O czym się milczy - komentarze

Komentarze do artykułu Włodzimierza Paźniewskiego "O czym się milczy"

O CZYM SIĘ MILCZY - KOMENTARZE

Poniżej zamieszczamy komentarze czytelników Gościa Niedzielnego do tekstu Włodzimierza Paźniewskiego "O czym się milczy"


Czy naprawdę jest aż tak źle?

Większość tez artykułu Włodzimierza Paźniewskiego "O czym się milczy" (GN nr 27 z 8 lipca br.) wyraża prawdy tak oczywiste, że nie budzą chęci polemiki, choć niektóre sformułowania są - chyba celowo - prowokacyjnie przerysowane.

Jestem człowiekiem owej zbiorowości budującej od 12 lat chore państwo (biorę udział w wyborach, to znaczy głosuję, nie kandyduję), ale nie czuję się winnym takich plag jak korupcja czy bezrobocie.

Mimo wszystko nie czuję się wykluczonym, może raczej osaczonym przez układy i układziki - wypisz wymaluj - przypominające tak zwaną minioną epokę. Zmienili się tylko aktorzy, przedmiot przetargu i sposoby zagrywek, sama gra nie uległa zmianie.

To prawda, że w przeszłości wiele razy nie potrafiliśmy wykorzystać zwycięstw do końca. Demokracja niejedno ma imię i niejedno oblicze. Zawężenie pojęcia do wolnych wyborów i równości wszystkich wobec prawa jest chyba sporym uproszczeniem. Jest to pojęcie teoretycznie bardzo pojemne, o czym przekonuje np. Encyklopedia Białych Plam, oraz praktycznie, czego najlepszym dowodem są różne jej wcielenia, łącznie z tak zwaną demokracją socjalistyczną.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem autora, że "intencją wszystkich czterech reform społecznych pozostaje wsparcie procesu wykluczenia". Jeśli uwierzyłbym w ten absurd, straciłbym resztę nadziei, która jeszcze we mnie się gdzieś tli. Mogę zgodzić się z tym, że praktyczna realizacja reformy edukacji, ubezpieczeń społecznych czy zdrowia może prowadzić do społecznego upośledzenia pewne grupy ludzi, jeśli nie nastąpi poprawienie ustaw. Przypisywanie natomiast reformatorom złych intencji jest pomysłem iście szatańskim.

Znam z autopsji środowisko wiejskie i wiem, że mieszkańcom wsi żyje się teraz ciężko. Ale to właśnie teraz - co zabrzmi paradoksalnie - wieś nasza pięknieje, nowocześnieje.

Interesujące i nie pozbawione historycznego uzasadnienia zdanie autora: "Polacy są mistrzami świata w dbaniu o cudze interesy i lekceważeniu własnych spraw" jest dalekim echem popularnego hasła "Za waszą wolność i naszą", które obce interesy wymienia przed naszymi.

Najgroźniejszym objawem choroby toczącej nasz organizm państwowy (a więc i społeczeństwo) jest syndrom Rio, co zresztą autor mocno podkreśla. To syndrom Rio jest głównie powodem kłopotów finansowych, on paraliżuje prawo, on przekształca demokrację w anarchię. Niełatwo wyjść z tej matni. Czarny obraz rzeczywistości przygnębia trzeźwo myślących obywateli. Szerzy się demoralizacja, której głównym sprawcą są demokratyczne media i niesprawny system wychowawczy. Poprzestawanie jednak na rysowaniu czarnego obrazu wydaje mi się po prostu niemoralne. Trzeba wskazywać drogi naprawy Rzeczypospolitej. Wydaje mi się, że jedną z dróg prowadzących do tego celu jest dobre prawo i żelazne przestrzeganie jego przepisów. Pytanie tylko, kto to ma zrobić?

ST
Strzelce Opolskie


O czym się wie

Rok 1989 jest w historii Polski granicą przemian, od których nie ma odwrotu. Na szczęście. Niemniej jednak wielu chciałoby traktować tę cezurę niemalże magicznie, jako granicę między złem a dobrem. Tak niestety nie jest.

Nie wszystko, co było wcześniej, nosiło znamiona złego, i nie wszystko po roku 89 automatycznie zyskało na świętości. Pracuję w zawodzie zaliczonym do owych społecznie wykluczanych i na własnej skórze odczuwam, co to znaczy. Jednakże nie sposób nie zauważyć, że odkrywane przez W. Paźniewskiego prawdy są zbyt oczywiste, by ktokolwiek myślący i obserwujący naszą współczesność mógł o nich nie wiedzieć. I nie trzeba wcale być politykiem, ekonomistą czy prawnikiem, żeby zauważyć niespójność pomiędzy tym, co jest mówione z trybun np. sejmowych, a tym, co się dzieje na różnych szczeblach administracji państwowej. Może nawet lepiej to widać z bliska, czyli w małych ośrodkach, w gminach i powiatach, w przedsiębiorstwach i instytucjach, z którymi obywatel styka się na co dzień.

Zjawisko euforycznego zachłystywania się wolnością i kapitalistyczną demokracją było przez wielu ludzi dostrzegane i poddawane krytycznej analizie. Głosy te nie zostały upublicznione. Dlaczego? Być może dlatego, że ich autorami nie byli znani naukowcy, politycy i dziennikarze, ale zwykli ludzie, którzy błędów wolności i demokracji nie uczyli się z książek, lecz odczuwali je na własnej skórze. I oto teraz nagle pojawia się artykuł, który ma stanowić zaczątek dyskusji. Przepraszam za zuchwałość, ale ta dyskusja już trwa od dwunastu lat i jeżeli się tego nie dostrzegało, jeżeli się te głosy ignorowało, to również należy zadać pytanie: dlaczego?

Kolejne pytanie dotyczy czasu. Dlaczego teraz, na chwilę przed wyborami, otwiera się taką publiczną dyskjsję? Czyżby komuś palił się grunt pod nogami? Wnikliwa obserwacja i wsłuchiwanie się w vox populi nie pozostawia wątpliwości, że rządy prawicy większości obywateli po prostu się przejadły i powszechne sympatie skierowane są na lewo. Czy sympatie te zostaną przełożone na głosy do urn, czas pokaże.

Czytając i słuchając doniesień mediów, można odnieść wrażenie, że polska rzeczywistość składa się z samych spektakularnych afer. Jeżeli ubolewa się nad rozmiarami przestępczości, korupcji, bezrobocia, to nieodparcie nasuwa się pytanie o początek tych negatywnych zajwisk. Niestety, giną w ciszy milczenia, bo wówczas się o nich nie mówiło. Były za mało atrakcyjne. Dlatego muszą niepokoić pytania: ile trzeba ukraść, żeby media miały o czym mówić? Ile osób musi zginąć, żeby można było pisać o tragedii i pokazywać rozpacz? Ile krzywdy trzeba znieść, żeby był temat? Ilu polityków musi ujawnić dyletanctwo, żeby wymienić rząd i parlament? Co takiego jeszcze musi się wydarzyć, żeby głos sprawiedliwego, za którym nie stoją pieniądze, mafia, partia czarna czy czerwona został wysłuchany?

Iwona Startek, Dzwola


Wspólne dobro?

Nie rozumiem, jak ludzie mogli uwierzyć, że bezrobocie, bieda i niskie zarobki oraz emerytury to wina obecnego rządu, że demokracja jest zagrożeniem. Mam już prawie 70 lat i dobrze pamiętam komunizm od początku. Jak może się ludziom wydawać, że 45 lat komunizmu nie ma wpływu na dzisiejszą sytuację? W efekcie mamy miliardy długów (8 mln dolarów dziennie) za te pieniądze można by zatrudnić zdecydowaną większość bezrobotnych - choćby przy budowie autostrad. Procenty od długów w latach 80. tak rosły, że jeszcze 10 lat komunizmu i żylibyśmy z jałmużny. Socjalistyczne zakłady pracy były tak przestarzałe i tak źle zarządzane, że nie były w stanie w gospodarce rynkowej nic wyprodukować. Dziś nie da się wszystkich zakładów zmodernizować.

Obecnie wmawiają ludziom, że to nieudolność rządu, błędy w rządzeniu itp. zrujnowały nasz kraj. Telewizja mówi tylko o uchybieniach rządu, a celowo ukrywa osiągnięcia, które są o wiele większe. Dzięki rządowi SLD rewaloryzacja emerytur dla mundurowych, w większości zasłużonych dla PRL-u, jest znacznie korzystniejsza niż dla przeciętnego emeryta. Stworzono nieograniczoną możliwość podwyższania sobie pensji przez samorządy, rady nadzorcze, pracowników telewizji i wielu innych grup zawodowych, gdzie większość stanowili komuniści. Nie pomyślano wtedy o pielęgniarkach, nauczycielach i innych grupach zawodowych, którzy mało zarabiali w komunizmie. Teraz przy pomocy komunistycznych związków zawodowych każe się im strajkować żeby stworzyć wrażenie, że to rząd Buzka jest winien, że mało zarabiają. Służba zdrowia "leżała" w socjalizmie kiedy nie było ani nici do operacji, ani podstawowych opatrunków, a sprzęt w szpitalach był przestarzały. Teraz mamy już kilkadziesiąt szpitali o standardzie światowym - dzięki decyzjom rządu, lecz telewizja ukazuje tylko najgorsze przypadki. Stwierdzenie, że szkolnictwo ledwo zipie jest obłudą i kłamstwem. Czysta demagogia.

Rodowity Ślązak z Rybnika


opr. mg/mg



Copyright © by Gość Niedzielny (36/2001)

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama