Warszawska Syrenka spod Parczewa

Krystyna Krahelska „Danuta” - poetka, sanitariuszka AK, dziewczyna, która oddała swoją twarz warszawskiej Syrenie

2 sierpnia 1944 r. - w wyniku ran odniesionych w powstaniu warszawskim zmarła Krystyna Krahelska „Danuta” - poetka, sanitariuszka AK, dziewczyna, która oddała swoją twarz warszawskiej Syrenie. Mało kto wie, że przez pewien czas ta niezwykła kobieta mieszkała w podparczewskiej Pieszowoli, gdzie napisała hymn Polski Podziemnej „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”.

 źródło: Wikimedia Commons

Krystyna przyszła na świat 21 marca 1914 r. w Mazurkach nad Szczarą, małej wsi na pograniczu Nowogródczyzny i Polesia. Wychowała się w rodzinie, dla której ojczyzna była największą miłością, a troska o nią - powinnością. Ojciec Krystyny, oficer Wojska Polskiego, wojewoda poleski, inżynier Jan Krahelski wielokrotnie trafiał do aresztu za patriotyczną działalność. Dziadek Aleksander brał udział w powstaniu styczniowym. Z kolei ciotka, Wanda Krahelska-Filipowiczowa, zasłynęła jako uczestniczka zamachu w 1906 r. na Gieorgija Antonowicza Skałona, generała-gubernatora Warszawy. Kuzynką Krystyny była Halina Krahelska „Myszka”, działaczka społeczna, socjolog, żołnierz AK, która zginęła lub zmarła w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück.

Zwyczajna-niezwyczajna dziewczyna

Krahelscy często zmieniali miejsce zamieszkania. Krystyna wychowywała się m.in. w Piotrwoszczyźnie k. Mińska, Puławach, Łachwie na Polesiu, Dęblinie i Brześciu, gdzie rozpoczęła naukę w gimnazjum. Już wtedy interesowała się poezją. Prowadziła notatnik, w którym wierszem opisywała emocje i najważniejsze wydarzenia z życia. W 1928 r. wstąpiła do harcerstwa. Jak wspomina jej siostra H. Krahelska w książce pt. „Opowieść o zwyczajnej dziewczynie”: „Odnalazła wreszcie coś, co ułatwia jej jakie takie pogodzenie się z miastem i, chociaż nie uwalnia się od tęsknoty za rodzinnymi stronami, sprawia, że Krystyna czuje się naprawdę potrzebna”. W 1932 r. zdała maturę i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Warszawskim, na wydziale geografii. W połowie roku akademickiego 1933/34 zdecydowała się przenieść na etnografię, którą ukończyła w 1939 r. Dwa lata wcześniej przyjaciółka jej ciotki, profesor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Ludwika Nitschowa zaproponowała Krystynie pozowanie do rzeźby Syreny. Co urzekło rzeźbiarkę w młodej dziewczynie z Kresów? „Jaśniejąca uśmiechem wewnętrznej, młodzieńczej radości i siły, gotowa na wszystko, co uczciwe, sprawiedliwe i piękne” - tak wspominała ją później autorka pomnika warszawskiej Syreny, który do dzisiaj stoi na Powiślu.

Z kolei matka Krystyny, Janina, napisała: „Dookoła Pomnika Syreny warszawskiej - do którego pozowała moja córka Krystyna - narosło z czasem wiele legend. Wiążą one, a nawet utożsamiają Krystynę z Syreną, nadając prawdziwej Krystynie postawę monumentalną i bohaterską. Krystyna prawdziwa nigdy nie pragnęła być bohaterką, nigdy nie marzyła o sławie w jakiejkolwiek postaci. Pragnęła jedynie być we wszystkim sobą i wyśpiewać siebie - od źródeł, od korzeni, dając ludziom prawdziwe piękno, a cierpiącym ukojenie”. I tak właśnie zginęła - niosąc pomoc innym. Zmarła po tym jak 2 sierpnia 1944 r., w drugim dniu powstania, została trafiona trzema kulami na Polu Mokotowskim.

 źródło: Wikimedia Commons

Cóż to była za kobieta!

Osobą, która życiorys K. Krahelskiej zna z detalami, jakich próżno szukać w innych opracowaniach, jest Maria Marzena Grochowska, współautorka książki „Obudźmy jej zamilkły śpiew”, którą poprosiłam o przypomnienie sylwetki tej niezwykłej kobiety, a zwłaszcza jej związków z Pieszowolą i Włodawą. Już na początku rozmowy pani Maria zastrzegła, że o Krystynie mogłaby opowiadać godzinami, gdyż w poszukiwaniu informacji o niej zjeździła całą Polskę. Odwiedziła wszystkie miejsca, które w jakikolwiek sposób były związane z jej bohaterką. Londyn, gdzie przebywał brat Krystyny Bohdan, pilot RAF. Trzy razy była na Białorusi, bo tam znajdują się dzisiaj dawne Mazurki. - Siedziałam na ruinach jej domu. Dotarłam do ludzi znających Krahelską. Każdy mówił: „cóż to była za kobieta!”. Rozmawiałam z panią, którą Krystyna uratowała od utonięcia. Mówiła o niej: „moja siostrzyczka”. Uratowałam wiele zdjęć, wierszy. Mam nawet jej ostatni list. Pisząc go, miała głęboką świadomość, że nie przeżyje powstania - opowiada M.M. Grochowska. Ale wszystko od początku...

Gdy wybuchła wojna, Krystyna przebywała z rodzicami poza stolicą. - Mimo że Kresowianka była silnie związana z Warszawą. Gdy pierwsze bomby leciały na kraj, przyjechała do stolicy, choć matka i ojciec prosili, by tego nie robiła. Krystyna jednak powiedziała, że ma przeszkolenie pielęgniarskie, jest duża, silna i na pewno się przyda w Warszawie. Już 4 września pomagała odgrzebywać zasypanych, kopała rowy przeciwczołgowe, udzielała pomocy rannym, dźwigała ich do punktów szpitalnych. Na rozkaz płk. Umiastowskiego razem z tłumem zrozpaczonej młodzieży opuściła Warszawę. Dwa dni po powrocie do Mazurek musiała uciekać z rodzicami przed Armią Radziecką. Najpierw do Grodna, potem do Białegostoku. Rosjanie jednak dotarli i tam. W listopadzie 1939 r. Krahelskim udało się dotrzeć do Warszawy. W grudniu Krystyna złożyła przysięgę w Związku Walki Zbrojnej, później w AK, przyjęła pseudonim Danuta, włączając się w pracę konspiracyjną: pełniła funkcję łączniczki i kurierki, przewoziła amunicję, broń, prasę, dokumenty, nie tylko na terenie Generalnej Gubernii, jeździła też na Polesie. Dotarła nawet do rodzinnych Mazurek i na ruinach swego domu, wyrażając ból, śpiewała silnym, pięknym głosem. Rozpoznali ją miejscowi, którzy przybiegli z radosnymi okrzykami: „nasza panienka żyje!”. Nie bała się dekonspiracji, ponieważ chłopi szanowali serdecznych Krahelskich - podkreśla autorka książki.

Pieszowola, Włodawa

Warunki, w jakich rodzina Krystyny żyła w stolicy, były nędzne. Żeby przeżyć, Krahelscy wyprzedawali z domu rzeczy. W Warszawie odwiedzili ich przyjaciele Grzmisław i Janina Krassowscy z majątku Piesza Wola. J. Krahelski poznał Grzmisława podczas studiów w Pradze. Krassowscy zaproponowali znajomym zamieszkanie w swojej posiadłości. - Grzmisław był w stałym kontakcie z oddziałami Wojska Polskiego przechodzącego przez okolice Sosnowicy w czasie kampanii wrześniowej. Jeden z nich, nie widząc dalszej możliwości walki, poprosił o ukrycie broni. Została zakopana w lesie przez harcerzy z zastępu syna Krassowskich, Witolda. Jednak Janina Krassowska, którą znałam przez 30 lat, podała mi też inną wersję zdarzeń: że do zakopania broni doszło na początku października 1939 r. i pochodziła ona z pobojowiska po bitwie pod Wytycznem, stoczonej 1 października. Dlaczego o tym mówię? Bo historia ta jest również związana z Krystyną - zaznacza M.M. Grochowska, dodając, iż inspirując się prawdopodobnie tymi faktami jej bohaterka napisała wiersz „Kołysanka”, znany też pod tytułami „Kołysanka o zakopanej broni” i „Smutna rzeka”.

Pani Maria podkreśla, że pewnego dnia do majątku przyszedł chłopak podający się za łącznika AK, prosząc o wydanie ukrytej broni. Krassowski zasugerował, by przyszedł z oddziałem. Tymczasem w majątku zjawiła się polsko-rosyjsko-ukraińska banda. Gospodarze, zorientowawszy się, iż broń zostanie użyta do niecnych celów, odmówili jej oddania. W odwecie Krassowski i Krahelski zostali pobici. Rany, jakich doznał ojciec Krystyny, były tak poważne, że trzeba było przewieźć go do szpitala we Włodawie. - Córka rzuciła wszystko i przyjechała, by opiekować się tatą. Najpierw była tylko jego pielęgniarką, potem została zatrudniona w szpitalu, gdzie spędziła rok - wspomina pani Maria. - Dotarłam do ówczesnej pacjentki jednego z oddziałów. Opowiadała, że wszyscy czekali do późnych godzin wieczornych, ponieważ o tej porze Krystyna im śpiewała. A że głos miała tak piękny, chorzy zapominali, co ich boli. Często jednak znikała z Włodawy. Wraz z jednym z lekarzy udzielała pomocy rannym partyzantom w lasach, Żydom, którzy uciekli z obozu koncentracyjnego w Sobiborze, szkoliła młodsze koleżanki do służby sanitarnej - wyjaśnia.

Bohaterka

Kiedy J. Krahelski wyzdrowiał, rodzina wyjechała do Krakowa. Krystyna uważała jednak, że jej miejsce jest w Warszawie. Do stolicy przyjechała w połowie lipca 1944 r. - „Danuta” przed wybuchem powstania miała kłopoty z sercem, była mizerna, gorączkowała po niewyleczonej grypie i miała jakiś przepraszający uśmiech, który niepokoił bliskich. Była pewna, tak jak większość mieszkańców, że wybuchnie powstanie. Czekała i prawdopodobnie czuła, że będzie to jej „ostatni lot” - twierdzi M.M. Grochowska.

1 sierpnia 1944 r., o godz. „W”, pluton 1108, w którym Krystyna była sanitariuszką”, ruszył do akcji na gmach „Nowego Kuriera Warszawskiego”. Ok. 18.00 „Danuta” została ciężko ranna. Z powodu silnego ostrzału dopiero późnym wieczorem przeniesiono ją do punkty sanitarnego przy ul. Polnej 34, gdzie umarła i została pochowana w podwórku. 9 kwietnia 1945 r. odbyła się ekshumacja, przeniesienie ciała do kościoła Zbawiciela i pogrzeb na Cmentarzu Służewskim. Krystyna została pośmiertnie odznaczona za całokształt służby konspiracyjnej i poświęcenie podczas okupacji i powstania.

Sosnowica pamięta

K. Krahelska jest patronką biblioteki w podparczewskiej Sosnowicy. Inicjatorką nadania imienia warszawskiej Syreny była dyrektor biblioteki Anna Czarnomska. - Kiedy dowiedziałam się, że autorką hymnu „Hej, chłopcy, bagnet na broń!”, który śpiewałam jako harcerka, jest K. Krahelska, w dodatku związana z naszym regionem, zapragnęłam, by została patronką biblioteki - opowiada A. Czarnomska, dodając, iż postać K. Krahelskiej fascynuje ją od lat. - Dzisiaj takich ludzi próżno szukać. Niezwykła kobieta, utalentowana poetka i pieśniarka, wierna przyjaciółka, a nade wszystko patriotka, która za ojczyznę oddała życie. To dla nas zaszczyt, że ktoś taki jest patronem biblioteki - zapewnia, zapraszając jednocześnie na Mszę św. w intencji K. Krahelskiej i pracowników, która zostanie odprawiona 4 sierpnia, o 8.00, w miejscowym kościele.

JOLANTA KRASNOWSKA-DYŃKA

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama