Nie wolno dzielić Kościoła

Wywiad, Najwyższy Czas! 1999 nr 12, ss. 5-6

Prymas Józef kardynał Glemp ponownie stanie na czele Konferencji Episkopatu. Czy to dobrze?

Biskupi uznali, że nie ma potrzeby eksperymentowania. Prymas się sprawdził, więc po co go zmieniać. Wynika to z dążenia do stałości w Kościele. Proszę spojrzeć, ilu premierów się zmieniło, podczas gdy Prymasa mamy jednego.

W środę otwieram gazety i co widzę? Kościołowi w Polsce, grozi rozłam, postawa zamknięta, kryzys etc. To, że nie podoba się Prymas Glemp wiadomo od lat. Dziś „zagrożenie” stanowi jednak również arcybiskup Michalik.

Widać czyta pan gazety, które trudno uważać za poważne.

„Gazetę Wyborczą” trudno uznać za poważną?

Czasem bardzo trudno ją za taką uznać. Jest to gazeta, która często demonstruje stronniczość i słusznie przezywana jest „Wybiórczą”. Biskup Józef Michalik, w którym media lewicowe chciałyby upatrywać integrystę, „przeciwnika dialogu” i zwolennika ograniczania roli świeckich, to na pewno postać bardzo aktywna — zupełne przeciwieństwo „kościelnego urzędnika'”. Pamiętam, że jak został biskupem gorzowskim, pierwszemu swojemu artykułowi dał tytuł „ufam świeckim”. Czego obawia się tymczasem „Gazeta Wyborcza”? Niechęci biskupa do laikatu! Absurd! „Rzeczpospolita” też komentowała wybory w Episkopacie i udało jej się uniknąć podobnych stwierdzeń.

Dlaczego nie udało się to „Wyborczej”?

Sprawy związane z Kościołem, opanowała w niej drobna, ale hałaśliwa grupa, której Kościół w swojej formie nie odpowiada.

Czy to środowisko ma wpływy w Episkopacie?

Nie sądzę. Raczej bardzo chciałoby je mieć.

Arcybiskupi Henryk Muszyński i Tadeusz Pieronek są, zdawać by się mogło, ulubieńcami „Arki Noego”.

Arcybiskup Muszyński zajmuje się dialogiem z judaizmem. Ale przecież robi to z przesłanek zupełnie różnych niż te, z których wypływa filosemityzm „Tygodnika Powszechnego” i „Wyborczej”. To, co dla środowisk laicko-liberalnych jest nakazem postępowości, dla biskupa jest po prostu wypełnianiem przykazania o miłości bliźniego. Drugi z wspomnianych biskupów, Tadeusz Pieronek jest otwarty na dialog ze środowiskami lewicowymi. Czy to znaczy, że sam jest lewicowy?! „Arka Noego” takim chciałaby go widzieć.

Ksiądz biskup Pieronek jest ulubieńcem mediów. Nawet w „Trybunie” był z nim wywiad.

Bo jest to ktoś, kto nie boi się odpowiadać na pytania, nie unika kamery, potrafi mówić ciekawie i mądrze. Takich księży radzących sobie z mediami mamy niestety mało. Sam zresztą stwierdził, że głosował na AW„S”. Występ w szczekaczce jak „Trybuna” to jednak rzecz mocno dyskusyjna.

Czy istnieje podział na „postępową” i „konserwatywną” część Kościoła w Polsce?

Takie partie nie istnieją. Kościół jest zresztą ze swojej natury konserwatywny. Stoi przecież na straży wartości ponadczasowych. Jest natomiast wewnątrz Kościoła, mniejszość, która nie odnajduje się w głównym nurcie katolicyzmu i natrafia na pozytywny oddźwięk wśród środowisk laickich.

Ale jest to grupa osób świeckich, wśród hierarchii nie ma zatem różnic?

Kościół instytucjonalny to przede wszystkim głoszenie wiary i posługa duszpasterska. Sprawy społeczne czy polityczne mają dla niego mniejsze znaczenie. Mniejsze znaczenie mają więc także istniejące różnice w tej płaszczyźnie.

Ma to znaczyć, że to „postępowi” próbują postrzegać Kościół jedynie w kategoriach politycznych?

Bo w innych nie są w stanie go postrzegać. Podobna rzecz miała miejsce np. z Soborem Watykańskim II. Sobór tak naprawdę nie wprowadził nic postępowego. Wręcz przeciwnie — nastąpił powrót do języka Biblii i Ojców Kościoła. Jedynie transmisja Dobrej Nowiny, jej przekaz światu współczesnemu uległ zmianie. Lewica podjęła jednak próbę uznania Soboru za swój.

Prawica jej w tym pomogła. Ataki przeciwko Soborowi, nierzadko wykraczające poza posłuszeństwo Magisterium, a nawet granice dobrego smaku można było znaleźć w ostatnich latach całej polskiej prasie prawicowej. Podobnie jest dziś ze sprawami personalnymi w Kościele. Ponieważ Muszyński i Pieronek są „ich”, to kardynał Glemp i arcybiskup Michalik są „nasi”.

Takie są skutki polityzacji Kościoła. Doprowadziły do tego obie strony sporu. Zresztą, w pewnym sensie, dzieckiem lewicowej napaści na Kościół jest polityka „Radia Maryja”. Wielu ludzi daje się lewicy podpuszczać. Skoro tamci mówią o ekumenizmie, to my będziemy przeciw, jeżeli „Wyborcza” chwali Życińskiego i Pieronka, to my ich nie lubimy. A jak atakują kardynała Glempa, to Glemp jest nasz.

Dlaczego środowiska określane w Polsce mianem „katolewicy” nie zorganizowały się podobnie.

Bo są słabe i nieliczne. Ograniczają się do przemądrzałych inteligentów i często stoją na pograniczu Kościoła; dla zyskania rozgłosu muszą korzystać z pomocy lewicowych mediów.

Wybór arcybiskupa Michalika na zastępcę przewodniczącego konferencji Episkopatu „Gazeta Wyborcza” zaopatrzyła tytułem Zagrożenie a nie dialog. No, to już tylko czekać aż prawicowa część prasy wyrazi swoją radość, że wybrano „prawicowego” biskupa.

Dlatego wbijanie klina ze strony grup laickich powinno spotykać się z krytyką od podstaw, a nie z nawiązywaniem do ich tez. Prawicowa publicystyka robi to drugie. Osłabia tym Kościół, robi to, co lewica sugeruje. A lewicy chodzi właśnie o podzielenie nas i osłabienie, a nie o poparcie kogokolwiek.

Tuż przed wyborami przewodniczącego Konferencji Episkopatu biskup Pieronek wyraził opinię, że kardynał Glemp nie powinien kandydować. Pasuje to idealnie do schematu walki „kościoła otwartego na dialog” (bp Pieronek) i „oblężonej twierdzy” (ksiądz Prymas).

Wolno mieć różne poglądy na to, kto jest najlepszym kandydatem. Biskupi głosowali rozmaicie. Chodziło też o spór proceduralny, o odpowiedź na pytanie: czy uchwalony w 1996 roku limit dwóch kadencji działa, czy też nie działa wstecz?

Nigdzie o tym nie czytałem.

I o to chodzi! Oczywiście większość ludzi nie czytała i interpretuje to jako walkę o władzę. Jeśli ktoś ma do tego mgliste pojęcie o biskupie Pieronku i księdzu Prymasie, to łatwo ulegnie złudzeniu, że są poważnie skłóceni. Jeżeli kto inny widzi, że biskup Życiński ma dobre stosunki ze środowiskiem UW, to wydaje mu się, że jest przez to podejrzany. A proszę posłuchać, jakim zdecydowanym krytykiem komunizmu jest ksiądz biskup. Czy to w jakikolwiek sposób koresponduje z poglądami UW?

Biskupa Życińskiego - krytyka postmodernizmu, o tenże postmodernizm oskarżano.

Często na prawicy pisują ludzie, którzy się na sprawach po prostu nie znają. Napaści na niektórych hierarchów oskarżanych o „postępowość” są pełne uproszczeń i braków. Nie jest niczyją winą to, że ktoś podoba się „Gazecie Wyborczej”. Tym bardziej że to „Gazeta” myli się w swojej ocenie danej osoby.

Krytyka ze strony lewicowej czy też prawicowej polityki dotyczy często odmiennej wizji roli Kościoła w życiu społecznym. Tutaj różnice istnieją. Kościół może być aktywny społecznie, jak w Irlandii i defensywny, jak we Francji.

Opinie biskupów trudno tutaj sklasyfikować. Zwłaszcza że często nie wychodzą one poza salę obrad. Arcybiskup Michalik powiedział kiedyś w wywiadzie, że gdy zaczął uczestniczyć w posiedzeniach Episkopatu był mile zaskoczony temperaturą dyskusji. Są w Kościele różnice, są spory, są zarzuty i wzajemne niechęci, ale nie takie i nie w tej formie, w jakiej chciałyby je widzieć laickie media. Kościół wie, jakie sprawy i wartości trzeba popierać w życiu społecznym, i ze reprezentuje je prawica, natomiast mogą być różnice co do sposobu angażowania się w życie publiczne. Są też różnice co do spraw węwnątrzkościelnych, np. roli świeckich.

Rozmawiał Bartłomiej Kachniarz

Nie wolno dzielić Kościoła [wywiad]. Najwyższy Czas! 1999 nr 12, ss. 5-6

Zbiór artykułów i felietonów M. Wojciechowskiego: Wiara — cywilizacja — polityka. Dextra — As, Rzeszów — Rybnik 2001

opr. mg/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama