Przeszłość nigdy nie umiera

Trudno uniknąć wykorzystywania historii dla bieżących celów politycznych. Robi się jednak groźnie, gdy politycy zaczynają grać takimi kartami historii, jak obóz w Auschwitz

Mam jeszcze w pamięci szkolne apele z czasów dzieciństwa, kiedy musieliśmy przy okazji różnych rocznic wychwalać Związek Radziecki i Stalina. Okazuje się, że apele i rocznice również dzisiaj służą utrwalaniu politycznej narracji, a nie pielęgnowaniu pamięci i strzeżeniu prawdy.

Wiadomo, że w naszym kraju mamy szczególną wrażliwość na tematy związane z Holocaustem i coraz częściej pojawiające się, a właściwie powracające, zarzuty dotyczące polskiego „antysemityzmu wyssanego z mlekiem matki”. Istnieją też w naszym kraju różne środowiska, które straszą żydowskimi roszczeniami, a w ostatnich czasach kontrowersyjną uchwałą amerykańskiego Senatu nr 447 o tzw. mieniu bezspadkowym, uczyniły to swoją główną narracją polityczną i wygodnym kijem do bicia w rządzących rzekomo zbyt uległych wobec środowisk żydowskich. Pamiętamy jeszcze perturbacje związane z ustawą IPN, która próbowała chronić prawdę o II wojnie światowej i roli jaką w niej odegrała Polska przed fałszerstwami również historyków i pseudohistoryków. Dlatego kiedy zbliżały się obchody 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz i okazało się, że będzie ona obchodzona nie tylko w Oświęcimu, ale również w Jerozolimie, stało się oczywiste, że taka sytuacja będzie wykorzystana do promowania różnych narracji. Nieuniknione wydawało się również porównywanie obu wydarzeń i szukanie w tym wszystkim kija, którym można by znowu Polsce pokazać jej właściwe miejsce. Niemal pewne było również to, że i w naszym kraju znajdą się chętni, aby tę sytuację do krytyki rządzących wykorzystać.

Atak Putina

I rzeczywiście. Do ataku przystąpił najpierw prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin. Przypomnijmy, że najpierw zaatakował Polskę 20 grudnia w Petersburgu, po spotkaniu przywódców Wspólnoty Niepodległych Państw. Tłumaczył, że Rosja była ostatnim z państw europejskich, które zawarły porozumienie z Hitlerem, a Polska porozumiewała się z nim od 1934 roku. Następnie zarzucił Polsce stosowanie „de facto nazistowskich metod” w sprawie Zaolzia w 1938 roku, a także to, że polskie interesy na konferencji monachijskiej reprezentował Hitler. Konkluzja jego wypowiedzi była taka, że to nie pakt Ribbentrop-Mołotow, ale układ monachijski i podział Czechosłowacji z udziałem Polski i Węgier był prawdziwym zarzewiem II wojny światowej. Ten atak nie wywołał szczególnego echa w Polsce. Jedynie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało 21 grudnia oświadczenie wyrażające „niepokój i niedowierzanie” oraz zarzucające Putinowi fałszywe przedstawianie wydarzeń w duchu stalinowskiej propagandy. Ale Putin na tym nie poprzestał, być może niezadowolony, że jego przemówienie nie spotkało się z wystarczającym rezonansem na świecie. Na dorocznym sprawozdawczym posiedzeniu poszerzonego kierownictwa ministerstwa obrony, któremu przewodniczył jako głównodowodzący sił zbrojnych, w bardzo ostrych słowach wyraził się o polskim dyplomacie, ambasadorze Lipskim, którego nazwał „łajdakiem, antysemicką świnią”. To był niewątpliwie atak uprzedzający w obliczu nadchodzących ważnych rocznic, które w Polsce będziemy w tym roku świętować i było jasne, że Putin będzie chciał wykorzystać także 75. rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady Auschwitz — Birkenau, ale nie w Oświęcimiu, gdzie nie miał zamiaru się pokazywać, a w Jerozolimie i dlatego tak mocno wspierał alternatywne obchody. W związku z tym pojawił się dylemat, czy prezydent RP powinien udać się na owe alternatywne obchody, skoro nawet nie udzielono mu prawa do wypowiedzi, a wiadomo było, że przemawiać będzie Putin. Czy polski przywódca powinien był tam pojechać i wysłuchiwać podobnych treści, jak wyżej wspomniane? Oczywiście, że nie. Jak się okazało post factum, Putin nic szczególnego nie powiedział, ale to jak pokazana była Polska podczas tych obchodów, a właściwie jak jej nie pokazano, uwiarygodniło w pełni pozycję przywódcy Polski w tej sprawie.

Spojrzenie z Izraela

Mógłbym w komentarzu podeprzeć się opiniami różnych polskich komentatorów i ekspertów, ale dzisiaj postanowiłem sięgnąć do analizę, która ukazała się w medium... izraelskim. Tekst o którym mowa autorstwa Anshela Pfeffera ukazał się na portalu Haaretz i nosi tytuł „W nowej bitwie o dziedzictwo Auschwitz Polska padła ofiarą geopolityki Holocaustu” i myślę, że już sam tytuł mówi wiele. Niestety w tych obchodach coraz mniej chodzi o ofiary, a coraz bardziej o bieżącą politykę. Jeśli ktoś miał okazję wysłuchać choćby kilku przemówień wygłoszonych w Jerozolimie, ten nie ma wątpliwości, że tam nie chodziło o ofiary i pamięć o nich, nie chodziło o prawdę historyczną, ale o pozycjonowanie siebie i innych na szachownicy politycznej. Nie zauważyłem, żeby na przykład prezydent Macron mówił coś o wysyłaniu z Francji transportów z Żydami do Auschwitz. Mówił o zupełnie innych sprawach. Podobnie zresztą inni. Ale wracając do artykułu Anshela Pfeffera, znajdziemy w nim oczywiście słowa o polskim nacjonalistycznym rządzie, który próbował zakazać mówienia o pogromach Żydów i chce uznać cierpienia Polaków za co najmniej równe cierpieniom Żydów. No, ale to w końcu izraelski periodyk. Ale przede wszystkim jest tam ciekawa analiza dotycząca dwóch wydarzeń związanych z 75. rocznicą wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau (pisana zanim się odbyły). „To, które odbędzie się w obozie śmierci w poniedziałek, będzie prowadzone wyłącznie przez Rzeczpospolitą Polską i będzie tam przemawiał tylko polski prezydent Andrzej Duda. Jednakże Duda będzie w sposób zauważalny nieobecny na paralelnym wydarzeniu, którego gospodarzem będzie prezydent Izraela Reuven Rivlin w Jerozolimie, a Putin będzie jednym z głównych mówców w Centrum Pamięci o Holokauście w Yad Vashem.

Są trzy państwa, które zabiegają o spuściznę Auschwitz: Rosja, która twierdzi, że reprezentuje sowieckich wyzwolicieli obozu, Polska, na terenie której obóz się znajduje i która zarządza obecnie historycznym miejscem (około 350 000 osób zamordowanych w Auschwitz było obywatelami polskimi, z których około 80% było Żydami); a potem jest naród żydowski. W Auschwitz zamordowano około miliona Żydów różnych narodowości: jeden na sześciu Żydów zginął w Holokauście. Kto ich reprezentuje? Czy ich kraj urodzenia (najwięcej deportowano z Węgier)? A może Izrael, państwo żydowskie, w którym wielu ocalałych z Auschwitz zamieszkało po wojnie? A może reprezentuje ich jedna z dużych międzynarodowych organizacji żydowskich, których działania są nieprzejrzyste i trudno powiedzieć, że reprezentują dziś Żydów?

Wszystkie trzy zaangażowane rządy starają się o miano „strażnika dziedzictwa Auschwitz”. Dla Polski Auschwitz jest czymś więcej niż narodowym symbolem tragedii, która spotkała ją jako naród - kraj, w którym wybuchła II wojna światowa i który był okupowany przez długie pięć i pół roku. Umieszczone pomiędzy dwoma byłymi okupantami Niemcami i Rosją państwo potrzebuje upamiętnienia swoich cierpień z lat wojny (a następnie komunizmu), aby wzmocnić swoją pozycję jako członka NATO, ale także uzasadnić swoje sprzeczne stanowisko w Unii Europejskiej zdominowanej przez Niemcy (...).

Rosja prowadzi własną formę historycznego rewizjonizmu. W przeciwieństwie do reszty Europy, datuje ona II wojnę światową na lata 1941—1945; pierwsze dwa lata, począwszy od 1939 r., są wygodnie usuwane z oficjalnej pamięci (...).

Izrael ma obecnie dwie narracje o Holokauście. Jedną z nich jest ta proponowana przez historyków Yad Vashem, narodowego stróża pamięci i badań nad Holokaustem. Jest to narracja, która zwykle dąży do obiektywności historycznej i prawdziwości, stawiając jednak na pierwszym planie żydowskie cierpienie podczas wojny i historię nazistowskiego antysemityzmu w latach przedwojennych. Obok niej jest druga narracja, która jest politycznie i dyplomatycznie przydatna dla każdego kolejnego rządu Izraela. Benjamin Netanjahu jest być może jednym z tych, którzy najbardziej wykorzystują Holokaust dla własnego programu politycznego, ale w żadnym wypadku nie jest pierwszym: każdy izraelski premier, począwszy od Davida Ben-Guriona, wykorzystywał jakąś określoną narrację o Holokauście”.

I jeszcze zakończenie tego artykułu: „Dlaczego Putin i przedstawiciele krajów sprzymierzonych Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Francja przemawiają w Yad Vashem, ale nie w Polsce? W wywiadzie dla telewizji publicznej Kan Duda powiedział, że miejscem upamiętnienia Auschwitz jest Auschwitz. I ma rację. Przeszłość nigdy nie umiera. Właściwie nawet nie jest przeszłością - napisał słynny William Faulkner. A w przypadku Holokaustu przeszłość to dzisiejsza geopolityka. Polska po raz kolejny przegrała, a Izrael został zmuszony do poparcia Rosji”.

Pielęgnować pamięć i strzec prawdy

Nie wiem czy Polska przegrała, myślę że w trudnej rozgrywce ugrała tyle, ile mogła. Ale artykuł jasno daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z polityką, a może nawet meta polityką. I Polska musi w niej brać aktywny udział, bo w przeciwnym wypadku dla bieżących celów geopolitycznych napiszą naszą historię od nowa i będzie to historia nieprawdziwa, ale brzemienna w opłakane dla nas skutki. A mój komentarz chciałbym zakończyć słowami prezydenta RP Andrzeja Dudy, wypowiedzianymi podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Są to słowa potrzebne, które zwięźle ukazują co uczyniono Polsce i co Polska uczyniła podczas II wojny światowej. Słowa, które w związku z nieustannymi próbami napisania historii na nowo i dostosowania jej do dzisiejszych potrzeb geopolitycznych, należy powtarzać i przekazywać tak często jak to tylko możliwe: „Stajemy więc dziś tu, na terenie byłego niemieckiego obozu Auschwitz. Stajemy wszyscy razem i pochylamy głowy przed cierpieniami ofiar tej najstraszniejszej w dziejach zbrodni. I w obliczu Ocalonych, w obecności ostatnich Świadków — podejmujemy zobowiązanie na przyszłość.

W imieniu Rzeczypospolitej,

- która pierwsza stała się celem agresji nazistowskich Niemiec,

- której terytorium znalazło się pod okupacją, a naród został poddany terrorowi,

- która stworzyła największy w Europie konspiracyjny ruch oporu przeciwko III Rzeszy,

- której żołnierze walczyli z Niemcami na wszystkich frontach II wojny światowej, od jej pierwszego do ostatniego dnia,

- której sześć milionów obywateli zginęło z rąk hitlerowców, w tym trzy miliony Żydów,

- i która podejmuje starania o zachowanie tego miejsca: terenu obozu Auschwitz — oraz wszystkich innych miejsc Zagłady: byłych niemieckich obozów, znajdujących się na naszych ziemiach,

mam przywilej i zaszczyt ponowić zobowiązanie,

- które my, Polacy, przyjęliśmy na siebie już wtedy, kiedy dokonywał się Holokaust,

- kiedy nasi poprzednicy z narażaniem własnego życia nieśli ratunek mordowanym Żydom, 

- jako pierwsi nieśli światu prawdę o Zagładzie i domagali się reakcji od światowych mężów stanu,

- i w którym to zobowiązaniu my, współcześni Polacy — również ze względu na pamięć o naszych bohaterskich rodakach, takich jak Witold Pilecki i Jan Karski - konsekwentnie trwamy: zawsze pielęgnować pamięć i strzec prawdy o tym, co się tutaj wydarzyło.

Fałszowanie historii II wojny światowej, zaprzeczanie zbrodniom ludobójstwa i negowanie Holokaustu oraz instrumentalne wykorzystywanie Auschwitz dla jakichkolwiek celów - to bezczeszczenie pamięci ofiar, których prochy są tutaj rozsypane. Prawda o Holokauście nie może umrzeć. Pamięć o Auschwitz musi trwać, żeby Zagłada nigdy więcej się nie powtórzyła”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama