Anglio, na pomoc

Dla rządzących Polską jedyne dozwolone media to takie, które ich chwalą - trzeba więc zlikwidować wszystkie przyczółki niezależnego dziennikarstwa

Obywatele baczność, demokracja w niebezpieczeństwie, grożą jej hordy „prawdziwych Polaków”, którzy „mogą jeszcze wrócić do władzy”!

Przesadzam? Trochę tak, ale takie można było odnieść wrażenie, gdy oglądało się w jednej z komercyjnych stacji relację z kolejnej upamiętniającej smoleńską katastrofę demonstracji. Potem okazało się, że Jarosław Kaczyński w jej trakcie ostatecznie o żadnych prawdziwych Polakach nie mówił. Dobrze, że całą historię opisała „Rzeczpospolita”, bo część społeczeństwa, któremu drogie są demokratyczne wartości, dalej trwałaby w pogotowiu.

Największe zagrożenie

Dla większości polskich mediów największym zagrożeniem dla polskich swobód pozostaje prawicowa opozycja. Być może to właśnie sprawia, że jak na razie niemal bez echa przeszła informacja, iż Skarb Państwa, czyli mniejszościowy udziałowiec (49 porc.), złożył w sądzie pozew o rozwiązanie spółki „Presspublica”, wydającej m.in. dziennik „Rzeczpospolita”. Pytany przez dziennikarzy gazety rzecznik Ministerstwa Skarbu nie chciał decyzji komentować, natomiast wytypowany przez Skarb Państwa członek zarządu oznajmił, że przyczyny są czysto biznesowe. Spółka generuje straty, przyjęła złą strategię, starając się być przeciwwagą dla „Gazety Wyborczej”, a także „zaszły inne ważne przyczyny”. Jakie? Chyba jednak nie finansowe, skoro prezes Presspubliki zapewnia, że mimo wywołanych kryzysem trudności na rynku prasowym, w tym roku spółka przyniosła zyski i to wcale nie na poziomie symbolicznym.

Gdy niewiadomo, o co chodzi

Cóż, jeżeli nie o pieniądze, to pewnie chodzi o politykę. Konserwatywny dziennik „Rzeczpospolita” uważany jest za gazetę opozycyjną w stosunku do rządu, a przepisy w statucie „Presspubliki” przewidują, że w wypadku rozwiązania spółki przez sąd tytuł trafia do należącego do państwa przedsiębiorstwa wydawniczego. A wtedy skończy się wreszcie niekonstruktywna krytyka różnych poczynań obecnych władz. Skończy się niesłuszna linia niewidząca w prawicy największego zagrożenie dla demokracji, dopuszczająca na łamy zgryźliwe komentarze i wywiady Mazurka, publicystykę Wildsteina, Ziemkiewicza, Krasnodębskiego czy Semki, że o obecnym redaktorze naczelnym niejakim Lisickim nie wspomnę.

Na to nie można dłużej pozwalać, tym bardziej że podstępna „Rzepa” często krytykuje także PiS, nie można więc jej jak „Gazecie Polskiej” przypiąć łatki oszołomstwa.

Niestety, to nie jest śmieszne

Polityczne podporządkowanie władzom jednej z ostatnich niezależnych gazet naprawdę może być zagrożeniem dla demokracji, zagrożeniem tym większym, że jakoś nie słychać głosów oburzenia ze strony innych mediów. Czy wyobrażają sobie państwo larum, jakie powstałoby, gdyby coś podobnego zdarzyło się za czasów rządów PiS?

Szczęście w nieszczęściu, że 51 proc. spółki należy do brytyjskiego właściciela — grupy medialnej Mecon. W wydanym specjalnym oświadczeniu rzecznik prasowy Meconu pisze o wzorowych i ciągle poprawiających się wynikach finansowych „Presspubliki”, w tym gazety „Rzeczpospolita”, i obiecuje obronę wydawniczej niezależności oraz wolności słowa „...polityczne ingerencje w sprawy wydawnictwa będą ujawniane i zwalczane przed polskimi i europejskimi sądami...” - czytamy w oświadczeniu.

Przez długie lata Sekcja Polska Radia BBC z Londynu dostarczała Polakom niezależnych informacji. Trochę wstyd, że niemal ćwierć wieku po upadku PRL-u polskiej swobody słowa muszą bronić Brytyjczycy.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama