Wychowanie przez wymaganie

Stawianie wymagań bez właściwej troski i miłości bardziej przypomina tresurę niż wychowanie i nie ukształtuje charakteru naszych pociech

Stawianie wymagań bez właściwej troski i miłości bardziej przypomina tresurę niż wychowanie i nie ukształtuje charakteru naszych pociech. Podstawą trudnej sztuki wprowadzenia dziecka w życie jest zawsze troska o jego dobro.

Jestem mamą pięcioletniego Kacpra i ośmioletniej Zosi. Macierzyństwo sprawia mi wiele radości. Niestety, od początku brakowało nam konsekwencji w wychowaniu, czego skutki dostrzegamy już teraz - na wczesnoszkolnym etapie naszych dzieci. (...) Syn potrafi zrobić awanturę w sklepie czy na ulicy, co skutkowało tym, że nie zdecydowaliśmy się w tym roku na wakacyjny wyjazd. „Co z niej za matka” - powiedzieliby obserwatorzy zachowań mojego dziecka. (...) Córka stała się obrażalska, na każdą próbę zaangażowania jej w domowe zajęcia reaguje buntem. Boję się, co wyrośnie z tych moich pociech. Pomóżcie, proszę!” - pisze jedna z matek.

Odczuć, że są kochane      

Wychowanie dzieci do odpowiedzialności jest nie lada sztuką. Droga do sukcesu - co akcentują psychologowie - wiedzie przez wprowadzanie w reguły i stawianie wymagań. - Można ująć to w trzech punktach - uściśla Elżbieta Trawkowska-Bryłka - po pierwsze: pokażmy dziecku, po co są normy i zasady; po drugie: nauczmy je ich przestrzegania i po trzecie: egzekwujmy, czyli domagajmy się dostosowania do reguł.

Wychowanie przez wymaganie

Po pierwsze: pokażmy dziecku, po co są normy i zasady;
po drugie: nauczmy je ich przestrzegania
i po trzecie: egzekwujmy, czyli domagajmy się dostosowania do reguł.

Psycholog zwraca też uwagę, że samo stawianie wymagań, bez właściwej troski i miłości, bardziej przypomina tresurę niż wychowanie, w związku z czym nie ukształtuje charakteru naszych dzieci. - Podstawą wszystkich oddziaływań wychowawczych jest bowiem troska o ich dobro. Dlatego, jeśli chcemy dobrze wychować syna czy córkę, musimy przede wszystkim dać im odczuć, że są kochani - podkreśla z sugestią, iż rodzice nie wychowują dzieci dla siebie, dlatego muszą pozwolić im na samodzielność i związane z nią ryzyko popełniania błędów.

Szacunek wobec pracy

Pociechy uczą się, że dom to nasze wspólne dobro i wszyscy jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Duże znaczenie w procesie wychowawczym ma też fakt, że dzieci, wykonując obowiązki w domu, odciążają w ten sposób dorosłych.

Ważne, aby dzieci oprócz obowiązku, jakim jest nauka, miały dodatkowe domowe zajęcia. - Oczywiście powinny być one dostosowane do ich wieku i możliwości, nie da się jednak ich uniknąć, jeśli chcemy wychować potomstwo na mądrych, samodzielnych i odpowiedzialnych ludzi. Wdrażanie dziecka do pracy w domu daje znacznie więcej korzyści, niż się powszechnie uważa - sugeruje E. Trawkowska-Bryłka, wyjaśniając, iż w świetle badań pociecha, która aktywnie uczestniczy w życiu rodzinnym, jest pewniejsza siebie, zaradniejsza, bardziej odporna na stres, lepiej radzi sobie z obowiązkami i relacjami z innymi ludźmi, ma poczucie sensu życia oraz jasno określone cele, do których dąży.

- Prace wykonywane wspólnie z dziećmi (przygotowywanie posiłków, robienie zakupów) wzmacniają więzi rodzinne i dają poczucie przynależności do wspólnoty. Pociechy uczą się, że dom to nasze wspólne dobro i wszyscy jesteśmy za nie odpowiedzialni. Duże znaczenie w procesie wychowawczym ma też fakt, że dzieci, wykonując obowiązki w domu, odciążają w ten sposób dorosłych. Dzięki temu rodzice są mniej zmęczeni, a potomstwo uczy się szacunku dla innych ludzi i ich pracy - podsumowuje.

WA

 

 

Sztuka stawiania granic - uczenia, co wolno, a  czego nie...

PYTAMY Elżbietę Trawkowską-Bryłkę, psychologa

Przychodząc na świat, dziecko nie ma absolutnie żadnej wiedzy o normach obowiązujących w społeczeństwie. Pierwszymi i najważniejszymi nauczycielami pociechy - objaśniaczami codzienności - stają się więc rodzice. Bardzo trudno w sztuce wychowania ustrzec się porażek. „Chciałam dać im to, czego sama nie miałam, w efekcie wychowałam małych złośliwców” - żali się jedna z matek.

Wiele złego wyrządziła dzieciom moda na tzw. wychowanie bezstresowe. Metoda ta opierała się na błędnych założeniach, że nie można pociechom niczego ograniczać (czytaj: stresować), gdyż same najlepiej wiedzą, co jest właściwe dla ich rozwoju. Niestety, okazało się, że potomstwo wychowane bezstresowo (bez jasno określonych norm dotyczących zachowania) doświadcza niepokoju i zamętu. Często już w wieku przedszkolnym dzieci są rozdrażnione, nadpobudliwe i agresywne. W wieku szkolnym mogą cierpieć na różnego typu zaburzenia nerwicowe o podłożu lękowym, stwarzają problemy wychowawcze, mają trudności z akceptacją siebie i określeniem własnej tożsamości.

Wpajanie pociechom od najmłodszych lat norm, wartości i zasad ma ogromne znaczenie dla ich prawidłowego rozwoju. Nie istnieje dobre wychowanie bez stawiania granic i uczenia, co wolno, a czego nie można robić. Podstawą zdrowego rozwoju dzieci jest poczucie bezpieczeństwa, a w domu, gdzie na wszystko im się pozwala, nie czują się bezpiecznie. Nie potrafią przewidzieć konsekwencji swoich zachowań, przez co postrzegają świat jako nieprzewidywalny i niebezpieczny.

Jak zatem pomóc dzieciom dostosować się do określonych zasad, reguł czy wymogów?

Powinniśmy zacząć od jasnej informacji. Dajmy im dokładne wskazówki, powiedzmy, czego od nich wymagamy i jak mogą to osiągnąć. Nie chodzi tu o ogólne i nic nieznaczące uwagi typu: „bądź grzeczny”, ale konkretne informacje. Nie oczekujmy, że dziecko zapamięta wszystko za jednym razem czy podda się bez walki. Pokazujmy, trenujmy z nim umiejętności czy działania, jakich oczekujemy, konsekwentnie i aż do skutku. Trzeba przy tym być otwartym na jego potrzeby, rozmawiać z nim, odpowiadać na pytania. Dzięki temu wspólnie ustalimy sposoby osiągnięcia celu - takie, które są akceptowane przez dziecko. Normy bowiem nie mogą być narzucane przemocą, ponieważ nie zakorzenią się w jego sercu. Pociecha będzie wprawdzie posłuszna ze strachu przed karą, ale nie przyswoi w ten sposób cennych wartości. Rozmowy z dzieckiem pomogą nam też zweryfikować to, czy metody, jakie dobieramy, rzeczywiście pomagają osiągnąć właściwy cel. Pamiętajmy, że nie wolno stawiać wymagań, nie pomagając jednocześnie w ich przestrzeganiu. Dlatego bądźmy cierpliwi, wspierajmy nasze dzieci, nagradzajmy ich wysiłki. Nie szczędźmy pochwał, a jednocześnie nie bójmy się pozwolić im na ponoszenie konsekwencji swoich działań. Wychowanie jest ukazywaniem związku pomiędzy określonym zachowaniem a jego następstwami. Są one najczęściej przykre i nieprzyjemne dla pociech, jednak mądrze wykorzystane uczą je odpowiedzialności i odróżniania dobra od zła.

 

„Brakuje mi cierpliwości. Zamiast czekać spokojnie, aż syn zawiąże sznurowadła, robię to za niego. Starsza córka też nie grzeszy bystrością, jeśli chodzi o sprzątanie, więc zazwyczaj ją wyręczam. Wiem, że popełniam błąd, ale już nie umiem inaczej” - pisze zatroskana matka. Samodzielność w wypełnianiu obowiązków to kolejna cenna lekcja z cyklu sztuki wychowania. Jak ją wdrażać?

To prawda, że rodzice często nie pozwalają dzieciom wykonywać prostych czynności z obawy o ich bezpieczeństwo albo z pośpiechu czy własnej wygody. Błędem staje się też wyręczanie potomstwa we wszystkich pracach w przekonaniu, że służy to ich dobru. Ponadto zdarzają się rodzice, którzy nie troszczą się o swoje pociechy, narażają je na niebezpieczeństwo bądź nadmiernie obciążają pracą nieodpowiednią do ich wieku i możliwości. Tymczasem musimy wiedzieć, że już kilkuletnie dziecko chce być samodzielne. W ten sposób sprawdza swoje możliwości i umiejętności, uczy się cierpliwości oraz wytrwałości w dążeniu do celu.

Janusz Korczak w jednej ze swoich książek opisał sytuację, której bohaterem jest mały Bronek. Chłopczyk chce sam otworzyć drzwi. Przesuwa krzesło, zatrzymuje się i odpoczywa, jednak nie prosi o pomoc. Krzesło jest ciężkie, więc w pracę wkłada wiele wysiłku. Ciągnąc je, na przemian szarpie za jedną i drugą nogę. Kiedy jest już blisko drzwi, wspina się na krzesło. Okazuje się jednak, że klamka jest za wysoko. Schodzi, przesuwa krzesło pod same drzwi. Podejmuje kolejną próbę wspinaczki. Chcąc chwycić za klamkę, angażuje wszystkie swoje mięśnie i całą inteligencję.

J. Korczak zwraca uwagę, że przyjemność płynąca z przezwyciężonej trudności, osiągnięty cel, odkryta tajemnica sprawiają dziecku ogromną radość, skutkują triumfem i uczuciem szczęścia, że jest ono samodzielne, panuje nad swoim otoczeniem i światem przedmiotów.

Przytoczona historia pokazuje, że aby być dobrym wychowawcą, trzeba zrozumieć świat myśli i uczuć dziecka. Pociecha, prosząc o pomoc, mówi nam często: „ja sam!”, co oznacza: pomóż mi zrobić to samemu, a nie za mnie.

I taka powinna być rola rodziców. Udzielajmy niezbędnego wsparcia, pokazujmy, trenujmy z dzieckiem, a potem pozwólmy mu zrobić to samemu i... chwalmy.

Czasami zabraniamy potomkowi robić coś z obawy o jego bezpieczeństwo, np. nie pozwalamy wchodzić na schody, bo spadnie, zabraniamy zbliżać się do zwierząt, bo mogą ugryźć, zakazujemy biegać, by nie upadło itd. O wiele lepiej byłoby nauczyć dzieci robić te wszystkie rzeczy bezpiecznie. Pokazać, jak chodzić po schodach, nauczyć, jak rozpoznawać zachowanie psa czy postępować w przypadku zagrożenia, asekurować się rękami w czasie upadku itp. Pozwólmy pociechom doświadczyć tego, że mogą osiągnąć cel. Pokażmy dziecku, że ufamy w jego możliwości, że wierzymy, iż potrafi samodzielnie uporać się z trudnościami, bo jest mądrym i silnym człowiekiem.

Dziękuję za rozmowę.

NOT. WA

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama