W połowie drogi

Na podsumowanie skutków pandemii jest jeszcze za wcześnie. Liczba zarażonych COVID-19 wciąż rośnie i trudno przewidywać, jak to się skończy. Polska pod względem ilości potwierdzonych przypadków zakażenia prześcignęła w ubiegłą sobotę Chiny!

Na podsumowanie skutków pandemii jest jeszcze za wcześnie. Liczba zarażonych COVID-19 wciąż rośnie i trudno przewidywać, jak to się skończy. Polska pod względem ilości potwierdzonych przypadków zakażenia prześcignęła w ubiegłą sobotę Chiny! Uwzględniając, że porównujemy niespełna czterdziestomilionowy kraj z półtoramiliardowym imperium, otrzymamy właściwą skalę zjawiska.

Ratuje nas to, że Polacy statystycznie o wiele łagodniej przechodzą tę chorobę niż Hiszpanie czy Włosi. Z 10 tys. łóżek dla pacjentów covidowych mamy zajęte niewiele ponad jedną piątą, a z 1400 respiratorów wykorzystywanych jest jedna dziesiąta. Liczba zgonów z powodu COVID-19 (2247 do 28 września) też zdaje się nie robić na nas wrażenia. Nie słychać, aby władze nosiły się z zamiarem powrotu do ograniczeń, takich jak na początku marca, gdy zakażeń było po kilka dziennie – choć teraz jest ich po półtora tysiąca! Politycy mówią o zbyt wielkich kosztach gospodarczych kolejnego lockdownu. Ale są także koszty społeczne, psychiczne i duchowe.

Jedną z głównych ofiar koronawirusa stał się Kościół. Kard. Jean-Claude Hollerich, przewodniczący Komisji Konferencji Episkopatów Unii Europejskiej (COMECE), stwierdził, że pandemia już przyśpieszyła proces dechrystianizacji Europy o 10 lat! Polscy biskupi niechętnie przyznają się do aż takiego kryzysu. Ale jak potwierdza bp Wiesław Mering (s. 10), w diecezji włocławskiej spadek frekwencji na Mszach św. jest rzędu 30 proc. W diecezjach wielkomiejskich jest jeszcze gorzej. Spada liczba korzystających z sakramentu pokuty. Zdarza mi się podczas niedzielnej Mszy nie wyspowiadać nikogo. W ponad trzydziestotysięcznej parafii!

Głośne dyspensowanie od udziału w niedzielnej Eucharystii, przekładanie komunii i ślubów, czy wreszcie urządzanie „wirtualnych” procesji i święconek poskutkowało relatywizacją obowiązków religijnych. Dyspensa jest czymś oczywistym, ponieważ i bez niej nikt nie ma grzechu, kiedy z przyczyn niezależnych od siebie we Mszy uczestniczyć nie może. Pozostaje jednak forma zakomunikowania tej sprawy. Może zabrakło empatii wobec ludzi pozbawionych Eucharystii akurat w Wielkanoc? Może za bardzo to wszystko było „urzędowe”?

Zbyt łatwo – przyznają to niektórzy biskupi – episkopat godził się na kolejne restrykcje. Pięć osób w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, a 35 w tramwaju czy w osiedlowym sklepiku – to mówi samo za siebie. Dopiero w środę po Wielkanocy abp Stanisław Gądecki w liście do premiera Mateusza Morawieckiego zwrócił uwagę na tę nierówność i wyraził oczekiwanie sprawiedliwego potraktowania kościołów. Zanim to nastąpiło, „nadliczbowi” wierni dostawali mandaty po 500 zł, a proboszczom wymierzano kary po 10 tys. zł i więcej. Wielu przeciwników Kościoła społecznie dyżurowało przed kościołami, by składać donosy. Warto przy okazji zapytać, czy rząd, który dla siebie i dla urzędników chce bezkarności za błędne decyzje podejmowane w czasie pandemii, także wiernym i księżom zwróci pieniądze z tytułu niesprawiedliwych kar? Nawet francuska Rada Stanu orzekła 18 maja, że ograniczanie wiernym możliwości udziału w liturgii było bezprawne. Chodzi nie tylko o pieniądze, ale o uznanie, że potrzeby religijne człowieka należą do fundamentalnych, a nie do kategorii fanaberii.

Czy Kościół jeszcze się pozbiera w czasie pandemii? Papież Franciszek apeluje do duchownych o większą kreatywność w głoszeniu Ewangelii i w posłudze. Przykłady tej kreatywności mieliśmy, gdy księża odprawiali Msze na dachach bloków pośrodku osiedli, spowiadali na parkingach czy zatrudniali się jako sanitariusze, aby być z chorymi na oddziałach zakaźnych. Najłatwiej było ustawić kamerkę w kościele i wrzucić transmisję nabożeństwa do internetu. Ale przeniesienie liturgii do przestrzeni wirtualnej to ryzykowny pomysł. – Chrześcijaństwo jest religią Wcielenia, dlatego konieczne jest realne spotkanie z Bogiem, który jest w sakramentach i we wspólnocie Kościoła – przypomina bp Bernard Ginoux z Francji. Wtóruje mu bp Mering.

Musimy przemyśleć, jak dzisiaj wychodzić z Ewangelią i sakramentami do ludzi, którzy już do kościołów sami z siebie nie wrócą. W sytuacjach kryzysowych Kościół zwykle przyciągał ludzi, a nie ich tracił. Jak złoto próbuje się w ogniu, tak w trudnych czasach mocniej jaśniała wypróbowana wiara Kościoła: jego biskupów, kapłanów i świeckich. Jak przejdziemy przez ten kryzys? Warto postawić sobie to pytanie, kiedy jesteśmy jeszcze w połowie drogi.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama