Rok gorzkich lekcji

Minione dwanaście miesięcy to w naszej najnowszej historii jeden z najtrudniejszych okresów od wielu dekad

"Idziemy" nr 1/2011

Krzysztof Ziemiec

Rok gorzkich lekcji

Minione dwanaście miesięcy to w naszej najnowszej historii jeden z najtrudniejszych okresów od wielu dekad. Głębokim cieniem położyła się na nich katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Wpływ tego wydarzenia na nas samych, na stan państwa i na polską politykę będziemy odczuwać jeszcze przez wiele lat.

Okres po kwietniowej tragedii bezwzględnie ujawnił niedojrzałość naszej demokracji. Słabość państwa, jego struktur, obowiązujących procedur. Nadzieje, które ożyły podczas narodowej żałoby – choćby tylko na zmianę stylu uprawiania polityki czy rolę mediów – minęły, zanim jeszcze zakończyły się uroczystości pogrzebowe. Brutalny język pewnego polityka z Lublina oraz barbarzyńskie zachowanie ulicy stały się normą. To dla mnie nie do pojęcia.

Podobnie jak uznawanie dociekliwości dziennikarskiej za przejaw wrogości wobec rządu. Standardem jest, że w przypadku takich wydarzeń jak katastrofy samolotowe, komisje badające ich przyczyny wydają np. codzienne komunikaty o postępach w śledztwie. My nie mamy właściwie żadnych informacji. Są tylko przecieki, które rodzą różne domysły. Rząd, nie licząc ostatniej mocnej wypowiedzi premiera, nabrał wody w usta.

Następstwem tej pasywnej postawy była walka o krzyż na Krakowskim Przedmieściu: wykorzystanie świętego znaku do celów politycznych i sprowokowanie części Polaków do jego profanacji. Można się nie zgadzać z obrońcami krzyża, ale niedopuszczalne jest ich poniżanie – a to działo się przed Pałacem Prezydenckim. Zamiast walczyć o Polskę i jej miejsce w przyszłości, o jej ducha, spuściznę, tradycję, siłę wiary, obie strony okopały się i obrzucały wyzwiskami.

Jak widać, nie jesteśmy mądrzy nawet po wielkiej szkodzie. Boleśnie przekonali się o tym także powodzianie. W zeszłym roku przed wodą uciekano w niektórych miejscach pięć razy! Wiele osób święta spędziło w blaszanych, nieogrzewanych barakach! Dlaczego zaniedbano infrastrukturę przeciwpowodziową? Dlaczego prawo pozwala na stawianie nowych budynków na terenach zalewowych, jak wrocławski Kozanów? Czy nie mówiono o tym dlatego, że oddanie do użytku wyremontowanego wału jest mniej medialne od przecięcia wstęgi na nowym odcinku drogi? Przy okazji: wiele zaplanowanych na Euro inwestycji nie powstanie do 2012 r., a potem z braku unijnych funduszy może być tylko trudniej.

My, Polacy, jesteśmy ambitni i pracowici. Pozbywamy się kompleksów, radzimy sobie w kraju i za granicą. Mamy potencjał do bycia silnym europejskim krajem. Mamy ducha. Potrzebujemy tylko mądrze odrobić lekcje po wcześniej popełnionych błędach.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama