Dopalacze: legalna trucizna?

Dopalaczowy biznes jest jak hydra, której na miejsce odciętej głowy odrastają dwie nowe

"Idziemy" nr 41/2010

Iwona Świerżewska

DOPALACZE: LEGALNA TRUCIZNA?

Dopalaczowy biznes jest jak hydra, której na miejsce odciętej głowy odrastają dwie nowe. Jak trudno z nim walczyć, przekonali się mieszkańcy warszawskiego Grochowa.

Wszystko zaczyna się według sprawdzonego schematu. Dobre miejsce to takie, gdzie w pobliżu jest szkoła, a najlepiej dwie. Dobry czas to początek roku szkolnego. I już można otwierać dochodowy biznes. Taką niespodziankę dla pedagogów Gimnazjum nr 24 przygotowali właściciele nowego sklepu z dopalaczami Smart X Shop przy ul. Prochowej, który od szkoły dzieli kilka kroków.

– Kiedy wróciliśmy po wakacjach do pracy, ogrodzenie obwieszone było plakatami tego sklepu – mówi dyrektorka gimnazjum Ewa Różycka. – Cała okolica była oplakatowana. Boimy się o uczniów. Są w wieku, kiedy jest się podatnym na wszelkie używki. Reklamy usunęliśmy, problem pozostał.

Zauważyła go nie tylko dyrekcja gimnazjum, ale też Szkoły Podstawowej nr 72 przy ul. Paca 44. Feralny sklep zajął miejsce strategiczne. Przez ulicę graniczy ze szkołą, a przez płot – z kościołem Nawrócenia św. Pawła Apostoła. Jakby tego było mało, ul. Prochowa jest częścią trasy, którą codziennie przemierzają uczniowie Szkoły Podstawowej nr 141 mieszczącej się przy ul. Szaserów 117.

– Zainteresowałam się sprawą, ponieważ mój ośmioletni syn wracając ze szkoły musi przechodzić obok sklepu – mówi matka jednego z uczniów, która wolała pozostać anonimowa, ponieważ obawia się właścicieli dopalaczowego interesu. – Moje dziecko jest na tyle małe, że samo nie stanie się klientem, ale boję się o jego bezpieczeństwo. Wiadomo, że w takie miejsca przychodzą różni ludzie, którzy będąc pod wpływem środków odurzających mogą zachowywać się agresywnie. Myślę też o parku im. Józefa Polińskiego, który był dotąd bezpiecznym miejscem, z placem zabaw i nowym boiskiem Orlik. Dzieci bawią się w nim bez opieki, a klienci sklepu będą w nim pewnie przesiadywać do późnej nocy.

Przeciwko otwarciu sklepu protestują też mieszkańcy budynku przy Prochowej. Jak twierdzi prezes Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Twój Dom” Marek Kubiński, jego skrzynka mailowa pełna jest listów ze skargami. Problem w tym, że nie jest w stanie pomóc. Policja i Straż Miejska też rozkładają ręce. Wszędzie odpowiedź jest taka sama: to jest legalne.

FAKTY I MITY

Z czym właściwie walczą szkoły i mieszkańcy? Wystarczy wejść na stronę wspomnianego Smart X Shopu, by nie mieć żadnych wątpliwości. Potencjalnego klienta witają symbole liści marihuany i obietnica, że sprzedawane tam produkty gwarantują „najwyższy lot w roku”. A same nazwy, jak na przykład „Maryśka” czy równie sugestywna „Heart attack” – też kojarzą się jednoznacznie. Oczywiście, obok każdego produktu widnieje ostrzeżenie, że „przeznaczony jest wyłącznie do celów kolekcjonerskich. Nie do spożycia przez ludzi”. Tylko kto w to uwierzy?

– Dopalacze sprzedawane są jako „produkty kolekcjonerskie”, ponieważ tego typu asortyment – w przeciwieństwie do produktów żywnościowych – nie jest ograniczony restrykcyjnymi warunkami dopuszczenia do obrotu – twierdzi Michał Kidawa z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. – W konsekwencji nie ma instytucji, która prowadziłaby bezpośredni nadzór nad tego typu wyrobami.

Walka z dopalaczami od początku przypomina zabawę w kotka i myszkę producentów z polskim prawem. I jak na razie myszka ma wyraźną przewagę.

Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Bo chociaż to, czym są dopalacze i jakie mają działanie wiedzą nawet uczniowie podstawówki, ujęcie tego w ramy prawne nie jest już oczywiste. Termin „dopalacz” pochodzi z języka potocznego, stąd jest bardzo nieprecyzyjny. Oznacza dużą grupę produktów, które zawierają najróżniejsze substancje, od względnie dla zdrowia obojętnych, do takich, które mogą powodować poważne konsekwencje.

WALCZĄC Z WIATRAKAMI

W Polsce problem handlu niebezpiecznymi substancjami regulowała ustawa z 25 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii, która precyzyjnie określała listę substancji uznanych za niebezpieczne. Mogło się więc wydawać, że uchwalona przez Sejm ustawa o nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która weszła w życie 8 maja 2009 r., sprawę załatwi. Dzięki niej podstawowe składniki dopalaczy, takie jak benzylopiperazyna, trafiły na listę substancji psychotropowych, których nie wolno sprzedawać ani nawet posiadać. Kolejnym krokiem na tej drodze była analogiczna ustawa z 25 sierpnia 2010 r., która za narkotyk uznała popularny mefedron. Co na to producenci dopalaczy?

Odpowiedzią może być cytat ze strony internetowej Smart X Shop: „Nowelizacja asortymentu. Mefedronu już nie ma, ale i tak jest za…ście (słowo niecenzuralne)” – który jest jawną kpiną z nowo uchwalonej ustawy.

– Wycofano z rynku całą grupę substancji o działaniu zbliżonym do narkotyków. Producenci dopalaczy zmienili jednak skład produktów stosując zamienniki – komentuje to zjawisko Michał Kidawa. – Kiedy na listę substancji niebezpiecznych wciągnięto mefedron, szybko pojawiły się jego pochodne.

Sklepy z „artykułami kolekcjonerskimi” mają się więc dobrze, zaszkodzić im nie są w stanie nawet doniesienia o kolejnych ofiarach. Sytuacja robi się tym groźniejsza, że coraz częściej zażycie dopalaczy kończy się tragicznie. Tak jak w przypadku 23-latki z Polic, która zmarła po przedawkowaniu substancji zwanej „masakratorem”. W ostatnich tygodniach mnożą się przypadki hospitalizacji miłośników ostrej zabawy. Szpitale w niemal wszystkich większych miastach donoszą o kolejnych zatruciach dopalaczami – w ostatnich tygodniach ich ofiarą padła szóstka licealistów z Białegostoku, dwóch gimnazjalistów z Bydgoszczy, głośno też było o młodzieży z Kielc i Krakowa.

– Przypadki zatruć są trudne do interpretacji. Wynika to z faktu, że każda substancja używana w nadmiarze jest toksyczna, a tu dodatkowo łączona była z innymi substancjami psychoaktywnymi, np. z alkoholem. Niestety, bardzo rzadko dokonuje się pełnej analizy płynów ustrojowych w celu identyfikacji, co było bezpośrednią przyczyną złego stanu zdrowia. A jest to konieczne, bo na substancje zawarte w dopalaczach nie ma testów ani wzorców – mówi Michał Kidawa. – Mamy w Polsce coraz więcej hospitalizacji osób, które deklarują zażywanie dopalaczy. Dlatego Ministerstwo Zdrowia przy współpracy Krajowego Biura przygotowuje nowelizację kilku aktów prawnych, w tym ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, która wprowadzi system monitorowania zatruć i zdarzeń medycznych związanych z dopalaczami oraz procedury wprowadzania substancji pod kontrolę. Chcemy, żeby powstało jedno miejsce, gdzie wszystkie tego typu zdarzenia będą rejestrowane. Kiedy będziemy mieli dużo sygnałów związanych z jednym produktem, będziemy mogli czasowo wycofać go w celu szczegółowego zbadania, jakie realne zagrożenie może powodować.

OD ANNASZA DO KAJFASZA

O tym, jak bezsilne wobec dopalaczy jest prawo, mieszkańcy Grochowa przekonali się na własnej skórze. Już pod koniec sierpnia odbyło się spotkanie dyrektorów okolicznych szkół z burmistrzem. W ślad za spotkaniem poszło działanie. Gimnazjum nr 24 i Szkoła Podstawowa nr 72 postanowiły połączyć siły. W liście do Komendy Rejonowej Policji i Straży Miejskiej władze szkół prosiły o podjęcie działań zmierzających do usunięcia tej działalności i zwiększenie patroli w okolicy. Jak dotąd listy pozostały bez odpowiedzi. Ale nawet jeśli odpowiedź nadejdzie, może być tylko jedna: sklep jest legalny, więc z jego obecnością trzeba się pogodzić.

Stać bezczynnie nie zamierzali też rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 141. Wiedząc, że władze miasta i policja mają związane ręce, walczyć ze sklepem postanowili sposobem. Instancją ostatniej szansy okazała się spółdzielnia zarządzająca budynkiem, w którym znajduje się sklep. Rada Rodziców wystosowała do prezesa SBM „Twój Dom” list z prośbą o usunięcie niechcianych lokatorów. I tu znów napotkano na mur. Właścicielka lokalu okazała się osobą prywatną, może wynająć lokal, komu chce.

– Jestem w kontakcie z właścicielką, która nie wiedziała, że będą tam sprzedawane dopalacze – twierdzi prezes Marek Kubiński. – Firma, z którą podpisała umowę, poinformowała ją, że będzie sprzedawać produkty kolekcjonerskie. Po namowach osoba ta zgodziła się dać pełnomocnictwo naszemu prawnikowi, który postara się unieważnić umowę.

Szkoła, rodzice, policja, Straż Miejska i Spółdzielnia – wszyscy przeciwni dopalaczom i wszyscy bezsilni. Jak zakończy się ta sprawa? Sądząc po dotychczasowej skuteczności walki przeciwko dopalaczom, nie należy się spodziewać szybkiego zamknięcia Smart X Shopu. Teraz wszyscy z nadzieją patrzą w kierunku Ministerstwa Zdrowia i przygotowywanej przez nich nowelizacji ustawy. Obyśmy tylko za kilka miesięcy nie usłyszeli znowu o „nowelizacjach asortymentu” producentów dopalaczy.

Dopalacze sprzedawane są jako „produkty kolekcjonerskie”, ponieważ tego typu asortyment nie jest ograniczony restrykcyjnymi warunkami dopuszczenia do obrotu.

Wszyscy z nadzieją patrzą w kierunku Ministerstwa Zdrowia i przygotowywanej nowelizacji ustawy.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama