Niekonfliktowi czyli nieustannie gotowi do walki

Polacy chełpią się swoim pokojowym i przyjaznym nastawieniem. Wystarczy jednak przejść się ulicami któregokolwiek z naszych miast, przejechać autobusem, odwiedzić szkołę, żeby dostrzec zupełnie inny obraz społeczeństwa

Chełpiąc się swoim pokojowym nastawieniem Polacy nie są w swojej ocenie rzetelni. Wystarczy przejść się ulicą przeciętnego polskiego miasta, skorzystać z usług publicznej komunikacji, odwiedzić szkołę. Otrzymamy szczególny obraz… społeczeństwa walki.

Szukam granicy pomiędzy zachowaniem survival a savoir vivre. Obydwa terminy wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Przykro jednak wyrokować, ale na polskim gruncie są ze sobą spokrewnione. Pozwolę sobie na podzielenie się osobistym doświadczeniem podróżowania komunikacją miejską w dużym mieście. Na przystanku czeka kilkanaście osób (są w różnym wieku). Podjeżdża autobus i rozpoczyna się wyścig z czasem (kto pierwszy), umiejętnościami (forsowanie wysokiego progu pojazdu) jednocześnie następuje próba sił (łokcie od zawsze były w cenie). Wszystko w tym celu, by najbliższe kilka lub kilkanaście minut spędzić w komfortowy sposób – wbity w skajowy fotel. Ciekawostka, ale mimo woli ustępowania miejsc (można ją jeszcze wyłowić w tłumie), bez większego wysiłku można zauważyć, że wyznaczone strefy wpływów (moich kilkunastu centymetrów podłogi) każdy z pasażerów strzeże z zaborczością mitycznego Cerbera. No cóż wszystko w imię komfortu (zwłaszcza tego w skajowym fotelu). Podobnych scen, przepychanek, świadkiem był chyba każdy. Zawstydza mnie europejski porządek i chęć udzielania pomocy z jaką spotkałem się chociażby w Niemczech. Kobieta z dzieckiem, zmagająca się z nieustawnym wózkiem nie musi prosić w Berlinie kogokolwiek o pomoc. Sam byłem świadkiem, kiedy motorniczy osobiście wychodził i pomagał młodej mamie.

Podróżowanie publicznym transportem to wyłącznie zwiastun problemu. Dużo łatwiej sprawę obrazuje zachowanie kierowców na polskich drogach – tutaj trwa prawdziwa corrida. Zajeżdżanie drogi, wymuszenie pierwszeństwa, nieustannie używanie sygnałów dźwiękowych i świetlnych wobec każdego kto chociaż na chwilę zagapi się i nie ruszy z piskiem opon, kiedy sygnalizacja umożliwi dalszą jazdę. Trudno pisać o wielkie ekwilibrystyce i zręczności lekkoatlety jaką jest pokonywanie pasów przez pieszych. Wymaga to nie lada zręczności. Nierzadko osoba w podeszłym wieku bądź niepełnosprawna może mieć tutaj poważne problemy. Pozwolę sobie tylko na jeden obraz. Będąc w tym roku kolejny raz w Austrii zachwycałem się spokojem tamtejszych kierowców. W podziw wprawiała mnie zawsze sytuacja, kiedy tzw. bundestrasse (określenie drogi głównej) przebiega przez wioskę. Co może dziwić? Otóż fakt, jak wszyscy posłusznie zwalniają do 50 km/h i nikomu nie przychodzi do głowy by szarżować i wyprzedzać.

Przyjmuję argument, że pominąłem bardzo wiele tzw. pozytywnych odniesień życia publicznego. Niemniej husarską zadziorność Polacy niosą chyba we krwi. Uśmiechałem się kiedy ostatnio w sklepie, ktoś ze względu na czas poprosił mnie o ustąpienie miejsca w kolejce. Na moją odpowiedź, że przecież nie ma najmniejszego problemu pani przy kasie odpowiedziała, że niektórzy widzą w tym kolosalny problem.

Przykładów dziarskiego survival, który bierze górę nad społecznym savoir vivre można wymienić bardzo wiele. Bardzo lubimy kruszyć kopie, nie powinno nas więc dziwić, kiedy nasze narodowe upodobania stają się ni mniej ni więcej potyczką ze wszystkimi wokół. Szukając bazy przykładów polecam prześledzić jakąkolwiek debatę w parlamencie, zachowania teatrze (np. przy odbieraniu płaszczy i kurtek po spektaklu) aż po strategię zajmowania ławek w kościele. Znam księdza, który od lat prosi swoich parafian, by zajmowali miejsca od środka ławki (świątynia jest duża i chodzi o to, by nie blokować wejścia dla innych wiernych). Tymczasem przychodzący później na nabożeństwo muszą forsować siedzących z brzegu. Jak wspomina miejscowy duszpasterz od wielu lat prośby uderzają w pustkę – to przecież moje miejsce, argumentują uczestniczący w liturgii.

Życzę wszystkim aktywnego zaangażowania w harmonię życia społecznego. Brzmi górnolotnie. Gdyby jednak nasza zwyczajność nie była udawanym savoir vivre codzienność nie stawałaby się koszmarnym survival.



ks. Michał Klementowicz, Lublin, 14.10.2011r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama