Dziesiąty poziom. 12 opowiadań o przyjaźni

Komu mogę zaufać? Kto może być moim przyjacielem? Czyja przyjaźń ubogaci moje życie? A jeśli się zawiodę, to co wtedy?

Dziesiąty poziom. 12 opowiadań o przyjaźni

Diane M. Lynch (oprac.)

Dziesiąty poziom

12 opowiadań o przyjaźni

ISBN: 978-83-7797-066-9
wyd.: Edycja Świętego Pawła,
www.: www.edycja.pl 2012

Komu mogę zaufać? Kto może być moim przyjacielem? Czyja przyjaźń ubogaci moje życie? A jeśli się zawiodę, to co wtedy? Młodzi mają dziś wiele pytań. Szukają przyjaźni i bardzo przeżywają, gdy ją utracą. Ta książka pomoże im odkryć piękno i siłę przyjaźni. Młodzi bohaterowie opowiadań sami znaleźli się w sytuacjach, w których przekonują się, jak ważny w życiu człowieka jest prawdziwy przyjaciel. Powoli uczą się też, co znaczy być przyjacielem na dobre i na złe. Odkrywają, że prawdziwa przyjaźń musi być podtrzymywana i codziennie pielęgnowana. Ta książka jest bezcenną propozycją dla młodzieży, która zwraca dziś szczególną uwagę na swoich rówieśników i głęboko przeżywa relacje z nimi.



fragment:

Twarzą w twarz

Valerie Hunter

– To tylko krótka przejażdżka – powiedziała Julia do Jantara, delikatnie głaszcząc konia po głowie. – Potem jadę po Agnieszkę i razem spędzimy z tobą cały weekend. Agnieszka cię polubi.

Julia zwykle nie zmienia swoich popołudniowych planów, lecz dzisiaj nie ma nic przeciwko temu. Spotka się przecież z Agnieszką!

Kiedy w zeszłym roku jesienią przyjechała babcia i wspomniała, że wnuczka jej przyjaciółki szuka koleżanki, z którą mogłaby korespondować, Julia niechętnie zanotowała jej imię, nazwisko i adres. Bez przekonania napisała jej o szkole, o swoim koniu Jantarze, pewna, że dziewczynka z miasta potraktuje ją jak wieśniaczkę.

Potem przyszedł pierwszy list od Agnieszki i korespondowanie okazało się całkiem sympayczne. Agnieszka też kochała konie.

„Oczywiście nie mam tyle szczęścia, żeby mieć własnego rumaka, ale w okolicy są stadniny, gdzie ludzie jeżdżą konno” – napisała Agnieszka.

Cały rok szkolny dziewczyny pisały do siebie maile i SMS-y. Potem nadeszły wakacje i Julia zaprosiła Agnieszkę na wieś. Ich mamy uzgodniły wszystko przez telefon i wizyta mogła dojść do skutku.

Julia wprowadziła konia do boksu i pobiegła jeszcze raz przeczytać ostatniego maila od Agnieszki.


From: MandaPanda@uvwxyzserver.com
Sent: Saturday, July 25, 16:53:20
Subject: Nie mogę się doczekać!
To: Horsecrazy532@abcdanyoldnet.com


>Cześć, Julia!
>Wszystko gotowe – będę o 14.30
>w piątek. Pokazałaś Jantarowi moje zdjęcie? Bo mnie jeszcze nie pozna.
>Nie powiem, żebyś go ode mnie pogłaskała – zrobię to sama!
>Agnieszka
>PS COK Małe konie żyły na ziemi sześćdziesiąt milionów lat
> przed pojawieniem się człowieka!

Julia uśmiechnęła się. Agnieszka zawsze przysyłała jej jakieś COK (Ciekawostki o koniach). Zaczęła drukować te informacje i przypinać je na korkowej tablicy na ścianie. Ulubiona ciekawostka Julii to ta, w której koleżanka opisuje, jak synowie prezydenta USA Theodore’a Roosevelta wprowadzili ukradkiem swojego konia do Białego Domu.

– Julio, jedziemy!

Mama już czekała gotowa do wyjścia. Julia szybko zbiegła na dół. Była tak podekscytowana, że czuła motyle w brzuchu. Nie motyle – galopujące konie!

Dziewczyny natychmiast się rozpoznały. Wymieniły się przecież wcześniej zdjęciami. Usadowiły się na przednim siedzeniu w samochodzie mamy i nie przestawały ani na chwilę rozmawiać na temat tego, co będą razem robić.

– Najpierw pojeździmy konno – powiedziała Julia. – Zabrałaś kask?

Agnieszka przestała się uśmiechać.

– Zaa… zapomniałam – powiedziała.

– Możesz wziąć mój stary – rzekła Julia.

Agnieszka jednak dopiero po chwili zaczęła się znowu uśmiechać.

Kiedy dotarły do domu, Julia wyciągnęła Agnieszkę do stajni. – To jest właśnie Jantar!

– Ale on duży! – zdziwiła się Agnieszka.

– Nie tak bardzo – powiedziała Julia.

Agnieszka wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać chrapy Jantara, ale gdy koń potrząsnął głową, szybko cofnęła dłoń.

Julia zaśmiała się.

– Nie bój się. On nie gryzie.

Agnieszka również się zaśmiała, ale nie próbowała już po raz drugi pogłaskać konia.

– Ma kolor szlachetnego bursztynu – powiedziała.

– Tak, mama mówi, że wybrałam dobre imię. Jantar – bursztyn. Ona nazwała swojego konia Jaśmin, ale on wcale nie jest koloru tych białych kwiatów! – wskazała głową na dużego ciemnobrązowego konia w innym boksie. – Chodźmy pojeździć. Możesz wziąć Jantara, lepiej się prowadzi. Ja wezmę Jaśmina.

Agnieszka przygryzła wargę.

– Julio… Przepraszam, ale boli mnie brzuch. Czy mogłabym się położyć? – zapytała.

– Pewnie – odpowiedziała Julia, poklepała Jantara po szyi i zaprowadziła gościa do domu.

Agnieszka leżała na brzuchu na łóżku Julii. Dziewczyny rozmawiały. Agnieszka zauważyła COK na ścianie Julii i dodała jeszcze jedną ciekawostkę: Jeden koń pociągnie taki ładunek, co dziesięciu mężczyzn.

Wieczorem Agnieszka poczuła się na tyle dobrze, że mogła zjeść przygotowane przez mamę Julii spaghetti i ciastko na deser.

– To może teraz pójdziemy pojeździć – zaproponowała Julia. – Słońce późno zachodzi o tej porze roku.

– Przejażdżka po takim obiedzie? Nie chciałabym zwymiotować na konia – powiedziała Agnieszka, chichocząc.

Poszły więc oglądać telewizję. Julia jednak tęskniła za Jantarem. Zastanawiała się, czy Agnieszka dobrze się bawi. Była taka milcząca.

Następnego ranka Julia wstała wcześnie i zeszła na dół.

– Cześć, mamo. Czy możemy pojechać z Agnieszką na północne pastwisko i tam zjeść śniadanie? – zapytała.

– Doskonały pomysł! Szykujcie się, a ja przygotuję wam coś do jedzenia – odpowiedziała mama.

Julia poszła obudzić Agnieszkę i przedstawiła jej swój plan. Agnieszka jednak nie wydawała się zbyt zachwycona, może tylko nie lubiła wstawać wcześnie rano. Zaczęła się ubierać, a Julia poszła przygotować konie.

– Będzie świetnie! – krzyknęła Julia, wracając po Agnieszkę i po śniadanie. Zaprowadziła przyjaciółkę do stajni i wręczyła jej kask.

Agnieszka popatrzyła na kask, potem na Jantara.

– Nie mogę – wyszeptała.

– Dlaczego nie możesz? Źle się poczułaś? – zapytała Julia.

Wydawało się, że Agnieszka powie, że tak, ale pokręciła głową.

– Nie umiem jeździć. Boję się – powiedziała.

– Boisz się Jantara? – zapytała Julia. – On jest bardzo łagodny. Nie ma się czego bać.

– Boję się wszystkich koni. Nigdy wcześniej nie jeździłam.

– Co? Jeździłaś przecież! Pisałaś w liście. Mówiłaś, że tam, gdzie mieszkasz, jest stadnina. – Julia przerwała na chwilę i zapytała – Kłamałaś?

– Nie, nie kłamałam – szybko odparła Agnieszka. – Tam jest stadnina, ale ja nigdy w niej nie byłam.

– Ale to wyglądało jakbyś… Nie wierzę… – wyjąkała Julia. – Dlaczego więc tu przyjechałaś? – zapytała w końcu.

– Myślałam, że się przyjaźnimy – odpowiedziała Agnieszka cała czerwona na twarzy. Julia nie wiedziała, czy ze złości, czy chciało jej się płakać. – Chyba jednak nie powinnam przyjeżdżać – jęknęła Aga i pobiegła do domu.

Julia popatrzyła za nią, a potem zwróciła się do Jantara:

– Co za historia! Przecież zachowywała się tak, jakby jeździła… Dlaczego? – westchnęła Julia i zaczęła rozkulbaczać konie.

Bardzo polubiła Agnieszkę dzięki listom. Dlaczego ma się to zmienić po spotkaniu twarzą w twarz?

Rozmyślania przerwało jej intensywne burczenie w brzuchu. Natychmiast podjęła decyzję. Wzięła przygotowane przez mamę śniadanie, weszła do domu i pobiegła na górę.

Agnieszka siedziała na łóżku, a obok niej leżała spakowana torba.

– Jeśli tylko twoja mama odwiezie mnie na przystanek, to już dzisiaj wrócę do domu – powiedziała.

Julia rozpakowała śniadanie i rozłożyła je na podłodze.

– Przecież nie musisz wyjeżdżać – powiedziała.

– Wydaje mi się, że ty raczej nie chcesz, abym została – odpowiedziała Agnieszka.

– To nie tak. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie byłaś szczera.

Agnieszka usiadła na podłodze obok Julii.

– Nie chciałam, abyś pomyślała, że jestem głupią dziewczyną z miasta. Kocham konie, naprawdę… To znaczy uwielbiam o nich czytać. Rodziców nigdy nie było stać na to, żebym uczyła się jeździć, ale byłam pewna, że wiem o nich wystarczająco dużo, by móc jeździć, gdy tu przyjadę. Nigdy nie byłam tak blisko koni, a Jantar jest jednak dość duży… – Kończąc się tłumaczyć, odruchowo schowała głowę w ramionach. – Głupia jestem, prawda? – szepnęła.

– Coś ty! Jak będziesz wygadywała takie rzeczy, rzucę w ciebie rogalikiem, zobaczysz. Kto inny wiedziałby, że starożytni ludzie Północy wierzyli, iż olbrzymi koń ciągnie za sobą księżyc?

Agnieszka się zaśmiała.

– Dużo się nauczyłam z tych ciekawostek – odpowiedziała już bardziej śmiało.

– Wiesz o koniach więcej niż ja – powiedziała Julia. – Oczywiście, jeśli nie brać pod uwagę samego jeżdżenia. Nic straconego, nauczę cię. Jantar nie jest taki straszny, jak się go bliżej pozna.

Agnieszka ugryzła kawałek rogalika.

– Naprawdę? I nie jesteś na mnie zła?

– Pewnie, że nie. Tylko nie jedz teraz za dużo, bo mi zwymiotujesz na konia – zaśmiała się Julia.

Pytania do przemyślenia i dyskusji

1. Co sądzicie o zatajeniu przez Agnieszkę prawdy o tym, że nigdy nie jeździła konno? Jak postąpilibyście na jej miejscu?

2. Co wskazywało na to, że Agnieszka niepewnie czuje się przy koniach? Dlaczego Julia nic nie zauważyła aż do momentu, gdy Agnieszka powiedziała jej o tym wprost?

3. Co sprawiło, że Julia przestała się gniewać na Agnieszkę? Czy postąpilibyście tak samo?

4. Jak będzie wyglądać dalszy pobyt Agnieszki u Julii? Czy dziewczyny będą się nadal przyjaźnić?

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama