Ofiary grubej kreski

Datę na uliczne wypowiadanie posłuszeństwa wybrano nieprzypadkową: w 35. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego - 13 grudnia

Datę na uliczne wypowiadanie posłuszeństwa wybrano nieprzypadkową: w 35. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego – 13 grudnia

Ofiary grubej kreski

Wydarzenia ostatniego tygodnia odsłaniają mimochodem patologiczne fundamenty III RP. Chodzi o sprawę kilkunastu osób publicznych, których nazwiska pojawiły się pod wezwaniem do wypowiedzenia posłuszeństwa demokratycznie wybranej władzy. Ale również o zamieszanie wokół Józefa Piniora, byłego działacza „Solidarności”, w poprzedniej kadencji senatora (PO), podejrzanego o korupcję.

Datę na uliczne wypowiadanie posłuszeństwa wybrano nieprzypadkową: w 35. rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego – 13 grudnia. A wśród sygnatariuszy apelu widnieją nazwiska m.in. Lecha Wałęsy, Mateusza Kijowskiego i płk. Adama Mazguły – członka PZPR i oficera Ludowego Wojska Polskiego z tamtego okresu. Jeśli zatem chodzi o świadome nawiązanie do smutnej rocznicy, to z którą stroną wznoszonych wówczas w Polsce barykad chcą się utożsamiać współcześni „obrońcy demokracji”?

Co do sprawy Józefa Piniora, trzeba przyznać, że w czasach pierwszej „Solidarności” miał on piękne karty działalności antykomunistycznej. Wsławił się tym, że w przeddzień stanu wojennego uratował z kolegami 80 mln zł z majątku dolnośląskiej „Solidarności”, wynosząc je z banku w walizkach i deponując u kard. Henryka Gulbinowicza. Jednakże w ubiegłym roku, jeszcze za rządów PO-PSL, służby specjalne trafiły na ślady podejrzanej działalności senatora i rozpoczęły działania operacyjne, które doprowadziły do zebrania przeciwko niemu materiału dowodowego. Z nieznanych powodów sprawa ujrzała światło dzienne dopiero teraz.

Nie mnie przesądzać o jego winie lub niewinności. O tym rozstrzygną sądy. Warto się jednak zastanowić nad okolicznościami, które towarzyszą niemoralnym albo co najmniej niezrozumiałym zachowaniom wielu bohaterów dawnej antykomunistycznej opozycji. Czy nie jest to aby pochodna Okrągłego Stołu, Magdalenki i tzw. grubej kreski? Zaplanowana czy tylko przewidziana? Dla autorów stanu wojennego gruba kreska była najważniejszym warunkiem podjęcia rozmów z wyselekcjonowanymi przedstawicielami opozycji. Pozwoliła im uniknąć odpowiedzialności za zbrodniczą działalność w okresie PRL i umożliwiała taką działalność jeszcze przez długi czas, czego dowodem są choćby niewyjaśnione zabójstwa księży (patrz s. 24). Dawała także możliwość uwłaszczenia się na majątku narodowym i startu w nowej rzeczywistości z uprzywilejowanych pozycji.

Dla autora zastosowanej w Polsce koncepcji transformacji, George’a Sorosa, tzw. gruba kreska była czymś więcej. Wynikała z fundamentalnych założeń realizowanej przez niego ideologii społeczeństwa otwartego, w której nie ma miejsca na obiektywną prawdę. Dlatego nie mają sensu pytania o przeszłość, lustracja, dekomunizacja, odznaczanie prawdziwych bohaterów i choćby tylko moralne potępianie komunistycznych zbrodniarzy i ich kolaborantów. Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak i Jerzy Urban są w tej koncepcji tak samo zasłużonymi dla naszej wolności „ludźmi honoru”, jak Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda czy wreszcie ks. Jerzy Popiełuszko.

Społeczeństwo wzrastające w świadomości, że nie ma jednej obiektywnej prawdy ani źródła obiektywnych wartości moralnych, ma być społeczeństwem bez narodowej, religijnej i moralnej tożsamości. Ma być pozbawione dumy z powodu historycznych dokonań i wielkich postaci. Służyło temu manipulowanie historią, propaganda w mediach, a nawet utrzymywanie materialnych przywilejów dla funkcjonariuszy byłego reżimu i trzymanie w nędzy tych, którzy na walce z komunizmem tracili zdrowie i najpiękniejsze lata życia. Prowadzi to do poczucia niesprawiedliwości i frustracji, z którą nie każdy potrafi sobie poradzić. Jedni popadają w zgorzknienie, drudzy porzucają skrupuły moralne, by korzystać z transformacji. Swoją decyzję o porzuceniu idealizmu i dołączeniu do grona „wielbicieli pieczeni” gorzko oznajmił ponad rok temu nawet Ludwik Dorn.

Nie usprawiedliwiam przez to ludzi, którzy nie wytrzymali presji III RP. Nie przesądzam też o winie żadnego z ludzi, których ten system moralnie złamał. Zwracam jednak od lat uwagę, że tzw. gruba kreska jest we współczesnej Rzeczypospolitej grzechem pierworodnym, który ciągle wydaje zatrute owoce. Bez uhonorowania prawdziwych bohaterów i potępienia złoczyńców – choćby tylko moralnie – nie zbudujemy zdrowego społeczeństwa. Tu nie chodzi o brak miłosierdzia, ale o prawdę, która jest warunkiem miłosierdzia i której brak w sferze publicznej dalej niszczy życie wielu Polakom.

"Idziemy" nr 50/2016

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama