Czy mamy przyszłość?

Jak podejdziemy do ostrzeżenia św. Jana Pawła II, że 'Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości'? To również okaże się podczas niedzielnych wyborów

Dużo ważnych spraw będzie się rozstrzygać w nadchodzący weekend

Dużo ważnych spraw będzie się rozstrzygać w nadchodzący weekend. Skutków tych rozstrzygnięć będziemy doświadczać dłużej, niż dzisiaj mogłoby się nam wydawać.

Czy mamy przyszłość?

W Rzymie kończy się właśnie Synod Biskupów na temat powołania i misji rodziny w Kościele i w świecie współczesnym. Najwięcej emocji rozpala jednak nie to, co miało być zasadniczym tematem obrad, ale rozmaite wrzutki: próby zrównywania z rodziną tego, co rodziną ani małżeństwem nie jest i być nie może, albo relatywizowanie świętości i nierozerwalności sakramentalnego małżeństwa. Śledząc wystąpienia niektórych biskupów i zabiegi podejmowane przez nich jeszcze przed rozpoczęciem obrad, trudno się oprzeć wrażeniu, że do serca Kościoła zakrada się nam polityka. Zamiast wsłuchiwania się w natchnienia Ducha Świętego pojawiały się próby tworzenia koalicji w celu przeforsowania liberalizacji stanowiska Kościoła wobec świętości małżeństwa i rodziny. Potrzeba więc w tych dniach modlitewnego szturmu, aby to, co będzie pokłosiem Synodu, pochodziło z Bożego natchnienia, a nie z ludzkich kalkulacji i przebiegłości. Sprawa jest poważna, bo jak przypominał św. Jan Paweł II, przyszłość Kościoła i całej ludzkości idzie przez rodzinę.

Polska żyje w tych dniach wyborami. Od ich wyniku zależy przyszłość naszej Ojczyzny na najbliższe cztery lata i na całe dziesięciolecia. Nie będzie też przesady w stwierdzeniu, że to, o czym Polacy zdecydują przy urnach 25 października, będzie mieć wpływ również na losy świata. Nieraz już przecież punktem zwrotnym dla historii powszechnej było to, co działo się właśnie w Polsce lub za sprawą Polski. Przywołajmy choćby pontyfikat św. Jana Pawła II, powstanie „Solidarności”, zapoczątkowanie upadku komunizmu w Europie i demontaż żelaznej kurtyny. A z dawniejszych – choćby przeciwstawienie się niemieckiej agresji w 1939 r. czy zatrzymanie bolszewickiej ofensywy na Europę w roku 1920.

Waga decyzji, którą Polacy – w kraju i za granicą – podejmą przy urnach, wynika stąd, że ma ona charakter nie tylko polityczny, ale wręcz cywilizacyjny. Oczywiście, nowy parlament i rząd będą decydowały nade wszystko o gospodarce, podatkach, emeryturach, służbie zdrowia, bezpieczeństwie międzynarodowym i wewnętrznym. Będą wytyczały kierunki polityki zagranicznej i społecznej, wpływały na znaczenie głosu Polski w świecie i decydowały o nadrzędności lub podporządkowaniu naszego interesu narodowego w relacjach z innymi państwami. Ale będą także miały wpływ na kształtowanie relacji państwo – Kościół i na to, czy ludzie wierzący będą pełnoprawnymi obywatelami naszej Ojczyzny, czy też będą wyszydzani i spychani na margines sfery publicznej. Podczas tych wyborów decydować będziemy również o tym, czy patriotyzm nie będzie nazywany faszyzmem, wierność – fanatyzmem, a honor – frajerstwem.

Zapowiadany przez ostatnie osiem lat i z uporem realizowany w mijającym roku projekt rewolucji obyczajowej pokazuje, że w tych, zdawałoby się tylko politycznych wyborach, zdecydujemy również o wyniku konfrontacji w Polsce cywilizacji życia z cywilizacją śmierci. Zaledwie kilka miesięcy wystarczyło przecież rządzącym, aby przeforsować w Polsce antyrodzinną i antyreligijną konwencję o przemocy, przepchnąć jedną z najbardziej liberalnych w Europie ustaw o reprodukcji człowieka metodą in vitro, przegłosować ustawę o „uzgadnianiu płci” oraz podjąć kroki w kierunku prawnego zrównania małżeństwa i związków homoseksualnych. Czy Polacy zdecydują o kontynuowaniu tej rewolucji, czy o jej zatrzymaniu i naprawie jej skutków?

Wiele do myślenia musi nam dawać kolejne wezwanie ze strony Komitetu Praw Dziecka przy ONZ, abyśmy zamknęli „okna życia”, w których uratowanych zostało już ponad 150 niemowląt. Istnienie „okien życia” zostało uznane za sprzeczne z prawem dziecka do własnej tożsamości i poznania swoich biologicznych rodziców. Komitet stawia prawo do poznania rodziców ponad prawo do życia, nie bacząc na to, że po likwidacji „okien życia” więcej niemowląt będzie lądować w śmietnikach. Nie widzi też nic złego w obowiązującej u nas ustawie o in vitro, która dzieci poczęte tą metodą z komórek anonimowych dawców pozbawia w majestacie prawa szansy na poznanie swoich biologicznych rodziców.

Jak podejdziemy do ostrzeżenia św. Jana Pawła II, że „Naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”? To również okaże się podczas niedzielnych wyborów.

"Idziemy" nr 43/2015

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama