Koniec miłości?

Kryzys, który burzy ład w życiu, jest wspaniałą okazją do zaprowadzenia porządku i do wspólnego wzrastania!

Wiemy, że „miłość nigdy nie ustaje”. Dlaczego więc potrafimy wykrzyczeć: „Nie kocham cię już!” albo: „Ślub to był największy błąd w moim życiu!”? Dlaczego miewamy ochotę uciec i zapomnieć, że jesteśmy małżeństwem na dobre i na złe, dopóki śmierć nas nie rozłączy?…

Świadomie podjęta i dobrowolnie przyjęta miłość nie może się tak po prostu wyczerpać. Może zostać osłabiona, ale nigdy nie robi tego sama, bo nie jest przecież czymś niezależnym od nas. Skoro ślubujemy miłość, to obydwoje jesteśmy odpowiedzialni za to przyrzeczenie. Razem z Bogiem niesiemy tę obietnicę. A Któż mógłby lepiej potwierdzić siłę i trwałość miłości?

Konflikty małżeńskie przybierają najróżniejsze postaci, zwykle łącząc w sobie czynniki zewnętrzne i wewnętrzne. Patrząc na rozwój związku, można wyróżnić trzy etapy, kiedy możliwość wystąpienia kryzysu jest szczególnie wysoka:

* Pierwszy kryzys zwykle pojawia się mniej więcej dwa lata po ślubie. Nieprzypadkowo wiele małżeństw rozpada się w pierwszych latach wspólnego życia. Marzenia zderzają się z rzeczywistością, co powoduje wiele rozczarowań i żalu. Pojawia się świadomość, że dokonany wybór ma wpływ na całe życie i nie ma powrotu. Ten etap konfrontacji może być jednak mądrze wykorzystany, kiedy zrozumiemy, że małżeństwo to ciągłe wspólne dojrzewanie oraz nauka pełnej akceptacji drugiego człowieka i miłości do niego. Początki bywają niełatwe, ale miłość jest większa od trudności.

* Drugim momentem podatnym na kryzysy jest czas, gdy życie małżonków osiąga stabilizację (zwykle około 10 lat po ślubie). Pojawiają się dzieci, praca staje rutyną, życie składa się ze spełniania obowiązków i… zanika romantyczność. Kiedy małżonkowie przestają zabiegać o twórczość w małżeństwie, a uwagę i siły kierują tylko na dzieci i pracę, wtedy mogą szybko oddalić się od siebie, zapominając o szczególnej więzi, jaka jest między nimi. Często tracą zapał, żeby coś zmienić, i tym bardziej, by zawalczyć o wspólne dobro. Jednak stawienie czoła pokusom znużenia jest dość łatwe: wystarczy odrobina inwencji pielęgnowana każdego dnia!

* Trzeci etap niosący zagrożenie kryzysem ma miejsce, gdy małżonkowie wchodzą w wiek średni, czyli 40-50 lat. Zdają sobie sprawę, że czas coraz szybciej upływa, a oni chcieliby coś zatrzymać, coś jeszcze przeżyć. Wiele osób zmaga się wtedy z pokusą zdrady. Coraz więcej mężczyzn zostawia żonę właśnie w tym czasie. Ta pokusa przygody i świeżości, jeśli jest dobrze ukierunkowana, może ożywić miłość małżeńską. Przecież to mój małżonek jest towarzyszem największych przygód mojego życia! Nikt inny nie może go zastąpić!

Oprócz tych wrażliwych momentów istnieje też szereg sytuacji powiązanych z różnymi neutralnymi wydarzeniami, które zwykle nie wydają się być konfliktogenne, np.: zmiana pracy czy środowiska, nowe towarzystwo, problemy z dziećmi, zachwianie systemu wartości itd. Proste sprawy, których nie kontrolujemy (np. nie mając czasu), mogą łatwo doprowadzić do rozłamu. Zwykle pomostem, który łączy drobne sprawy z kryzysem, jest brak komunikacji. A dialog to podstawa dbania o miłość.

Konflikty małżeńskie nie są potwierdzeniem, że miłość się kończy. Warto popatrzeć szeroko: dlaczego sytuacja tak wygląda? Dlaczego zapominamy o przysiędze małżeńskiej i o naturze miłości? Kryzysy są dla nas znakiem, że miłość domaga się uwagi i pracy. Każda przeszkoda wspólnie przezwyciężona umacnia małżonków i jednoczy ich jeszcze bardziej. Kryzys, który burzy ład w życiu, jest wspaniałą okazją do zaprowadzenia porządku i do wspólnego wzrastania!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama