Jeśli dziecko staje się prawem

"Prawo do posiadania dziecka" brzmi podobnie jak "prawo do szczęścia", "prawo do godnego życia", a jednak kryje w sobie olbrzymie niebezpieczeństwo: ostro pokazuje to historia tajlandzkiego dziecka

Jeśli dziecko staje się prawem

Jeżeli zakłada się, że istnieje „prawo do posiadania dziecka” — ostatnio wprowadzone także we Włoszech, nie możemy później się dziwić, że rodzice, którzy „zamówili” dziecko, wynajmując macicę pewnej kobiety, odmawiają przyjęcia go, jeżeli po urodzeniu nie jest zdrowe i doskonałe. Istotnie, skoro dziecko staje się produktem do nabycia, jest rzeczą oczywistą, że jak w przypadku każdego zakupu, musi się podobać parze kupującej.

Dziwi zatem nieco, że w gazetach, a także w sieci wszyscy — także zwolennicy wynajmowania macicy i zapłodnienia heterologicznego — wyrażają oburzenie tym, że australijska para, która wynajęła za cenę 11 tys. euro macicę ubogiej Tajlandki Pattaraman Chanubuy, matki dwójki dzieci, odmówiła przyjęcia jednego z bliźniąt, które urodziły się z tej ciąży, ponieważ okazało się dotknięte zespołem Downa, czyli „niedoskonałe”.

Rekonstrukcja tej historii pozwala zrozumieć, że coś się zacięło w bezlitosnym mechanizmie kupna-sprzedaży: kobieta już w czasie ciąży dowiedziała się, że jedno z dwojga bliźniąt, które nosiła w swym łonie, było z zespołem Downa, jednak pomimo nalegania rodziców, którzy płacili, odmówiła pozbycia się go, wierna przepisom swojej religii, buddyzmu. Dla niej Gammy — tak go nazwała, uważając za swoje trzecie dziecko — nie był tylko produktem, który należało dostarczyć nabywcy.

Teraz wszyscy się oburzają — albo demonstrują oburzenie — ponieważ maleństwo z zespołem Downa jest chore i wymaga kosztownego leczenia, na które nie stać matki, która je wynosiła. W rzeczywistości nie ma co się oburzać: skoro akceptuje się logikę dziecka jako produktu, to jest to oczywista tego konsekwencja. Nie jest to bowiem odosobniony przypadek.

Jakiś czas temu w Mediolanie rodzice wytoczyli proces szpitalowi, ponieważ kobieta, będąca w ciąży z dwójką bliźniąt, zdecydowała się na aborcję tego z nich, które było chore, natomiast w czasie operacji zostało usunięte zdrowe dziecko. W Stanach Zjednoczonych pewna zastępcza matka, czyli wynajmująca macicę, miała zostać poddana aborcji, ponieważ dziecko było z zespołem Downa, jednak nie zgodziła się na to i postanowiła zatrzymać dziecko. Są także pary, które wynajmują macicę, po czym domagają się od ciężarnej przerwania ciąży, bo w czasie tych miesięcy rozeszli się albo zmienili zdanie. Jak gdyby chodziło o rezygnację z wakacji nad morzem lub podróży.

Niektórzy domagają się wprowadzenia surowych ustaw w każdym kraju, mających zapobiegać tego rodzaju porzuceniom, jednak nie ma żadnych szans na to, że te ustawy będą respektowane, jeżeli dziecko nadal będzie traktowane jak towar na sprzedaż, jeżeli wcześniej nie zadziała się na rzecz potępienia zakładanego wykorzystywania kobiet, które jest nową formą niewolnictwa.

Inni wręcz wyrażają życzenie, aby wynajmowanie macicy było dopuszczone — i unormowane prawnie — w krajach bogatych, gdzie żyją pary bezpłodne, uważając, że w ten sposób uniknie się wszelkiej „pomyłki”, jak gdyby wystarczała ustawa, by zmienić głęboki sens tej praktyki, czyniąc ją uprawnioną i niewinną. Jak gdyby uregulowanie prawne mogło przekreślić fakt, że z jednej strony wykorzystuje się ubogie kobiety, w kondycji poważnej słabości, z drugiej panuje pogląd, że dziecko można kupić, tak jak samochód, dom, a zatem zwrócić, jeżeli przestaje się podobać. Przynajmniej australijski minister ds. migracji Scott Morrison oświadczył, że ta sytuacja daje początek poważnym problemom, niełatwym do rozwiązania.

W tym wypadku kultura odrzutu splata się z kulturą czynienia towarem wszystkiego, nawet życia i ciała ludzkiego, stwarzając wybuchową mieszankę. Mamy nadzieję, że historia Gammy wzbudzi nie tylko powierzchowne i chwilowe oburzenie, jak okres zbiórki w sieci na operację serca porzuconego dziecka. Bez refleksji nad groźnymi mechanizmami, jakie ujawniła ta historia. 

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama