Efekt wahadła nie działa

Twierdzenie, że zaostrzanie przepisów przeciwaborcyjnych spowoduje "efekt wahadła" ma wątpliwe podstawy merytoryczne, jest raczej wyrazem nieracjonalnych lęków

Jednym z najbardziej szkodliwych i niestety jednym z najbardziej rozprzestrzenionych mitów w środowisku katolickim i konserwatywnym jest wiara w istnienie „efektu wahadła”. Konserwatyści boją się zmieniać prawo na takie, które lepiej chroniłoby życie czy dbało o moralność publiczną oraz podejmować jakichkolwiek inicjatyw społecznych w obawie, że potem przyjdzie zła lewica, która wykorzysta to przeciwko nam i odwróci prawo całkowicie w drugą stronę. W konsekwencji akceptujemy choćby kompromis aborcyjny, w myśl, którego można zabijać nienarodzone dzieci tylko dlatego, że mają się urodzić upośledzone.

Zbierając podpisy dla ustawy, która całkowicie zakazywałaby aborcji w Polsce, byłem w szoku jak ten tok myślenia głęboko zakorzenił się w naszej świadomości. Spotkałem się nawet z krytyką moich działań ze strony niektórych...księży i obrońców życia, którzy uważali, że ta inicjatywa tylko zaszkodzi sprawie, gdy w kolejnym Parlamencie SLD w „odwecie” zliberalizuje ustawę.

Jarosław Gowin, po tym jak do sejmu trafił wspomniany projekt ustawy napisał na Facebooku: „Do sejmu trafił projekt ustawy całkowicie zakazującej aborcję. Nie poprę go. W sprawie aborcji wypracowano kilkanaście lat temu dobry społecznie (choć moralnie trudny) kompromis, a każda próba zaostrzenia przepisów uruchamia efekt wahadła i w efekcie jest zachętą do przyszłej zapateryzacji Polski.”

Problem, że efekt wahadła, w wyniku samoograniczeń jakie na siebie nakładają konserwatyści, działa tylko w jedną stronę. Grzegorz Górny napisał o tym w ten sposób: „Zazwyczaj, kiedy do władzy dochodzi lewica, to przeprowadza radykalne zmiany prawne, np. legalizuje aborcję i eutanazję, obdarza związki jednopłciowe przywilejami małżeńskimi czy zezwala na badania na embrionalnych komórkach macierzystych. Gdy do władzy dochodzi prawica, to zazwyczaj nie próbuje odzyskiwać utraconego już terenu, lecz godzi się z prawem uchwalonym przez lewicę. Kiedy natomiast kolejne wybory ponownie wynoszą do władzy socjalistów, ci znów dążą do zmian w prawodawstwie. W efekcie więc wahadło wychyla się stale tylko w jedną stronę — na lewo.”

„Zapateryzację” w Hiszpanii poprzedziła nie jakaś próba katolickiej radykalizacji prawa, tylko wręcz przeciwnie. Hiszpańska „prawicowa” Partia Ludowa, przez lata prowadziła bardzo miękką politykę w kwestiach światopoglądowych, samemu legalizując związki homoseksualne na szczeblu regionalnym, tolerując masową praktykę obchodzenia ustawy antyaborcyjnej, godząc się na pierwszą adopcję dziecka przez parę homoseksualną. Taka polityka jest charakterystyczna dla całej zachodniej Europy. W żadnym kraju zmiany prawa wdrażane przez lewicę nie były „odwetem” za to, że wcześniej konserwatyści próbowali narzucić swoje rozwiązania, tylko były podejmowane przez nią, „samą z siebie”.

Przekonanie o tym, że nie należy ruszać trudnych tematów, bo uruhomi to efekt wahadła w drugę stronę, świadczy o co najmniej olbrzymiej naiwności osób w to wierzących. Dzisiejsza lewica nie ma takich skrupułów jak konserwatyści, nie liczy się z niczym i nikim, narzuca swój światopogląd nawet przy zdecydowanym sprzeciwie obywateli. Walka o przywileje dla gejów, o możliwość zabijania swoich dzieci oraz chorych dziadków i ogólnie walka z wszelką moralnością jest dla niej tym czym dla jej poprzedników była walka z burżuazją, stanowi jej tożsamość.

Jestem pewien, że SLD, jak tylko mogłoby liczyć na większość w Parlamencie, od razy spróbowałaby zliberalizować ustawę antyaborcyjną, niezależnie od tego czy byśmy podejmowali wcześniej jakieś działania czy nie. Posłowie tej partii, działacze Krytyki Politycznej, czy Janusz Palikot w ostatnich latach, wielokrotnie mówili o konieczności takiej zmiany. Warto też przypomnieć, że już raz, w 1997 r. SLD przegłosowało zmianę ustawy antyaborcyjnej. Wówczas, przez rok, do momentu w którym Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jest to niezgodne z Konstytucją, można było zabijać dzieci praktycznie na życzenie.

Nie możemy więc oglądać się za tym co ewentualnie w przyszłości zrobi lewica tylko, póki mamy możliwości, musimy podejmować takie działania by jak najlepiej zatroszczyć się o prawo i moralność publiczną. Droga, którą przeszła zachodnia Europa jest drogą donikąd. Homoseksualiści adoptują dzieci, masowo dokonuje się aborcji, w szkołach rozdaje się środki antykoncepcyjne i indoktrynuje młodzież, a katolik nie ma prawa tego krytykować, bo można mu odebrać dzieci, ukarać grzywną albo posłać do więzienia. Czy naprawdę chcemy pójść tym śladem? Czy może lepiej zamiast wyłącznie ograniczać zło zacząć walczyć o większe dobro?

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama