Gdy życie boli

Jak dostrzec sygnały ostrzegawcze wysyłane przez potencjalnych samobójców?

Kamil nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, nastolatek, uczeń trzeciej klasy gimnazjum przeżywający swoje wzloty i upadki, bunty związane z dorastaniem. Może był bardziej wrażliwy od kolegów, ale emocje zazwyczaj skrywał głęboko. Nic nie zapowiadało tragedii. >

Gdy życie boli

Nieraz w domu zaiskrzyło, doszło do spięć z ojcem i matką. Starszy brat - obecnie już student - kilka lat wcześniej nie był lepszy, choć trzeba przyznać, iż niepokoje wieku dojrzewania miał już za sobą. Gładko wyszedł na prostą. To uśpiło czujność rodziców. - Kamil wyszumi się i przestanie. Przejdzie mu - powtarzali nieraz. Przeliczyli się.

Według instrukcji?

Znaleźli go w lesie przypadkowi ludzie. Prawdopodobnie nie żył już od kilku godzin. Powiesił się. Policja, po przeprowadzeniu wstępnego dochodzenia, wykluczyła udział innych osób, sugerując samobójstwo. To był dzień jego urodzin. Jak się okazało później, znał nawet godzinę, w której przyszedł na świat - zawisł na gałęzi dokładnie o 7.45. Szokujące było również to, iż nawet w chwili śmierci miał słuchawki na uszach.

Kiedy po uroczystościach pogrzebowych rodzice zaczęli porządkować rzeczy syna, przeżyli kolejny szok. W historii przeglądarki jego komputera znaleźli mnóstwo plików, linków prowadzących do portali internetowych, czatów zawierających porady, jak skutecznie odebrać sobie życie - krok po kroku pomagających „na zimno” przygotować się do tego momentu. Kamil często tam gościł. Czy dostał też „przewodnika”, który do końca instruował go, co ma robić? Tego nigdy się nie dowiemy. Bardzo prawdopodobne, że tak się stało.

Według polskiego prawa za pomoc, nakłanianie do samobójstwa w więzieniu można spędzić do pięciu lat. W tym świetle dziwić może fakt, iż stron zawierających praktyczne rady, jak odebrać sobie życie, przybywa z dnia na dzień lawinowo. Wszystkie - sądząc po ilości wejść - cieszą się dużą popularnością. Autorzy wpisów zazwyczaj pozostają anonimowi - podają jedynie imię bądź swój nick. Policja jest bezradna, ponieważ serwery często są zagranicą. Teoretycznie można by dotrzeć do autorów wpisów poprzez numer IP, ale nie ma na to środków ani czasu. Trudno zresztą udowodnić, iż konkretny post przyczynił się do śmierci danej osoby. Dochodzi do tego reklama, która w poszukiwaniu mocnych wrażeń przekracza kolejne granice. „Po co zabijać czas, skoro można zabić się samemu” - głosił swego czasu spot duńskiej firmy reklamującej zegarki. Dla młodych osób „obytych” z wirtualnym zabijaniem życie ma znikomą wartość. Tabu nie istnieje.

System

Zjawiskiem, które powoli dociera do nas z Japonii, są tzw. pakty samobójcze. Nie jest to zjawisko nowe - jak się okazuje, istniało na długo przez epoką internetu, ale to właśnie on pozwolił je „zglobalizować” i rozpropagować na wielką skalę. Na czym one polegają? W sieci pojawia się „oferta”: szukam osoby, która razem ze mną chciałaby odebrać sobie życie. Zgłaszają się osoby, które łączy przyjaźń, ale też takie, które nie znają się - bywa, że mieszkają w odległych od siebie miejscach. Swego czasu głośny był fakt (na kanwie wydarzenia Igor Bauersima napisał głośną sztukę pt. „Norway.today”), kiedy to młoda dziewczyna po pierwszej próbie odebrania sobie życia (odratowano ją) zamieściła kolejne ogłoszenie, w którym chwaliła się, iż „ma doświadczenie w samobójstwach”. Zgłosiło się ośmioro chętnych. Tym razem się udało. Cała dziewiątka wyruszała wypożyczonymi samochodami w góry, gdzie zażyła śmiertelną dawkę tabletek (źródło: „Próby samobójcze wśród młodzieży”, red. I. Lewandowska).

Google pomoże...

Kiedy wpisałem w wyszukiwarkę Google frazę „Jak popełnić samobójstwo”, pojawiły się... 22 strony wyników. Oczywiście system usłużenie podpowiedział inne bliźniacze frazy w rodzaju: „Samobójstwo - leki. Metody samobójstwa. Bezbolesne sposoby na popełnienie samobójstwa. Które piętro gwarantuje zgon? Czy upadek z wysokości boli? Jakie leki i w jakiej ilości zażyć, aby zakończyć życie? Bezboleśnie, szybko - jak się zabić? Chcesz tego? Zajrzyj tutaj. Przeczytaj” itp. Nie zabrakło prezentacji gwiazd, które próbowały (bądź myślały) o samobójstwie, świadectw osób zafascynowanych śmiercią. Kandydat na samobójcę - zaglądając na strony polskojęzyczne, ewentualnie korzystając z anglojęzycznych czy np. japońskich (kraj od lat przoduje w liczbie osób odbierających sobie życie) - może uzyskać konkretne informacje, ułatwiające podjęcie ostatecznej decyzji, w rodzaju: „Znajdź sobie mocną belkę albo hak. Kup miękki sznur”, „Tnij [żyły] jak na obrazku, na kilka milimetrów”. Autor nie omieszkał zauważyć, iż pigułki nie zawsze są stuprocentowo skuteczne: „Odradza się ten sposób śmierci. W większości wypadków następują wymioty lub śmierć jest dosyć nieprzyjemna. Poniżej zamieszczono listę lekarstw dostępnych bez recepty, których przedawkowanie będzie śmiertelne”.

Takich i podobnych „dobrych” rad można znaleźć w internecie bez liku.

Niemy krzyk

Najwięcej jest jednak głosów ludzi, którzy - jak sami piszą - nie chcą już żyć. Koszmarnie samotnych! Mających świadomość egzystencji w absurdalnym matriksie wysysającym z nich siły, pośród pustych ludzi zajętych swoimi problemami, którzy zatracili odniesienie do jakiejkolwiek transcendencji. „Mam na imię Paulina. Około 5-6 lat temu miałam depresję (przez 2 lata chorowałam na nią, chodziłam do różnych specjalistów i brałam leki psychotropowe) - pisze 24-latka. Okaleczałam się żyletką i dokonałam próby samobójczej przez przedawkowanie leku przeciwdepresyjnego. Miałam płukanie żołądka [...]. Obecnie jest mi bardzo źle, znowu okaleczam się żyletką, mam myśli samobójcze, czuję się beznadziejnie. Często płaczę, ciągle coś mi mówi w głowie, że zniszczę siebie i swoje życie. [...] I planuję dokonać próby samobójczej już niedługo, bo nie daję rady. Już mam nawet zgromadzone leki przeciwbólowe, a także przeciwlękowe. Czuję się bardzo samotna, nikt mnie nie rozumie, a poza tym nie mam z kim porozmawiać...” (źródło: www. portal.abczdrowie.pl).

Czy ktoś usłyszy to i inne wołania? Od wielu lat pracuję z rodzicami w żałobie - także z rodzicami dzieci, które odebrały sobie życie. Ciężko otrząsnąć się im po traumie. Jedni potrafią po latach dostrzec moment, w którym przegapili sygnał, że coś dzieje się nie tak z synem czy córką, zbyt duże obciążenia niesie, przyznać się do zafiksowania na samym sobie. Albo wypierają winę, składając ją na barki innych. To nic nie da.

Za każdym razem jednak śmierć boli tak samo. Zazwyczaj oskarżenia, domniemania nie mają już sensu. Życia komuś, przed kim stało ono otworem, nikt nie przywróci.

Sygnały ostrzegawcze

Specjaliści próbują usystematyzować pobudki, którymi kierują się młodzi ludzie, planując samobójstwo. Obalają przy tym narosłe latami mity i postawy, usprawiedliwiające obojętność i nieznajomość tematu. Oto niektóre z nich:

1.      „Ludzie, którzy mówią o samobójstwie, nie odbierają sobie życia”. Fałsz. Badania potwierdzają, iż 80-85% osób decydujących się na odebranie sobie życie wysyłało wcześniej sygnały.

2.      „Samobójstwo przychodzi bez ostrzeżenia”. Nieprawda. Na każde dziesięć osób osiem dawało wyraźne sygnały - werbalne lub niewerbalne. Mogły to być stwierdzenia typu: „Już niedługo nie będziesz musiał się o mnie martwić”, „Wszystko jest bez sensu”, „Wolałbym nie żyć” itp. Albo depresja, zamykanie się w sobie, smutek.

3.      „Samobójstwu nie można zapobiec”. Można. Potrzebna jest tylko zdecydowana reakcja, zainteresowanie, odkrycie rzeczywistej motywacji, niekiedy też odpowiednia terapia medyczna.

4.      „Samobójstwa popełniają tylko ludzie określonego typu”. Fałsz. Owszem, można określić tzw. grupy podwyższonego ryzyka, ale problem może dotknąć każdego.

Jaką zastosować profilaktykę? Odpowiedź jest wielopoziomowa. Na pewno trzeba dobrze wychowywać, pomagać kształtować charakter, wskazywać pozytywne autorytety, troszczyć się o duchowe bogactwo swoje i dziecka. Warto umiejętnie stawiać wymagania, doceniać każdy wysiłek - nawet, jeśli efekty nie są na miarę oczekiwań. Nie wyręczać młodego człowieka w sytuacjach, gdy pojawia się trudność, ale pozwolić, aby nabrał hartu, nauczył się powstawać samodzielnie z upadków. Być oparciem - czy mówiąc precyzyjniej - po prostu być! Mieć dla siebie czas, umieć szczerze ze sobą rozmawiać. Nauczyć się nawzajem słuchać. Traktować młodzieńcze problemy poważnie, nawet wtedy, gdy z punktu widzenia dorosłego wydają się błahe. A przede wszystkim kochać, walczyć o miłość - nie odpuszczać, gdy biorą górę złe emocje, zniechęcenie. Ona - jeśli jest prawdziwa i mocna - zawsze ocala.

Echo Katolickie 24/2017

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama