To świadczy o Polsce

W śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej najprzyzwoiciej zachowuje się prokuratura wojskowa

"Idziemy" nr 40/2010

Jacek Karnowski

To świadczy o Polsce

W śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej najprzyzwoiciej zachowuje się prokuratura wojskowa. Prokuratorzy nie ściemniają, nie kombinują, tylko mówią, jak jest. Pomimo presji medialnej i politycznej wojskowi nie obawiają się głośno mówić, że rozważają każdą z hipotez dotyczących przyczyn tragedii, włącznie z działaniem osób trzecich. Z kolei podczas ostatniej konferencji prasowej prokurator gen. Krzysztof Parulski stwierdził, iż ma „głębokie przeświadczenie, iż na miejscu katastrofy samolotu Tu-154 nadal mogą znajdować się szczątki ofiar”. Prokuratorzy nie bagatelizowali doniesień medialnych, nie udawali, że sprawy nie ma, tylko przyznali: tak, nie zebrano z miejsca zdarzenia wszystkich szczątków.

Pięć miesięcy po katastrofie informacja ta powinna wstrząsnąć Polską. Okazuje się bowiem, że Rzeczpospolita nie potrafiła wypełnić swojego podstawowego obowiązku, jakim jest zadbanie o ciała kilkudziesięciu przedstawicieli elity, ludzi, których obecnie rządzący znali w większości osobiście od lat. A przecież chodzi o czynności zupełnie podstawowe, takie jak ogrodzenie i dokładne sprawdzenie terenu – nie tak znowu ogromnego. Tego typu procedury obowiązują przy każdym poważniejszym wypadku samochodowym, więc w odniesieniu do katastrofy smoleńskiej powinny być „oczywistą oczywistością”. Co godne uwagi, tuż po katastrofie władze pozorowały należną staranność; wystarczy przypomnieć wypowiedź minister zdrowia Ewy Kopacz z trybuny sejmowej, która po powrocie z Moskwy zapewniała, iż ziemia na miejscu tragedii została dokładnie przesiana i „przekopana na głębokość jednego metra”. Teraz wiemy, że było to kłamstwo. Do dziś nie wiadomo, na jakiej podstawie pani minister wprowadziła w błąd opinię publiczną.

Skandalem jest również brak elementarnego zabezpieczenia wraku, który został złożony na smoleńskim lotnisku. I znów odważnie zabiera w tej sprawie głos prokuratura wojskowa, podkreślając, iż „wrak ma i będzie miał znaczenie dla śledztwa”. Kontrastuje to z wypowiedziami rzecznika rządu, który niedawno wypalił: „Wrak jest niezabezpieczony, ale, mówiąc brutalnie, nie sądzę, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie dla śledztwa”. Jeżeli dokładne przebadanie wraku nie ma znaczenia dla śledztwa, to można zapytać: co ma znaczenie? Czy cokolwiek wobec tego ma znaczenie? Pomijam już emocjonalne znaczenie szczątków tupolewa z biało-czerwoną szachownicą. A warto pamiętać, że wrak nie tylko niszczeje, ale był także niszczony. „Misja specjalna” TVP 1 pokazała niedawno zdjęcia wykonane dzień po katastrofie, na których rosyjski żołnierz łomem wybija szybę tupolewa, po czym – spostrzegłszy iż jest filmowany – wykonuje w stronę kamery gest tryumfu. Wymowa tych zdjęć jest tak jednoznaczna, że nie ma mowy, by wybijanie szyby było związane np. z koniecznością przeniesienia wraku. To wandalizm. Trudno też wytłumaczyć racjonalnie – również pokazane przez „Misję specjalną” – cięcie tupolewa na części piłami mechanicznymi. Działo się to – powtórzmy – tuż po tragedii. Komu potrzebny był ten pośpiech?

Zastanawia fakt, dlaczego władze w Warszawie nie są w stanie wymusić na Rosjanach sprawy tak fundamentalnej i jednocześnie tak banalnie prostej, jak zabezpieczenie wraku i zebranie szczątków. Moskwa miesiącami nie zgadzała się nawet na przyjazd polskich archeologów, kilkakrotnie anonsowany przez nasz rząd. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to wynikiem dramatycznie słabej pozycji Polski w relacjach z Moskwą. Rosjanie po prostu nie reagują na kolejne monity – o których mówi choćby prokurator generalny Andrzej Seretem – zasłaniając się procedurami lub brakiem pieniędzy. Tym samym pokazują Polakom, że mogą naprawdę niewiele.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama