Wejście Czumy

Czy Andrzej Czuma wzmocni bezpieczeństwo w kraju?

Najpierw mieliśmy wizerunkową dymisję, teraz mamy wizerunkową nominację – trafnie stwierdził jeden z koalicyjnych polityków, komentując wybór Andrzeja Czumy na stanowisko ministra sprawiedliwości.

Dawno chyba nie było równie niespodziewanej ministerialnej nominacji. Bo decyzja Donalda Tuska o desygnowaniu Andrzeja Czumy na stanowisko ministra sprawiedliwości wywołała zdziwienie nawet wśród polityków Platformy Obywatelskiej. – Uważam, że jest to bardzo dobry wybór. Dla wszystkich jest to zaskoczenie, ale decyzję w tej sprawie podejmuje premier i to premier określa, z kim chce współpracować – mówił poseł Paweł Graś.

– Chciałbym pogratulować ministrowi Czumie tej nominacji, jest to dla niego szansa i wyzwanie - stwierdził z kolei b. szef resortu sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (PiS), zaznaczając jednak, że „walory merytoryczne” nie są silną stroną nowego ministra.

Nieco cieplej o nominacji Czumy wypowiedział się prezydencki minister Michał Kamiński.

– Jest to kandydatura nieoczekiwana, co nie musi oznaczać, że jest kandydaturą złą. Z całą pewnością premier sięgnął po innego typu człowieka niż był minister Ćwiąkalski, niż duża część dotychczasowych ministrów sprawiedliwości, którzy raczej byli teoretykami bądź praktykami prawa - powiedział Kamiński. Andrzej Czuma jest obecnie posłem PO i szefem kontrowersyjnej komisji śledczej ds. nacisków. Ale jego polityczny życiorys jest o wiele, wiele barwniejszy. Nowy minister sprawiedliwości to bowiem jedna z najbardziej legendarnych postaci opozycji antykomunistycznej w Polsce, współzałożyciel i działacz „Ruchu”, więzień polityczny, wreszcie, po wyjeździe za Ocean, działacz polonijny.

I właśnie na niezwykłą życiową drogę Czumy zwracał uwagę Donald Tusk, przedstawiając publicznie jego kandydaturę. Premier stwierdził m.in., że Czuma wie „co to praca fizyczna, emigracja, więzienie i internowanie oraz praworządność i sprawiedliwość” i że jest to „człowiek prawy, silny, spokojny i stanowczy”.

– Proszę Boga wszechmogącego, aby moje słabości wzmocnił i abym był użytecznym członkiem rządu Rzeczypospolitej Polskiej - powiedział Czuma, przyjmując nominację.

Wśród priorytetów swojego urzędu wymienił wzmocnienie poczucia bezpieczeństwa oraz doprowadzenie do tego, żeby „obywatele mieli państwo za swoje państwo, aby to była prawdziwie ich Rzeczypospolita”.

OD AUTORA: Andrzej Czuma - Zbigniew Ćwiąkalski; dwie postaci - dwie różne bajki. Ćwiąkalski - prawnik z wieloletnim doświadczeniem i pezetpeerowską przeszłością, posłuszny technokrata, po cichu, acz skutecznie czyszczący resort sprawiedliwości z ludzi Zbigniewa Ziobry. Z kolei Czuma to żywa legenda opozycji, nonkonformista, niezwykle wyrazista osobowość, ale też i człowiek bez jakiegokolwiek praktycznego doświadczenia prawniczego. Zderzenie tych dwóch jakże różnych życiorysów każe zaś przypuszczać, że jest to celowe działanie ze strony premiera i kolejny taktyczny krok Tuska po serii dymisji związanych z samobójczą śmiercią Roberta Pazika - jednego z najważniejszych świadków w sprawie porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika. Najwyraźniej premier postanowił bowiem zmienić filozofię działania resortu sprawiedliwości i zarazem jego społeczne postrzeganie. Nominacja Czumy przypomina więc nieco obamową „zmianę”. Legendarny opozycjonista ze swoim świeżym spojrzeniem na resort sprawiedliwości, brakiem uwikłania w korporacyjne interesy środowiska prawniczego i mocnymi poglądami – jak choćby ten o zwiększeniu dostępu obywateli do możliwości posiadania broni – wydaje się być idealnym kandydatem na silnego szeryfa, a tacy zawsze zyskują w sondażach popularności polityków. Jednocześnie zaś jest to powrót do pisowskiej koncepcji ministerstwa sprawiedliwości. Tusk za jednym zamachem piecze więc dwie pieczenie na jednym ogniu: odbiera prawej stronie opozycji jej koronne argumenty spod znaku „prawa i sprawiedliwości” z drugiej zaś utrudnia ataki na nowego ministra.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama