Żal bez winy

Czy dyskusja nad problemem odpowiedzialności za zbrodnię w Jedwabnem posiada jakieś ukryte fałszywe założenia?

Dyskusji nad Jedwabnem patronuje niestety z ukrycia zasada odpowiedzialności zbiorowej. Oczywiście nikt się nie przyzna do jej głoszenia, zamiast tego mowa o odpowiedzialności społeczeństwa, odpowiedzialności narodowej, winie Polaków czy nawet Kościoła, albo o zbiorowym rachunku sumienia. Są to określenia mętne, ale niewątpliwie sugerują, że podmiotami winy i odpowiedzialności są grupy ludzi, a nie jednostki, jak również że ponosimy pewnego rodzaju automatyczną odpowiedzialność za przestępstwa poprzednich pokoleń. Jest to całkowicie sprzeczne z chrześcijaństwem i cywilizowanym prawem, a zresztą i ze zdrowym rozsądkiem, gdyż grzeszyć może człowiek, a nie powiat, parafia czy inne zbiorowości; nie ma też winy polskiej, katolickiej ani żydowskiej, choć może być wina Polaka, katolika, Żyda itd.

Niektórzy myślą, że społeczne pojmowanie odpowiedzialności, winy i kary właściwe jest judaizmowi, ale chociaż Stary Testament w starszych warstwach zawiera teksty prowadzące w tym kierunku, w ostatecznej swej postaci, a mianowicie w Księdze Ezechiela, kategorycznie stwierdza, że karę za grzech poniesie tylko winny. W dodatku zasada odpowiedzialności zbiorowej leży u podstaw antysemickich stereotypów, tak że doprawdy Żydzi są ostatnimi ludźmi, którzy mają interes w jej upowszechnianiu.

Myślenie kategoriami odpowiedzialności zbiorowej, a więc — choćby bezwiednie — na sposób nazistów i komunistów, cechuje jednak nie tylko zwolenników tez Grossa wywodzących się z lewicowej i kolektywistycznej formacji myślowej. Zupełnie podobnie zdają się bowiem rozumować ci wszyscy, którzy zarzutami wobec grupy Polaków z Jedwabnego czują się urażeni osobiście. W rewanżu wypominają więc Żydom ludobójstwo popełnione przez sowiecko-żydowskich partyzantów w Koniuchach, a przede wszystkim kolaborację licznych Żydów polskich z Sowietami, po wojnie zaś ich udział w aparacie terroru stalinowskiego.

Nie chodzi tu tylko o to, że jest to bardzo niesprawiedliwe uogólnienie, gdyż było wiele sytuacji przeciwnych (mojego dziadka uratowali od obławy sowieckiej właśnie Żydzi). Raczej o to, że przecież za zbrodnię w Jedwabnem odpowiadają konkretni zbrodniarze, a nie pojmowani zbiorowo Polacy względnie Niemcy. Tak samo Żydów nie można obciążać zbiorowo odpowiedzialnością za zbrodnie komunistów żydowskiego pochodzenia. Tego rodzaju wymiana zarzutów plami obie strony. Dlatego na pomniku w Jedwabnem nie powinno być mowy o odpowiedzialności Polaków, lecz właśnie narodowego socjalizmu, jako że na pomnikach ofiar zbrodni sowieckich nie piszemy o udziale Żydów, Rosjan czy Polaków, lecz wymieniamy nazwę ideologii: sowieckiej bądź komunistycznej.

Ten rodzaj zarzutów przypomina też winienie Żydów w ogóle za śmierć Jezusa, gdy w kategoriach prawnych i moralnych obciąża ona faktycznych sprawców: oskarżyciela Kajfasza z jego poplecznikami oraz sędziego Piłata (a w kategoriach teologicznych wszystkich ludzi indywidualnie, gdyż wszyscy czynią zło).

Odpowiedzialność pośrednia

Nie oznacza to, że nie istnieje jakaś forma winy za zbrodnie innych. W katechizmach katolickich można znaleźć wyliczenie tzw. „grzechów cudzych”, czyli popełnionych przez innych z naszą zachętą, przyzwoleniem, usprawiedliwieniem itd. Jednakże i w tym przypadku wina ma charakter jednostkowy i zakłada pośrednie uczestnictwo. Może mieć ono większy zasięg, gdy zbrodnia cieszy się masowym poparciem. Stąd bierze się poczucie winy u Niemców, gdyż faktycznie w większości poparli Hitlera.

Nie jest jednak słuszne mówienie ogólnie o odpowiedzialności narodowej czy za naród, gdyż zwykle nie wybieramy przynależności do narodu i nie mamy większego wpływu na zachowanie innych jego członków. Mówienie o winie narodowej jawi się jako swoisty nacjonalizm na odwrót.

Inaczej trochę rzecz się ma przy społecznościach zorganizowanych, w których ludzie świadomie współdziałają, a więc i wspólnie mogą odpowiadać. Państwo powinno tłumaczyć się z postępków swoich funkcjonariuszy. Podobnie partia polityczna, zrzeszenie zorganizowane i dobrowolne, powinna ponosić odpowiedzialność za swoje działania. Oczywiście w obu przypadkach nie można się wykręcać zmianą szyldu, odnowieniem tej samej instytucji pod inną nazwą. W przypadku Jedwabnego państwo polskie było jednak całkowicie bezsilne, tak samo jak Kościół.

Prezydent państwa czy sumień

Jak z tego wynika, nie ma żadnej racji, by oficjalny przedstawiciel państwa polskiego przepraszał za Jedwabne, gdyż w ten sposób sprawia wrażenie, że Polska jest współwinna (mógłby to ewentualnie uczynić przedstawiciel Niemiec, faktycznej władzy!). Co więcej, sprawa moralnej odpowiedzialności zupełnie nie leży w kompetencji władz państwowych, choć tak się im wydaje. Prezydent został wybrany na głowę państwa i także przez przeciwników politycznych powinien być w tej funkcji respektowany. Natomiast nie został wybrany na moralnego mentora obywateli i próba dyktowania odczuć moralnych, przeprosin itp. z jego strony byłaby bezzasadnym uroszczeniem.

Próba objęcia takiej roli bierze się zapewne stąd, że dzisiejsze państwo w ogóle ma zapędy etatystyczne a nawet totalitarne, tzn. chce objąć całość życia, jak też z kolektywizmu, który akty osobowe i indywidualne chce podporządkować zbiorowości. W tym wypadku władza próbuje zawłaszczyć sfery etyki i religii. Warto tu więc przypomnieć słowa Zygmunta Augusta, który, choć w innym kontekście, powiedział, że nie jest królem sumień.

Obowiązki wobec przeszłości

Nie należy jednak wnioskować, że postawa wobec dawniejszych wydarzeń nie ma wymiaru etycznego. Ma go już samo ustalenie prawdy, faktów i ich moralnej wymowy — jeśli zafałszujemy przeszłość, jest to przecież wina obecna. Nie do przyjęcia jest w tym wypadku ani manipulacja socjologa Grossa, przerzucająca ciężar odpowiedzialności z Niemców na Polaków, ani pogląd, że udział Polaków był wyłącznie podrzędny i wymuszony. Ani oszczerstwa, ani wykręty! Przy okazji do podręczników powinna trafić wiadomość, że rozmaita kolaboracja z Niemcami i donosicielstwo były dość pospolite, zwłaszcza w pierwszej połowie okupacji, póki podziemne państwo polskie nie zaczęło zdrajców karać; w szczególności ofiary „szmalcowników” tropiących Żydów liczą się na wiele tysięcy. Tak samo jednak pamięć historyczna nie powinna pomijać występków osób pochodzenia żydowskiego.

Oprócz stwierdzenia faktów potrzebna jest aktywna reakcja. Współczucie, pamięć o ofiarach i ich uczczenie jest czymś oczywistym. Zbrodnia w Jedwabnem, jak cała zagłada Żydów, powinna być też ciągłym ostrzeżeniem przed nienawiścią narodową, rasową a zwłaszcza antysemityzmem. Dodać jeszcze trzeba, że majątek ofiar należy się spadkobiercom (oczywiście prawdziwym spadkobiercom, a nie kombinatorom, którzy pod szyldem jakiejś fundacji chcą sobie przywłaszczyć majątek ofiar zagłady). Tak samo rzecz jasna jak wszelki majątek zrabowany po wojnie czy to Polakom czy Żydom przez władze komunistyczne bądź różne indywidua. Potrzebne jest więc w sferze moralnej i materialnej usuwanie skutków dawnego zła.

Poza samą sprawiedliwość

Są to wszystko wymogi sprawiedliwości. Etyka jednak, a zwłaszcza chrześcijańska, chce wyjść dalej. Dlatego, choć nie musimy wstydzić się i przepraszać za grzechy ludzi dalekich, jednak martwimy się nimi, jak grzechami naszych najbliższych, przepraszamy, żałujemy, modlimy się do Boga za ofiary i za winnych, pojmując to jako akt miłości i solidarności z bliźnimi. Możemy brać je na siebie, wzorem Chrystusa, dobrowolnie. Tego rodzaju motywacja stoi za licznymi przeprosinami papieskimi, przez ludzi złej woli przyjmowanymi jako przyznanie się Kościoła do winy. Tego rodzaju jest też uzasadnienie modlitwy przebłagalnej episkopatu Polski w związku z Jedwabnem. Na gruncie świeckim akty takie nie byłyby konieczne, jeśli jednak wierzy się, że zmarli żyją w Bogu, a Kościół jest społecznością ponadczasową i zbawczą, wtedy ma sens przepraszać Boga za przeszłe zło popełnione przez chrześcijan.

Źródło: (Rzeczpospolita z 9 VII 2001), publikacja na naszych stronach za zgodą Autora

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama