Gdzie szukać nadziei?

Co można zrobić dla ratowania fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej i zdrowego rozsądku? Nadzieja tkwi w młodzieży Kościoła

Co można zrobić dla ratowania fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej i zdrowego rozsądku?

Nie milkną echa skandalicznego listu 43 ambasadorów wspierających żądania i zachowania przedstawicieli LGBT w Polsce. O ile podpisy pod tym dokumentem dyplomatów z Belgii, Francji czy Niemiec nie są dla nas zaskoczeniem, o tyle dziwi i rozczarowuje obecność w tym gronie ambasadorów Litwy, Ukrainy czy Chorwacji. Najbardziej jednak boli – bo już nie zaskakuje – podpis Gorgette Mosbacher, ambasador USA. Boli, ponieważ to w USA pod rządami Donalda Trumpa polskie władze chciałyby widzieć wparcie dla polskiej suwerenności. A nie zaskakuje, ponieważ pani ambasador nie pierwszy raz bezwzględnie ingeruje w wewnętrzne sprawy Polski.

Czarę goryczy przelała jednak wypowiedź G. Mosbacher dla Wirtualnej Polski, gdzie stwierdza kategorycznie: „Niemniej musicie wiedzieć, że w kwestii LGBT jesteście po złej stronie historii”. Jakby tego było mało, potwierdza, że o sprawie LGBT nie rozmawiała z polskimi władzami, bo… nie musi. Powinny one znać stanowisko ambasador USA z jej wpisów na Twitterze (!), jak również z tego, że od lat na budynkach ambasady i konsulatu wywiesza sześciobarwne flagi. Pani ambasador nie przeszkadza fakt, że akcja z dokręcaniem tabliczek „Strefa wolna od LGBT” do znaków drogowych z nazwami miejscowości, a następnie ich fotografowaniem i zamieszczaniem w internecie była prowokacją jednego z działaczy LGBT, któremu samorządy wytaczają teraz procesy. Wobec tak „dyplomatycznych” posunięć pani ambasador otwartym pozostaje pytanie, ile jeszcze czasu jej potrzeba, żeby nas wyleczyła z bezkrytycznej fascynacji Ameryką?

Udziału w nagonce na Polskę prócz pani ambasador Węgier odmówili także ambasadorowie Bułgarii, Estonii, Rumunii i Słowacji. I co ważne, nie podpisał jej także ambasador Rosji. Trzeba to docenić. Demonstracyjne ustawienie się polskich władz na samej szpicy amerykańsko- rosyjskiej próby sił nie jest w naszym interesie.

Tym, co powinno niepokoić, są również sygnały płynące od polityków PiS-u, jakoby opór przeciwko ideologii LGBT i gender nie miał już sensu co do zasady. Albo że i tak będziemy musieli jej ulec ze względu na presję Zachodu. W tym kontekście jedyny wybór, jaki mieliby katolicy w Polsce, głosując na tę czy inną partię, dotyczyłby już nie tego, czy polegniemy w cywilizacyjnej wojnie, ale jedynie kiedy. Papież Franciszek w Fratelli tutti zaznacza, że fakt, iż duchowni nie angażują się w politykę partyjną, nie oznacza, że mają pozostawać na uboczu w budowaniu lepszego świata. – Duchowni nie mogą też wyrzec się politycznego wymiaru egzystencji, który zakłada stałe zwracanie uwagi na dobro wspólne i troskę o integralny rozwój człowieka – pisze papież (por. FT 276). Tym bardziej dotyczy to katolików świeckich.

Co zatem można zrobić dla ratowania fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej i zdrowego rozsądku? Wielką rolę mają do odegrania uczelnie katolickie. Mamy ich na szczęście trochę. O ich zadaniach w inicjowaniu debat na najbardziej palące tematy mówił w ubiegłym roku w Krakowie emerytowany prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej kard. Zenon Grocholewski. Dotąd czasem brakowało jasnego przekazu i obrony prawdy ze strony tych środowisk. Głosy niektórych wykładowców KUL-u czasem wprowadzały zamęt w Kościele. Na szczęście w ostatnich dniach po zmianie na stanowisku rektora KUL-u to zaczyna się zmieniać. Potrzeba jednak szybkich naukowych odpowiedzi, kiedy tylko pojawiają się cywilizacyjne i filozoficzne wyzwania. Środowiska naukowe na katolickich uczelniach są również od tego.

Druga sprawa to wychowanie młodego pokolenia, szczególnie zaś obecność stowarzyszeń katolickich na uczelniach i w życiu publicznym. Małe, ale krzykliwe środowiska lewicowe realizują swoje cele na uczelniach i w świecie kultury niezależnie od tego, kto formalnie jest u władzy. Katolikom tego brakuje. Jakąś jaskółką jest akademickie stowarzyszenie Soli Deo. To chyba najpiękniejsze oblicze Kościoła na polskich uczelniach! Są dynamiczni, zauważalni, potrafią zabrać głos w ważnych sprawach i nie chowają się za księżowską sutanną. W tym kierunku mogłoby pójść także świętujące swoje 30-lecie Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, jak również podopieczni Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. To w sumie kilkanaście tysięcy młodzieży. Może tylko – mówiąc językiem Franciszka – trochę sklerykalizowanej. Trzeba sprawić, aby sami rozwinęli skrzydła. W nich wobec nadchodzących wyzwań i presji jest nadzieja Kościoła.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama