końcu, by katecheza stymulowała nowe wyrażenia Ewangelii w kulturze, w którą została wszczepiona.

W procesie inkulturacji Ewangelii katecheza nie powinna bać się użycia formuł tradycyjnych i pojęć technicznych wiary, ale nadać im znaczenie i pokazać ich nośność egzystencjalną; z drugiej strony zadaniem katechezy jest, «by znalazła ona język odpowiedni dla wszystkich współczesnych dzieci, młodzieży i innych kategorii ludzi: język właściwy dla studiujących i naukowców, dla wykształconych, nieuczonych albo stojących na niskim stopniu cywilizacji, nawet upośledzonych fizycznie czy umysłowo i innych»" (DOK 208).

Wniosek dla nas - stoi przed nami zadanie nauki alfabetu wiary, przekonanie, że ten język jest bogaty w doświadczenie wiary. Wielu poprzez setki lat dochodziło nie tylko do poznania wiary, ale dzięki różnobarwności tego języka przylgnęło do Chrystusa. Alfabetyzacja religijna polegałaby tu na posługiwaniu się "różnymi językami", przy jednoczesnym przeświadczeniu, że nie istnieje jeden język, jak nie istnieje doktryna, program katechizacji czy książka lub katechizm, które dałoby się odłączyć od Chrystusa i powiedzieć: oto prawdziwa katecheza, oto dobry język katechetyczny.

3.  Czy warto z uporem bronić języka "wczoraj"?

Znany badacz problemów języka katechezy Hubertus Halbfas napisał, że "(...) język jest fundamentalną konstytucją człowieka. Oznacza to, że egzystencja ma taką samą strukturę jak fenomen języka: jest formą ekspresywną, która posiada charakter symboliczny i jest ukierunkowana na komunikację. Słowo porusza, wywołuje wrażenie, gdy wyraża znaczenie. Od momentu, gdy znaczenie jakiegoś słowa pochodzi z ogólnego sensu, każde słowo transcenduje siebie i odwołuje się do kontekstu językowego. Słowo zawiera i wyraża to, co nie zostało powiedziane i czego nie można powiedzieć, a co można zrozumieć tylko we wspomnianym kontekście. I w ten sposób konkretne życie otwiera się na całość egzystencji. Zasada, że każda rzeczywistość ma strukturę językową, musi być rozumiana w sensie figuratywnym. Zdolność językowa człowieka zasadza się na możliwości bycia wobec świata (...). Język jest konkretną, przedmiotową formą ekspresywną aktualizowania życia za pomocą struktury językowej" (H. Halbfas, Sprache und Erfahrung).

Do tej pory często przy powstawaniu książek do religii czy katechizmów jedynym problem było to, aby nie ominąć jakiejś istotnej treści, niż to jak mówić współczesnej młodzieży o Chrystusie. To właśnie Halbfas zwrócił uwagę, że nasz język może stać się wręcz językiem "antyreligijnym", kiedy nie będzie formą naszego życia, kiedy nie będzie wyrażeniem naszego życia «tu i teraz». Wiara może być wolna od znamion czasu, ale jej zewnętrzny wyraz zawsze jest znaczony czasem. Stąd konieczność ciągłego aggiornamento naszego języka, które nie może być ukazywane jako konieczność pozostawienia olbrzymiego skarbca różnych języków wiary, pozostających często martwymi dla dzisiejszej młodzieży.

Czy wystarczy założyć jeans i mówić slangiem?

4.  Prośba młodych o żywy język katechezy

Pytanie jak używać języka katechezy, aby mówić o Stwórcy pozostaje otwarte. Powracając jednak do punktu wyjścia, nie może być mowy o języku religijnym bez doświadczenia religijnego. Parafrazując słowa Hansa Urs von Balthasara: "Kto dziś spojrzy w niebo, ten spostrzeże wyłącznie dymiące kominy, bowiem żyjemy w trzeźwo myślącym świecie pracy, który angażuje całego człowieka", trzeba powiedzieć, że nie można mówić o Bogu, bez wcześniejszej rozmowy z Nim samym. Problem slangu może być tylko wprowadzeniem, niejako pierwszą ewangelizacją, lecz tylko wtedy, kiedy prowadzi do prawdziwego doświadczenia religijnego. W końcu trzeba podkreślić, że slang młodzieżowy zamiast przybliżyć młodych do Boga, może stać się formą banalizacji języka katechezy. Wielkość orędzia zbawczego domaga się, aby język nie tylko był zrozumiały, ale także głęboki. Prawdopodobnie problem slangu na katechezie jest wołaniem młodzieży, wołaniem bardziej lub mniej uświadomionym o język wiary "świeży", pełen zapału i żaru pierwszego głoszenia Ewangelii.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama