Konieczny jest konsensus

Czego dotyczy spór, jaki obecnie rozgrywa się na niwie polskiego sądownictwa?

O zamieszaniu wokół ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości w Polsce mówi Łukasz Bernaciński, analityk w Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris.

Przeciętny Polak nie ma pojęcia, czego dotyczy spór, jaki obecnie rozgrywa się na niwie polskiego sądownictwa. Czy może Pan pokrótce - o ile się da - powiedzieć, w czym problem?

Genezą wspomnianego „zamieszania” jest przyjęte na początku transformacji ustrojowej założenie, że „środowisko sędziowskie oczyści się samo”. W rzeczywistości sędziowie nie stanęli na wysokości zadania i nie wykluczyli ze swoich kręgów osób, które nie posiadają kompetencji etycznych do sprawowania urzędu sędziego. W związku z tym obecny rząd próbuje przeprowadzić spóźnione o 30 lat reformy, które pozwolą na jakąkolwiek zewnętrzną kontrolę wymiaru sprawiedliwości oraz wprowadzenie realnej odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów.

Czy opozycja słusznie nazywa wprowadzane zmiany „ustawą kagańcową”?

Trzeba pamiętać, że pojęcie „ustawy kagańcowej” funkcjonowało już wcześniej w historii prawa obowiązującego na ziemiach polskich. Nazywano tak ustawę parlamentu niemieckiego z 1908 r., która zakazywała odbywania zgromadzeń publicznych i publicznego używania języka polskiego. Ustawa weszła w życie w nieco złagodzonej formie względem pierwotnego projektu i powyższy zakaz obowiązywał w miejscowościach, w których Polacy stanowili mniej niż 60% mieszkańców. Publiczne używanie języka polskiego było dozwolone także w czasie kampanii wyborczej, a więc raz na pięć lat. Porównywanie aktualnych reform uchwalanych przez demokratycznie wybrany polski parlament do ustawodawstwa parlamentu państwa zaborczego jest niewłaściwe i wyraża brak szacunku przede wszystkim dla Polaków, którzy na początku XX w. walczyli o zachowanie polskiej kultury, języka, tożsamości wbrew prowadzonej germanizacji.

Posłowie prawicy swój projekt nowelizacji tłumaczą tym, że chcą uniknąć chaosu prawnego i podważania decyzji jednych sędziów przez drugich. Jak podkreślają, przepisy są wzorowane na rozwiązaniach francuskich i niemieckich… Skąd więc oburzenie na forum Unii Europejskiej?

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 19 listopada 2019 r. wskazał na szereg okoliczności, które należy brać pod uwagę, oceniając czy Krajowa Rada Sądownictwa jest wystarczająco niezależna od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej. Dalej Trybunał podkreślił, że żadna z wymienionych okoliczności sama z siebie nie potwierdza upolitycznienia KRS, ale ich łączne rozpatrywanie może doprowadzić do przekonania o zależności KRS od organów władzy ustawodawczej i wykonawczej.

Wyrok ten przywodzi na myśl pojawiające się czasem w dyskursie publicznym głosy, jakoby kopiowanie rozwiązań prawnych z krajów zachodniej Europy było bezskuteczne, ponieważ tam jest inna kultura prawna niż w Polsce, w której te same rozwiązania będą inaczej wykorzystywane. W takich komentarzach pobrzmiewa tak naprawdę negatywna ocena polskiej demokracji, a nie polskiej kultury prawnej.

Dość niedawno na czołówki mediów przebiło się stwierdzenie Komisji Weneckiej, że „Niektóre z poprawek mogą być postrzegane jako dalsze podważanie niezależności sądownictwa w Polsce” (poprawki z grudnia 2019), a „wolność słowa i wolność słowa sędziów są poważnie ograniczone”. Ale ta sama komisja napisała też, że „stare instytucje sądownicze w Polsce de facto odmówiły uznania nowych” (reforma z 2017 r.). Dlaczego wiec chwilę później parlament Europejski przyjmuje rezolucję nt. łamania praworządności w Polsce?

Wydaje się, że wszystkie strony konfliktu wokół reform polskiego wymiaru sprawiedliwości obdarzają się wzajemnie brakiem zaufania i przez to uciekają także do pozamerytorycznych środków przekonywania opinii publicznej o swoich racjach. Podejmowane działania są często odpowiedzią na ruchy „drugiej strony” i osłabiają autorytet wymiaru sprawiedliwości, co jest szkodliwe i niebezpieczne w długookresowej perspektywie. Niestety ucierpi na tym przede wszystkim społeczeństwo, a szczególnie te osoby, które szukają w sądach wiążącego rozstrzygnięcia sporu prawnego w ich konkretnej sprawie.

Punktem zwrotnym miało być potkanie wszystkich klubów parlamentarnych u Prezydenta RP Andrzeja Dudy, a także zwołanie okrągłego stołu. Czy są szanse na wyjście z impasu?

Ostatnie działania, których bohaterami byli sejm, Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, to nic innego, jak dalsza eskalacja sporu, który po uchwale trzech izb Sądu Najwyższego przekroczył granicę bezpiecznego funkcjonowania państwa. Obecnie żaden obywatel nie ma pewności, że zapadłe w jego sprawie orzeczenie, w którego wydaniu brał udział sędzia powołany z udziałem KRS w nowym składzie, nie zostanie podważone.

Spotkanie prezydenta z przedstawicielami klubów sejmowych czy planowana przez Polską Akademię Nauk organizacja okrągłego stołu w sprawie sądownictwa nie przyniosą pozytywnych rezultatów, jeśli nie będzie woli porozumienia ze strony przedstawicieli sędziów i rządu. Konieczny jest konsensus tych osób, ponieważ to one będą realizowały zapadłe ustalenia. Trudno sobie wyobrazić, by stosowały rozwiązania, w przyjęciu których nie brały udziału. Wydaje się zatem, że to już nie czas na prowadzenie debat, lecz na mediacje.

Wiele osób, które zetknęły się z wymiarem sprawiedliwości w naszym kraju, ma o nim złe zdanie. Często czują się skrzywdzone, bo choć były niewinne, sprawiedliwości tam nie znalazły…

Teoretycznie 50% osób, które było stroną procesu sądowego powinno być zadowolone z rozstrzygnięcia, a 50% niezadowolone, ponieważ zazwyczaj ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. W rzeczywistości odsetek osób zadowolonych nie osiągnie 50%, ponieważ nawet jeśli ktoś proces wygrał, to często nie w takim stopniu, jak przewidywał (np. zasądzone odszkodowanie było niższe niż żądane) i dlatego jest niezadowolony z rozstrzygnięcia. Jednak liczne głosy oburzenia są słuszne i trafne, ponieważ procesy toczą się niekiedy latami, wyroki są uchylane, a sprawy przekazywane do ponownego rozpoznania, niekiedy przeciąga się uzyskanie dowodu z opinii biegłego, ekspertyz kryminalistycznych czy badania DNA. Problem pogłębiają celowe obstrukcje procesowe, które stanowią element strategii procesowej stron. Nie można jednak zapominać, że najważniejszym elementem emocjonalnej oceny, czy wyrok był sprawiedliwy, jest sposób prowadzenia postępowania przez sąd i stosunek sędziego do człowieka, z którym styka się na sali sądowej. Dzieje się tak, ponieważ strony utożsamiają rozstrzygnięcie z osobą, która prowadziła postępowanie i podpisała wyrok.

Z jakimi kwestiami, problemami prawnymi do Ordo Iuris zgłaszają się ludzie? Czy te przypadki potwierdzają, że w instytucjach wymiary sprawiedliwości zdarzają się patologie?

Dzięki zaangażowaniu prawników Instytutu Ordo Iuris do domów wracają dzieci niesłusznie odebrane rodzicom. Udzielamy wsparcia lekarzom, farmaceutom, pielęgniarkom i położnym, którzy wykonują swoją pracę zgodnie z własnym sumieniem i doświadczają przez to trudności. Występujemy także jako obrońcy wolności słowa, zgromadzeń oraz innych praw człowieka i obywatela. Jednak najbardziej newralgiczną sferą zaangażowania prawników Ordo Iuris jest obrona prawa do życia każdego człowieka, ponieważ niezgodne z prawem działania w tym obszarze mają nieodwracalne, tragiczne konsekwencje.

Dziękuję za rozmowę.

NOT. JAG

opr. nc/nc

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama