Ateizm i aborcja

Lektura Singera, który łączy zręczność pisarską i naukowy ton z twierdzeniami bez dowodu i bezczelną manipulacją, wskazuje jasno, że jego motywem nie jest poszukiwanie prawdy

I w prasie, i w publikacjach naukowych pojawia się nazwisko Petera Singera. Naczelne tezy tego profesora filozofii są w największym skrócie takie, że dzieci można by zabijać po urodzeniu, a nie tylko przed nim, ponieważ mało są świadome – oraz że eutanazja jest dozwolona. Natomiast dorosłe zwierzęta wyższe powinny być chronione tak jak ludzie. Dodatkowo, że religia jest źródłem zbrodni i zacofania. Nie jest to wszystko czystą teorią, skoro pojawiają się polityczne propozycje wprowadzenia takich zasad.

Singer idzie w stronę przewidzianą w słynnym opowiadaniu science-fiction Przedludzie (Pre-Persons, Philip K. Dick), w którym z woli Kongresu USA aborcja jest dopuszczalna do wieku, w którym dzieci zaczynają myśleć abstrakcyjnie, ustalonego na 12 lat. A u nas Palikot już o „przedludziach” mówił i do Singera się odwoływał. Tak zwana późna aborcja, czyli zabijanie dzieci zdolnych do życia poza organizmem matki, jest w niektórych krajach dozwolona.

Kariera medialna

Lektura Singera, który łączy zręczność pisarską i naukowy ton z twierdzeniami bez dowodu i bezczelną manipulacją, wskazuje jasno, że jego motywem nie jest poszukiwanie prawdy. Raczej przeciwnie, jej zwalczanie w imię własnej ideologii.

Dokładniejsza dyskusja z nim nie jest specjalnie potrzebna, podobnie jak z „Mein Kampf”. Twierdzenia, że wolno zabijać ludzi, ale trzeba chronić zwierzęta, na milę trącą absurdem i prowokacją. Dzieci przed narodzeniem są ludźmi, a nie przedludźmi, tak samo jak Żydzi i Polacy są ludźmi, a nie podludźmi.

Intelektualnie trudno więc jego tezy traktować poważnie i ci, co tak czynią, tylko się kompromitują. Trzeba natomiast mówić o ich szkodliwości.

Gdyby Singer, niczym autorzy wielu wpisów na forach internetowych, tylko wyładowywał swoje obsesje, nie odniósłby większego sukcesu. Tymczasem jego książki dobrze się sprzedają, a on sam awansował z Australii do USA (Princeton). Nawiedzony czy nie, świadomie szuka sensacji, a przy tym utrafił w lukę rynkową. W świecie kultury masowej hucpa przynosi sukces. Część odpowiedzi na pytanie, po co to pisze – i po co go wydają – mogła też leżeć na stołach, które Pan Jezus poprzewracał w świątyni.

W świecie anglosaskim takich profesorów hochsztaplerów trochę zresztą jest, a mając znane nazwisko, dostają się na dobre uniwersytety, choćby warsztatowo byli słabi. Z Australii wyrwała się przedtem w świat niejaka Barbara Thiering, pisząca pod szyldem nauki bluźniercze nonsensy o Jezusie. Co wymyśli następny chętny?

Popyt na Singera ma oczywiście za źródło rozpowszechnienie idei ateistycznych i marksistowskich oraz aberracji związanych z hasłem postępu. U nas powtarzają jego tezy sieroty po marksizmie. Jest to logiczne, gdyż lewica ostatniego wieku, gdy już nie może mordować wrogów klasowych i przeciwników przodującego ustroju, nadal wzorem bolszewików propaguje ułatwienia dla zabijania dzieci poczętych. Lewica, podkreślę, gdyż laickie i oświeceniowe rządy zachodnie, ale jeszcze nie lewicowe, wcale na aborcję nie zezwalały; zmienia się to dopiero od kilkudziesięciu lat.

Wobec wpływów lewicowych na uniwersytetach nie dziwi, że podręcznik „Etyka praktyczna” Singera jest masowo wciskany studentom. Przykład: na mojej uczelni wykład z etyki dla doktorantów był oparty na Singerze, mimo sprzeciwu słuchaczy (zresztą w końcu skutecznego). Jedna ze studentek oświadczyła, że nie będzie tego czytać, bo mając malutkie dziecko czuje odrazę.

Przeciw chrześcijaństwu

W postmodernistycznej humanistyce zanikł szacunek dla rozumu, faktów i w ogóle zdrowego rozsądku. Przypomina to żywo Hegla, który, gdy usłyszał, że fakty przeczą jego teoriom astronomicznym, odparł, że tym gorzej dla faktów. Singer nie musi więc troszczyć się zbytnio o to, że mu udowodnią sprzeczności i pomijanie okoliczności niewygodnych. Może wzruszać ramionami na to, że w świetle genetyki już od poczęcia jesteśmy istotami ludzkimi o określonych cechach, tyle że na wczesnym stadium rozwoju. Dekretuje, że można zabijać dzieci do 3 miesiąca życia i tyle (a licytacja trwa, niejaki Marc Mercer, też „filozof”, przedłużył to do 18 miesięcy).

Natomiast z perspektywy wiary chrześcijańskiej, która głosi stałe zasady moralne, widać natychmiast, że ideologia Singera prowadzi do zabijania. W związku z tym demonstruje on na zapas pogardę dla religii i powtarza wyświechtane zarzuty przeciwko niej.

Sama jego teza, że dopuszczalna jest nie tylko aborcja, lecz także zabijanie maleństw po urodzeniu, świadczy o tym, jaki wpływ na moralność miewa ateizm. Tymczasem Singer twierdzi, że ateiści i agnostycy nie zachowują się mniej moralnie od osób wierzących, zaś idee religijne prowadzą do zbrodni. Nie on jeden tak krzyczy, więc potrzeba tu paru słów wyjaśnienia.

Nie chodzi tu tylko o przemilczanie wpływu chrześcijańskiego przykazania miłości bliźniego. Tezy takie ignorują zbrodnie dokonane przez systemy ateistyczne, choćby dziesiątki milionów ofiar Sowietów. Podobnie było w Chinach, czemu chwalony przez niego konfucjanizm nie był w stanie zaradzić; nie zmienił on też ohydnego zwyczaju duszenia nadliczbowych noworodków płci żeńskiej ani nie odstręczył od przymusowych aborcji tuż przed porodem. Laicka i oświecona rewolucja francuska w parę miesięcy skazała na śmierć dużo więcej ludzi niż inkwizycja przez całą swoją kilkusetletnią historię. A jeszcze ludobójstwo w Kambodży…

Religię odrzucali również naziści, czyli niemieccy socjaliści narodowi, pogardzający chrześcijaństwem jako religią słabeuszy. „Gott mit uns” to chwyt propagandowy oraz odbicie zdania „Bóg jest po stronie silniejszych batalionów”. To jednak nie przeszkadza propagandzie przypisywać ich czynów ideologii prawicowej, zaś ich zbrodni na Żydach – chrześcijaństwu.

Warto tu przypomnieć, że w Polsce najbardziej zaciekłymi antysemitami byli wolnomyśliciele. Kto nie wierzy, niech poszuka w internetowych śmieciach broszury Andrzeja Niemojewskiego o moralności Talmudu – porównywalnej z analogicznym utworem Alfreda Rosenberga. Nasi badacze antysemityzmu zwykle tę sprawę starannie przemilczają.

Prawda o etyce

Singer przeciwstawia sobie, jak zwykle ateiści, dwa uzasadnienia etyki: oparcie jej na Bogu i na naturze ludzkiej. Tymczasem nie ma tu sprzeczności. Istotnie, w chrześcijaństwie moralność czerpie z Boga, który sam jest miłością i dlatego daje przykazanie miłości; Bóg jest źródłem i wzorem etyki. Skoro jednak człowiek został stworzony na obraz Boga, moralność jest też od początku wpisana w jego naturę. Patrząc z chrześcijańskiego punktu widzenia, ludzie mogą i powinni za pomocą rozumu odkryć Boga i zasady moralne. W sumieniu odkrywają to, co zgodne z naturą i z wolą najwyższej istoty.

Dlatego chrześcijaństwo zaaprobowało idące w tym kierunku poszukiwania filozofii greckiej, między innymi stoicyzmu, który opierał moralność na rozumnej naturze człowieka i kazał żyć zgodnie z nią. Chrześcijański teolog nie powinien zatem twierdzić, jakoby ateistom brakło poczucia moralności. Sądzi jednak, realistycznie, że zarówno wierzący jak niewierzący są słabi, grzeszni, potrzebują więc kompasu czy drogowskazu, jakim są Boże przykazania. Tu niewierzący są w gorszej sytuacji. We mgle można wprawdzie znaleźć drogę, istnieją więc dobrzy ateiści, ale znając Boga znaleźliby ją łatwiej; byliby lepsi.

Utrudnia to zjawisko zwane grzechem pierworodnym. Mało kto dziś rozumie, o co tu chodzi. Grzech pierwszych ludzi kojarzy się z Adamem i Ewą, postaciami z czasów zamierzchłych. Pierwsza para reprezentuje jednak i symbolicznie wciela całe swoje potomstwo. Ich wzorcowy zły czyn jest portretem postawy wszystkich ludzi.

Przeważnie widzi się go powierzchownie, jako nieposłuszeństwo polegające na zerwaniu owocu z drzewa poznania dobra i zła. Tymczasem, biorąc pod uwagę, że poznanie po hebrajsku suponuje panowanie nad rzeczą poznawaną, czyn ten symbolizuje wszelką moralną samowolę.

A ta psuje umysł ludzki tak dalece, że nawet zakaz zabijania niewinnych dzieci zaczyna budzić w niektórych intelektualne wątpliwości. Stąd też płynie agresja aborcjonistów i lewicowe projekty ułatwień ustawowych dla zabijania najmniejszych (przy czym ci sami ludzie niczym Dulska gorszą się zdjęciami porżniętych na kawałki ciałek dziecięcych; stąd płyną ustawiczne prawne szykany wobec obrońców życia).

Różnice między wierzącymi, którym pomaga poznanie zasad wyższych, a innymi, wyrównuje po części społeczny wymiar religii. Czy ktoś to lubi, czy nie, potoczne opinie moralne są w znacznym stopniu uwarunkowane kulturą, a jej istotnym czynnikiem jest religia. Ateizm oderwany od tła kulturowego ma jeszcze w cywilizacji europejskiej umiarkowany zasięg.

Tłumaczenie etyki ludzi niewierzących „naturą” rozumianą biologicznie (znów Singer) ignoruje tę okoliczność i jest metodologicznie błędne. Ci ludzie nadal tkwią korzeniami w religii. Skutki wykorzenienia stały się natomiast widoczne w Sowietach i Chinach. Stają się też widoczne w aborcyjnym szale społeczeństw zachodnich, niepomnych, że same się likwidują, ustępując miejsca imigrantom.

Choć Singer chce oprzeć etykę na biologii, to uważa zarazem moralność za względną, zależną od rozwoju społecznego. Przypomnijmy, że hitlerowcy w teorii walki o byt Darwina znaleźli uzasadnienia dla eksterminacji ras niższych, a etykę podporządkowali ekspansji germańskiej. Naśladuje ich bezwiednie Singer, sam syn uciekinierów żydowskich z Austrii.

Tymczasem etyka nie jest względna. Właśnie trywialne „nie zabijaj” – zasada stała i głoszona przez chrześcijaństwo, a zarazem ogólnoludzka – na początku życia pozwoliła nam uniknąć aborcji i daje szansę, że nie zostaniemy kiedyś dobici pod hasłem eutanazji.

Źródło: „Rzeczpospolita” z 29/30 IX 2012, tam w wersji nieco innej pod tytułem „Popyt na Singera”, publikacja za zgodą autora.

Publikacja na Opoce za zgodą autora.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama