Komu pomnik?

Pomysł na odsłonięcie pomnika bolszewickich żołnierzy pod Ossowem w rocznicę Bitwy Warszawskiej tchnie jakąś masochistyczną fiksacją

"Idziemy" nr 34/2010

Jacek Karnowski

Komu pomnik?

Wydawało się, że po pomyśle, aby ósmego maja masowo zapalać świeczki na grobach żołnierzy Armii Czerwonej, nic nas już nie zaskoczy. A jednak! Dążenie do „pojednania” polsko-rosyjskiego — piszę w cudzysłowie, bo prawdziwe pojednanie nie może nastąpić na posmoleński rozkaz — okazuje się tak silne, że nie zatrzyma się przed żadnym narodowym tabu. Narzucone tempo może imponować, ale też niepokoi, bo nie wiemy, jakie są źródła tej groźnej fiksacji. Fiksacji obecnej na wielu polach. Wiele osób w prywatnych rozmowach twierdzi nawet, że w ostatnich miesiącach ma wrażenie prawdziwej nawałnicy informacyjnej związanej z ocieplaniem wizerunku Rosji w oczach Polaków i że nie może uwolnić się od myśli, iż nie jest to nawałnica przypadkowa.

Pomysł uczczenia bolszewickich bojców poległych pod Ossowem pojawił się po raz pierwszy w piśmie Andrzeja Kunerta, nowego sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, skierowanym w połowie lipca do burmistrza Wołomina. Kunert pisał m.in.: „Dążąc do nadania nowej wartości obchodom rocznicowym najwyższe władze państwowe podniosły ideę zaproszenia na planowane uroczystości przedstawicieli strony rosyjskiej. Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zwróciła się do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa z prośbą o przygotowanie odpowiedniego obiektu, przy którym delegacje rządowe polska i rosyjska mogłyby wspólnie oddać hołd ofiarom okrutnej wojny rozpętanej przez reżim bolszewicki”. Nie jest to więc inicjatywa oddolna, lecz działanie inspirowane przez najwyższe władze RP.

Zdumiewa przy tym sformułowanie: „dążąc do nadania nowej wartości obchodom” — tak jakby ocalenie ojczyzny przed czerwonym totalitaryzmem w roku 1920 nie było wystarczającym powodem do uroczystego świętowania! Od razu należy zaznaczyć, że każda mogiła żołnierska zasługuje na upamiętnienie w postaci np. prostej tablicy czy krzyża. Bolszewikom pod Ossowem chciano jednak wystawić potężny, niemal trzymetrowy pomnik ze szwedzkiego granitu, a nie mogiłę. W tym wypadku okazało się, że pomników u nas wcale nie jest za dużo. Za dużo jest wówczas, gdy np. rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej domagają się godnego upamiętnienia swoich bliskich. Za dużo jest też pomników wówczas, gdy chodzi o uhonorowanie polskiego papieża.

Pomnik bolszewików pod Ossowem stoi, ale do jego uroczystego odsłonięcia w rocznicę Bitwy Warszawskiej na szczęście nie doszło, choć w pośpiechu zbudowano drogę dla delegacji polskiej i rosyjskiej. Odwołano ceremonię z powodu protestów okolicznych mieszkańców i organizacji kombatanckich, którzy skandowali: „Hańba!” i: „To akt pogardy dla Polaków!”. Chwała mieszkańcom powiatu wołomińskiego, że nie ulegli politycznej poprawności. Coraz częściej rozsądek zachowują już tylko „zwykli ludzie”. W noc poprzedzającą uroczystość namalowano na mogile czerwone gwiazdy. Nowego terminu odsłonięcia pomnika nie ustalono.

Weszliśmy na niebezpieczną ścieżkę samoponiżenia. To droga donikąd, także droga do kolejnych roszczeń pod adresem Polski. Prasa przytacza komentarz moskiewskiej „Komsomolskiej Prawdy”, która po odwołaniu ceremonii napisała: „Z Warszawy dali do zrozumienia: 1920 r. czczą tam bardziej niż 1945”. Czyli pojednanie z Moskwą jest możliwe tylko wówczas, gdy uznamy wielkość daty oznaczającej skomunizowanie Polski i zapomnimy o wielkiej wiktorii sprzed 90 lat. Na to zgody w Polsce być nie może.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama