Debata czy lobbing?

Wedle uczestniczek czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich jesteśmy dyskryminowane...

"Idziemy" nr 7/2010

Zuzanną Smoleńska, Monika Michaliszyn

DEBATA CZY LOBBING?

Wywiad z dr Moniką Michaliszyn, inicjatorką akcji antyparytetowej

Wedle uczestniczek czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich jesteśmy dyskryminowane. Aby temu przeciwdziałać, kongresmenki proponują parytet – tak, by 50 proc. miejsc na listach wyborczych do Sejmu, Parlamentu Europejskiego i innych było zarezerwowanych tylko dla kobiet. Pani jest temu rozwiązaniu przeciwna. Dlaczego?

Podnoszenie kwestii, że w Polsce panuje obcesowa dyskryminacja kobiet jest próbą manipulacji. Próbuje się wmówić kobietom, że są ofiarami; ofiarą zawsze łatwiej przecież manipulować. Kobieta, która jest dumna ze swoich osiągnięć, nie potrzebuje parytetów. Parytety mogą przynieść więcej złego niż dobrego: psuć demokrację, propagować pozamerytoryczne kryteria awansu i, co ważne, prowadzić do rzeczywistej dyskryminacji. Dziś, gdy kobieta chce iść do polityki, po prostu działa w tym kierunku. Wiele przykładów pokazuje, że nie potrzeba parytetów, by zrobić w polityce karierę: Danuta Hübner, Aleksandra Natalli-Świat, Grażyna Gęsicka, Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Wiele kobiet w Polsce myśli jednak raczej o realizowaniu się w innej działalności. Dla wielu najważniejsza jest rodzina i właśnie jej chciałyby poświęcać więcej czasu. Wiele jest też takich, które z trudnością łączą bycie matką z pracą. Trzeba raczej szukać takich rozwiązań, które będą im pomagały w łączeniu ról, które już wykonują, a nie zaprzęgać – nieco na siłę – do polityki.

Parytety są tematem zastępczym, który wielu kobiet nie dotyczy i z tego względu po prostu nie interesuje.

Zwolenniczki parytetów próbują udowodnić, że więcej kobiet w polityce to większe szanse na rozwiązywanie problemów dotyczących kobiet, na przykład żłobków.

To też manipulacja. Kobiety w parlamencie, jako przedstawicielki danego ugrupowania, będą się zajmowały sprawami uznawanymi za ważne przez daną partię. Jeśli partia nie podejmie tematu polityki rodzinnej, żłobków czy problemów demograficznych, „kobiety z parytetu” niczego nie wskórają. Jako „owe” posłanki jeszcze gorliwiej będą wypełniać dyrektywy władz partyjnych,a nie walczyć o prawa jakichś grup społecznych. Obecność kobiet na listach zdecydowanie nie powinna podlegać ustawowej regulacji, wprowadzi to bowiem szkodliwą praktykę do życia społecznego. Na parytetach wyborczych się nie skończy. To swoista puszka Pandory. A skończy się tak, że państwo będzie musiało wypłacać z pieniędzy podatnika odszkodowania tym, którzy w wyniku regulacji parytetowych poczują się niesprawiedliwie potraktowani. Taki efekt dały parytety w Szwecji.

Ale o „parytetowej” ustawie mówi też PO.

Jeśli istnieje w danej partii potrzeba, żeby było więcej kobiet, to niech ta partia załatwia to w swoim środowisku. Do tego nie są nam potrzebne ustawowe parytety.

A może parytety, te podnoszone przez Kongres, mają swoje drugie, polityczne dno?

Parytet jest wymysłem ideologii feministycznej. Feministyczne kręgi zawsze były powiązane z lewicą. Kongres Kobiet odwoływał się do uczuć i potrzeb Polek, ale postulował pełną laicyzację państwa czy refundację z budżetu państwa operacji zmiany płci. Magdalena Środa i Kazimiera Szczuka, główne promotorki parytetów, otwarcie biorą udział działaniach ruchu nowej lewicy, czyli Krytyki Politycznej. To nie był przypadek, że Sławomir Sierakowski był tak oburzony listem otwartym przeciwniczek parytetów, że nazwał je „sygnatariuszami Volkslisty”.

Określane są panie „łamistrajkami”. Czy dyskusja z kimś, kto używa takich argumentów, ma sens?

Ja, podobnie jak i inni, którzy podpisali się pod listem przeciw parytetom (www.parytety.pl), chcieliśmy wskazać, że parytety nie rozwiążą realnych problemów. Pani z Kongresu Kobiet i ich zwolennicy mówią, że kobiety powinny uczestniczyć w życiu publicznym, ale gdy znajdą się takie – ale przeciwne parytetom – to najpierw są ignorowane, a później bezpardonowo atakowane.

Już 16 lutego odbędzie się w Sejmie przygotowana przez Kongres Kobiet międzynarodowa konferencja „Kobiety w polityce”. Może to będzie miejsce na dyskusję?

Na tę debatę nie zostałyśmy zaproszone. Jako paneliści występują inicjatorzy i zwolennicy parytetów. Można się na tę pseudodebatę zgłosić czy zapisać jako słuchacz, ale myślę, że choćby ze względu na miejsce, w którym ma się odbywać, i dzień – na 2 dni przed pierwszym czytaniem parytetowej ustawy – organizatorzy, a przede wszystkich władze parlamentu, powinni zadbać o to, by uczestniczyli w niej także ci, którzy publicznie wyrażają sprzeciw wobec ustawy parytetowej. Marszałek Komorowski objął patronatem debatę, która zapowiada się jako najzwyczajniej stronnicza. To będzie debata czy raczej lobbing i nacisk na posłów?

Co dalej z działalnością grupy antyparytetowej?

Nadal będziemy zachęcały polityków i media do zajmowania się realnymi problemami społeczeństwa i kobiet. Najważniejsze to zdać sobie z nich sprawę – zajmować się tworzeniem dobrego prawa, rzeczywiście rozwiązującego problemy kobiet w Polsce, a nie parytetowych bubli. Na naszej stronie internetowej można się podpisać pod listem „Nie chcemy parytetów”.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama