Podzwonne dla Europy?

Ostrzeżenia o. Werenfrieda van Straatena pod adresem Europy jeszcze niedawno z polskiej perspektywy mogły wydawać się przesadne

"Idziemy" nr 21/2012

Ks. Henryk Zieliński

Podzwonne dla Europy?

Ostrzeżenia o. Werenfrieda van Straatena pod adresem Europy jeszcze niedawno z polskiej perspektywy mogły wydawać się przesadne. Po raz pierwszy usłyszałem je w 1995 r. podczas Europejskiego Spotkania Młodzieży z Janem Pawłem II we włoskim Loreto. Ów charyzmatyczny zakonnik, Holender, twórca znanej w całym świecie organizacji Kirche in Not (Kościół w Potrzebie), zwany pieszczotliwie Speckpater (Ojciec Słonina), bo działalność charytatywną zaczął w 1947 r. od zbierania słoniny dla niedawnych niemieckich okupantów, mówił o nieuchronnym końcu cywilizacji europejskiej w dotychczas znanym nam kształcie. Jako przyczynę upadku wskazywał rozbuchany konsumpcjonizm, hedonizm, egocentryzm i stopniowe wymieranie europejskich narodów. I rzeczywiście, nawet oficjalne prognozy mówią, że za około 30 lat w Polsce będzie żyć zaledwie 30 mln Polaków.

Starzejąca się i bezdzietna Europa, chcąc jak najdłużej utrzymać obecny standard życia, będzie potrzebować nowych rąk do pracy i nowych podatników. Dlatego będzie zmuszona otworzyć się na imigrantów z Afryki i z Azji. Zresztą tego naporu ludności z biednych i ludnych krajów i tak nie da się powstrzymać. Sytuacja dzisiejszej Europy coraz bardziej przypomina tę, w której przed szesnastu wiekami znalazł się starożytny Rzym. Korupcja i rozpusta niszczyły struktury społeczne. Rdzenni Rzymianie byli w swoim imperium w mniejszości, a darmowy chleb i igrzyska rujnowały państwową kasę. Ale rządzący dobrze wiedzieli, że bez tego chleba i igrzysk dla plebsu nie mają szans utrzymać się przy władzy. Na myślenie o przyszłości nie było już czasu ani ochoty.

Dzisiejsi Europejczycy mają zatem, według o. van Straatena, do wyboru dwa scenariusze: rzymski albo koptyjski. Pierwszy polega na pójściu w ślady św. Leona Wielkiego, papieża, który wychodząc naprzeciw szturmującym Rzym barbarzyńcom nie tylko przekonał ich, aby oszczędzili miasto, ale ostatecznie pozyskał dla Kościoła i uczynił z nich dzisiejszych Rzymian, którzy kontynuują starożytne dziedzictwo wiary i cywilizacji. Drugi to scenariusz, przed którym w przejmującym wystąpieniu na początku ubiegłorocznej tzw. islamskiej wiosny ludów ostrzegał przełożony Ortodoksyjnego Kościoła Koptyjskiego w Niemczech bp Anaba Damian. Nagranie tego wystąpienia jest ciągle dostępne w internecie. – Jeśli się nie ockniecie, będziecie niedługo prześladowaną mniejszością we własnym kraju, podobnie, jak to się stało z nami w Egipcie – apeluje do Europejczyków hierarcha. Rdzenni Egipcjanie, czyli dzisiejsi Koptowie nie potrafili bowiem zaszczepić u nacierających na nich Arabów dziedzictwa swojej wiary i kultury. Dlatego dzisiaj dogorywają w gettach jako obywatele ostatniej kategorii w niegdyś własnym państwie.

Jacy więc będą Europejczycy w roku 2050? Być może czarnoskórzy, być może skośnoocy, a być może będą to wyznawcy Allacha? Od napływu świeżej krwi na Stary Kontynent nie ma już chyba odwrotu. Ale czy wtedy Europa zachowa jeszcze swoją cywilizacyjną tożsamość i duchowe dziedzictwo? Wiele zależy od tego, czy będziemy potrafili przekazać je jako atrakcyjne tym, którzy przyjdą po nas. I kto przyjdzie po nas? Czy chcemy mieć na to wpływ? Dlatego zaprzepaszczenie repatriacji Polaków ze Wschodu i masową w ostatnich miesiącach ucieczkę z Polski dobrze rokujących imigrantów z Wietnamu uważam za naszą cywilizacyjną porażkę.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama