Pytania o Smoleńsk [GN]

Bliscy ofiar tragedii mają dużo więcej pytań, na które nie mogą doczekać się odpowiedzi

Wiele obietnic złożył prezydent-elekt swoim wyborcom w czasie kampanii wyborczej. Niektóre trudno będzie spełnić, ponieważ za dużo kosztują budżet państwa. Inne nie kosztują wcale, ale ich spełnienie nie jest możliwe, bo nie należą do kompetencji prezydenta.

Nie sposób wyliczyć wszystkiego, co obiecali dwaj główni kandydaci w czasie kampanii wyborczej. Im bliżej było wyborów, tym odważniejsze pojawiały się pomysły. Ekonomiści ocenili, że spełnienie obietnic wyborczych Jarosława Kaczyńskiego kosztowałoby 59 mld zł, czyli więcej niż Bronisława Komorowskiego, którego obietnice wyceniono na ponad 30 mld zł. Ale wybory wygrał Komorowski i to on będzie musiał z wypowiedzianych słów się wytłumaczyć.

1. Podwyżka pensji nauczycieli

To najdroższa obietnica Komorowskiego. W czasie spotkania z wyborcami we Włocławku (25 czerwca) marszałek obiecał, że pensje nauczycielskie wzrosną o 30 proc. Gdyby rzeczywiście tak się stało, budżet państwa musiałby na podwyżki wydać około 15 mld zł. Co na to minister finansów? — To obietnica rządu w pierwszym roku tej kadencji. Dotrzymamy jej. Bronisław Komorowski o tym przypomniał — powiedział po wyborach Jacek Rostowski. Skoro podwyżki były obiecywane wcześniej, dlaczego ich nie zrealizowano? Gdy pytaliśmy o to ministra finansów kilka miesięcy temu, twierdził, że na razie na podwyżki nie ma pieniędzy. Kiedy więc nauczyciele mogą się spodziewać podwyżek? — Podwyżki będą, ale nie od razu tak duże, jak obiecywał kandydat — studzi emocje Michał Boni, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów i główny architekt polityki społecznej rządu. — Na razie 7 proc., tak jak wcześniej obiecaliśmy, a później będziemy dyskutowali nad tym, jak to ma być w roku 2011 — podkreślał. Kiedy będzie to „później”? Ostatnio premier Donald Tusk stwierdził, że jednym ze sposobów na oszczędzanie będzie zamrożenie pensji sfery budżetowej. W „Założeniach projektu budżetu państwa na rok 2011”, przygotowanych przez Ministerstwo Finansów, nie ma śladu po podwyżkach dla budżetówki. A przecież to nie prezydent decyduje o podwyżkach płac kogokolwiek.

2. Pozostawienie KRUS-u

Ta obietnica może kosztować grubo ponad 10 mld zł. W czasie krajowego zjazdu Kółek i Organizacji Rolniczych w Warszawie (30 czerwca) Bronisław Komorowski powiedział: „Nie znam ani jednego polityka, który by mówił, że należy zlikwidować KRUS”. Marszałek ma krótką pamięć, bo w czasie parlamentarnej kampanii wyborczej z 2007 r. jednym z flagowych postulatów PO była właśnie likwidacja systemu ubezpieczeń rolniczych. Po wygranych wyborach, w czasie rozmów na temat utworzenia rządu z PSL, PO oświadczyła, że pomysł na likwidację czy nawet gruntowną reformę KRUS-u zawiesza na kołku, bo nie godzi się na to koalicyjny partner. 23 września 2008 r. Grzegorz Schetyna, wtedy wicepremier, mówił o konieczności reformy systemu oraz o tym, że chce, by bogaci rolnicy byli poza nim, a KRUS był raczej wsparciem dla tych, którzy mają niewiele ziemi. Niecałe dwa lata później kandydat PO na prezydenta nie widzi potrzeby reformy systemu. KRUS co roku kosztuje budżet państwa kilkanaście miliardów złotych. Do ubezpieczenia rolników dopłacają więc ci, którzy płacą podatki. Co na to minister finansów? — Reformę KRUS trzeba zacząć od najbogatszych rolników, którzy powinni zostać wprowadzeni do powszechnego systemu emerytalnego — twierdzi Jacek Rostowski.

3. Utrzymanie waloryzacji rent i emerytur

Trzeba na to ponad 6 mld zł. Kandydat PO obiecał utrzymanie waloryzacji rent i emerytur w dotychczasowym kształcie: „My (PO) to robimy co roku i w przyszłym roku tak samo będzie, i w tym roku też” — powiedział w czasie pierwszej debaty telewizyjnej (27  czerwca). Zdaniem ekonomistów, rząd powinien oszczędzać, a waloryzacja na dzisiaj obowiązujących zasadach jest sporym obciążeniem dla budżetu. Bronisław Komorowski sprzeciwił się też podnoszeniu wieku emerytalnego („nie ma potrzeby tego robić”), choć w Europie jest to dosyć powszechny trend. Przy okazji I debaty telewizyjnej Komorowski stwierdził, że to PO przywróciło waloryzację świadczeń rencistów i emerytów i zarzucił PiS-owi, że gdy ta partia rządziła, waloryzacji nie było. W rzeczywistości to właśnie PiS przywrócił waloryzację po rządach SLD, kiedy renty i emerytury w ogóle nie były waloryzowane. O reformie emerytur mundurowych Bronisław Komorowski powiedział: „Ten system może być zmieniany ze względu na profesjonalizację sił zbrojnych, ale tylko i wyłącznie na tych zasadach, że nowo wstępujący do służby akceptują nowe reguły”. Kilka dni później te słowa doprecyzował minister finansów. Rząd zajmie się reformą systemu świadczeń mundurowych, ale dopiero od 2012 r. Będzie dotyczyła tylko tych, którzy od tego momentu zostaną zatrudnieni.

4. Finansowanie in vitro z budżetu państwa

W czasie obu debat telewizyjnych Komorowski podkreślał, że jeżeli trafi do niego projekt przegłosowany przez obie izby parlamentu — podpisze go. Trudno jednak szacować koszty wprowadzenia ustawy, bo dzisiaj w Sejmie jest przynajmniej 5 różnych projektów ustaw. Nad kolejnym pracuje Ministerstwo Zdrowia. Każdy nakłada na państwo inne obowiązki.

5. Poparcie dla parytetu i utworzenie Rady Zdrowia Publicznego

„Będę namawiał swoje środowisko polityczne, by przyjąć 35-procentowy parytet (dla kobiet), a jeśli Sejm uchwali 50 proc., to jako prezydent też taką ustawę podpiszę” — powiedział marszałek Komorowski w czasie Kongresu Kobiet 18 czerwca. Spełnienie tej obietnicy nie będzie kosztowało, podobnie jak powołanie Rady Zdrowia Publicznego. Kandydat obiecał to w Płocku 23 czerwca. — Do rady zaproszę pana prezesa Kaczyńskiego i pana Napieralskiego, żebyśmy w końcu przeszli od fazy gadania wyborczego do fazy przyspieszania procesów modernizacji tego ważnego obszaru życia społecznego, jakim jest służba zdrowia — powiedział Komorowski. Dokładnie tego samego dnia, 23 czerwca, z inicjatywy kandydata lewicy Grzegorza Napieralskiego odbył się okrągły stół ws. służby zdrowia, przy którym nie usiadł ani marszałek Komorowski, ani Donald Tusk.

6. 1000 km autostrad, zabezpieczenia przed powodzią, zniżki dla studentów, likwidacja abonamentu RTV i internet dla każdego

To obietnice, których prezydent nie jest w stanie spełnić, bo nie ma odpowiednich uprawnień. — Zrobimy wiele, zbudujemy naprawdę wiele. To będzie rozpoczęcie budowy już na wszystkich odcinkach przewidywanych, planowanych autostrad w Polsce, to będą kontrakty podpisane na następne 1000 km budowy dróg w Polsce — powiedział Bronisław Komorowski we Włocławku 25 czerwca. Nie wiadomo, jak prezydent chce tego dokonać, bo jego urząd na żadnym etapie nie jest w proces budowy dróg zaangażowany. Prezydent w Polsce nie może także wpływać na rząd, by ten inwestował w urządzenia hydrologiczne, ale nie przeszkodziło to kandydatowi PO obiecać budowy tamy na Wiśle (kosztem 1,3 mld zł). 29 czerwca na wiecu obiecał przywrócić studentom 50-procentową zniżkę na przejazdy komunikacją miejską i kolejową. Prezydent nie ma żadnych uprawnień, by taką zniżkę wprowadzić. Minister finansów stwierdził, że ulga będzie, ale później. Może dopiero od września 2011 r. Stwierdził, że taka ulga może zachęcić do studiowania. Skoro tak, dlaczego nie została wprowadzona wcześniej? I jak to się ma do planów ministerstwa nauki, by studenci opłacali sobie drugi kierunek studiów? Nad ulgą nie są obecnie prowadzone prace w żadnym z zainteresowanych ministerstw. Inne śmieszne obietnice to likwidacja abonamentu RTV oraz rozwój sieci internetowej, tak by każdy polski obywatel miał do niej dostęp. Wszystkie, zdaniem ekspertów, mogą kosztować budżet około miliarda złotych.

7. Wycofanie polskiego wojska z Afganistanu

24 czerwca w czasie spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent-elekt powiedział, że wyprowadzi polskie wojska z Afganistanu najpóźniej do 2012 r. W dniu, w którym w Afganistanie zginął kolejny polski żołnierz, Bronisław Komorowski był jeszcze bardziej radykalny. — Licząc, że jest duża szansa wygrania tych wyborów, rozmawialiśmy z premierem o tym, jak wykorzystać nową prezydenturę do ogłoszenia nowej strategii państwa polskiego, także w kwestii Afganistanu — mówił 12 czerwca w Kielcach. Później mówił, że trzeba naciskać na partnerów z NATO, by ci zgodzili się na „jak najszybsze wyjście” z Afganistanu, a gdy to się nie uda, zapowiadał, że będziemy wychodzili stamtąd sami.

Wybory wyborami, ale teraz czas na oszczędzanie, a nie rozdawanie. I chociaż sporo z wyborczych obietnic nowego prezydenta jest słusznych, minister finansów zaczyna przypominać, że „najważniejsze, byśmy mieli bardzo oszczędny, bardzo wstrzemięźliwy budżet”. Tego nie da się pogodzić z kampanijnymi zapowiedziami Bronisława Komorowskiego.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama