Unia z bliska

Z dr n. med. Urszulą Krupą – posłem RP do Parlamentu Europejskiego – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

Z dr n. med. Urszulą Krupą – posłem RP do Parlamentu Europejskiego – rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś

Ks. Inf. Ireneusz Skubiś: – Jak wynika z ostatnich sondaży, niewiele wiemy o pracy Parlamentu Europejskiego, a przecież za chwilę będziemy wybierać europosłów. Jest Pani członkiem PE, proszę nam powiedzieć przede wszystkim jedno: na ile unijne instytucje są demokratyczne? Czy Unia Europejska jest demokratyczna?

Dr Urszula Krupa: – Wiemy, że Parlament Europejski wybierany jest w wyborach powszechnych (obecnie 4-7 czerwca) w każdym kraju Unii Europejskiej w sposób w zasadzie demokratyczny. Można, oczywiście, dyskutować o tej demokracji. Brak przekazywania obiektywnych informacji o instytucjach unijnych czy pracy PE zapewne przekłada się na nikłe zainteresowanie wyborami. Jeżeli zapraszani są do mediów parlamentarzyści, to zwykle są to socjaliści i liberałowie, którzy w sposób wręcz entuzjastyczny ukazują to, co się dzieje w PE. Parlament jest jednak jakąś wizytówką demokracji w niedemokratycznej Unii Europejskiej. Chociaż bywa także określany mianem „atrapy”. My, parlamentarzyści, nie tworzymy prawa. Wszystkie dokumenty, rozporządzenia i dyrektywy w PE otrzymujemy z Komisji Europejskiej. Parlament może je tylko poprawiać, i to często, niestety, w ograniczonym zakresie. Jedynie opinie i sprawozdania tworzone są przy udziale posłów, ale one nie są wiążące, wielokrotnie stanowią wytyczne, czasami różnie interpretowane. Gdyby Parlament miał inny skład, być może udałoby się przynajmniej niektóre dokumenty Komisji Europejskiej zmienić w kierunku większej normalności. Jednak w PE większość stanowią socjaliści, zieloni i liberałowie albo chrześcijańscy demokraci, których głosowania często nie mają zbyt wiele wspólnego z nauką społeczną Kościoła.

– Jakie są źródła prawa dla Unii Europejskiej?

– Dokumenty firmuje Komisja Europejska, ale przygotowywane są przez towarzyszące jej komisje, których jest około 3000. Zapytano nawet komisarz Hübner, czy wie, kto te dokumenty tworzy. Powiedziała, że nie wie.

– Jak powstają dokumenty dla całej Unii Europejskiej?

– Jak powiedziałam, oficjalnie dokumenty przychodzą do nas z Komisji Europejskiej i po omówieniu w odpowiednich komisjach oraz przegłosowaniu przez Parlament muszą być zatwierdzone przez Radę Europejską.

– Co to jest Komisja Europejska?

– Komisja Europejska to organ UE, który obecnie składa się z 27 komisarzy z poszczególnych krajów Wspólnoty, pracujących pod kierunkiem przewodniczącego.

– Skąd się biorą komisarze?

– Komisarze są asygnowani przez poszczególne państwa członkowskie, następnie ich kandydatury są aprobowane przez Parlament Europejski. Po ewentualnym przyjęciu Traktatu Lizbońskiego będzie mniej komisarzy niż państw członkowskich, czyli przez kilka lub kilkanaście lat możemy być pozbawieni swojego przedstawiciela w KE. Rada Europejska natomiast to spotkania prezydentów i/lub premierów państw członkowskich, których zadaniem ma być wyznaczanie ogólnych kierunków rozwoju Unii Europejskiej.W spotkaniach Rady Europejskiej bierze również udział przewodniczący Komisji Europejskiej, czasem także ministrowie spraw zagranicznych.

– Czy oni mogą tworzyć prawo dla całej Europy?

– Oficjalnie prawo w Unii Europejskiej dzielone jest na prawo pierwotne, stanowione przez państwa członkowskie jako część prawa międzynarodowego, i wtórne, stanowione przez organy wspólnotowe. Prawo pierwotne to traktaty oraz umowy zawarte między państwami członkowskimi, zmieniające i uzupełniające traktaty założycielskie i wspólnotowe. Wiele zasad prawa UE jest wypracowanych na podstawie orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, które nie zawsze wynikają wprost z traktatów, natomiast prawo wtórne jest tworzone przez instytucje unijne na podstawie prawa pierwotnego. Składa się ono z różnych aktów prawnych, do których zaliczane są wspomniane rozporządzenia, dyrektywy i decyzje oraz opinie i zalecenia. Uprawnienia ustawodawcze ma jedynie Komisja Europejska, od której otrzymujemy dokumenty, jednak nikt z komisarzy ich nie podpisuje. Jak już wspomniałam, zaplecze Komisji Europejskiej to ogromna liczba dodatkowych komisji roboczych, które prawdopodobnie tworzą dokumenty zgodnie z uprzednimi wytycznymi. Po efektach ich pracy widać, że są to ośrodki liberalne i nowo lewicowe, pracujące pod dyktando wielkich państw i koncernów. Przykładem tak stanowionego prawa było dość skomplikowane rozporządzenie REACH, drugim dość ważnym przykładem – dyrektywa usługowa albo chociażby ostatni pakiet klimatyczno-energetyczny. REACH – to duży dokument, którego celem miała być ochrona zdrowia i środowiska przed wprowadzaniem do obrotu i stosowaniem niektórych substancji i preparatów niebezpiecznych. W skrócie – każdy producent powinien odpowiadać za skład danego produktu i zbadać go. Do dokumentu zgłoszono w sumie ponad 5000 poprawek. Opracowanie tego dokumentu trwało ok. 10 lat, co umożliwiło przygotowanie się do tego wielkim koncernom chemicznym. Wbrew wzniosłym hasłom o równych szansach dla wszystkich, niedyskryminacji i równouprawnieniu – wolny rynek jest tylko dla silnych i bogatych, którzy łaskawie pozwalają na okresy przejściowe dla małych i średnich podmiotów wraz z przedłużaniem ich egzystencji o kilka lat. Prezydent Klaus nie wyraził zgody na przyjęcie rozporządzenia REACH, podobnie polski rząd mógł nie zgodzić się na Traktat Lizboński czy zawarte zapisy pakietu energetyczno-klimatycznego. Jeden z przyjętych dokumentów omawianych w ramach pakietu klimatyczno-energetycznego wprowadził tak rygorystyczne normy emisji spalin, że sprostają im jedynie niemieckie MAN-y, natomiast reszta najprawdopodobniej zostanie wyeliminowana. Dlatego przynajmniej na razie ogromną rolę odgrywają rządy państw członkowskich negocjujące korzystne warunki dla swoich państw i obywateli. Oczywiście, dużą rolę w obronie polskiego interesu mógłby odegrać polski rząd, gdyby dbał o nasz narodowy interes, jak to czynią rządy Niemiec czy Francji – zarówno bowiem prezydent Sarkozy, jak i Angela Merkel bronią interesów swoich krajów. Podobnie konieczna jest akceptacja przez państwa członkowskie Traktatu Lizbońskiego, który jest nieco tylko zmienioną Konstytucją Europejską, popieraną przez elity rządzące wbrew opinii społeczeństw.

– No właśnie, Traktat Lizboński...

– W czasie naszej 5-letniej kadencji, w 2005 r., była próba przeforsowania Konstytucji Europejskiej, która wbrew przewidywaniom elit europejskich nie została zaakceptowana przez Francję i Holandię. Po około rocznym okresie refleksji dokonano kilku zmian i wprowadzono Traktat Lizboński. Jest to w rzeczywistości konstytucja, zmieniona w pewnych aspektach, która ustanawia superpaństwo.

– Jakie zagrożenie niesie ze sobą uchwalenie Traktatu Lizbońskiego?

– Przede wszystkim dotychczasowa wspólnota państw wchodzących w skład Unii Europejskiej uzyskuje wszystkie atrybuty jednego mocarstwa z rządzącą de facto Komisją Europejską, z jednym prezydentem Unii Europejskiej, ministrem spraw zagranicznych i wspólną polityką zagraniczną. Coraz częściej mówi się o armii Unii Europejskiej, co nawet postulują polscy parlamentarzyści, którzy przekonują, że Unia Europejska nie będzie dobrze działała, jeżeli nie będzie miała własnej armii. A to oznacza, że dąży się do supermocarstwa.

– Byli tacy politycy, którzy stwierdzali publicznie, że nie znają treści Traktatu Lizbońskiego. Jak można zatwierdzać traktat, którego nie zna polityk w randze premiera?

– Dla mnie też jest to nieprawdopodobne. Ale niektórzy nie tylko nie czytali i nie znali treści traktatu. Zdarzyło się też, że Węgrzy podpisali Traktat Lizboński, zanim jeszcze powstała jego oficjalna wersja i zanim wprowadzano poprawki. Jak można tego dokonać? Trzeba zapytać o to tych, którzy tak czynią. Mogą być, myślę, różne przesłanki elit – od finansowych po prestiżowe.

Grupa Niepodległość i Demokracja, której posłowie sprzeciwiają się Traktatowi Lizbońskiemu i unijnej biurokracji, publikowała wyniki sondaży, z których wynikało, że 75 proc. obywateli (w Anglii było jeszcze więcej) jest przeciwnych traktatowi. Te dane, podobnie jak referendum w Irlandii, wskazują, że obywatele nie chcą być w jednym superpaństwie, które jest tworzone przez elity europejskie wbrew świadomości, chęci i dążeniom społeczeństw.

– Czyim dziełem jest dzisiejsza Unia Europejska? Kto wywiera tak wielkie naciski, że ulegają im rządy i parlamenty?

– Założenia Wspólnoty Europejskiej były zupełnie inne. Ojcowie Europy byli chrześcijanami i chcieli wspólnoty zbudowanej na korzeniach chrześcijańskich. Ojciec Święty Jan Paweł II też mówił nam, że nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha, a ten najgłębszy fundament jedności przyniosło Europie chrześcijaństwo. Tymczasem to, z czym mamy do czynienia ostatnio, to przede wszystkim hegemonia nowej lewicy. Przez dwa lata myślałam, że w Parlamencie Europejskim niedoskonałość rozwiązań zawartych w dokumentach to skutek jakiejś niedojrzałości. Dopiero po wykładzie ks. prof. Tadeusza Guza o nowej lewicy zrozumiałam, że realizowany jest tam po prostu program nowo lewicowy, negujący Boga i postrzegający człowieka jako wyższe zwierzę – czego nie kryją zresztą niektórzy posłowie w swoich oficjalnych wypowiedziach. Przy okazji – zwierzęta w UE są traktowane czasem lepiej niż ludzie. Jest wiele poprawek i dokumentów zabraniających doświadczeń na zwierzętach, nikt natomiast nie zastanawia się, czy wprowadzenie obcego gatunku genu nie spowoduje ogromnych szkód dla zdrowia i życia ludzi. Brak doświadczeń na zwierzętach może być przyczyną eksperymentowania z lekami na ludziach. Parlament Europejski ponadto odrzuca wszelkie poprawki określane jako etyczne – zgłaszane przez katolików niezgadzających się na eksperymentowanie na ludzkich zarodkach oraz na ich selekcję, na zabijanie dzieci poczętych, ukrywane pod pojęciami zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego, czy na klonowanie itp. Obecnie największy wpływ w Unii mają Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

– Pojawiły się w pewnym momencie „twarze” różnych ważnych Europejczyków – chociażby Günter Verheugen. Skąd się one wzięły? Te osoby odgrywają bardzo dużą rolę, wszyscy ich słuchają, a one w jakimś sensie są dyktatorami. Czy Pani Doktor mogłaby scharakteryzować te postaci ważnych Europejczyków? Skąd się bierze ich władza i siła oraz ich przemożny wpływ?

– Günter Verheugen jest niemieckim komisarzem, jednym z wielu w Parlamencie Europejskim. Nam te osoby zostały rekomendowane jako obrońcy Polski i przyjaciele, którzy chcą nas wprowadzić do Europy. „Twarze” Europy to nie tylko Günter Verheugen, którego znamy z okresu akcesji, ale także Hans-Gert Pöttering – przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Angela Merkel, Valéry Giscard d'Estaing i wielu innych, którzy bardzo pięknie mówią o Unii Europejskiej. Myślę, że wieloma osobami – nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach byłego bloku sowieckiego – kierowała naiwność. Zapewne niewiedza lub brak roztropności kierowały też niektórymi ministrami, którzy prowadzili negocjacje z Unią Europejską, ustalając warunki akcesyjne. Obecnie także w PE widać wyraźnie, że poszczególne państwa bardzo dbają o swoich obywateli. Poziom zamożności tych krajów w porównaniu z Polską jest znacznie wyższy, mają liczne zabezpieczenia socjalne i potrafią walczyć o swoje, dość często strajkując. W PE należymy co prawda do grup politycznych, wśród których są socjaliści, zieloni, chrześcijańscy demokraci, zwolennicy Europy ojczyzn, jednak współpraca na forum Parlamentu przebiega zgodnie z interesami narodowymi poszczególnych deputowanych. W sprawach ważnych dla interesu Niemiec pochodzący z tego kraju posłowie głosują wspólnie, niezależnie od opcji politycznej. Ważne dla Niemców dokumenty popierają zarówno socjalista Martin Schulz, jak i przedstawiciel chrześcijańskich demokratów z Niemiec Hans-Gert Pöttering. Wyraźnie widać także nierówne traktowanie nowo przyjętych do Unii państw. Bardzo powierzchownie podchodziliśmy do Unii Europejskiej, która zapewne stwarza także liczne możliwości. Mamy na co dzień do czynienia ze światowym globalizmem, nie tylko z bogatymi koncernami, ale z bogatymi państwami, które ustanawiają reguły gry. Próbuje się niszczyć wszystko, co jest małe, średnie i słabsze. Przede wszystkim chodzi tu o pieniądze, ale jest jeszcze ta druga warstwa, ideowa – lewicowa i liberalna, która realizuje swój plan, niestety, przemocą ekonomiczną i medialną.

– Jak doszło do wyniszczenia gospodarki w krajach biedniejszych? W Polsce praktycznie przecież nie ma już rodzimej gospodarki...

– Nie ma gospodarki, gdyż zniszczono ją pod hasłem dostosowywania się do wymogów Unii. Trudno dociec, dlaczego rządy wprowadzające nas do Unii i negocjujące warunki akcesji zgadzały się na bardzo niekorzystne warunki, teraz winiąc za wszystko Brukselę. Wmawiano nam konieczność prywatyzacji. W związku z tym całe gałęzie gospodarki musiały zostać sprywatyzowane i przejęte przez ludzi, którzy albo czerpali z nich korzyści dla siebie, albo stawali na czele spółek. Za bezcen sprzedawano przedsiębiorstwa. Sprzedawano ich wiele – huty stali, kopalnie, niszczono kolejne gałęzie przemysłu, co ma miejsce nadal, wraz z dyktatem komisarzy powołujących się na stanowione prawo. Jako lekarz podam przykład zakładów farmaceutycznych, które produkowały tanie leki odtwórcze, nawet bezpłatne dla rencistów i emerytów. Zakłady farmaceutyczne, także te zmodernizowane, w większości sprzedano obcym podmiotom, które traktują je jak magazyny drogich leków zagranicznych. Rozsądnie dbając o interes narodowy, należało część gałęzi gospodarki zmodernizować, rezygnując z zakładów mało rentownych. To nieprawda, że w Unii Europejskiej nie ma państwowych zakładów. Nam wmówiono, że wszystko musi być sprzedane, łącznie ze stoczniami, co doprowadziło do zniszczenia przemysłu oraz do ogromnego bezrobocia. Teraz okręty mogą być produkowane w Niemczech pod opieką kanclerz Merkel. I tak jest w każdej dziedzinie, obecnie w służbie zdrowia. Schemat jest taki: najpierw pod hasłem ochrony, np. zdrowia, wprowadza się odpowiedni dokument. W Parlamencie Europejskim jest wielu lobbystów, także wśród posłów, którzy zgłaszają odpowiednie, korzystne dla siebie poprawki. Wszystko odbywa się pod hasłem propagandowej pomocy, nawet propagowane są minikredyty, ale oczywiście, uzyskanie funduszy jest niezmiernie trudne. Upadek przemysłu doprowadził do ogromnej, niepoliczonej emigracji ludzi młodych i w części dobrze wykształconych, którzy wbrew propagandzie nie powrócą do kraju przede wszystkim ze względu na lepsze warunki socjalne w krajach starej Unii. Proces przejmowania wielu dziedzin gospodarki nie dotyczy tylko naszego kraju, podobnie oceniają akcesje inni posłowie, zwłaszcza z państw byłego bloku sowieckiego, z Rumunii, ale też z Irlandii.

– Jeżeli ten scenariusz się zrealizuje, to co się stanie z krajami takimi jak Polska?

– Jeśli przejdzie Traktat Lizboński, to wszystko pójdzie w kierunku eliminacji państw narodowych i przekształcenia Europy w jedno supermocarstwo podzielone na regiony. Takie jest założenie. Jest cała polityka regionalna, jest Komitet Regionów. Oczywiście, europejskie supermocarstwo będzie zdominowane przez wielkie kraje. Od połowy kadencji Parlamentu w większości komisji mamy przewodniczących z Niemiec. Przede wszystkim Niemcy, Francja i Anglia będą stać na czele nowego European Union, określanego ostatnio już nie mianem „Wspólnoty” czy „Unii Europejskiej”, ale po prostu „Europą”. Moim zdaniem, nieporównywalny z innymi państwami jest jednak atak na Polskę – przede wszystkim ze względu na Kościół, który stanowi przeszkodę dla szalejącego liberalizmu i ideologii nowolewicowej. Ponadto jest wyraźny podział na Unię starą i nową. Poza tym Polacy są poddawani licznym eksperymentom – jeden z nich dotyczy służby zdrowia. W żadnym kraju Unii Europejskiej nie ma szpitali zamienionych na spółki oraz komercjalizacji i prywatyzacji całej służby zdrowia, co jest eksperymentem grożącym uniemożliwieniem leczenia wielu Polakom. Ostatnio pod pozorem ułatwienia leczenia w innych krajach członkowskich wprowadzono dyrektywę dotyczącą praw pacjenta w transgranicznej opiece zdrowotnej. Przyjęte zapisy traktują zdrowie jak towar rynkowy, co będzie się wiązało ze wspólnotową ingerencją w systemy opieki zdrowotnej, które do tej pory były domeną państw członkowskich. Unia narzuci nam wysokie standardy, umożliwiając leczenie zamożnym pacjentom, a jednocześnie utrudniając dostęp do opieki medycznej zwłaszcza w biednych krajach członkowskich, takich jak Polska. Scenariusz przyznawania przywilejów unijnym elitom, niestety, realizuje obecna minister zdrowia, z żelazną konsekwencją, wbrew Prezydentowi RP, przekształcając szpitale w spółki prawa handlowego nastawione na zysk, co wpisuje się w wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości traktowania zdrowia jako zwykłego produktu rynkowego. Wzrost standardów spowoduje wzrost kosztów leczenia.

– Pogląd ugrupowania Pani Doktor na przyszłość Europy i Polski jest bardzo krytyczny...

– Moja grupa – Niepodległość i Demokracja sprzeciwia się konstytucji europejskiej nazywanej obecnie Traktatem Lizbońskim i biurokracji brukselskiej. Inne wspólne cele to: demokracja, szacunek dla tradycji i wartości narodowych oraz odmiennych interesów. Zjednoczenie państw Unii Europejskiej z dominacją silnych i bogatych w proponowanej formie niczego dobrego nie wróży. Widzimy dyktatorskie zachowania komisarzy narzucających swoje decyzje. Poseł Schulz przeciwników traktatu nazywa chorymi psychicznie i idiotami – na forum PE, gdzie użyto przemocy wobec protestujących. Przewodniczący Parlamentu wraz z grupą deputowanych obraża prezydenta Czech Vaclava Klausa, a ostatnio policja w Polsce używa siły w stosunku do protestujących stoczniowców, broniących swoich miejsc pracy. Pamiętamy, jak przeciwników ZSRR zamykano w szpitalach psychiatrycznych, a starsi pamiętają starcia z zomowcami. To wszystko, łącznie z manipulacjami dotyczącymi ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, delikatnie mówiąc, pokazuje deficyt demokracji, przykrywany wzniosłymi hasłami i manipulacjami medialnymi. Tracimy suwerenność i widzimy, niestety, nie tylko kryzys ekonomiczny, ale i moralny. To nie jest powód do optymizmu, dlatego potrzeba nie tylko przekazywać prawdziwe informacje i być w PE, ale także wybierać takie osoby do Sejmu RP, które zadbają o rodaków i interes narodowy. Sceptyczne nastawienie do Traktatu Lizbońskiego charakteryzuje nie tylko IND/DEM (Niepodległość i Demokracja), także wielu posłów niezrzeszonych i grupa UEN (Unia na rzecz Europy Narodów) w części opowiadają się za bliskimi nam wartościami i sprzeciwiają budowie supermocarstwa. Oczywiście, jest wiele dobrych inicjatyw w Unii Europejskiej, lecz w imię przekazywania prawdy należy także ostrzegać przed wieloma niebezpieczeństwami. Obecnie konieczne jest działanie wspólne, jednak na bardziej sprawiedliwych zasadach. Ideałem byłoby połączenie sił dbających o wartości chrześcijańskie w Parlamencie Europejskim, ale współpraca znacznie lepiej układa się socjalistom niż zwolennikom cywilizacji życia, którzy być może w swojej wolności są zbyt dużymi indywidualnościami. Niektórzy posłowie o dłuższym stażu w PE twierdzą jednak, że władze Parlamentu nie pozwolą na powstanie większej grupy „niepoprawnej politycznie”, gdyż stanowiłaby zbyt duże zagrożenie dla konsekwentnie realizowanych planów integracji pod przywództwem Niemiec oraz europejskiej lewicy. Niedawno przewodniczący Komisji Konstytucyjnej przypominał, że Traktat Lizboński jest tylko etapem do ściślejszej integracji Unii Europejskiej, którą, jak już wspomniałam, ostatnio nazywa się jak państwo – po prostu Europą.

– Wypowiedź Pani Doktor nie napawa optymizmem ani wielkimi nadziejami w stosunku do Unii Europejskiej. Jednakże zamierza Pani startować do Parlamentu Europejskiego. Dlaczego? I dlaczego Polacy powinni iść do wyborów?

– Zamierzam kandydować i moim marzeniem byłoby, aby wyborcy wybrali wszystkich 50 deputowanych, którzy pracowaliby w PE dla dobra Polski i naszego społeczeństwa, kierując się nauką społeczną Kościoła i opowiadając za cywilizacją życia. Nieobecni nie mają racji. Trzeba tam być i robić wszystko, aby nie tylko walczyć o interes Polski, ale również bronić fundamentalnych praw i wartości ważnych dla całej Europy. Tylko będąc w Parlamencie Europejskim, można mieć wpływ na tworzone dokumenty, nawet jeśli możemy tylko je poprawiać. Należy pamiętać, że 80 proc. obowiązującego prawa w Polsce zależy w jakiejś mierze od decyzji Parlamentu Europejskiego. Jedna ze złożonych przeze mnie poprawek ochroniła budżet służby zdrowia o kilkanaście milionów złotych. Zgłosiłam około 1000 poprawek i nawet jeśli część została odrzucona, to część z nich zmieniła tworzone prawo. Przedstawiając katolicki punkt widzenia, stawałam w obronie kobiety i rodziny, przekonywałam feministki do swoich racji. Miałam możliwość wygłoszenia 155 przemówień. Wbrew temu, co się dzieje, jestem za integracją państw europejskich i współpracą, chociaż na bardziej sprawiedliwych zasadach, a o to walczyć można tylko w PE, przekonując innych posłów. Na ostatniej sesji parlamentu np. udało się wyeliminować poprawki zgłoszone przez liberałów, którzy zamierzali krytykować Ojca Świętego Benedykta XVI za sprzeciw wobec antykoncepcji.

Nie możemy obrażać się na istniejącą rzeczywistość i w związku z tym nie chodzić na wybory, gdyż wtedy inni zadecydują za nas. Unia Europejska jest wspólnotą państw, której oficjalne cele są bardzo szczytne, tylko trzeba wcielać je w życie, a tego nie można zrobić, nie angażując się w zmiany. Ponadto będąc w Parlamencie Europejskim, stwarzamy możliwość pracy i zapoznawania się osobiście z pracą Parlamentu Europejskiego wielu Polakom, którzy mogą nie tylko orientować się w pracach instytucji europejskich, ale realnie na nie wpływać przez dawanie świadectwa.

– Serdecznie dziękuję za obszerną wypowiedź. Nie są to sprawy łatwe, ale społeczeństwo czeka na prawdę. Życzę Pani Doktor wielu osiągnięć zawodowych i społecznych oraz pomyślności w zbliżających się wyborach. Mam nadzieję, że ludzie wielkiej prawości, do których zaliczam Panią Doktor, osiągną polityczne cele i będą pracować dla dobra Ojczyzny, Europy i chrześcijańskiej rodziny.

www.urszulakrupa.pl

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama