Co możemy zrobić dla Ukrainy?

Nasze, polskie, spojrzenie na Ukrainę i jej problemy jest bardziej sentymentalne i bardziej praktyczne zarazem. Bo dla nas Ukraina to nie jakaś odległa zagranica, ale najbliższe sąsiedztwo

"Idziemy" nr 9/2014

Ks. Henryk Zieliński

Co możemy zrobić dla Ukrainy?

Nasze, polskie, spojrzenie na Ukrainę i jej problemy jest bardziej sentymentalne i bardziej praktyczne zarazem. Bo dla nas Ukraina to nie jakaś odległa zagranica, ale najbliższe sąsiedztwo

Ukraina po raz kolejny stanęła przed historyczną szansą na normalność. Po raz trzeci w ostatnim ćwierćwieczu, począwszy od pamiętnej deklaracji niepodległości w roku 1991, przez pomarańczową rewolucję w roku 2004 i wreszcie obalenie dyktatorskich rządów Wiktora Janukowycza. Jak tę szansę wykorzysta?

Co możemy zrobić dla Ukrainy?

Głównym rozgrywającym pozostaje Rosja, która nie ma zamiaru pogodzić się z utratą strefy wpływów. Ciągle posiada wiele instrumentów politycznego, ekonomicznego, a nawet militarnego oddziaływania na kierunek ukraińskich przemian. Ukraińska gospodarka jest mocno uzależniona od rosyjskiego rynku zbytu. Prócz tego Ukraina jest uzależniona od importu rosyjskiego gazu i cen tego surowca dyktowanych przez Moskwę. O tym i o miliardowych kredytach lub sankcjach dla Ukrainy może zdecydować w Rosji w każdej chwili jeden człowiek: Władimir Putin.

W rozgrywkach o przyszłość Ukrainy Moskwa nie zawaha się także wykorzystać mniejszości rosyjskiej, szczególnie znaczącej i wpływowej w okolicach Doniecka i na Krymie. Ostatnie przypadki demonstracyjnego zastępowania flag ukraińskich na masztach flagami rosyjskimi wskazują bardzo niebezpieczny kierunek rozwoju sytuacji. Trzeba bowiem pamiętać, że rosyjska doktryna wojenna przewiduje możliwość podjęcia interwencji zbrojnej wszędzie tam, gdzie zagrożone są interesy mniejszości rosyjskiej. A pretekst zawsze się znajdzie, choćby w ostatnim pozbawieniu języka rosyjskiego jego uprzywilejowanej pozycji przez ukraiński parlament. Do tego nie wolno zapominać, że właśnie na Ukrainie, w Sewastopolu, znajduje się jedna z najważniejszych strategicznie baz rosyjskiej marynarki wojennej. Rosja, prócz imperialnych ambicji, ma zbyt wiele racjonalnych powodów, aby nie zostawić Ukrainy w spokoju.

Na tym tle zaangażowanie Unii Europejskiej w sprawy ukraińskie jest raczej symboliczne, chociaż protesty na kijowskim Majdanie miały związek z rezygnacją przez Janukowycza z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią, na rzecz zacieśniania relacji z Rosją. Faktycznie, Unia nie ma Ukrainie zbyt wiele do zaproponowania, bo nigdy nie myślała poważnie o wzajemnej integracji. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton robiąca sobie zdjęcia aparatem komórkowym w miejscu upamiętnienia poległych na Majdanie przypominała raczej turystkę niż wysokiego przedstawiciela zjednoczonej Europy przybywającego na ważne rozmowy. Ta Europa nie ma bowiem dla Ukrainy ani konkretnej obietnicy członkostwa, ani tym bardziej około 30 miliardów euro kredytów, których ten kraj potrzebuje, aby uniknąć bankructwa. Również propozycja kulturowa Unii zakładająca wyzbywanie się wszelkich tożsamości może nie być atrakcyjna dla Ukraińców, którzy swoją tożsamość narodową właśnie budują.

Nasze, polskie, spojrzenie na Ukrainę i jej problemy jest bardziej sentymentalne i bardziej praktyczne zarazem. Bo dla nas Ukraina to nie jakaś odległa zagranica, ale najbliższe sąsiedztwo, które ma wpływ na nasze losy i poziom naszego życia. Niepodległa i dostatnia Ukraina, zintegrowana z zachodnimi strukturami, jest ważnym czynnikiem budowania naszego bezpieczeństwa od Wschodu. Prócz tego Ukraina to dla nas kraj, z którym łączy nas skomplikowana historia. Jedni patrzą na nią głównie przez pryzmat Lwowa, Stanisławowa i Podola, inni bardziej przez pryzmat Wołynia i czystek etnicznych. Stąd kraj ten budzi wśród Polaków skrajne emocje. Ale to również setki tysięcy Polaków, którzy tam ciągle mieszkają i marzą o tym, by wreszcie zniknęły granice między nimi i Polską – bez żadnego rewizjonizmu.

Co więc możemy dzisiaj zrobić dla Ukrainy? Najwięcej mogą dzisiaj zrobić nasi politycy, zwłaszcza na forum Unii Europejskiej i NATO, aby otworzyć tam drzwi dla naszych sąsiadów. A my sami znacznie więcej możemy zrobić dla konkretnych ludzi, kiedy nie chodzi o wielką geopolitykę, ale o zwykłą miłość bliźniego. Jej wyrazem jest choćby post w ostatni piątek lutego, ale także podzielenie się chlebem, lekarstwami, pieniędzmi, dobrym słowem z ludźmi zza wschodniej granicy. Wielu z nas jeszcze pewnie pamięta, jak niedawno ważne było wsparcie z Zachodu w czasach trudnych dla nas. Jak ważny był każdy gest dobroci, ciepłe słowo, uśmiech, kiedy pojawialiśmy się za granicą. W sztafecie życzliwości i miłości przyszła chyba kolej na nas.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama