Na śmierć Prezydenta Polski

Kochajmy naszą Ojczyznę! Kochajmy ją jak pomordowani i polegli w Katyniu! Kochajmy ją ofiarnie! Kochajmy!

"Idziemy" nr 16/2010

Ks. Wacław Madej

Na śmierć Prezydenta Polski

Boże, nasz Ojcze, stajemy dzisiaj przed Tobą pełni bólu i niepewności. W wypadku lotniczym po raz kolejny straciliśmy wspaniałych ludzi, straciliśmy też głowę naszego państwa.

Chcemy Cię prosić z pokorą o nowego prezydenta. Wiesz jak krnąbrnym narodem jesteśmy, dlatego daj nam prezydenta:

mądrego i pełnego wiedzy o świecie, a szczególnie o naszej ojczyźnie;

pracowitego, przedkładającego dobro Polski nad swoje zdrowie i wolny czas;

znającego i kochającego historię Polski, dostrzegającego i w imieniu nas wszystkich nagradzającego tych, którzy na tej historii wycisnęli pozytywne piętno;

skromnego i nie kierującego się prywatą czy to w znaczeniu materialnym, czy też sensie popularności ludzkiej;

prawdomównego, nie zdobywającego ludzi nie tylko kłamstwem, ale także tym co ulotne;

wytrwałego i mężnego, nie zważającego na nieprzychylne mu ludzkie opinie, ani na wzgardę innych;

autentycznie wrażliwego na ludzką biedę, ale bez wrażliwości aktorskiej, właściwej niekiedy ludziom pierwszych stron gazet;

szczerze i sakramentalnie wierzącego w Chrystusa, i kochającego Kościół, ale też rozumiejącego i szanującego ludzi tej wiary i miłości nie podzielających.

Daj nam Panie takiego prezydenta! I niech ma żonę, która będzie Jego uzupełnieniem. Niech się nim opiekuje tak, jak to robią dobre, skromne polskie żony, nie wstydząc się prostych, ludzkich gestów miłości. A dla nas niech się stara być nie tylko Pierwszą Damą, ale jak za starych, dobrych czasów Matką. I niech oboje żyją tak, aby żadna niemądra gazeta nie miała tematu do niemądrych artykułów.

Daj nam Panie takiego prezydenta!

Daj nam Panie takiego prezydenta!

„Już go mieliście. Już raz wam go dałem. Nie mieliście jeszcze w waszej historii prezydenta, który choć ułomnie, ale jednak, spełniał te wszystkie oczekiwania i to naraz: miał mądrość i wiedzę, skromność i bezinteresowność, prawdomówność i męstwo, szacunek dla ułomnych, miłość do Boga i Kościoła, tolerancję dla innowierców. A przecież każda z tych cech w jego wykonaniu, była przez was wykpiwana. Wszystko co czynił było dla was złe lub śmieszne, a jego dobrego imienia nawet wasze sądy nie broniły, chociaż prawo nakłada na nie taki obowiązek. Nigdy w historii Polski nie było czegoś podobnego!”

Moi Kochani! Czyż Bóg nie mógłby tak do nas powiedzieć!? Jestem głęboko przekonany, że nasz naród wcale nie stoi dzisiaj „przed tajemnicą ludzkiej śmierci”. Tą formułą nawet w Kościele przykrywamy dzisiaj wszystkie tragiczne wydarzenia, tak jakby Bóg był wielkim niemową albo szyfrantem a Kościół nie miał zleconej przez Niego misji „rozpoznawania znaków czasu”. My stoimy dzisiaj przed wielkim znakiem z Nieba. Bóg zabrał nam Głowę Państwa w dniu, w którym liturgicznie pięć lat temu zabrał nam Ojca Świętego. I zabrał nam Prezydenta w miejscu, gdzie jest bliżej do nieba, bo tam ginęli nasi rodacy Chrystusową niewinną śmiercią. Tej tragedii nie można uznać tylko za tajemnicę. Ona jest znakiem!!!

Czyż nie jesteśmy świadkami, jak ten straszliwy brak prawdy i kultury w życiu publicznym na naszych oczach przechylił czarę goryczy? Czym wstrząsnąć nasz naród, abyśmy przestali nazywać swawolę wolnością, a każde nieludzkie zachowanie demokracją? Jak przekonać ludzi, że życie w społecznie zaakceptowanej, a nawet zalegalizowanej nieprawdzie prowadzi do ruiny?

Tylko pozwalając ludziom zaznać straszliwego uczucia pustki, po tych, których nie chcieli. Tak jak było z Jezusem.

Moi Kochani! Bóg nie daje znaków niewidomym. Nie może więc jeszcze uważać nas za całkowicie ślepych, jeżeli nie przestał do nas mówić. Jako wierzący dobrze wiemy, że dopuszcza męczeńskie tragedie, aby ludzie uniknęli tragedii całkowitych. Dlatego czas, który przed nami, owszem, powinien być naznaczony ciszą, ale nie może być tylko czasem przeżytym. On musi być przez nas przemyślany. Przemyślany głęboko i na kolanach przed obrazem z podpisem „Jezu ufam Tobie”. My, Polacy szczycimy się naszym hymnem, w którym śpiewamy z przejęciem: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy”. Czas ponownie zrozumieć, że te słowa są prawdziwe tylko wtedy, gdy poprzedza je inna, ważniejsza konstatacja: Jeszcze Polska nie zginęła, póki Ty Jezu żyjesz i królujesz pośród nas. Póki tutaj szanuje się Twoją prawdę.

W Święto Miłosierdzia, słyszeliśmy, jak Jezus wyrzucał brak wiary swym uczniom, ale też jak powiedział do nich: Pokój wam. Weźmijcie Ducha Świętego. Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone.

Słowa pełne ufności i miłosierdzia! Uwierzmy w nie! Dajmy się prowadzić Duchowi Świętemu i kierujmy się w życiu Jego Prawdą. Kochajmy naszą Ojczyznę! Kochajmy ją jak pomordowani i polegli w Katyniu! Kochajmy ją ofiarnie! Kochajmy! Żadna śmierć nie jest daremna, dopóki Jezus żyje pośród nas! Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie, i wypływające z nich Miłosierdzie, niech ogarnie ofiary tej strasznej katastrofy! I niech ogarnie nasz naród!

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama