Polska sponsorem olimpiady

Uśmiechnięte twarze Leszka Millera i Donalda Tuska w Soczi to nie tylko radość ze zdobytych medali, ale także satysfakcja sponsorów olimpiady. Jak to, zapyta ktoś, czyżby Polska miała coś wspólnego ze sponsorowaniem igrzysk?

Uśmiechnięte twarze Leszka Millera i Donalda Tuska w Soczi to nie tylko radość ze zdobytych medali. To także w pełni uzasadniona satysfacja sponsorów z sukcesu sponsorowanego projektu. Projektu, którym nie są medale olimpijskie, lecz sama olimpiada a sponsorami są nie tyle wymieni premierzy, lecz my — obywatele Rzeczypospolitej. Jak to możliwe?

Sprawa dywersyfikacji dostaw gazu i ropy była, a przynajmniej powinna być, jednym z głównych priorytetów rządzących. I też kolejne rządy starały się doprowadzić do tej dywersyfikacji w mniej lub bardziej nieudolny sposób. Najmniej nieudolnie działał rząd Jerzego Buzka, który pod koniec swej kadencji zawarł umowę na dostawę gazu z Norwegii. Gaz dostarczany miał być rurociąciem biegnącym po dnie Bałtyku.

Umowa nie przetrwała zmiany rządu. Objąwszy tekę premiera, towarzysz Miller zerwał norweską umowę i postawił na gaz z bratniego Związku Radzieckiego, przepraszam: z Rosji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że był to rewanż — przysługa za przysługę. Towarzysze radzieccy, tzn. rosyjscy, sfinansowali kiedyś przepoczwarzenie się PZPR, w czym tow. Miller brał bezpośredni udział, więc teraz umożliwił im budowę gazociągu północnego. Gdybyśmy wybudowali gazociąg z Norwegii, gazociąg Rosja — Niemcy nie mógłby powstać, gdyż podwodne rurociągi nie mogą się krzyżować. Rosjanie mogli teraz podyktować swoje warunki Polsce i innym, zależnym od ich dostaw odbiorcom. Zysk z tej renty monopolistycznej można liczyć w miliardach dolarów.

Drugi odcinek gazowego serialu to październik 2010. Być może z wdzięczności za sprawnie przeprowadzoną akcję w Smoleńsku i na fali gorących uczuć do przyjaciół Moskali, Waldemar Pawlak podpisał w imieniu rządu Donalda Tuska nową umowę gazową, bardzo niekorzystną dla Polski a tym samym korzystną dla Rosji. Daleko idąca ustępliwość wobec Rosji, a raczej — jak dzisiaj widać — przemożna chęć sponsorowania igrzysk, wywołała sprzeciw Komisji Europejskiej. I tu stała się rzecz kuriozalna: przedstawiciel Komisji Europejskiej poleciał do Moskwy renegocjować umowę w interesie Polski, lecz wbrew stanowisku polskiego rządu. W niedużym stopniu udało mu się złagodzić warunki umowy.

Teraz nieco liczb. Olimpiada w Soczi kosztowała oficjalnie ok. 50 miliardów dolarów. Jest to kwota brutto, zawierająca podatek oligarchiczny, czyli to, co nakradł tam kto tylko mógł. Cena netto powinna plasować się znacznie poniżej połowy tej kwoty. Warunki umowy gazowej są tajemnicą strzeżoną pilniej niż dane o rozlokowaniu naszych jednostek specjalnych, niemniej z dostępnych szacunków można przyjąć, że Polska płaci ok. 100 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu więcej niż wynosi średnia europejska. W latach 2010 — 2012 kupiliśmy ok. 31 mld m³. przepłaciliśmy więc ponad 3 mld USD. Umowa obowiązuje do 2022 roku, więc przepłacona kwota przekroczy 14 mld dolarów. Są to szacunki bardzo ostrożne, bo cena gazu dla Polski powiązana jest z ceną ropy i rośnie szybciej niż dla odbiorców, dla których cena nie ma takiego powiązania. Różnica w cenie będzie więc wzrastać, wzrośnie też wartość nadpłaty.

Na tym nie koniec. Z porównania zapotrzebowania Polski na gaz wynika, że kupujemy więcej gazu niż potrzebujemy. Szacunki mówią o 50% nadwyżce. Umowa zawarta jest na zasadzie „Take or pay”, czyli płacić trzeba za cały zakontraktowany gaz, bez względu na możliwość jego zużycia. Nie można go też odsprzedać innym odbiorcom. Wynika z tego, że trzecia część płaconych Rosji pieniędzy to zapłata za gaz, którego nie potrzebujemy i którego może nie odbierzemy, czyli za nic. A to już jest czysty sponsoring. Licząc po cenach dzisiejszych, ten sponsoring do 2022 roku przekroczy 23 mld USD.

Dodając do wyliczonych kwot zysk z poprzedniej umowy, to, co Rosja zaoszczędziła na znacznie zredukowanej opłacie za tranzyt gazu przez Polskę (i zmniejszonej ilości gazu transportowanego tranzytem) i co skorzysta (finansowo, bo korzyści polityczne trudno dokładnie przeliczyć na gotówkę) na wzięciu Europy w gazowe kleszcze, spokojnie dochodzimy do olimpijskiej skali sponsoringu. Starczy nie tylko na olimpiadę, lecz i na nowoczesny sprzęt i nowiutkie ubranka dla rosyjskich turystów, masowo odwiedzających teraz Krym, by zwiedzać ukraińskie bazy wojskowe.

A wszystko to dzięki dalekowzrocznej decyzji towarzysza Millera. Premier z Sopotu jedynie kontynuował i twórczo rozwinął jedynie słuszną linię. Trudno więc dziwić się uśmięchniętym i radosnym twarzom naszych premierów. Cieszmy się z nimi i bądźmy dumni widząc, jaki konkretny użytek z naszych pieniędzy robi Rosja w Soczi i na Krymie.

Uzgodnienia z Rosją przewidują, że po roku 2022 kupować będziemy cztery razy więcej gazu niż go obecnie zużywamy. Wtedy sponsorować będziemy znacznie większe projekty.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama