Cudzołóstwo na szkle

Zabawa ministra Arłukowicza w dawcę życia i śmierci kosztuje nas dużo

"Idziemy" nr 7/2015

Ks. Henryk Zieliński

Cudzołóstwo na szkle

Zabawa ministra Arłukowicza w dawcę życia i śmierci kosztuje nas dużo

Cudzołóstwo na szkle

Skandal z pomyleniem komórek rozrodczych podczas zabiegu in vitro w klinice w Policach jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej problemów medycznych i moralnych związanych z tą procedurą. Tym razem chodzi o kobietę, która urodziła nie swoje biologicznie dziecko, ale zgodnie z obowiązującym prawem to ona jest jego matką. Czy ona jedyna spośród pacjentek klinik in vitro znalazła się w takiej sytuacji?

W jej przypadku pomyłka wyszła na jaw w związku z ciężką chorobą dziecka i koniecznością przeprowadzenia badań genetycznych. Gdyby nie to, nikt pewnie by nie roztrząsał, czy dziecko, które rodzi kobieta, jest jej dzieckiem. Nie można jednak wykluczyć, że w podobnie niepewnej sytuacji jest wiele kobiet i małżeństw korzystających z in vitro. Jak również nie można wykluczyć, że wszczepianie kobietom zarodków poczętych z obcych komórek nie jest wyłącznie skutkiem pomyłek. Jednakowo dobrze może być to przecież efekt pogoni za zwiększeniem skuteczności zabiegów w konkretnej klinice. Większa skuteczność to dla kliniki więcej pacjentów i… większe pieniądze.

W normalnej logice wydarzeń ujawniony skandal powinien skutkować najpierw dymisją ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, który nie tylko oficjalnie dopuścił do stosowania tę ryzykowną metodę, ale jeszcze postanowił o jej refinansowaniu z budżetu państwa. W latach 2013–2016 wyasygnowano na ten cel ponad 240 mln zł. A chodzi tu o procedurę, która nie została nawet opisana w polskim prawie. Za opieszałość w uchwalaniu ustawy bioetycznej Unia Europejska grozi już Polsce karami finansowymi. O wprowadzenie uregulowań w tej sprawie, które byłyby lepsze od panującego obecnie przyzwolenia na totalną dowolność, apelowali przedstawiciele Konferencji Episkopatu Polski z abp. Józefem Michalikiem na czele. Wszystko to jednak na nic.

Zawiadomienie prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa i zerwanie kontraktu na zabiegi z obwinioną kliniką w Policach jest ze strony ministra próbą odwrócenia uwagi od własnej odpowiedzialności. Zarówno kobieta, której podczas zabiegu opłaconego przez Ministerstwo Zdrowia wszczepiono obcy zarodek, jak i samo dziecko, którego choroba jest skutkiem pomylenia komórek, mają prawo skarżyć teraz ministra i domagać się bardzo wysokich odszkodowań. Nie bez szans na wygraną jest również ojciec dziecka, którego nasieniem zapłodniono bez jego zgody komórkę jakiejś obcej kobiety. Wrobiono go w cudzołóstwo na szkle. Za skutki pozaprawnych działań minister powinien zapłacić z własnego majątku, fundując odszkodowania i alimenty.

Zabawa ministra Arłukowicza w dawcę życia i śmierci kosztuje nas dużo. Z danych ministerstwa wynika, że w pierwszym roku funkcjonowania rządowego programu in vitro (2013/2014) chęć skorzystania z niego zgłosiło 11 789 par, do procedury zakwalifikowano 8685 par. W efekcie zabiegów powstało 2559 ciąż. Ale już dzieci urodziło się z tego zaledwie 214! Całość projektu kosztowała nas prawie 72,5 mln zł. Uwagę o pieniądzach można by sobie darować, gdyby nie fakt, na który od lat zwraca uwagę abp Henryk Hoser SAC (też lekarz) – że in vitro jest chyba jedyną tak kosztowną i statystycznie tak mało skuteczną procedurą medyczną, która jest refinansowana przez polski system służby zdrowia.

O co w tym chodzi, jeśli nie o ideologię? Przecież nie o poprawę zdrowia Polaków, bo nieliczne nagłośnione przypadki ciężkich upośledzeń dzieci poczętych z in vitro są tylko zwiastunem konsekwencji, które w całej populacji mogą się objawiać przez pokolenia, przed czym ostrzega wielu genetyków i lekarzy. Nie chodzi też o poprawę wskaźników demograficznych, bo urodzenia z in vitro to zaledwie 0,057 proc. wobec 376 tys. urodzeń w roku 2014 w Polsce. Wzrost liczby urodzeń łączy się raczej z poprawą bezpieczeństwa socjalnego rodzin, wydłużeniem urlopów wychowawczych i rozbudową sieci przedszkoli. A nade wszystko wymaga odejścia od propagowania postaw egoistycznych i antykoncepcyjnych na rzecz otwartości na życie. Ostatnie posunięcia ministerstwa z wprowadzeniem do sprzedaży pigułki „dzień po”, siłowe przepchnięcie konwencji przemocowej czy zapowiedź legalizacji związków homoseksualnych jeszcze w tej kadencji parlamentu weryfikują intencje tych, którzy nami rządzą. Fakty i prawda się nie liczą. Chodzi o obłędną ideologię i kreowanie linii podziałów wśród Polaków przed nadchodzącymi wyborami.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama