Wywiadówki (nie)dalekiej przyszłości

Poznajmy owoce antypedagogiki...

„Nowocześni” rodzice
stawiają wymagania nie swoim dzieciom
lecz ich nauczycielom.

Nieodłącznym elementem życia szkolnego są oceny, świadectwa i wywiadówki. Te wydarzenia wywierają niemałe wrażenie zwłaszcza na tych uczniach, którzy mają poważne problemy z myśleniem, wiedzą i zachowaniem. Im częściej przysłuchuję się rozmowom moich rówieśników i ich rodziców, tym bardziej jestem wdzięczna moim rodzicom za „nienowoczesne” wychowanie, dzięki któremu mogę logicznie myśleć i cieszyć się życiem, szkołą i rozwojem, a moi rodzice nie mają potrzeby chodzić na dodatkowe wywiadówki. I tym bardziej współczuję tym rówieśnikom, których rodzice są „nowocześni” i „postępowi”, zamiast być ludźmi mądrymi i szczęśliwymi. Oto jak w (nie)dalekiej przyszłości może wyglądać wywiadówka wtedy, gdy rodzicem ucznia jest „nowoczesny” psycholog albo politycznie „poprawny” poseł.

1. Poseł na wywiadówce

- Jestem ojcem Jasia. Podobno to właśnie Pani ma zaszczyt być jego wychowawczynią?

- To raczej on ma zaszczyt być moim wychowankiem. A poza tym byłam dotąd przekonana, że to rodzice są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci...

- Trafiła Pani w sedno rzeczy. Ja właśnie dlatego wezwałem Panią na wywiadówkę mojego syna, by stanowczo zaprotestować.

- Słucham?! To Pan mnie wezwał na wywiadówkę? By zaprotestować? A niby przeciwko czemu zaprotestować?

- Przeciwko staroświeckim metodom pedagogicznym, jakimi się Pani posługuje.

- Nie rozumiem... Może Pan podać jakiś konkretny przykład?

- Oczywiście! Choćby to Pani wczorajsze skandaliczne zachowanie w szkole!

- Moje skandaliczne zachowanie w szkole? A co ma Pan na myśli?

- Jak to, co! To, że wczoraj wywiesiła Pani na tablicy ogłoszeń informację o tym, że mój syn zabrał kieszonkowe swoim trzem kolegom. To oburzające!!!

- Że zabrał?

- Nie, że Pani to ogłosiła!!!

- Ależ proszę Pana, ja tylko stwierdziłam fakty...

- Nie chodzi tu o fakty, ale o to, że Pani uprawia negatywną kampanię przedwyborczą, skierowaną przeciwko mojej osobie!

- Ja nie uprawiam żadnej polityki, a jedynie stwierdzam, że Pana syn jest złodziejem.

- Wypraszam sobie! Proszę używać języka demokracji i tolerancji!

- To co mam powiedzieć?

- Że mój syn jest uczciwy inaczej.

- Ale on nie tylko kradnie... To znaczy, nie tylko jest uczciwy inaczej. Pana syn jest też leniem.

- Takie insynuacje też sobie wypraszam!!!. Mój syn nie jest leniem. On jest pracowity inaczej!

- Ma prawie same oceny niedostateczne, czyli jest... jakby to tolerancyjnie powiedzieć... jest...

- Jest zdolny alternatywnie!

- No właśnie! A swoją drogą, to im dłużej z Panem rozmawiam, tym bardziej upewniam się, że Pana syn wrodził się do ojca.

- To znaczy do mnie?

- Tak! Podziwiam Pańską zdolność wyciągania logicznych wniosków z tego, co mówię...

- A to pierwszy komplement, jaki od Pani słyszę!

- I chyba ostatni... A czy Pan wie, że Pana syn jest uparty jak... jak osioł inaczej...

- Mój syn nie jest uparty, lecz stanowczy! On ma zawsze własne zdanie!

- Tak, ma własne zdanie, ale się go wstydzi...

- Widzę, że czasami potrafi Pani być wobec mego syna całkiem apatyczna!

- Chciał pan chyba powiedzieć: empatyczna...

- No właśnie tak, ale ja nie bardzo się wyznaję na tej nomenklaturze naukowej, bo ja jestem praktyk, a nie teoretyk. Ja tylko umiem rządzić.

- Całkiem jak Pana syn...

- I właśnie dlatego mój syn ma świetlaną przyszłość...

- Tak, tak! Wiem! Ma świetlaną przyszłość... za sobą...

2. Psycholog na wywiadówce

- Witam Panią. Jeśli mnie moja zawodowa intuicja nie myli, to Pani pełni funkcję psychicznego koordynatora mojego syna w ramach wypełniania przez niego obowiązku szkolnego w instytucji publicznej?

- Nie przesadzajmy, ja jestem tylko wychowawczynią klasy, do której czasami zagląda pana syn.

- Ja właśnie w tej sprawie. Otóż mój syn stwierdza, że Pani działa na niego wysoce stresogennie i dlatego unika on kontaktu ze szkołą!

- Ja działam stresogennie? Na przykład kiedy?

- Na przykład wtedy, gdy przy całej klasie upomina Pani mojego syna!.

- Ależ on zachowuje się grubiańsko i cała klasa to widzi!

- To nie jest grubiaństwo, tylko asertywność, proszę Pani!!!

- To jest asertywność!? To jak Pan rozumie to słowo?

- Asertywność to znaczy prawo mojego syna do obrony swoich praw kosztem obowiązków!

- I jeszcze coś?

- Oczywiście! Asertywność to jeszcze prawo mojego syna do pozytywnego myślenia. I to na głos!

- Ja myślałam, że szkoła mu uczyć myślenia realistycznego, a nie pozytywnego...

- Widać z tego, że Pani jest już w wieku przedemerytalnym! Inaczej wiedziałaby Pani, że nie ma nic lepszego niż myślenie pozytywne...

- Dawniej mówiono, że nie ma nic lepszego jak demokracja ludowa...

- Tego typu uwagami prowokuje Pani u mego syna bolesny dysonans kognitywny!

- To już nie mogę nawet stwierdzić, że Pana syn postępuje niezgodnie z jego własnymi przekonaniami?

- Oczywiście, że nie, bo właśnie wtedy działa Pani najbardziej stresogennie na mego syna.

- Chciałam zauważyć, że Pana syn ma zawsze dwie możliwości: może postępować według mądrego myślenia lub myśleć według swojego niemądrego postępowania...

- Myślenie szkodzi karierze społecznej, bo można zostać myśliwym zamiast psychologiem... Najważniejsze nie jest myślenie lecz solidne wychowanie!

- Przypuszczam, że w przypadku Pana syna chodzi o wychowanie przez brak wychowania...

- Pani problem polega na tym, że brakuje Pani bezgranicznego zaufania w możliwość spontanicznego samorozwoju mojego syna!

- Top prawda, ale za to mam pełne zaufanie w możliwość spontanicznego samozniszczenia Pana syna!

- Wypraszam sobie! Pani poglądy są przestarzałe, a to stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia psychicznego mojego syna.

- A co to jest zdrowie psychiczne?

- To przekonanie, że mój syn jest najmądrzejszy i najwspanialszy w całym świecie.

- Ma Pan chyba na myśli cały świat fikcji?...

- Ależ proszę Pani, czy Pani nigdy nie słyszała o tym, że jedynie subiektywność jest obiektywna?

- Nie, nie słyszałam. A czy w nowoczesnej psychologii nie ma miejsca na coś takiego, jak rzeczywistość?

- Oczywiście, że nie! Rzeczywistość to relikt zacofanej przeszłości!

- Chwileczkę! Czegoś tu nie rozumiem! Przecież Pan pracuje w szpitalu jako psychiatra?...

- Tak, to obiektywna prawda! Do Pani usług!

- Nie, dziękuję! Nie skorzystam! Dziwię się tylko temu, że w szpitalu próbuje Pan zmieniać subiektywną świadomość Pana pacjentów..

- Oczywiście, gdyż tylko moja subiektywność jest obiektywna. Subiektywność innych ludzi jest chorobą.

- Coś mi się zdaje, że Pana syn też ma podobne przekonania, co Pan.

- Widzi Pani, on również będzie psychologiem!

- To jedyna praca, do której Pan syn się nadaje!

- Tak? A czy Pani wie, co to znaczy być psychologiem?

- Oczywiście, że wiem. Psycholog to ten, kto holuje psy! Żegnam Pana asertywnie! Do widzenia!

Jeśli ktoś z czytelników tego felietonu uważa, że powyższe scenki są wyłącznie wytworem mojej fantazji czy moich obaw co do wywiadówek (nie)dalekiej przyszłości, to znaczy, że taki czytelnik — na swoje szczęście — nie ma bliższego kontaktu z „nowoczesnymi” i „postępowymi” rodzicami XXI-go wieku. Powyższe scenki przedstawiłam nie po to, by ironizować ze współczesnych mitów na temat wychowania, ale po to, by „nowocześni” dorośli porzucili swoje „poprawne” politycznie ideologie i powrócili do rzeczywistości. Mądre wychowanie jest możliwe tylko wtedy, gdy jest odpowiedzią na rzeczywistość. Dojrzały rodzic czy nauczyciel to ktoś, kto nie kieruje się modnymi ideologiami, lecz „niemodnymi” faktami. A faktem jest to, że każdy z nas to ktoś niezwykły, gdyż potrafi myśleć, kochać i pracować. Ale też to ktoś bardzo zagrożony przez nieodpowiedzialnych dorosłych, przez zaburzonych rówieśników oraz przez samego siebie - przez własną naiwność, ignorancję czy brak dyscypliny. W obliczu tych faktów mądrzy wychowawcy fascynują nas perspektywą rozwoju i stanowczo chronią nas przed zagrożeniami. Jak długo łatwiej będzie czynić to, co krzywdzi niż to, co nas rozwija, tak długo nie będzie możliwe wychowanie przez brak wychowania. Im szybciej nasi rodzice to zrozumieją, tym rzadziej będą musieli spotykać się z nauczycielami na dodatkowych wywiadówkach w (nie)dalekiej przyszłości.

Od współczesnych rodziców i innych wychowawców zależy to, jakich rodziców będą miały ich wnuki. Tak, jak nie można stworzyć płyty muzycznej bez trudu nagrywania, tak też nie można wychować kogoś z dzieci czy młodzieży bez trudu wychowania. Moim marzeniem nie jest to, żeby nasi rodzice i nauczyciele traktowali nas jak dorosłych i — zgodnie z dyktatem „poprawnej” politycznie antypedagogiki — wmawiali nam, że zawsze mamy rację, lecz żeby odnosili sukcesy w wychowywaniu samych siebie. Wtedy najłatwiej mogą nas zafascynować mądrością i miłością, bez której nie ma ani rozwoju, ani radości.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama