Wprowadzić w życie Polaków prawdę i wolność [N]

Dla części polityków hasła "Bóg, honor, Ojczyzna" to puste słowa - może już czas to zmienić?

Z Alicją Zając — senatorem RP z okręgu krośnieńskiego, wdową po śp. senatorze Stanisławie Zającu, Beatą Kempą — posłanką PiS z okręgu wrocławskiego, Mariuszem Błaszczakiem — przewodniczącym Klubu Parlamentarnego PiS, posłem z okręgu okołowarszawskiego rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

Ks. inf. Ireneusz Skubiś: — Przybyliście Państwo w tradycyjnej pielgrzymce parlamentarzystów polskich na Jasną Górę w święto Matki Bożej Gromnicznej. Obecnej pielgrzymce przyświecało hasło podziękowania Benedyktowi XVI za ogłoszenie dnia beatyfikacji sługi Bożego Jana Pawła II, wspaniałego Papieża Polaka, który jest dla Polski i Kościoła kimś jak prorok. Mam na myśli jego przesłania, aby szanować i kochać wszystko, co Polskę stanowi, co jest naszym dziedzictwem, własnością i co jest ważne dla przyszłości ojczyzny. Jesteście Państwo przedstawicielami partii, która przede wszystkim dąży do dobra ojczyzny, w tym szczególnie do wyjaśnienia tragedii z 10 kwietnia 2010 r., która stała się udziałem narodu polskiego. Czy Polacy mogą przejść mimo tej tragedii, żeby był — jak sobie niektórzy chcą życzyć — tzw. dzień bez Smoleńska? O co chodzi PiS-owi, gdy dopomina się o prawdę i uczciwe potraktowanie smoleńskiego śledztwa?

Pos. Mariusz Błaszczak: — Dla nas hasło: Bóg, Honor i Ojczyzna to nie są puste słowa. Chcemy w takiej kolejności pełnić naszą służbę. Wierni Bogu, wierni Honorowi i Ojczyźnie. To, co wydarzyło się 10 kwietnia minionego roku, to olbrzymi dramat wszystkich Polaków. Sejm RP jednogłośnie przyjął uchwałę, w której powiedziano wprost, że to największa tragedia po II wojnie światowej. Dlatego domagamy się prawdy o przyczynach nieszczęścia, jakie nas spotkało. Niestety, to co słyszymy, jest dalekie od prawdy. Mówi się wręcz o kłamstwie smoleńskim. Tak jak kiedyś było kłamstwo katyńskie, tak teraz mamy kłamstwo smoleńskie, które jest upowszechniane przez Rosjan. Już 10 kwietnia po południu usłyszeliśmy, że wina leży po polskiej stronie. Później premier Tusk, a więc osoba, która jest odpowiedzialna za wyjaśnienie przyczyn katastrofy, mówił opinii publicznej i społeczeństwu, że trzeba zaufać Rosjanom i czekać. To był błąd. Nie należało oddawać Rosjanom śledztwa i dochodzenia przyczyn katastrofy. Potwierdził to kłamliwy raport MAK, na który znowu, niestety, nie było stosownej reakcji ze strony polskich władz. Prezydent Komorowski milczał, a premier Tusk dopiero dzień później powiedział, że raport jest niepełny. Z powodu braku odpowiedniej reakcji polskiej strony kłamstwo smoleńskie funkcjonuje w światowej opinii publicznej. A przecież już wcześniej od min. Jerzego Millera wiedzieliśmy, że piloci byli utwierdzani przez kontrolerów z lotniska w Smoleńsku w przekonaniu, że są na kursie i na ścieżce, że schodzili do 100 m bezpiecznej wysokości, tzw. wysokości decyzyjnej. Wiemy też, że padła komenda kapitana samolotu: „odejść”. A więc piloci nie lądowali, jedynie schodzili na bezpieczną wysokość, żeby zorientować się, czy jest możliwe lądowanie. Dlatego jako posłowie PiS zaproponowaliśmy sposób naprawienia błędu premiera Tuska: uchwałę Sejmu odrzucającą kłamliwy raport MAK. Chcieliśmy także, aby rząd RP zwrócił się do instytucji międzynarodowych o powołanie międzynarodowej komisji, która zbadałaby przyczyny katastrofy. Niestety, inne kluby parlamentarne projekt PiS-u odrzuciły.

Sen. Alicja Zając: — Hasło „Dzień bez Smoleńska” jest dla mnie, podobnie jak dla wielu rodzin i przyjaciół naszych zmarłych w tej katastrofie, zaskakujące i bardzo bolesne. Myśląc o inicjatorach innych podobnych akcji, mam obawy, że oni nie zastanowili się głębiej nad tym, co proponują. Dobrze, że ten młody człowiek, który to wymyślił, zreflektował się, bo najpierw bał się pokazać twarz, a później wycofał tę inicjatywę. Taka nieprzemyślana nadaktywność nie służy sprawie. Mam nadzieję, że wiele osób będących autorami niegodnych wpisów pod tym hasłem opamiętało się. Chciałabym, żeby pamięć smoleńska trwała nie tylko w nas aż do naszej śmierci, ale przetrwała w następnych pokoleniach. Dlaczego? Ponieważ to nie była normalna śmierć, lecz śmierć w intencji pamięci Katynia, w intencji przypomnienia pozycji Polski w świecie. Przecież na pokładzie samolotu byli również członkowie rodzin polskich oficerów zamordowanych w Katyniu. Dlatego wywoływanie tego typu akcji jest bardzo przykre i dla mnie osobiście niezrozumiałe.

Pos. Beata Kempa: — 10 kwietnia 2010 r. zastał mnie na ziemi katyńskiej, czekaliśmy na naszą delegację, chcieliśmy się wspólnie modlić. Po raz pierwszy byłam w Katyniu. Kiedy przychodziły wiadomości SMS o kolejnych nazwiskach tych, którzy zginęli, wydawało mi się, że cały świat runął i nie ma państwa. Najpierw była informacja, że zginął Pan Prezydent, jego wspaniała Małżonka, prezydent Kaczorowski — którego miałam w pamięci, jak przyjechał na promocje oficerów służby więziennej (wtedy gdy ja za to odpowiadałam). Nigdy nie zapomnę tego, jak pięknie tłumaczył, kim ma być oficer Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. I wreszcie nasi wszyscy przyjaciele. Czułam się bardzo osamotniona, zupełnie bezradna na obcej ziemi. I pierwsze bardzo emocjonalne myśli, żeby wszystkich ich zabrać — tych oficerów też — do Polski, ekshumować, niech będą u nas, żeby już nigdy tam nie wracać.
Ale w kontekście tej nieszczęsnej, zresztą bardzo krótkiej akcji „Dzień bez Smoleńska” — ci młodzi ludzie pewnie wpisali się w to, czego oczekiwali ci, którzy chcą zamazać prawdę, którzy nie chcą dążyć do prawdy. Słyszymy przecież: nie rozmawiajmy o Smoleńsku, nie zajmujmy się tym tematem, on już wybrzmiał; będzie jakiś polski raport, który zamknie sprawę, lepiej, żeby to zrobili Rosjanie. I bardzo dobrze, że przyszła szybko refleksja, że zaprotestowało wielu młodych ludzi. Spotkałam się ze studentami, którzy byli oburzeni tą akcją. W tym kontekście przyszła radosna wiadomość o beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II. Dla mnie osobiście Papież był przede wszystkim orędownikiem nadziei. Choć jego nauczanie nie było łatwe, to jednak bardzo przekonujące, zwłaszcza gdy mówił o wolności jako darze i zadaniu. Wciąż to wielkie zadanie z wielkim mozołem powinniśmy odrabiać, bo wciąż go nie odrobiliśmy w kontekście definicji państwa polskiego, służby państwu i siły tego państwa w służbie dla obywatela. Powinniśmy mieć takie poczucie, że państwo polskie stoi przodem do obywatela, że on ma w państwie oparcie. Tak również postrzegało to wielu z tych wspaniałych ludzi, którzy zginęli pod Smoleńskiem, jadąc tam w imieniu prawdy, której wciąż jeszcze nie znamy. Wciąż domagamy się prawdy o Katyniu, aby naszą wolność budować w oparciu o prawdę, jak wiele innych elementów, jak wszelkiego rodzaju przyjaźnie, sojusze.

Ks. I. S.: — Jako politycy stajecie Państwo wobec problemu zagospodarowania wolności w naszej ojczyźnie. Wolność, którą dzięki Bogu otrzymaliśmy, musimy zagospodarować w konkretnych dziedzinach życia: w kulturze, gospodarce, w wychowaniu młodego pokolenia. To jest działanie człowieka jako istoty rozumnej i wolnej. Te dwie cechy powinny zaistnieć wtedy, gdy mówimy o działaniu człowieka, w tym przypadku o działaniu obywatelskim. Jakie są te dziedziny wolności, aby nie uważano, że PiS zajmuje się wyłącznie Smoleńskiem? Jaką widzicie przyszłość, co jest najważniejsze w tym zagospodarowywaniu wolności w naszej ojczyźnie?

M. B.: — Dużą wagę przywiązujemy do państwa i instytucji państwowych, do szkoły i wychowania. Dlatego jesteśmy przeciwni temu, co czyni rząd premiera Tuska, rząd PO-PSL. Dlaczego np. zredukowano liczbę godzin historii w szkołach? To spowoduje, że polska młodzież nie otrzyma podstawowej wiedzy na temat przeszłości, naszej cywilizacji. Historia uczy źródeł naszego życia, kultury, pokazuje, w jaki sposób rozwijało się nasze państwo, nasz naród. Rząd wychodzi z założenia, że jakoś to będzie. Mówi coś tam o niewidzialnej ręce rynku, która wszystko załatwi. To nieprawda. Posłużę się przykładem Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu. Swego czasu firma zatrudniała nawet kilkanaście tysięcy osób, dziś tylko 1800. Większość z nich, a może i wszyscy stracą pracę, dlatego że obcy inwestor wycofuje się z produkcji. Kiedy zapytałem w Sejmie premiera Tuska, w jaki sposób zamierza interweniować, usłyszałem odpowiedź, że nie może nic zrobić, bo to jest firma prywatna. A dlaczego premier Berlusconi mógł zainterweniować, by fiat panda był produkowany pod Neapolem, a nie w Polsce? Włosi mają pracę, Polacy nie. Kapitał nie jest ponadpaństwowy, ma swoją narodowość, szef polskiego rządu powinien to wiedzieć. Zapewne z tego powodu w Polsce ponad 50 proc. absolwentów nie ma pracy, rośnie bezrobocie — wzrosło ono o 100 tys. osób, dziś to już ponad 13 proc., czyli 2 mln ludzi bez pracy. A co robi rząd? Mami nas propagandą o „zielonej wyspie”. Wrócę do Smoleńska. Kilka tygodni temu w Sejmie na wniosek PiS-u odbyła się debata, podczas której premier Tusk przedstawił postępowanie rządu polskiego w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zamiast rzeczowego podejścia do sprawy, wystąpienie premiera było atakiem na opozycję. Nie przedstawił, w jaki sposób zamierza teraz działać, co zamierza zrobić, żeby dochodzić prawdy. I tak się dzieje praktycznie zawsze w Sejmie. 31 stycznia PiS zorganizował w Warszawie konferencję gospodarczą, podczas której został przedstawiony program rozwoju Polski. W mediach nie było prawie odzewu. Potem podczas konferencji prasowej zwróciliśmy uwagę na rosnące ceny żywności, koszty utrzymania rodzin. Przedstawiliśmy dwa projekty ustaw: o dodatku drożyźnianym dla emerytów i rencistów oraz o dodatku dla rodzin na każde dziecko w przypadku, gdy dochód w rodzinie na jedną osobę wynosi poniżej 1 tys. zł. Wskazaliśmy, skąd należy brać na to pieniądze. W tym celu złożyliśmy projekt podatku od działalności bankowej. I ta propozycja pozostała bez echa. Należałoby zapytać: Czy Polska jest krajem wolnym? Czy można na te tematy dyskutować? My przedstawiamy projekty ustaw, a rząd milczy. Nasze projekty ustaw z reguły lądują w szufladzie marszałka Sejmu czy przewodniczących komisji. Natomiast uchwala się z dnia na dzień ustawę o kodeksie wyborczym, aby w najbliższej kampanii wyborczej — parlamentarnej ograniczyć prawa opozycji: nie będzie wolno zaprezentować swojego programu wyborczego w telewizji i w radiu. Rząd ma nieograniczone możliwości promocji, mamienia narodu swoją propagandą. Opozycja nie ma żadnych praw.

B. K.: — W zakresie funkcjonowania państwa polskiego podstawową kwestią, na którą powinniśmy zwrócić uwagę, jest odpowiedzialność. Granicą wolności jest odpowiedzialność — o czym mówił Jan Paweł II. Dzisiaj musimy mówić o odpowiedzialności politycznej. Polacy mając kartkę wyborczą, rozliczają polityków bardzo dokładnie i skrupulatnie z tego, co zrobili bądź zamierzają zrobić. To jest bardzo ważne. Dlaczego? Bo kiedy w ważnych sektorach naszego życia nikt nie ponosi odpowiedzialności, to w rzeczywistości można mówić o zupełnej bezkarności i kompletnym fiasku, jeżeli chodzi o rozwój naszego kraju. Widać to wyraźnie w dziedzinie edukacji, myślę o szkolnictwie wyższym. Nowa ustawa obecnie procesowana w Sejmie ma wiele niekorzystnych rozwiązań. Nie chodzi tylko o drugi kierunek studiów płatnych. Ta ustawa zawęża podstawę programową, studenci „dostaną” znacznie mniej wiedzy. Dzięki Bogu, są wykładowcy, którzy nie zważają na to. W przyszłości jednak należy zadbać o rozwój nauki, przede wszystkim trzeba przeznaczyć większe środki na badania naukowe. Nie możemy stać się krajem magazynów, ale powinniśmy dążyć do rozwoju myśli technicznej, społecznej, politycznej. Musimy odtworzyć to, co straciliśmy, utworzyć jednostki badawczo-rozwojowe, co pozwoli nam wznieść się na wyższy szczebel cywilizacji, ubogacić się duchowo.
Są też inne dziedziny, w których odpowiedzialność państwa musi być zdecydowanie większa, a niestety, rząd zrzuca tę odpowiedzialność na samorządy, na służbę zdrowia, na „jakoś to będzie”. Tymczasem w takich dziedzinach, jak praca, ochrona zdrowia, bezpieczeństwo, edukacja... państwo powinno interweniować, gdy obywatelom dzieje się krzywda. A we wspomnianych obszarach dzieje się bardzo źle. Takie państwo nie budzi szacunku, takiego państwa absolutnie nie możemy budować.
I wreszcie kwestia państwa solidarnego. Chodzi m.in. o solidarność w sferze gospodarczej, nazwaną ostatnio przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego patriotyzmem gospodarczym. Nie możemy pozwolić na to, by Niemcy „wypompowywali” naszych wspaniałych, młodych, pracowitych, często bardzo dobrze wykształconych ludzi. Tu interwencjonizm państwa jest niezbędny. Obserwujemy niebezpieczne zjawiska demograficzne: jeśli dzisiaj nie pomyślimy, co będzie za 15 czy 20 lat, przyjdzie krach. Odpowiedzialny polityk myśli nie tylko o przyszłej kadencji, ale i o przyszłych pokoleniach. Dlatego wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wybór odpowiednich ludzi władzy.

A. Z.: — Słuchając moich przedmówców o wychowaniu młodego pokolenia, przypomniałam sobie inaugurację roku akademickiego 2010/11 w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Ojciec rektor przypomniał słowa z homilii, którą miał wygłosić w Katyniu bp Płoski: „Wraz z prawdą otrzymujemy wolność”. Te słowa wpisałam sobie do kalendarza na rok 2010 i przepisałam do nowego, na rok 2011. Mówię o tym, ponieważ z trwogą obserwuję, jak nasi rządzący przekazują Polakom nieprawdziwe informacje o gospodarce, o stanie państwa, o katastrofie smoleńskiej... Podczas beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki uświadomiłam sobie, że po zamordowaniu go podświadomie wiedzieliśmy, że skazano oprawców, natomiast zleceniodawców nie poznaliśmy do dziś. Czy podobnie będzie z prawdą o przyczynach katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.? Dlatego coraz częściej myślę o tym cudownym wydarzeniu, które nas czeka 1 maja 2011 r. Wielokrotnie miałam zaszczyt uczestniczyć w osobistych audiencjach u Ojca Świętego Jana Pawła II. Jego darem dla nas jest św. s. Faustyna i orędzie Miłosierdzia Bożego. Uczestniczyłam w kanonizacji s. Faustyny w Rzymie. Pamiętam wielką radość na twarzy Ojca Świętego. Teraz przybędzie do nas bł. Jan Paweł II — dzień 1 maja będzie dla mnie niezwykle radosny — to również byłby dzień 62. urodzin mojego męża. Bł. Jan Paweł II jest nam bardzo potrzebny, żebyśmy żyli prawdą i pozostali wolni. Jego siła po śmierci jest większa i pomaga mi żyć. Nam, opłakującym tych, którzy zginęli w Rosji w 1940 r. i teraz, w 2010 r., bł. Jan Paweł II daje nadzieję poznania kiedyś prawdy.

M. B.: — Poruszyliśmy kilka fundamentalnych spraw naszej służby, która powinna być oparta na wartościach wynikających z naszej wiary, kultury, z cywilizacji chrześcijańskiej. Powinna być ona przepełniona siłą płynącą z modlitwy, z zawierzenia Matce Bożej na Jasnej Górze. Ta siła daje nam gwarancję, że nasze wysiłki i dążenia mogą zakończyć się sukcesem. Jesteśmy dobrej myśli, nie ustajemy w pracy i w staraniach o to, żeby nasza ojczyzna rozwijała się, żeby była krajem prawym i sprawiedliwym, szanowanym wśród sąsiadów i opartym na mocnych wartościach chrześcijańskich, żeby obywatele mogli żyć w niej godnie.

Ks. I. S.: — W naszej rozmowie dotknęliśmy podstawowych wartości, jakimi są prawda i wolność. Prawda prowadzi do wolności, a jednocześnie człowiek wolny dąży do prawdy i ją rozpoznaje. Oby udało się opcji, którą Państwo reprezentujecie, wprowadzić w życie Polaków prawdę i wolność, a przez nie także to, co w nazwie Waszej partii: prawo i sprawiedliwość.

A. Z.: — Pomoże nam w tym światło z Jasnej Góry, które rozjaśnia nasze osobiste drogi i parlamentarne zaangażowanie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama