Oglądając się za siebie

Coraz więcej Polaków spędza święta poza rodzinnym domem nie z wyboru, ale konieczności. Jak bardzo tęsknota za bliskimi ujawnia się w tym okresie, wiedzą tylko ci, którzy tego doświadczyli.

Jej święta od kilku lat są tradycyjne. Takie, jak robiła mama, a wcześniej babcia. Przed północą razem ze znajomymi - choć niektórych dzielą od siebie nawet dziesiątki kilometrów - jadą do kościoła.

Kaśka - jak wielu Polaków - na początku zachłysnęła się życiem na emigracji. Koniec problemów z pieniędzmi, koniec nadzoru rodziców. Wolność. Wtedy tak jej się wydawało. - Nikt mi nie mówił, jak mam żyć, nie słyszałam ciągłych rad - wspomina i, ściszając głos, dodaje: - A teraz mi tego brakuje. Bardzo. A najbardziej tej jednej: „bez Boga nie dojdziesz do proga”.

Historia, jakich wiele

Jej historia jest prozaiczna i zapewne wiele podobnych już się rozegrało. Po studiach nie mogła znaleźć pracy, w domu się nie przelewało, więc decyzja o wyjeździe do Wielkiej Brytanii nie należała do najtrudniejszych. - Spakowałam się, powiedziałam rodzicom „cześć” i pojechałam - opowiada o pierwszych dorosłych krokach. - Na miejscu byłam zachwycona. Praca nie była wprawdzie szczytem moich marzeń, bo czy sprzątanie śmierdzących toalet po pięciu latach prawa można nazwać zajęciem adekwatnym do umiejętności? - pyta retorycznie. - Okazało się, że wcale nie jest tak źle, zarobki nienajgorsze, stać mnie było na wszystko, sporo odkładałam. Zabrakło tylko zainteresowania sprawami rodziców. Przestałam dzwonić, nie przyjeżdżałam. Nawet na święta nie chciało mi się wracać do rodzinnego domu. Wolałam bawić się w Londynie z angielskimi przyjaciółmi, byłam taka światowa... Przynajmniej za taką się wtedy uważałam - zaznacza.

Gorący prysznic

Otrzeźwienie wcale nie przyszło szybko. - Mama próbowała nakłonić mnie do przyjazdu do domu chociaż na święta - wspomina Kaśka ze smutkiem i z poczuciem winy cytuje swoje odpowiedzi: - Ironizowałam, że co jej po tych świętach, skoro nie ma nawet za co ich wyprawić. A kiedy pytała o kościół, czy chodzę na niedzielną Mszę, mówiłam wprost: „nie twoja sprawa”. Wtedy ona odpowiadała: „nie tak cię wychowałam”... Teraz chyba wiem, co musiała czuć i jaki zawód jej sprawiłam. Wartości, które mi wpajała, ja gdzieś po drodze zagubiłam. Ale tylko na chwilę - dodaje spiesznie, próbując się niejako usprawiedliwiać.

- Młode osoby często nie lubią kultywowanych przez wiele lat tradycji rodzinnych - wyjaśnia psycholog Joanna Sajko-Stańczyk. - Nawet siedzenie przy wspólnym stole staje się problemem. Dopiero w momencie, gdy odpowiedzialność za święta spada na tych młodych ludzi, sytuacja się zmienia. Kiedy muszą sami podjąć się przygotowań, nieważne, w jakiej sferze, zaczyna się refleksja. Zazwyczaj chcemy dogodzić wszystkim członkom rodziny, sprawić, by atmosfera była ciepła, rodzinna i przykładamy wielką uwagę do oprawy. Zaczynamy też doceniać wartość rodziny. Najczęściej wtedy, gdy pojawią się już dzieci - dodaje.

Za późno

Kaśka nie może sobie wybaczyć, że nie zdążyła wyjaśnić mamie, jak doskonale pamiętała, czego ją uczyła. Że na przykład wcale nie zapomniała o wieczornej modlitwie. Że podczas ostatnich świąt bardzo chciała iść z rodzicami na Pasterkę, ale nie zrobiła tego ze zwykłej głupoty i przekory. Rodzice zginęli w listopadowy poranek. Ze stratą pomógł jej uporać się ówczesny chłopak, dziś mąż.

Kiedy przygotowywali swoje pierwsze wspólne święta w Anglii, nie udało im się stworzyć tej atmosfery, jaką oboje pamiętali z rodzinnych domów. Zastanawiali się, co zrobili nie tak. - Doszliśmy do wniosku, że coraz częściej myślenie o oprawie przysłania prawdziwy wymiar świąt, nie tylko Bożego Narodzenia. Skupiając się na ubieraniu choinki, kupowaniu prezentów czy planowaniu świątecznego menu, zapominamy o sensie tych dni - wyjaśnia i podkreśla: - Święta to wyjątkowy czas, aby w codziennym pośpiechu choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić, co tak naprawdę w życiu ma sens i jest prawdziwą wartością.

Rodzina źródłem

- Rodzina jest miejscem miłości i przekazywania życia - podkreśla ks. dr Jacek Sereda, diecezjalny duszpasterz rodzin. - Życie to cały świat wartości i kultury. Nie ma lepszego sposobu przekazywania dziedzictwa, jak poprzez tradycję. A ta nie może być pusta. W wielu religiach to właśnie sam ojciec w każde święta przybliżał tajemnice świąt, historię narodu. Dzisiaj niebezpieczeństwem jest religijność pusta, bez osobowej więzi z Bogiem. To może sprawiać, że wszelkie zwyczaje, obrzędy są bez ducha, bez treści. Tu działa prawo konkurencji, zysku. Potrzeba więc mądrości ludzi, aby dostrzegali, o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego pięknym zwyczajem - jak chociażby w Polsce - są rekolekcje przed głównymi świętami. To szansa, by na nowo przemyśleć tajemnice przeżywanych uroczystości.

Samotni, choć razem

Coraz więcej Polaków spędza święta poza rodzinnym domem nie z wyboru, ale konieczności. Jak bardzo tęsknota za bliskimi ujawnia się w tym okresie, wiedzą tylko ci, którzy tego doświadczyli. Wigilia przez skypa, choć na żywo, to nie to samo, co wspólne przełamanie się opłatkiem, serdeczny uścisk, całus ukochanej babci. Wspólne kolędowanie i droga zimną nocą na Pasterkę. Kaśka co roku robi wszystko, by jej znajomi poczuli, że mimo iż są od domu tysiące kilometrów, te święta będą równie wyjątkowe. W polskiej parafii pod Londynem pomaga księdzu przygotować Pasterkę, a parafian osobiście zachęca do udziału w rekolekcjach. - Choć sama sporo się buntowałam w młodości, nie mogę zrozumieć, dlaczego Polacy wstydzą się swoich korzeni? - zastanawia się na głos. - Znam mieszane pary i smutno mi, gdy Polak czy Polka wolą angielską wersję świąt od naszej. Gdy nie zależy im na wspólnej modlitwie w kościele, bo wolą spotkanie w Wigilię w pubie. A może oni wcale nie są szczęśliwi? Może w ten sposób po prostu uciekają od przerażającej pustki, która wypełniła ich życie...

JAG

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama