Nie bądźmy bierni!

Skąd bierze się bierność ludzi młodych? Jak jej zaradzić?

„Idące ku nam czasy wołają o człowieka silnej woli, zamiłowanego w trudzie, czującego głębiej potrzebę poświęcenia, a przede wszystkim związanego z życiem swego narodu, tj. człowieka uspołecznionego” — pisał Lucjan Zarzecki przed 75. laty w szkicu zatytułowanym „O głównych postulatach wychowania narodowego”. Jego teza nie odeszła do lamusa.

PRL-owska spuścizna

Bierność polskiej młodzieży w znacznym stopniu wynika ze spuścizny po reżimie socjalistycznym. Naszym rodzicom wpajano, aby wykonywać tylko zalecenia aktywu centralnego PZPR. Bezwzględnie tępiono wszelkie formy aktywności społecznej nie związane z obowiązującą ideologią. Apatia rodziców pociąga za sobą pasywizm i bezradność młodzieży, albowiem ci ostatni czerpią wzorce ze swoich ojców i matek. Wyrosło więc kilka pokoleń Polaków obojętnych na sprawy publiczne. Do działania na niwie społecznej nie usposabia nas również szkoła. Za mało w niej naucza się umiejętności, dzięki którym łatwiej iść przez życie. Nie wszyscy potrafią zdobyć się na trud indywidualnego jej nabywania. Dlatego absolwenci szkół wyższych nie radzą sobie na rynku pracy w pierwszych latach po zakończeniu edukacji. Mając w kieszeni uniwersytecki dyplom często są zdezorientowani i całkowicie bezradni.

Niektórzy tłumaczą swój społeczny pasywizm natłokiem nauki. Nic bardziej mylnego. Można mieć dobre wyniki w nauce oraz znaleźć czas nie tylko na tego typu działalność, ale również regularne uprawianie sportu, rozwijanie własnych zainteresowań, spotkania z przyjaciółmi itd. Osoby angażujące się w działalność pozaszkolną nie muszą stronić od wizyt w szkole czy na uczelni. Kluczem do szczęścia jest odpowiednie rozplanowanie dnia oraz uświadomienie sobie ulotności czasu. Nie wszyscy szanują bezpowrotnie upływające chwile. Pochłania nas lenistwo: wybieramy wielogodzinne oglądanie telewizji albo siedzenie na ławce przed blokiem połączone z komentowaniem ostatniej fryzury kolegi albo nowych pantofli zakupionych przez koleżankę. Inni, bardziej „rozrywkowi”, preferują całonocne wizyty w rozmaitych lokalach gustując w upajaniu się alkoholem. Brak nam ideowości (nie mylić z idealizmem). Większość nie chce przeznaczać własnego czasu i energii na szczytne cele, nie wspominając o ofiarowaniu nań drobnych datków. Pragniemy mieć na widoku zarobek i namacalne korzyści panicznie obawiając się wszelkich niedogodności. Taka postawa daleko nas nie doprowadzi.

Można wiele zyskać

Aktywność społeczna daje szansę zdobycia wiedzy i doświadczenia. Nabywamy np. umiejętność pracy zespołowej oraz kierowania grupą. Uczymy się nie tylko w jaki sposób wydawać polecenia, ale i jak je wykonywać (to nie ironia - niewielu z nas potrafi wykonywać decyzje podejmowane przez zwierzchników, stąd tak wiele osób nie jest w stanie odnaleźć się po podjęciu swojej pierwszej pracy zarobkowej). Bierność nigdy nie popłaca. Zapomina się, że pracodawcy często patrzą na pozaszkolną aktywność. Dlaczego więc nie skorzystać z okazji i nie wzbogacić swojego CV? Działając w jakimś stowarzyszeniu niejedna osoba może zdobyć kwalifikacje, dzięki którym stanie się bardziej atrakcyjnym aplikantem uzyskując upragnioną pracę w przyszłości. W takiej sytuacji można mówić o wykonywaniu przyjemnego z pożytecznym.

Działalnością społeczną pokazujemy, że zależy nam na drugim człowieku i w ogóle na społeczności, w której wyrośliśmy. Aktywność danej jednostki to doskonały miernik dojrzałości obywatelskiej. Nie można być dobrym obywatelem nie pracując dla swojego kraju. Zaangażowanie społeczne to warunek konieczny w ustroju demokratycznym. Już sto lat temu, na łamach „Przeglądu Wszechpolskiego”, Tadeusz Grużewski postawił znak równości między demokracją a samodzielnością: „demokracya polega nie na tem, aby lud traktować jako trzodę, której potrzeby materialne należy zaspokoić (...), lecz na tem, aby masa ta umiała sama zaspokajać swe potrzeby cywilizacyjne i energicznie bronić swych interesów zbiorowych”. Czy rezygnując z aktywności społecznej wolno nam mówić, że jesteśmy samodzielni?

Pomożesz?

W Polsce istnieje wiele stowarzyszeń; co roku powstają nowe. Wybór doprawdy niemały. Każdy może znaleźć coś dla siebie. Wszędzie potrzeba nowych pomysłów i nowych rąk do pracy. Dopływ kolejnych działaczy jest pożądany. Zamiast kolejną godzinę spoglądać w szklany ekran lepiej przeznaczyć choćby kilka godzin tygodniowo na dodatkowe pozaszkolne zajęcia. Zamiast całymi popołudniami siedzieć bezczynnie w domu można by zacząć wreszcie zrobić dla siebie i dla innych. Zamiast biernie wegetować uczyń coś pożytecznego dla miejscowości, z której pochodzisz oraz kraju, w którym mieszkasz. Wystarczy odpowiednia motywacja, garść zapału i szczypta szczerych chęci. Wystarczy posiąść wolę czynu. Trzeba jednak chcieć, bo chcieć to móc. Nawet utarte nawyki można zmienić. Dokona tego jednak tylko ten, kto pragnie zmian w swoim życiu. Ja tego bardzo chciałem. I bynajmniej nie żałuję.

Mariusz Tomczak

Pierwotnie opublikowano w: „Wszechpolak” nr 118/2004. Wykorzystane w portalu "Opoka" za zgodą Autora.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama