Pamiętajmy o kombatantach

11 listopada po 123 latach niewoli, nasz kraj odzyskał niepodległość


Marcin Gomółka

Pamiętajmy o kombatantach

11 listopada to dzień, o którym powinien pamiętać każdy z nas. Bo właśnie wtedy, po 123 latach niewoli, nasz kraj odzyskał niepodległość. Chwila wiekopomna, rzec by można: absolutnie wyjątkowa. Narodziło się wolne i suwerenne państwo polskie.

Państwo, które od samego początku miało pod górę. Źle wytyczone granice, mozaika polityczna i narodowościowa, trudności natury gospodarczej. Z tym trzeba było się zmagać, temu należało stawić czoła. Nasi wrogowie, a więc Niemcy i ZSRR, nazywali nas „bękartem traktatu wersalskiego”. Nie mogli znieść, że istniejemy, że odrodziliśmy się niczym feniks z popiołów. My nie zważaliśmy na to. Staraliśmy się budować suwerenną i demokratyczną Polskę. Czy zdaliśmy ten trudny egzamin? Zdecydowanie tak, choć nie było łatwo.

Geneza

11 listopada 1918 r. w kwaterze marszałka Ferdynanda Focha w Compiegne podpisano zawieszenie broni na froncie zachodnim. Było to równoznaczne z kapitulacją Niemiec i końcem I wojny światowej. Kilka tygodni wcześniej załamała się państwowość austro-węgierska, a Rosja już od ponad roku ogarnięta była rewolucyjnym fermentem. Przed Polską rysowała się szansa na niepodległość. Nie zmarnowaliśmy jej.

Dzień przed kapitulacją Niemiec do Warszawy przybył Józef Piłsudski. Zwolniono go z niemieckiego więzienia w Magdeburgu. Trafił tam w 1917 r., gdyż nie chciał złożyć przysięgi na wierność państwom centralnym. Wracał w aureoli bohatera. Zadania nie miał jednak łatwego. Trzeba było budować niepodległą państwowość, stworzyć jednolity rząd, zyskać uznanie lokalnych ośrodków władzy, których na ziemiach polskich było kilka.

Najwcześniej Piłsudskiemu podporządkowała się Rada Regencyjna. Było to ciało stworzone przez Niemców i Austriaków, mające sprawować władzę w Królestwie Polskim do czasu objęcia tronu przez króla lub regenta. Problem tkwił jednak w tym, że regenci mieli znikome poparcie w społeczeństwie polskim. Już 11 listopada oddali w ręce Piłsudskiego dowództwo nad wojskiem, a w trzy dni później rozwiązali się, przekazując więźniowi z Magdeburga pełnię władzy. Nieco wcześniej przyszły marszałek Polski porozumiał się z premierem Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej Ignacym Daszyńskim. Rozmowy dotyczyły rozwiązania tego gabinetu. Poszły po myśli Piłsudskiego.

21 listopada 1918 r. powstał pierwszy po latach zaborów oficjalny rząd polski. Tekę premiera otrzymał socjalista Jędrzej Moraczewski. Żywot tego rządu nie trwał długo. Po niecałym miesiącu nowym premierem został znakomity pianista Ignacy Jan Paderewski. Był to strzał w dziesiątkę, gdyż gabinet zyskał uznanie zarówno mocarstw Ententy, jak i wszystkich liczących się ugrupowań na krajowej scenie politycznej. No a potem mieliśmy wybory do Sejmu Ustawodawczego, małą konstytucję, konstytucję marcową, walki o granice oraz sejm I kadencji. Niepodległemu państwu polskiemu dano podstawy terytorialne oraz ustrojowe. Był to fakt niezaprzeczalny i bezdyskusyjny.

Dzień 11 listopada został ustanowiony Świętem Niepodległości ustawą z 23 kwietnia 1937 r. Po II wojnie światowej, gdy w Polsce pojawił się realny socjalizm, 11 listopada zastąpiono pseudoświętem z 22 lipca. Dopiero w lutym 1989 r. stare święto zostało przywrócone i jest obchodzone do dnia dzisiejszego jako Narodowe Święto Niepodległości.

Dzięki nim mamy wolność

Gdy mówimy o święcie, warto byłoby się zastanowić, dzięki komu tę niepodległość mamy. Rzecz jasna zawdzięczamy ją tym, którzy o nią walczyli, a więc byłym żołnierzom AK, NSZ czy BCh. Dziś nazywamy ich kombatantami. Wydawać by się mogło, że tacy ludzie powinni opływać we wszelkiego rodzaju dostatki, że powinien im towarzyszyć publiczny szacunek i nimb prawdziwych patriotów. Czy tak jest w istocie? Czy kombatantów traktuje się w naszym kraju z należną im estymą?

Niestety, co musi napawać smutkiem i zażenowaniem. - Jest dodatek kombatancki i kompensacyjny oraz tzw. ryczałt energetyczny. W sumie jakieś 190 zł. Czy to dużo? Niewiele, zważywszy na fakt, że mamy z reguły bardzo niskie emerytury i jesteśmy w podeszłym wieku. Żyje się więc za około 1200 zł miesięcznie. Trzeba opłacić mieszkanie, kupić leki, jedzenie. Czasem ledwie wystarcza, by związać koniec z końcem - podkreśla Stanisław, były żołnierz AK.

Wprawdzie już od pewnego czasu mówi się o wprowadzeniu dodatków w wysokości 200 zł i bezpłatnych leków, ale nie wiadomo, kiedy te zmiany wejdą w życie, i czy wejdą w ogóle.

Druga sprawa to wspomniane już emerytury kombatanckie. Wszyscy wiedzą, że są na niskim poziomie. Przeciętnie wynoszą one około 1 tys. zł i zależą przede wszystkim od tego, gdzie dana osoba pracowała po wojnie. Zadziwiające w tym wszystkim jest to, że byli członkowie czy to Służby Bezpieczeństwa, czy innych zbrodniczych formacji z czasów PRL inkasują całkiem niezłe sumki, w przybliżeniu wahające się w przedziale 4-6 tys. zł. Jako przykład wystarczy podać choćby osobę osławionego funkcjonariusza aparatu bezpieczeństwa PRL Salomona Morela, byłą stalinowską prokurator Helenę Wolińską czy pułkownika Adama Humera. Ci ludzie wprawdzie już nie żyją, ale katowali i skazywali na śmierć swoich rodaków. Skazywali za to, że walczyli ze stalinizmem i komunistycznym serwilizmem. Za swą gorliwą „pracę” otrzymywali wysokie emerytury, podczas gdy żołnierze podziemia niepodległościowego wegetowali i wegetują za grosze. Czy tak być powinno?

Co dalej?

Od pewnego już czasu postuluje się, by emerytury kombatantów zrównać z żołnierskimi. Średnio miałyby one wynosić około 2,5 tys. zł. Czy pomysł ten jest w ogóle realny? Czy to raczej mydlenie oczu tym, którzy otrzymują tak mało, a zasługują na dużo więcej?

- Kombatantów mamy około 100 tysięcy. Podniesienie im emerytur, to znaczny wydatek, ale myślę, że sprawa jest możliwa do realizacji - podkreśla historyk Cezary Cybulski. Skąd państwo miałoby wziąć pieniądze na rewaloryzację emerytur kombatantów? Odpowiedź jest prosta: trzeba by zmniejszyć świadczenia emerytalne byłym esbekom. Zlikwidować ich lukratywne emerytury i dać tym, którzy naprawdę na to zasługują. To moralny obowiązek, powinność wobec tych, którzy walczyli o naszą wolność i niepodległość. Dzięki nim żyjemy dziś w kraju wolnym, demokratycznym i, co najważniejsze, możemy cieszyć się pokojem, okropności wojny znając jedynie z książek czy filmów.

Narodowe Święto Niepodległości to dobry moment na chwilę refleksji nad losem kombatantów w naszym kraju. Oni, w zasadzie jako jedyni, pamiętają jeszcze czasy, gdy z bronią w ręku stawali, by bronić Ojczyzny, aby świadczyć o swoim patriotyzmie, ginąć, gdy zajdzie taka potrzeba. Walczyli z okupantem radzieckim i niemieckim, potrafili dać świadectwo swej wiary, przywiązania do wolności, tradycji, wiedzieli, czym jest honor i tożsamość narodowa. Dziś jakby nie docenia się tych zasług. Jakby w ogóle nie widzi się, ile ci ludzie zrobili dobrego dla naszej Ojczyzny.

Najwyższy czas, by wreszcie przełamać te obojętne stereotypy. By powiedzieć sobie jasno i otwarcie, że to nie esbecy budowali wolną Polskę, ale byli akowcy czy żołnierze NSZ. Czas, by ich docenić, zwłaszcza, że są to ludzie starsi. Trzeba zdążyć im podziękować za to, co zrobili.

11 listopada. Okazja do zadumy i patriotycznej refleksji. Pamięć o tych, co za Ojczyznę zginęli, ale i o tych, którzy przelewali za nią krew, a Bóg nie powołał ich jeszcze do wieczności. Nie zapominajmy o kombatantach. Pamiętajmy o ludziach, którzy nie mieli normalnego życia, którzy musieli się ukrywać, zostawiać rodziny, a często godzić się z ich utratą. To dzięki nim jesteśmy dziś wolni i możemy cieszyć się z tego, że żyjemy w państwie niepodległym i demokratycznym.

Bądźmy patriotami

Za kilka dni obchodzić będziemy 91 rocznicę odzyskania niepodległości. To dobra okazja do tego, by pokazać, jakimi jesteśmy patriotami i czy w ogóle patriotyzm mamy we krwi. Bo czym jest ta postawa? To przede wszystkim miłość do Ojczyzny, gotowość oddania życia w jej obronie, troska o dobro zewnętrzne i wewnętrzne państwa, no i, co bardzo istotne, określony światopogląd religijny. Nie ma bowiem patriotyzmu bez wiary, ani wiary bez patriotyzmu. Warto też pamiętać o tym, że patriota to ktoś, kto na pierwszym miejscu stawia interes Ojczyzny, a dopiero potem swój własny.

11 listopada będziemy mieli okazję pokazać, czy jesteśmy takimi właśnie ludźmi, czy może kimś innym. Jak spędzimy ten dzień? Czy pójdziemy na Mszę św., a potem weźmiemy udział w patriotycznej akademii, z zadumą myśląc o tych, którzy polegli za naszą wolność, czy raczej przyjdziemy, postoimy gdzieś z boku, porozmawiamy z napotkanymi znajomymi, ciesząc się przy okazji z wolnego od pracy dnia? Jak zrobimy, to już nasz wybór i decyzja, ale wybierając którąś z powyższych opcji, ujawnimy nasz stosunek do patriotyzmu.

11 listopada to jeden z niewielu dni w roku, który zasługuje na poważne podejście. Nie jakaś tam błazenada, pozory, psudopatriotyzm, ale postawa wynikająca z taktu i zrozumienia, jaki dzień mamy w kalendarzu. Tego dnia powinniśmy udowodnić, że jesteśmy patriotami z krwi i kości. Musimy pokazać, że słowa Bóg, honor, Ojczyzna nie są czczymi frazesami. Pamiętajmy, że niepodległość to coś bardzo cennego, coś, czego nie mieli nasi przodkowie, a mamy my. Dlatego zamanifestujmy swą radość i uczcijmy ten dzień jak na prawdziwych patriotów przystało - z Bogiem w sercu i z „Mazurkiem Dąbrowskiego” na ustach.

Echo sonda

Jak obchodzimy dzień 11 listopada?

Grzegorz
Nauczyciel

Myślę, że to szczególny dzień dla każdego Polaka. Ja zawsze uczestniczę w organizowanych uroczystościach patriotycznych. Nie przechodzę obok tego obojętnie, wręcz przeciwnie: towarzyszy mi chwila refleksji i historycznej zadumy. 11 listopada to okazja do zastanowienia się nad naszą narodową historią, nad ludźmi tej miary, co Józef Piłsudski czy Ignacy Jan Paderewski. To także dobry moment, by pomyśleć o bezimiennych bohaterach, którzy przelewali swoją krew dla Ojczyzny. W Święto Niepodległości musimy też odpowiedzieć sobie na pytania: jak ważna jest dla nas Polska i czy robimy wszystko, by Ojczyzna nie musiała się nas wstydzić. Trzeba też pamiętać o tym, że możemy dziś cieszyć się wielkim dobrodziejstwem. Jest nim pokój i niepodległy kraj, demokracja, wolność słowa, brak cenzury, a więc te wartości, o które walczyły całe pokolenia Polaków. Dzięki nim możemy w skupieniu i zadumie obchodzić Święto Niepodległości. Mamy okazję pokazania, czy patriotyzm jest dla nas ważny, czy stanowi tylko bliżej niesprecyzowane i enigmatyczne pojęcie. Myślę, że dzień 11 listopada powinien uświadomić nam wszystkim, że niepodległość to wielki skarb i wielu naszym przodkom nie dane było się nim cieszyć.

Piotr
Historyk

Amerykanie mają swoje święto 4 lipca, my 11 listopada. Obie uroczystości są do siebie podobne, gdyż wiążą się z odzyskaniem przez oba kraje niepodległości. Obchodzi się je jednak trochę inaczej. W Stanach Zjednoczonych z pompą i zewnętrznym blichtrem, u nas z patosem, historyczną refleksją, sentymentalnym podróżowaniem w przeszłość. Mnie, jako Polakowi, bliższy jest ten drugi sposób, ale chciałbym zwrócić uwagę na coś innego. Otóż Amerykanie obchodzą swoje święto powszechnie, Polacy nie do końca. No, bo jaki procent mieszkańców naszych miast pójdzie 11 listopada na Mszę św. czy pod pomniki Polskiej Organizacji Wojskowej? Nie oszukujmy się, że będzie to większość naszego narodu. Pójdą ci, co chodzą zawsze, którzy są patriotami z krwi i kości. Inni spędzą dzień przed telewizorem, na spotkaniach z rodziną i znajomymi. 11 listopada przynajmniej dla mnie to dzień absolutnie wyjątkowy, to dzień, kiedy udało się wreszcie zrzucić zaborcze kajdany, czas na historyczną retrospekcję i podróż do tamtych wspaniałych dni. To także okazja do zamanifestowania swego patriotyzmu i wiary w Boga. Powinniśmy umieć uszanować ten dzień, właściwie do niego podejść, zrozumieć jego przesłanie.

Anna
Urzędnik

W jaki sposób obchodzę dzień 11 listopada? Co roku tak samo. Najpierw Msza św. w kościele, potem patriotyczna uroczystość. Spacer po mieście z rodziną, chwila refleksji nad ludźmi, którzy dla nas tę niepodległość wywalczyli, którzy ją budowali, tworzyli od podstaw. Myślę, że tego dnia trzeba się wyciszyć, zapomnieć o codziennych sprawach, problemach, oderwać się po prostu od codzienności. Trzeba pomyśleć o tych, którzy ginęli za Ojczyznę. Warto byłoby też spojrzeć na kombatantów, bo są to ludzie, którzy walczyli o wolną i suwerenną Polskę. A jaki jest dziś ich los? Czy są doceniani i szanowani? Niestety, nie i nasze państwo coś powinno z tym zrobić. Kiedy mamy o tym mówić, jak nie 11 listopada? Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. To oni wywalczyli dla nas niepodległość, a my dziś tego nie doceniamy. Mądry Polak po szkodzie - chciałoby się powiedzieć. Dzień 11 listopada jest na tyle wyjątkowy, że nikt z nas nie powinien przejść obok niego obojętnie. Niestety, różnie z tym bywa. Patriotyczna tradycja i symbolika zanika w zastraszającym tempie. Szkoda, że zwłaszcza u ludzi młodych. Oni po prostu nie czują tej atmosfery, tej doniosłości chwili. Jest to, niestety, coraz bardziej powszechne zjawisko i nie wiadomo, jak mu zaradzić.

 

Trochę statystyki

Według najnowszych badań, przeprowadzonych przez jedną ze specjalistycznych firm, aż 75% Polaków czuje się patriotami, natomiast tylko 6% z patriotyzmem się nie identyfikuje. Pozostali, w liczbie 19%, nie mają ściśle określonego zdania w tej kwestii.

Prawie 92% respondentów uważa, że najważniejszym wyznacznikiem patriotyzmu jest pójście na wybory. Nieco mniej ankietowanych, bo 91%, twierdzi, że patriotyzm to wywieszenie w święto państwowe symboli narodowych. Dla 86% pytanych patriotyczne jest pójście na uroczystości z okazji świąt narodowych, zaś dla 77% niewstydzenie się, że jest się Polakiem podczas zagranicznego wyjazdu.

Trzy czwarte naszych rodaków uważa, że prawdziwy patriotyzm widać dopiero w sytuacji zagrożenia kraju. Prawie 70% deklaruje, że są dumni z Polski, a prawie 60% jest zdania, że byłoby gotowych poświęcić życie za Ojczyznę. Aż 85% mężczyzn twierdzi, że w sytuacji wojny chwyci za broń i będzie walczyć za Polskę.

O czym świadczą te statystyki? Przede wszystkim o tym, że patriotyzm jako postawa ma wciąż u nas wielu orędowników. Ale czy 11 listopada wszyscy gremialnie będą obchodzić święto? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale warto pamiętać, że od słów do czynów droga daleka...



3 PYTANIA

Michał Mojski
nauczyciel historii w I LO im. Tadeusza Kościuszki w Łukowie

Czym według Pana jest patriotyzm?

Zawsze wzrusza mnie postawa tych, którzy nie zawahali się poświęcić swoich planów, aby realizować dobro ogółu. Żołnierze Armii Krajowej, działacze opozycji demokratycznej w PRL: choćby Komitetu Obrony Robotników czy później Solidarności, i wielu innych walczących o niepodległość ,swoim życiem zaświadczyli, czym jest patriotyzm. I nie chodzi tu tylko o słowne deklaracje, bo za nimi poszły częstokroć heroiczne czyny, na które niewielu potrafiłoby się zdobyć.

Czy dziś szanuje się w Polsce kombatantów?

Naturalne powinno być oczekiwanie, że wolna Rzeczpospolita podziękuje swoim obrońcom i będzie stawiała ich za wzór. Niestety, nie zawsze tak się dzieje. Często prawdziwi bohaterowie żyją gdzieś w zapomnieniu, samotności, ubóstwie... Smutne, zwłaszcza w zestawieniu z sytuacją ich prześladowców, otrzymujących niejednokrotnie kilkutysięczne esbeckie emerytury. Uznaję prawo człowieka do błędu, wiem, że życiowym kolejom towarzyszą często zawirowania. Jednak kłóci się z poczuciem sprawiedliwości dostatek funkcjonariusza siłą łamiącego na przesłuchaniach charaktery w porównaniu z nędzą tego, który był przesłuchiwany. Przecież wszyscy Polacy są dłużnikami osób, które stać było na odwagę wtedy, kiedy wymagało to naprawdę wielkich wyrzeczeń.

Przed nami dzień 11 listopada...

To już niedługo. Będziemy mieli okazję pokazać, jakimi jesteśmy Polakami, patriotami. Ten dzień to szczególny moment do zamanifestowania swej polskości, łączności z tradycją, identyfikowanie się z dziejami własnego narodu. Nie powinniśmy przechodzić obojętnie obok tego święta, gdyż wielu naszych rodaków walczyło o to, by kiedyś można było je obchodzić. Pamiętajmy o ich poświęceniu i patriotyzmie.

Patriotyzm z przesłaniem

Ignacy Jan Paderewski to, obok Józefa Piłsudskiego, druga w naszej historii postać nierozerwalnie związana z dniem 11 listopada.

Swoją działalność polityczną i społeczną rozpoczął jeszcze przed I wojną światową, podejmując (głównie w Stanach Zjednoczonych) akcje na rzecz odzyskania przez Polskę niepodległości. Po wybuchu I wojny światowej wraz z Henrykiem Sienkiewiczem założył Komitet Pomocy Polskim Ofiarom Wojny z siedzibą w Vevey w Szwajcarii oraz Polish Relief Fund w Londynie. W czasie wojny, w latach 1917-1918, reprezentował w USA paryski Komitet Narodowy Polski. Wrócił do kraju w 1918 r., a od 1919 r. był premierem Polski i ministrem spraw zagranicznych, zbliżonym w swej polityce do Narodowej Demokracji. Jako przedstawiciel Polski podpisał w 1919 r. traktat wersalski, zaś w latach 1920-21 był delegatem Polski przy Lidze Narodów. W 1936 r. był jednym z inicjatorów Frontu Morges. Po wybuchu II wojny światowej, został w 1940 r. powołany na stanowisko przewodniczącego Rady Narodowej w Londynie, jednego z głównych ciał rządu emigracyjnego. Zmarł w USA w 1941 r. Po ponad 50 latach jego prochy sprowadzono do Polski. Pozostawił po sobie wydane w 1939 r. autobiograficzne „Pamiętniki”.

opr. aw/aw



Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama