Szczytne hasła, nieczyste intencje

Pod pozorem tolerancji dochodzi do naruszania konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. O nadużyciach oraz próbach obrony w związku z wprowadzeniem karty LGBT

Szczytne hasła, nieczyste intencje

Pod pozorem realizacji haseł tolerancji i zakazu dyskryminacji, w ocenie rzecznika praw dziecka, dokument narusza konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. - Większość z nich jest po prostu przerażona tym, co prezydent Warszawy próbuje wprowadzić do szkół - dodaje Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina.

Mowa o wzbudzającej kontrowersje i niepokój wśród wielu środowisk i instytucji, a podpisanej przez Rafała Trzaskowskiego deklaracji „Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+”, zwanej Kartą LGBT. Pojawiają się w niej zapisy o otwarciu miasta na różnorodność i obowiązku samorządu w kwestiach dbania o wykluczonych i dyskryminowanych, zapewnieniu społeczności lesbijek, gejów, biseksualistów i osób transseksualnych w Warszawie specjalnych warunków do pracy, nauki czy nawet aktywności sportowej. Wśród postulatów zawartych w karcie są m.in. reaktywacja hostelu interwencyjnego dla osób LGBT+, wprowadzenie do szkół tzw. latarników (pedagogów, którzy mieliby monitorować sytuację uczniów LGBT+) oraz „nowoczesnej” edukacji seksualnej.

Naruszenie konstytucyjnego prawa

W ocenie rzecznika praw dziecka podpisana deklaracja może naruszać konstytucyjne prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Mikołaja Pawlaka niepokoi m.in. seksualizacja dzieci, która miałaby być przeprowadzana na różnych etapach wiekowych. Według rzecznika to rodzic ma w pierwszej kolejności decydować, kto i w jakiej formie będzie rozmawiał z jego dziećmi o treściach związanych z edukacją seksualną. Zdaniem rzecznika deklaracja na rzecz społeczności LGBT stoi w sprzeczności z art. 48 ust. 1 konstytucji, który mówi, że „wychowanie powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania”.

Przypominając, iż rzecznik praw obywatelskich stoi na straży wolności i praw człowieka, M. Pawlak wezwał RPO „do podjęcia czynności w sprawie możliwego naruszenia konstytucyjnego prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

„Pod pozorem realizacji szczytnych haseł tolerancji i zakazu dyskryminacji, w sferze wychowania dzieci narzuca ona ogółowi rodziców ideologię afirmowaną jedynie przez wąską grupę społeczną”- czytamy w piśmie skierowanym do RPO.

Nauka praktyk seksualnych

W deklaracji pojawia się zapowiedź, że wychowanie seksualne, które ma wejść do szkół, zostało opracowane według standardów Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). - Każdy, kto zna ten dokument, wie, że jest on propedofilski - mówi Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro - Prawo do Życia. - Standardy WHO zakładają „edukację” seksualną dziecka już od momentu narodzin. Dla dzieci w wieku 0 - 4 lata przewiduje się naukę o masturbacji, a dziewięciolatki mają się uczyć o tym, jak „negocjować bezpieczny i przyjemny seks”. Agresywna i wulgarna deprawacja przedszkolaków w krajach zachodnich obecna jest od wielu lat, o czym nasza fundacja informuje od dawna - podkreśla M. Dzierżawski. W Niemczech, Szwajcarii czy Szwecji - jak mówi przedstawiciel organizacji - dzieci w przedszkolach zmuszane są do rozmaitych „zabaw w doktora”, w trakcie których uczy się je masturbacji. Z kolei w książeczce wydanej dla niemieckich przedszkolaków możemy przeczytać m.in., że „dotykanie jąder może być rozkoszne i piękne”, a „dotykanie łechtaczki dostarczyć wiele rozkoszy”. Z kolei w wydanej przez władze Niemiec broszurze dla wychowawców przedszkolnych napisano, że „niektórym ludziom może być nieprzyjemnie, kiedy dziecko masturbuje się przy wspólnym posiłku. Byłoby dobrze, gdyby wraz z prośbą rodziców, aby takie dotykanie w konkretnych sytuacjach przerywać, szła w parze propozycja, że dziecko może się dalej pieścić w swoim pokoju, gdzie nikt mu nie będzie przeszkadzał”. - W szwajcarskich przedszkolach dzieci dostają za zadanie zaznaczenie na kartkach z dokładnym rysunkiem ciała miejsc, w których lubią być dotykane. Innym ćwiczeniem stosowanym w przedszkolach w tym kraju jest gra w „króla”. Podczas niej jedno dziecko, które zakłada na głowę papierową koronę, staje na krześle. Podchodzi do niego wówczas kolega lub koleżanka, a „król” decyduje, jak blisko może się zbliżyć oraz jak i gdzie może go dotykać - opowiada M. Dzierżawski. Za oceanem, w USA i Kanadzie - jak wskazuje przedstawiciel Fundacji Pro - Prawo do Życia - przedszkolaki zmuszane są do brania udziału w spotkaniach z transwestytami i transseksualistami, w trakcie których czytane są im książki na temat „różnorodności” i LGBT, a w krajach anglojęzycznych każdego roku powstają wydawnictwa, których celem jest oswojenie z homoseksualizmem jak najmłodszych dzieci. - Bohaterem jednej z nich jest dziecko wychowywane przez dwóch homoseksualistów. Według wydawcy to pozycja dla „współczesnych rodzin”. W ten sposób homoseksualizm staje się jednym z pierwszych zagadnień, jakie dziecko poznaje w swoim życiu - zwraca uwagę M. Dzierżawski.

Przeciwko deprawacji najmłodszych

Zdaniem przedstawiciela Fundacji Pro - Prawo do Życia lobby LGBT staje się bardzo niebezpieczne, ponieważ „jego celem jest to, aby dzieci stały się podobne do przedstawicieli owego lobby”. - Na zachodzie osiąga się to przez wprowadzenie przymusu edukacji równościowej. W skrócie chodzi o to, żeby dzieci uzależnić od seksu od jak najmłodszych lat, i żeby ten seks, zwłaszcza homoseksualny, był przedstawiony jako coś dobrego i coś, z czym koniecznie trzeba się zapoznać. To jest wprost zapisane w standardach edukacji seksualnej w Europie - zaznacza M. Dzierżawki.

Działacz pro-life zwraca uwagę na fakt, że mimo iż deklarację podpisał włodarz stolicy, nie oznacza, że tylko Warszawa ma być „tęczowa”, bo na celowniku znajdują się kolejne miasta. - To, co się wydarzy w stolicy Polski, będzie wzorem dla innych miast, zresztą to już się dzieje. Poznań czy Gdańsk już wcześniej przyjęły programy, których celem jest seksualizacja dzieci. Proszę pamiętać, że politycy głównych partii chcą, by w Polsce było jak na zachodzie. Jeśli nie będzie zdecydowanej reakcji społecznej, to za kilka lat taka pedofilska edukacji seksualna będzie przymusowa w Polsce, podobnie jak w Niemczech, Szwajcarii czy innych europejskich krajach - zaznacza założyciel Fundacji Pro - Prawo do Życia, jednocześnie zapowiadając kampanię społeczną przeciwko deprawacji dzieci.

Apel do ministerstwa edukacji

Z apelem do ministerstwa edukacji o natychmiastową kontrolę, czy w szkołach wprowadzana jest w życie Karta LGBT zwróciła się Fundacja Życie i Rodzina. Zdaniem organizacji deklaracja podpisana przez prezydenta Warszawy zakłada ingerencję w programy nauczania w szkołach i wprowadzenie tzw. zajęć antydyskryminacyjnych. Fundacja zwraca uwagę, że jest to nic innego, jak nauczanie dzieci podejmowania praktyk seksualnych. „Trzaskowski zadeklarował także wprowadzenie do szkół obserwatorów ds. LGBT oraz wsparcie dla nauczycieli, którzy nawet wbrew woli reszty kadry pedagogicznej i rodziców chcą promować wśród uczniów homoseksualny styl życia” - alarmują przedstawiciele fundacji i apelują do rodziców o podpisanie petycji do minister edukacji.

„Mieszkańcy Warszawy zostali postawieni przed faktem dokonanym. Oto w placówkach edukacyjnych, do których uczęszczają ich dzieci, osoby niepożądane zyskują możliwość wpływania na proces edukacyjny w sposób skrajnie szkodliwy” - czytamy w treści petycji. Jak zwracają uwagę jej autorzy, ma się to odbywać pod hasłami tzw. „edukacji antydyskryminacyjnej i seksualnej, uwzględniającej kwestie tożsamości psychoseksualnej i identyfikacji płciowej”. Niepokój wzbudza także wprowadzenie do szkół tzw. latarników społecznych - pedagogów, którzy mieliby niezależnie od rodziny i bliskich dzieci rozmawiać z nimi o ich orientacji seksualnej i „monitorować sytuację uczniów LGBT+”.

- Doszło do skandalicznej sytuacji. Próbuje się ingerować w wychowanie dzieci w sposób je krzywdzący - stwierdza Krzysztof Kasprzak z Fundacji Życie i Rodzina. - Od tego jest ministerstwo edukacji, żeby reagować, bo to ono odpowiada za to, jakie programy realizowane są w szkołach. Oczekujemy, że kuratoria będą czuwać i nie dopuszczą seksedukatorów, którzy chcą demoralizować dzieci - zaznacza przedstawiciel fundacji. Jego zdaniem standardy WHO, na których ma być oparta edukacja, niosą ze sobą treści pedofilskie. - Tak naprawdę powinniśmy uruchomić drugą petycję - do ministra sprawiedliwości, domagając się reakcji wobec osób, które te standardy próbują implementować do polskiej edukacji. Bo trzeba jasno powiedzieć, jeśli ktoś chce nauczać dziecko w wieku czterech lat o masturbacji, to taka osoba popełnia czyny pedofilskie i trzeba ją karać, a nie wpuszczać do szkoły. Jeśli ktoś by wyszedł na ulicę i próbował robić z dzieckiem to, co zapisano w standardach, na pewno zainteresowałyby się nim organy ścigania. Tymczasem kiedy robi się to w sposób zinstytucjonalizowany, pod płaszczykiem edukacji, wszystko jest w porządku. A nie jest - tłumaczy K. Kasprzak.

Jak podkreśla, większość rodziców jest „po prostu przerażona tym, co pan Trzaskowski próbuje wprowadzić do szkół”. - Nie tylko osobom o konserwatywnym światopoglądzie nie mieści się to w głowach. Wiele krytycznych głosów pada także ze strony centrowej czy lewicowej - podsumowuje przedstawiciel Fundacji Życie i Rodzina.

Pod petycją w krótkim czasie złożono rekordową liczbę ponad 30 tys. podpisów.

HAH
Echo Katolickie 11/2019

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama